The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bal charytatywny
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Kwi 07, 2019 9:32 pm
First topic message reminder :

Bal charytatywny

The Original Diaries


Bal charytatywny - Page 6 Tumblr_oi0jzjM4mW1vxl170o1_500
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Pon Kwi 15, 2019 11:09 pm
Kevin nie dowierzał własnym oczom, dlaczego ojciec musiał odwalać takie rzeczy? Przecież tym bardziej zwracał na siebie tym uwagę łowców, a w dodatku tym razem nie będą mieli nawet szansy uciec z tego miasta. Więc pozostanie im tylko walka z tymi łowcami. A to zapewne nie będzie łatwe. Warknał kiedy zobaczył jak Oswald używa magii na tych ludziach. Czemu on musi mu to robić? Czy on tutaj jest dorosły czy Kevin? Westchnął chwilę, po czym nagle zauważył ojca na scenie, więc złapał się za głowę z niedowierzaniem i pomyślał chwilę.
- Mam pomysł... - Mruknął do siebie, po czym pstryknał palcami a większość zgromadzonych ludzi, oprócz Oswalda, Niny, Williama, Caroline, Mazikowej, Freyi, Elijah'y upadła na podłogę. Proste zaklęcie usypiające. Po czym warknał na głos.
- Macie 10 minut aby stąd zwiać. - Mruknął po czym spojrzał na Christiana i ruszył za nim w kierunku wyjścia.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Pon Kwi 15, 2019 11:12 pm

Prowadzący mężczyzna spojrzał na dziewczynę, która weszła na scenę i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Miał jej nazwisko czarno na białym, ale nie miał pojęcia, że nie ona się zgłosiła, a ktoś zrobił to za nią. Nie wiedział też dlaczego.
- Damon Salvatore, zapraszamy na scenę! - krzyknął jeszcze raz, bo kto wie, może nie słyszał pierwszego wywołania? Nie wiedział, że mężczyzna w trakcie wyszedł, także po chwili chciał kontynuować bez niego. Rozpoczął licytację i z końca sali mężczyzna zdążył już dać 500$ za @Joanne Collins.
Niestety w tym czasie zaczęło się dziać wiele rzeczy naraz. @Oswald von Everec zdążył już udać się do wyjścia, a w ostatniej chwili zabił dwóch ochroniarzy, którzy de facto byli niewinnymi ludźmi, którzy nawet nie wiedzieli o istnieniu magii. W tym czasie udał się na scenę i zaczął swój monolog. Większość ludzi, którzy coś jedli momentalnie zaczęli się krztusić, jakby sama świadomość przyśpieszyła działanie trucizny.
- Tak szybko wychodzicie? - zapytał mężczyzna, który razem ze swoim kolegą zagrodzili drogę dwójki młodych ludzi - @Christian Khan i @Joanne Collins. Patrzyli na nich w jednej chwili, a w drugiej jeden z mężczyzn uderzył Christiana w twarz na tyle mocno, że upadł na podłogę. Drugi chwycił Joanne za łokieć i pociągnął ją w stronę wyjścia.
- Nic ci nie zrobimy mała. Nie trzymaj się z takim ścierwem - powiedział mężczyzna, który najwyraźniej wiedział czym jest chłopak. Nadal jednak nie wiedziała jakie mieli wobec niej plany. Ale nie miała też siły, żeby im się wyrwać. Drugi z nich nałożył jej opaski na oczy, żeby nic nie widziała.
Na salę zaczęło wchodzić coraz więcej osób.
@Alysanne Meyer była póki co bezpieczna z młodym łowcą, który najwyraźniej miał obecnie wyrzuty sumienia i nie zamierzał uczestniczyć w tym co nadejdzie.
W międzyczasie @Caroline Forbes dowiedziała się niewiele, bo tylko tyle, gdzie i kiedy ma się stawić. Potem mężczyzna po prostu wyszedł z tego miejsca, pozostawiając Caroline z milionem pytań.
Kevin wyszedł z inicjatywą i chciał naprawić zachowanie swojego ojca, ale to co się działo wokół niego było nieco przytłaczające. Biorąc pod uwagę młody wiek czarownika, zaklęcie nie powiodło się w takim stopniu, w jakim chłopak by chciał. Jedynie niewielka część osób zasnęła przy stołach i większość z nich to zwykli ludzie, ponieważ łowcy i czarownicy byli zbyt silni, by ulec niepełnemu urokowi.
W tym czasie do pomieszczenia wtargnęło jeszcze więcej łowców, którzy najwyraźniej byli rozochoceni i rządni zabawy. Mieli ze sobą noże, kusze i pistolety z drewnianymi, srebrnymi pociskami. Dodatkowo granaty z werbeny i tojadu, które mieli przypięte do pasków. Pierwszy granat został rzucony w tłum, który wybuchnął tuż przy @Elijah Mikaelson i @Katherine Pierce. Zostali oparzeni i przez chwilę wyłączeni z akcji.
- Dość tych bzdur czarowniku - krzyknął łowca, który za pomocą kuszy przebił ramię @Oswald von Everec drewnianym kołkiem.
Czarownicy mają tutaj nieco trudniejsze zadanie bo muszą polegać głównie na sobie a nie na swoich mocach, w związku z tym, że łowcy byli chronieni magią przez te "złe czarownice", które były w koalicji z łowcami. Chyba dlatego czuli się tak pewnie.
- Skoro jesteś takim kozakiem to może poczęstujemy twoją córeczkę i synka? - zapytał łowca i kiwnął do reszty. @William Walker został postrzelony w nogę ze srebrnej kuli, a @Nina von Everec została przytrzymana przez dwóch łowców. To samo stało się z @Kevin von Everec.
Sytuacja była nieciekawa. Większość ludzi zdążyła uciec albo została odprowadzona przez łowców, którzy nie chcieli krzywdzić ludzi. I tak główna większość gości to istoty nadnaturalne. Nie bez powodu zostali tak zaproszeni. Łowcy mieli przewagę liczebną i pomoc czarownic. Czuli się pewni i bezkarni, co było widać, że robią to dla zabawy i nie chodzi nawet o zwykłe zabicie nadnaturalnych. Chcieli mieć widowisko i rozrywkę.
- Znudziło nam się monotonne polowanie. Czas się zabawić - stwierdził ze wzruszeniem ramion ten główny łowca, który wszystkim rozkazywał. W międzyczasie dwóch z nich właśnie niosło zatrute jedzenie dla Niny i Kevina. @Mazikeen Mcqueen, która stała najbliżej Oswalda otrzymała drewnianą kulkę prosto w czoło i na jakieś 10 minut straciła świadomość.
Oczywiście łowcy największe zagrożenie widzieli w Pierwotnych, więc na dzień dobry zostały w nich wbite dwie strzały drewniane. @Niklaus Mikaelson, @Elijah Mikaelson.
Nie wiadomo czy wśród wrogów nie było czarownic, które aktywnie brały udział w tym ataku, ale chyba trzeba się zastanowić zanim zacznie się działać.

//
@Kevin von Everec - rzut kostką 3 + 2 poziom postaci + 1 pkt od MG za pomysł = 6
Zgodnie z mechaniką gry, a dokładniej z 2 kategorią pkt 6 to niepowodzenie niecałkowite.

+ PROSZĘ NIE PISAĆ W CZASIE DOKONANYM. TO KOSTKI ZDECYDUJĄ CZY WASZE CZYNNOŚCI SIĘ POWIODĄ.


// kolejny post MG jutro wieczorem. Do tej pory proszę o odpisy osób, które są licytowane!
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Wto Kwi 16, 2019 2:59 am
Nie żeby coś podobało mi się, jak ludzie tak walczyli o tą głupią randkę. Ale takiego rzutu to nie spodziewałam się, byłam tym odrobinkę zażenowana lecz nie dałam tego po sobie poznać. Westchnęłam jedynie na ten fakt, to jednak przestało być jak kol wiek zabawne. Ulżyło mi jak ta cała sprzedaż dobiegła końca, już miałam zbierać się do osoby która mnie wylicytowała lecz jak tylko zeszłam ze sceny Josh złapał mnie za rękę. Zmarszczyłam czoło na jego słowa, kiwnęłam głową w sumie nie chciało mi się tutaj już dłużej siedzieć. Ale kto się spodziewał, że własny ojciec wejdzie na scenę i zrobi zamieszanie? Powinnam ja ale po cichu jednak liczyłam na to że to się tutaj nie wydarzy. Spojrzałam się po zebranych osobach dopadło mnie mocne zażenowanie i wstyd za własnego ojczulka. Zamknęłam oczy, mając wielką nadzieję że to jednak sen. Ale życie jest inne i okazało się to pieprzoną prawdą. Zwłaszcza jak tak wszyscy padli jak laleczki na ziemię nie licząc pary grupki osób.
- Nie możemy ich tak zostawić, będziemy mieli ich na sumieniu - Rzuciłam jedynie w stronę osób, które nie spały w tym momencie. Lecz widok ten nie był za piękny, wyglądała jak rzesz bez krwi. Taka cicha i potajemna śmierć, lecz prawda była taka że tylko spali na całe szczęście. Najgorsze, że nie działo to na właśnie tych złych. Przełknęłam jedynie ślinę przyglądając się im z wielkim niezadowoleniem na twarzy. Lecz widok postrzelonego ojca nie był za pięknym widokiem. Krzyknęłam cicho, ale krzyk się odbił jak echo. Zacisnęłam rękę z jeszcze większej irytacji.
- Zadarliście nie z tą rodziną co trzeba. Jeśli skrzywdzicie jednego Everec'a na głowie macie resztę z nas - Rzuciłam gniewnie, próbowałam wyrwać zdenerwowana rękę ale rudy chłopak nie chciał jej puścić. Poirytowana przestałam szarpać tą ręką i zaczęłam się po prostu przeglądać dalszym wydarzeniom oraz tym bydlakom.
Zmrużyłam oczy jak tylko wspomniał o mnie i Kevinie. Ale nie spodziewałam się, że łowcy szczelną w nogę wilkołaka. Patrzyłam się chwilę w szoku jak leżał na ziemi, a jak szok minął oderwałam ze swojej sukni materiał aby jakoś zatamować krwawienie z jego nogi. Nie zwracałam już uwagi na zniszczoną suknię lub to że mam na rękach jego krew. Lecz zaraz złapali mnie oni, to nie sprawiedliwe jedna na dwóch. Wyrywałam się ciągle, ale nic to nie dawało. Dałam się pociągnąć w stronę swojej rodziny. Podniosłam dumnie głowę przyglądając się temu jedzeniu które nieśli w naszą stronę. Gdy jeden z nich próbował wepchać mi kawałek zatrutego ciasta do ust, udało mu się ale zaraz wyplułam wszystko prosto na niego.
- Żryj to sam o wielki pieprzony łowco, może dzięki temu zobaczymy się w piekle. A szatan ucieszy się z takiego imbecyla który umarł od jedzenia  - Warknęłam w jego stronę, mocniej zaciskając usta i jak tylko próbował ponownie włożyć mi do ust kolejny kawałek tego jedzenia przekrzywiałam głowę w inną stronę. Nagle przypomniało mi się, że przecież mam przypięty nóż który mogłabym wykorzystać. Tylko na razie mam zablokowane ręce. Gdyby tylko mogła sięgnąć po ten cholerny nóż i podać go chociażby dla Kevina.
Powrót do góry Go down
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Vampire
Punkty : 19
Wto Kwi 16, 2019 6:59 am
Nim cokolwiek Jeremy zdołał odpowiedzieć, na scenie zaczynały się dziać dziwne rzeczy. Skupiłam na słowach swoje myśli, ale nie rozumiałam z tego nic. Jacy łowcy? Arszenik w jedzeniu? Czemu ktoś miałby sabotować tak piękny bal? Może w tym momencie byłam naiwna, ale prawda była taka, że nie miałam jeszcze styczności z tego typu ludźmi czy istotami. Przypuszczałam, że muszą być w tym mieście wampiry, ale nie znałam żadnego.
Za dużo się działo wokół mnie. Harmider tu i tam. Strzały, krzyki i trupy. Złapałam Jeremiego za rękę i zaczęliśmy się cofać. Miałam nadzieje, że nie oberwę rikoszetem albo bezpośrednio. Tego typu akcje nie są dla mnie. Jakbym wiedziała, że w tym mieście można się spodziewać takich incydentów na kulturalno-rozrywkowej imprezie, to bym wzięła inną kiecke i bron. Czułam się naga i bezradna. A co najgorsze, zapach śmierci i krwi budził moje instynkty. Oczy zmieniły na moment barwę, ale szybko wróciłam do siebie, bo strach jeszcze bardziej mnie paraliżował. Zmusilam się do myślenia, nasłuchiwania, kombinowania.
Świadomość, że powinnam tu zostać i pomoc kolejnym ludziom wyjść nie dawała mi spokoju. Oh jak bardzo chciałabym im pomoc. Pociagnelam Jeremiego w dół, prawie ze pod stół. Liczyłam, że gruby blat ochroni przed strzałami, a obrus zasłoni nas.
- Jakieś pomysły? Bo biegnięcie bezpośrednio do wyjścia to jak wystawianie się na odstrzał. Jeszcze w tej kiecce - skwitowałam. Ciagle nie dawało mi coś spokoju. Musiałam się skupić, pomyśleć. Sięgnęłam po nóż, który musiał spaść ze stołu. Mocno go scisnelam i oczekiwałam na to co ma nadejść. Miałam tylko nadzieje, że nas nie zauważą, a stół rzeczywiście okaże się dobrym posunięciem w obecnej chwili.

Sent from Topic'it App
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Wto Kwi 16, 2019 8:29 am
Uśmiechnęła się delikatnie na słowa chłopaka i skinęła głową. Miło było poznać kogoś innego niż tych, których znała na co dzień. Przeniosła wzrok na scenę, gdy nagle chłopak złapał ją i pociągnął za sobą.
- Co się dzieje...nie rozumiem...
Odezwała się spanikowana już w ogóle w chwili gdy zamknął ich i zabarykadował drzwi. Zaraz potem usłyszała krzyki i strzały. Spojrzała na niego z przerażeniem na twarzy.
- Co u diabła się dzieje?
Zapytała spanikowana i zaczęła się cofać.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Wto Kwi 16, 2019 8:58 am
Wszystko działo się cholernie szybko, za szybko bo nim się zorientowała Oswald oberwał kulką a Maz po prostu wpadła w szał. Rozjuszona nie miała zamiaru od tak tego pozostawić. Miała zamiar rzucić się na łowcę, który ośmielił się skrzywdzić jej rodzinę, wpierw siostrę, potem brata...tego było za wiele. Wściekła w ostatniej chwili poczuła tylko ból w czole a potem poleciała jak długa. Urwanie filmu to zaledwie kwestia. Wszystko urwało się tak nagle gdy niespodziewanie po kilku minutach może około 10 może prędzej przebudziła się wściekła wyciągając z czoła wióry. Poderwała się z miejsca z zamiarem rzucenia się na pierwszego jaki przed nią był. Jeśli udało się, dopadła do jego karku z zamiarem rozszarpania karku.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Wto Kwi 16, 2019 12:35 pm
Kto by pomyślał, że w przeciągu tak krótkiego czasu zwykły, nudny bal charytatywny może zmienić się w coś o tyle bardziej interesującego. Gdyby nie fakt, że miał obok siebie Jo, Christian z pewnością o wiele bardziej byłby w stanie docenić ten piękny kreujący się chaos. Teraz jednak najważniejsze dla niego było wyprowadzenie jej z budynku.
Kiedy odnaleźli się z Kevinem, Christian złapał go za ramię. Niepowodzenie zaklęcia które chciał rzucić, tylko utwierdziło Christiana w przekonaniu, że poza Oswaldem i jego wybrykami, dzieje się tutaj coś więcej, a fakt że w następnej chwili zewsząd zaczęli pojawiać się łowcy było niczym przytaknięcie na jego myśli. Normalnie ucieszyłby się z tego, że los przyznaje mu rację, w tym wypadku jednak jakoś ciężko było mu to docenić.
- Kevin, spierdalamy stąd - powiedział, odwracając się do przyjaciela z ostrym spojrzeniem. Kiedy usłyszał głos jednego z dwóch łowców, akurat zdążył się odwrócić żeby przyjąć cios prosto na lewą skroń. Był mocny i niespodziewany, a salę balową przez chwilę ogarnęła ciemność. Wywrócił parę krzeseł i upadł na drewnianą scenę. Jebani łowcy, brali chyba coś lepszego niż sterydy czy hormon wzrostu. Sięgnął ręką do skroni i ucisnął ją mocno, starając się powstrzymać dzwonienie w lewym uchu i pulsujący ból. Zamrugał i zerwał się na nogi, akurat żeby dostrzec jak zabierają Joanne. Przez drzwi do sali wlewały się kolejne fale łowców. Kevin został zaciągnięty na bok z Niną. Przez chwilę Christian wahał się czy nie pobiec za Joanne, jednak z tego co widział łowcy wyprowadzali niewinnych ludzi z budynku, co było z jednej strony pocieszające, z drugiej zwiastowało katastrofę dla tych co zostali.
Patrzył przez chwilę na mężczyzn wyprowadzających Jo, a gdy zniknęli mu z oczu odszukał wzrokiem Kevina. Nie mógł stać bezczynnie, nawet jeżeli miał względnie niewielkie szanse powodzenia na zrobienie w obecnej sytuacji czegokolwiek. Christian jednak nie myślał o zagrożeniu, uznał, że należy działać. Jakkolwiek. Sięgnął po nóż od mięsa leżący na jednym ze stołów, podbiegł do łowcy trzymającego Kevina z zamiarem uwolnienia przyjaciela.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Wto Kwi 16, 2019 4:27 pm
Joanne wraz z Christianem udawali się powoli do ucieczki, której sama do końca nie rozumiała. Działo się coś niedobrego, a ona nie wiedziała jaki ma z tym związek jej osoba. Poczuła się nagle zmieszana i zagubiona. Miała nadzieję opuścić już to miejsce, ale dwóch mężczyzn zagrodziło im drogę. Spojrzała odruchowo na Khana, spodziewając się po nim jakiejś reakcji, która by im pomogła. Zdawał się wiedzieć więcej o obecnych zdarzeniach niż ona. Zamiast pomocy, dostrzegła jak pięść nieznajomego ląduje na jego twarzy, powalając go na podłogę. Joanne zachłysnęła się wystraszona powietrzem i spojrzała na mężczyzn szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego to zrobiłeś?!- zapytała totalnie wytrącona z równowagi. Chciała podejść do Christiana i pomóc mu wstać, zająć się nim jakoś. Niestety jeden z mężczyzn jej to uniemożliwił. Złapał ją mocno za rękę i pociągnął w przeciwnym kierunku.
- Nie dotykaj mnie idioto.- wysyczała jadowicie i próbowała mu sie jakoś wyrwać, jednak bezskutecznie. Nie rozumiała czym się kierowali. Nawet ich słowa zignorowała, nie chciała na nie odpowiadać. Nie do końca nawet miała szansę, ponieważ nim się obejrzała coś zasłoniło jej oczy. Nadal próbowała się z nimi szarpać, jednak zamiast coś wskórać tylko się męczyła.
- Czego ode mnie chcecie?!- zapytała. Nie umiała określić czy więcej miała w sobie paniki czy gniewu. Jednocześnie martwiła się o Christiana, bo nie mogła go nawet teraz zobaczyć. Pragnęła go zawołać, ale coś ją powstrzymało. Bała się, że jeśli zobaczy ją z uwiązanymi oczami przybiegnie i znowu mu się oberwie.
Powrót do góry Go down
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Wto Kwi 16, 2019 6:02 pm
On dobrze strzelał! Dobrze obstawił, miał umysł jak nieomylny hazardzista. Oswald nie wiedział czy w jedzeniu znajduje się trucizna lub jakieś inne świństwo. Pragnął tylko by szczury wyszły z nory, a jak najlepiej tego dokonać jeśli nie wygłupami przed mikrofonem i poruszenie tłumu zwiastunem rychłej śmierci? Nie wykazuj się makiawelistycznymi pobudkami, graj człowieka niezrównoważonego, a lepiej na tym wyjdziesz.
Gdzie ta batalia? Poświęcenie postronnych nadprzyrodzonych oferm? Stawianie oporu przeciwko oprawcy? A gdzie tam! Spierdalali te nadnaturalne aż się za nimi kurzyło.
- Cóż to za jełopy, o mój panie słodki... Och, cóż za z nich pizdy, gdy z swych nor wypełzają jak knury obwisłe... - nucił do mikrofonu, aby zrobić łowcom muzyczne tło towarzyszące im wejściu.
Niech nastanie kaźń, krwi będzie po pasy i rozdzierający krzyk roznosi się po okolicy. Chciał zobaczyć poświęcenie postronnych więźni. Walecznych jak sama husaria. A co Oswald ujrzał? Tego nie zapomni do końca życia. Bandę maminsyńskich ciot, które dalej próbowały ucieczki. Jego pieśń nie pobudziła ich serc przegniłych i brudnych do działania? Co z wami nie tak?
- To takie żałosne - mruknął do mikrofonu. - Takie uwłaczające.
Aż przytulił czule mikrofon w swe ramiona. Nie zamierzał go puścić. On miał w zanadrzu jeszcze jeden występ, który właśnie się rozpoczął... Wykrzykiwał przekleństwa w spazmach bólu, które nim wstrząsały po drewnianym pocisku, który przebił mu lewe ramię. O ile przebił ramię o tyle prawdopodobnie to nie był Oswald, a iluzja, którą wytworzyłby w oczekiwaniu na domniemane przybycie wroga. Ta iluzja stałaby dalej na scenie i zajmowała przeciwników swoimi obraźliwymi i przesiąkniętymi kolokwializmami tekstami. W tym samym czasie prawdziwy Oswald stałby oparty o ścianę na uboczu sali i czekał na łowczy spęt, którego niecierpliwie oczekiwał. Gdy drewniany pocisk trafi w iluzje, ta wyparuje i nie zostanie po niej choćby ślad. Klaskałby im bez opamiętania. Nawet zagwizdałby.
- Jakie to rozkoszne, że staracie się ratować śmiertelnych. Pewnie w ramach skazania ich na śmierć i towarzystwo krwiopijnych bydląt? - wzruszył ramionami i ze spokojem w oczach przyglądał się swoim dzieciątkom. - Zależy czym chcesz ich poczęstować, maleńki. Bardzo dwuznacznie to zabrzmiało. Kevin to zgryźliwa istotka. Ma stałe ząbki, a jak ugryzie to nie ma przebacz, odgryzie palec czy co tam będziesz chciał mu włożyć do tych zużytych na zmywaku ust - gawędził sobie jakby byli starymi dobrymi przyjaciółmi, jakby nie był w zagrożeniu życia. Tak naprawdę to lata samotni i zamknięcia przez gemini wypaczyły go do reszty. Teraz tylko potrafił się bawić cudzym kosztem.
Przyzwałby ogień, który otoczy wszystkich obecnych na sali i zapobiegnie ucieczki którejkolwiek ze stron. Byliby zamknięci w kręgu, zarówno łowcy i inni na sali. Gorejący ogień odbierałby dopływ do tlenu, dusił i męczył. Osłabiał wolę ochoczych łowców bez wyobraźni.
- Mi też się zaczyna nudzić, panie myśliwy - zwrócił się do głównego łowcy i podszedł w jego kierunku. - Bez magii zabawa również jest przednia - powiedział dobywając sztylet z grawerunkiem o postaci lwa. - Jednakże lepiej by było gdyby nie zabiło nas niedotlenienie mózgu. Wypuścisz te szczyle i nikt nie zdechnie od niedobytku tlenu - wskazał na te malutkie pociechy, które były tak beznadziejne dając się pierwszym lepszym łowcom tak prędko złapać. Oswald wyjawił jawną sugestię, która by miała znaczyć tylko tyle, że albo wszyscy pomrą z niedotlenienia bądź puszczą te dwa bękarty i dalej będzie trwała ich przednia gra wstępna. Oczywiście gdyby łowca poszedł na taki układ, Oswald jak to Oswald nie dotrzyma słowa.
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Wto Kwi 16, 2019 7:27 pm
Kevin spojrzał tylko kiedy Christian oberwał i chciał coś powiedzieć, chociaż wiedział, że nic mu nie będzie dlatego tylko warknął coś pod nosem. To co zauważył Kevin to jest to, że wyprowadzają oni ludzi niewinnych oraz tych którzy nie wiedzą nic o magii. To dobrze bo dzięki temu nie będzie musiał się z niczym kryć. Po czym po chwili poczuł jak zostaje od niego odciągnięty w stronę swojej siostry. Nagle dwóch łowców go przytrzymało mówiąc, że nakarmią go ich trutką która jest w jedzeniu. Kevin zastanawiał się na szybko co ma teraz zrobić aby temu wszystkiemu zapobiec. Więc machnął głową w stronę łowcy który chciał podać mu tort. Co miało spowodować to, że jego ręka wraz z tortem który trzymał miała powędrować wprost do jego ust, czyli po prostu sam by się nim nakarmił. Po czym powiedział.
- pulmone dolor summittere. - Co miało natomiast spowodować opuszczenie tlenu z płuc łowców którzy byli w pomieszczeniu. Dosyć długo ćwiczył ostatnio zaklęcia, więc miał nadzieję, że się uda. Gdy nagle zauważył Christiana biegnącego w ich stronę, wolał żeby ten w to się nie mieszał, chociaż wiedział też, że w ogóle go nie powstrzyma.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Sro Kwi 17, 2019 12:31 am
Łowcy byli wszędzie. Kiedy już ludzie byli na zewnątrz (a przynajmniej większość bo Jeremy, Joanne oraz Alysanne nadal tu byli), łowcy jeszcze bardziej się rozochocili. Nie musieli się teraz martwić za bardzo szkodami ubocznymi w postaci martwych ludzi. Dwóch łowców podeszło do stołu przy którym chowali się @Jeremy Gilbert i @Aaronia Stone.
- Nie schowacie się przed nami - powiedział jeden, rechocząc ze śmiechu. Zmarszczył oczy i jego wzrok spoczął na dziewczynie. Wiedzieli kim są i wyraźnie nie podobała im się dziewczyna. Podnieśli swoje kołki i pierwszy rzucili perfekcyjnie. Aaronia dostała w brzuch i od razu wylała się z niej duża ilość krwi. Czy Jeremy pomoże dziewczynie czy będzie chciał ją dobić?
W międzyczasie @Alysanne Meyer była zabarykadowana z młodym łowcą. Była spanikowana i miała prawo. Mężczyzna odwrócił się do niej powoli. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie wiedział ile wie i co może jej powiedzieć.
- Nie bój się, tu jesteś bezpieczna. Musimy to przeczekać - powiedział, nie zbliżając się do niej. Bał się, że ją przestraszy. - Nie wiem co dokładnie się tam dzieje, ale po odgłosach możemy wywnioskować, że nic dobrego. Nie chcesz tam teraz być.
@Joanne Collins była już w drugim pomieszczeniu, gdzie jedynie słyszała strzały i hałasy. Mogła się zmartwić, jeśli takie dźwięki nie były dla niej na porządku dziennym. Dużo się działo w wielkiej sali i za chwilę jeden łowca pobiegł do środka i zostawił dziewczynę samą z kolegą. Wtedy usłyszała, że wszedł ktoś jeszcze.
- Po co ją chronicie? Ci co z nimi przystają zasługują na taki sam los - powiedział damski, dość niski głos. Słychać było, że kobieta nie dba o jej życie i jest wyrachowana. - Po prostu ją zabijcie.
Czy dziewczyna będzie się bronić i próbować uciekać? Nikt jej teraz nie trzymał i miała dosłownie moment na taką możliwość.
Ale wracając na salę, gdzie bardzo dużo się działo. Pierwszym ruchem @Mazikeen Mcqueen było rozszarpanie gardła pierwszemu łowcy, którego miała pod ręką. Mężczyzna padł bez życia na ziemię, a to nieco rozjuszyło jego kolegów, którzy rzucili się na nią. Jeden z nich wstrzyknął jej werbenę, ale jedynie taką ilość żeby ją znacznie osłabić a nie uśpić. A potem bez większych wyrzutów sumienia zaczęli ją okładać pięściami i kopać.
- To podobnie jest z nami. Zadarliście z wszystkimi łowcami, więc wasza trójka znaczy tyle co nic - powiedział w twarz dziewczynie. @Nina von Everec była przetrzymywana przez silnych mężczyzn, a kiedy podeszli do niej z trucizną to żadne jej gadanie nie mogło pomóc. Odwracanie głowy również nie, bo mężczyzna na siłę wepchnął jej kawałek do ust, podczas gdy drugi trzymał jej głowę. Oczywiście robili to wszystko jawnie, by jej brat i ojciec mogli widzieć.
@Christian Khan chyba popełnił błąd zostawiając Joanne samą i wybierając rodzinę czarowników. To nie była jego walka, choć łowcy i jego chcieli zabić. Jego próba uwolnienia Kevina spełzła jednak na niczym, bo w międzyczasie rzucił się na niego inny łowca, który wytrącił mu broń i zaczął okładać go po twarzy. Chyba pora zainteresować się sobą zamiast pomagać innym.
@Oswald von Everec miał dziś szczęście, bo zdołał zwieść łowców iluzją. Wszystko stało się jasne, gdy kołek nie trafił w wyznaczone miejsce. Czarownik nie ukrywał się zbytnio, bo od razu zaczął krzyczeć z drugiego końca sali. Wszyscy łowcy jak jeden mąż odwrócili się w tamtym kierunku.
- Ośmieszasz się, stary głupcze - powiedział do niego "główny" łowca, który pluł sobie w brodę, że dał się oszukać mężczyźnie.
- To zabawne, gdy udajesz że nic cię nie obchodzą, ale zależy ci tylko na tym, żeby ich uratować - pokręcił głową, przechadzając się od jednego dzieciaka do drugiego. Celowo zignorował część słów Oswalda.
- Zdradzę ci sekret. Po pierwsze, nie negocjujemy z terrorystami. Po drugie, daruj sobie, bo twoje czary nic nie dadzą - uśmiechnął się pod nosem. Byli chronieni, więc mógł próbować wyssać z nich powietrze, ale na nic mu się to zda. - W zamian za to twoje dzieciaki umrą śmiercią tragiczną. Tak jak ty.
Po tych słowach dwa ostre kołki wbiły się w ramiona mężczyzny. Podbiegło do niego dwóch łowców - jeden z nich podciął go, że ten musiał upaść na kolana albo całkiem się przewrócić, a drugi chwycił go za ubrania z tyłu, by trzymać go i mieć nad nim kontrolę.
Pierwszy ruch chłopaka się udał. @Kevin von Everec sprawił, że łowca, który chciał go nakarmić posmakował trucizny. Póki co nie odczuwał efektów, ale mimowolnie zaczął się krztusić i próbować wypluć to co zostało w buzi.
- Zabij go - krzyknął "główny" łowca, gdy Kevin zaczął inkantację zaklęcia. Dał też znak ręką, ale było nieco za późno. Połowa łowców w pomieszczeniu została pozbawiona tlenu i opadli bezwiednie na ziemię. Jedynie ci, którzy nie byli objęci ochroną wiedźm. W końcu tylko ci ważniejsi na to zasługiwali. Zaklęcie w drugiej części zostało zablokowane przez czarownicę, która była z łowcami. Podniosła rękę, szepnęła zaklęcie, a po chwili Kevin doznał otwartego złamania ręki. Było to swojego rodzaju ostrzeżenie.
- Poddajcie się to przeżyjecie kolejny dzień - powiedziała czarownica widocznie wysoko postawiona, która stanęła obok głównego łowcy. Co wybiorą?

Mazikeen - rozszarpanie karku łowcy
poziom postaci: 2
kostka: 6
8 - kategoria 1 - powodzenie

Christian - uwolnienie Kevina
poziom: 1
kostka: 5
6 - kategoria 1 - niepowodzenie

Kevin - 1. nakarmienie łowcy tortem
poziom: 2
kostka: 3
5 - kategoria 1 - niepowodzenie

2. zaklęcie
poziom: 2
kostka: 6
8 - kategoria 2 - powodzenie niecałkowite

+ PROSZĘ NIE PISAĆ W CZASIE DOKONANYM. TO KOSTKI ZDECYDUJĄ CZY WASZE CZYNNOŚCI SIĘ POWIODĄ.


// kolejny post MG jutro wieczorem.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 17, 2019 10:10 am
Christian ewidentnie nie miał dzisiaj dobrego dnia do podejmowania decyzji, a najzabawniejsze było to, że przemknęło mu to przez głowę dopiero w momencie, w którym został powalony przez rosłego łowcę. Naprawdę myślał, że jego próba pomocy przyjacielowi cokolwiek da? Pewnie nie. Przez chwilę chyba nawet uśmiechnął się do swojego napastnika, gdy ten siedział na nim, czując że już nic i tak nie pomoże jego beznadziejnej sytuacji. Roześmiałby się w głos, jednak spadające na niego ciosy, zdusiły ten śmiech w jego piersi. Czy właśnie tego chciał jego ojciec dla niego w tym cholernym mieście? Być może.
Po którymś ciosie z kolei Christian skupił w sobie całą silną wolę i odsunął od siebie napastnika, kolano wbijając mu w brzuch. Jeżeli by mu się to udało, mógł zrzucić z siebie łowce i przeturlać się na bok. Jeżeli nie, no to cóż było więcej robić? Próbowałby kontratakować łowce, zapewne aż jego umysł nie odmówi posłuszeństwa i nie utraci świadomości, odcinając mu resztki woli do walki. Po raz kolejny brak rozsądku przesądził o jego losie, co mogło być dość poetyckie, jednak raczej nie było to miejsce i czas żeby to doceniać. Żałował że zostawił Jo samą, ale mimo, że rodzina Everec sama na siebie ściągała problemy, nie mógł zmusić się do opuszczenia Kevina. Naiwny bohater był z ciebie, Khan. Jak to się działo, że każdy miał cię za dupka, podczas gdy ty ryzykowałeś własne życie w niemającym sensu ratunku? Gdyby wyszedł z siebie i stanął obok, patrząc na całą tą sytuację, zapewne skrzyżowałby ręce na piersiach i pokręcił głową. Żałosne.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Sro Kwi 17, 2019 10:21 am
Miała zakryte jakimś materiałem oczy i nie zdawała sobie sprawy z tego, dokąd ją prowadzą. Oddychała szybko i nieregularnie. Strach przez jakiś czas ją paraliżował, przez co na moment przestała się szarpać i szła tam, gdzie ją prowadzili. Zmęczenie po wyrywaniu się oprawcą miało w tym swój dodatkowych udział.
Jak tylko poczuła, że nikt nie trzyma ją za ramię ani nigdzie nie szarpie zerwała z głowy materiał, który zasłaniał jej oczy. Panicznie zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Nie miała pojęcia gdzie jest, bo nie widziała drogi, którą ją prowadzono. Spojrzała na mężczyznę, który z nią tam został. Otworzyła usta jakby znowu chciała mu coś wyszczekać, ale odgłosy strzałów i huków odwróciły jej uwagę. Myślała, że gorzej już być nie może, ale kobieta, która się pojawiła odwiodła ją od tej myśli udowadniając jej, że najlepsze jeszcze przed nią.
- Nie możecie.- rzuciła podniesionym tonem z miną jakby nie wierzyła w słowa nieznajomej. Wzrok Joanne automatycznie powędrował w stronę drzwi. Ostatni raz zerknęła na oprawców, po czym rzuciła się od ucieczki, próbując opuścić pomieszczenie. Jeżeli udało jej się dotrzeć do drzwi, nim ktoś ją zatrzymał zaczęła biec w losowym kierunku, by znaleźć jakieś wyjście.
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Sro Kwi 17, 2019 10:25 am
Alysanne totalnie przerażona skuliła się w sobie kucajac w szarym rogu łazienki. Jej przerażenie wzięło górę gdy nieznajomy zaczął ją zapewniać że wszystko będzie dobrze.
- Dobrze? Czy Ty siebie słyszysz? Mój chłopak... Boże oby zdążył uciec... Kim Wy do diabła jesteście?!
Krzyknęła przestraszona. Objęła się dłońmi jakby chciała się ukryć przed światem.
- Muszę dowiedzieć się co z moim chłopakiem...Damon musi być bezpieczny musi...
Wydukała totalnie zamotana.
Powrót do góry Go down
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Sro Kwi 17, 2019 1:10 pm
Jak zawsze wszystko dookoła niego działo się zbyt szybko, miał wrażenie, że odkąd zamienił te parę słów z Niną i próbował ją wyciągnąć z tego cholernego miejsca (miał przeczucie, że stanie się coś złego); nie wiedział skąd to przeczucie miał, po prostu nagle całe jego ciało stało się wyczulone na wszystko co działo się dookoła niego. Miał nadzieję, że uda się im czmychnąć stąd lecz jak zawsze musiało się stać coś nieoczekiwanego. Już miał coś powiedzieć w kierunku Niny gdy nagle wokół nich zaczęła się jadka. Niestety ale Walker poprzez utratę pamięci nawet nie wiedział co się dookoła niego dzieje, a słowa, które dochodziły z ust ludzi mających broń nic mu nie mówiły. Nawet chciał coś powiedzieć gdy poczuł jak kulka rozrywa jego nogę, z ust Rudego wyrwał się cichy okrzyk bólu, gdy upadł na posadzkę pod wpływem strzału, zacisnął mocno zęby zerkając w kierunku Niny, którą trzymali Łowcy.
Nie mógł nic w tym momencie zrobić, ten pieprzony ból nie pozwalał mu na zrobienie czegokolwiek, pierwszy raz w tym momencie zapragnął być tym pieprzonym wilkołakiem o którym mówił mu Kevin, może wtedy byłby zdolny do tego, żeby uratować swoją dziewczynę?
Nina.
Jej imię i spojrzenie ku niej pozwoliło mu na to, żeby wstać na trochę chwiejne nogi, Łowcy chyba nie byli nim zbyt zainteresowani bo przecież był pieprzonym człowiekiem, który nawet nie miał sił, żeby cokolwiek zrobić. Nawet nie wiedział czy to jego uśpiona wilcza natura spowodowała, że gniew ogarnął nim całkowicie. Na ich szczęście Walker wiedział (tylko ciekawe skąd? Może miał przeczucie?), że Nina chowała pod sukienką nóż, który w tym momencie mógł się mu przydać. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku trzymanej prze Łowców Niny, którzy byli chyba bardziej skoncentrowani na niej niż na człowieczku takim jak William, sięgnął w stronę sukienki dziewczyny a fakt, że miała ją rozdartą pozwolił mu na szybkie wyciągnięcie noża spod materiału. Zamachnął się na pierwszego trzymającego brunetkę Łowce mając nadzieję, że jednym sprawnym ruchem rozpłata mu po prostu gardło.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 6 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Skocz do: