The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bal charytatywny
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Kwi 07, 2019 9:32 pm
First topic message reminder :

Bal charytatywny

The Original Diaries


Bal charytatywny - Page 9 Tumblr_oi0jzjM4mW1vxl170o1_500
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sob Kwi 20, 2019 6:31 pm
Christian byłby w stanie uznać, że lepiej wychodziły mu spontaniczne reakcje, aniżeli zaplanowane działania, gdyby nie fakt, że skończył z nożem wbitym w plecy. Kiedy poczuł przeszywający chłód ostrza, uleciało z niego całe powietrze, jakimś cudem jednak udało mu się wylądować tak, żeby zamortyzować upadek Joanne. Gdyby było to możliwe, uderzenie zapewne pozbawiłoby go tchu, jednak jego płuca i tak były już puste. Gdyby mógł z pewnością wydałby z siebie jakiś odgłos bólu, z początku jednak tylko leżał sztywny na trawie, pośród odłamków szkła, starając się nabrać powietrza. Połamane żebra, wybity bark i migrena odezwały się po upadku ze zdwojoną siłą, jednak było to nic, w porównaniu z przeszywającym bólem przenikającym jego plecy. Słyszał że Joanne coś do niego mówiła, jednak nie rozumiał słów. W uszach mu dzwoniło, a ciało drżało wskutek obrażeń. Spróbował się przekręcić na bok, w wyniku czego z jego gardła wyrwał się zduszony jęk. Było z nim źle.
- Uciekaj - wydusił z ledwo pracujących płuc. Czyżby odma? Czuł się jakby miał zaraz umrzeć. - Jo... - spojrzał na nią i dopiero wtedy dostrzegł złamaną nogę. To tyle jeżeli chodziło o jej ucieczkę. Spróbował sięgnąć do pleców, żeby wyciągnąć ostrze, sama próba jednak wywołała taki ból, że omal nie stracił przytomności. - Jo, musisz... - urwał czując jak ostrze pozbawia go powietrza w płucach. - Musisz mi pomóc.
Dał sobie chwilę na wzięcie oddechu i spojrzał na nią twardym wzrokiem, żeby dodać jej odwagi i pewności siebie.
- Musisz go wyciągnąć. - Czuł, że w gardle coś mu się zbiera i ledwo powstrzymał w sobie odruch kaszlu. Nie chciał żeby Joanne musiała patrzeć jak pluje krwią, już i tak będzie miał jej sporo do wytłumaczenia. Złapał ją za ramię, próbując na nią spojrzeć, ale zaczynała mu znikać za mroczkami. - Zaufaj mi i go wyciągnij. Błagam.
Błagający Christian Khan musiał być nie lada widokiem i zapewne między innymi ten fakt sprawił, że Joanne zrobiła to o co ją prosił. Kiedy wyrwała mu nóż z pleców, szybkim ruchem, nie zdołał powstrzymać zduszonego krzyku. Uczucie było koszmarne, poczuł jak krew zalewa mu plecy. Leżał, starając się skupić na tym żeby oddychać, co było niemalże niemożliwe do zrobienia.
Minęła chwila zanim poczuł, że jego stan ulega nieznacznej poprawie. Nabrał powietrza raz. Drugi. Trzeci.
Nie było czasu na więcej. Spróbował się podnieść, musiał jednak przytrzymać się ramienia Joanne. Walczył z mroczkami przed oczami, które powoli zaczynały znikać. Było kiepsko, ale lepiej niż chwilę temu.
Kiedy w końcu był w stanie wstać, wziął Joanne na ręce i ruszył z nią w kierunku szpitala. Z początku szli wolno, a on skupiał się tylko na tym, żeby się nie przewrócić. Dziewczyna zdawała się być półprzytomna i ewidentnie cierpiała, więc gdy tylko był w stanie, przyspieszył kroku. Ledwo zarejestrował moment dotarcia do szpitala. Ratownikowi na korytarzu przekazał Joanne i wmówił, że krew, którą miał na sobie, należała do niej. Kazali mu poczekać na korytarzu, jednak gdy tylko został sam, odwrócił się i wyszedł z budynku.

/zt
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Nie Kwi 21, 2019 2:18 am
- To nie jest twoja wina - Wyszeptałam w jego stronę. Coraz gorzej mi się oddychało, do tego ciągle wymiotowałam tą cholerną krwią. Nadal przyglądałam się wszystkiemu co było wokół mnie, chciałam aby naprawdę się to zakończyło. Spojrzałam na nasze splątane palce, samotna łza poleciała po moim policzku. Czułam że zaraz będzie za późno. Jedynie oparłam głowę o ramię rudego chłopaka. Wyglądało to jak w Titanicu, tam też jedno z zakochanych umarło. Poświęcając się dla swojej połówki.
- Może tak powinno być? Kiedyś na pewno się jeszcze spotkamy - Uśmiechnęłam się smutno w jego stronę i pogłaskałam go opuszkami palców po policzku. Zaczęłam już nawet charczeć, ale po prostu się temu poddałam. Ścisnęłam jeszcze rękę rudzielca i ostatni raz przejechałam wzrokiem po zgromadzonych osobach. Głowę miałam nadal opartą o jego ramię. Ostatnia łza poleciała po moim policzku. Nagle zaczęłam być coraz bardziej śpiąca, oczy po prostu same z siebie zaczęły mi się zamykać. Tak jak ostatnio, nie mogąc już po prostu walczyć z snem zamknęłam oczy.

/zt
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Pon Kwi 22, 2019 5:17 pm
Skryta w łazience nie docierało do niej co jest grane. Mimo to wzięła butelkę jaką jej podał i po powąchaniu jej uprzednio upiła odrobinę. Zakręciła butelkę i przez chwilę zawahała się nie wiedząc czy podać mu numer czy może nie. Ostatecznie wbiła swój numer i puściła sobie sygnał. Gdy telefon jej zawibrował oddała mu jego telefon.
- Nie wiem co tutaj się dzieje i naprawdę...nie chcę wiedzieć. Mam tylko nadzieję, że nikt nie ucierpiał.
Wyznała cicho i westchnęła pod nosem. Doprowadziła się do porządku i spojrzała jeszcze na mężczyznę.
- Obiecuję, że w razie problemów zadzwonię. I...dziękuję, za wodę.
Dodała z uśmiechem niepewności i po chwili gdy wszystko ucichło opuściła łazienkę gnając co tchu w płucach w stronę domu.
zt
Powrót do góry Go down
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Human
Punkty : 18
Czw Kwi 25, 2019 11:12 pm
Niestety Rick miał rację co do tego że zostaną tu odkryci. Stało się to jednak prędzej niż później. Na szczęście pojawił się przy nich tylko jeden łowca, więc nie będzie zatem problemu z tym żeby go pokonać. Nie trzeba chyba wspominać jakie było jego zdziwienie kiedy nie zaatakował go, a wręcz przeciwnie, bo go odprawił. No cóż, Rick już znany w mieście jako nauczyciel, więc dlatego został przez niego oszczędzony. Caroline niestety już nie miała tyle szczęścia co on. Łowca który ich nakrył sam zaś miał zamiar rozprawić się z wampirzycą czyli Caroline. Jednak nie dał po sobie poznać tego zdziwienia.
Chyba nie miał innego wyjścia jak tylko odejść i zostawić bezbronną Caroline. Ale jeśli ich plan miał się udać to musiał to zrobić. Jednak nie zdążył jakkolwiek zareagować, a zjawiła się czarownica, która wybawiła blondynkę z kłopotów. Mogli zatem bezpiecznie opuścić pomieszczenie. To co się tam działo to nie była ich „wojna” więc opuścili imprezę, której chaos był teraz głównym gościem.

/ zt
Powrót do góry Go down
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Human
Punkty : 18
Sob Kwi 27, 2019 12:55 am
No niestety tak już chyba jest. Przysłowiowo to się mówi jak nie urok to przemarsz wojsk, w delikatnym znaczeniu. Ledwo ta dwójka pozbyła się łowców, a raczej to Aaronia sama się ich pozbyła ich oprawców, którzy to stanowili dla nich zagrożenie.
Jednak w zamian tego pojawił się inny problem, a mianowicie taki, że ona sama stała się bezpośrednim zagrożeniem dla niego. Ale no cóż, takie były uroki młodych wampirów. Nie potrafiły jeszcze zbytnio nad sobą panować. Brakowało im samokontroli, co z czasem prędzej czy później, w mniejszym czy większym stopniu ogarniali. Czy Aaronia poradzi sobie z tą trudną sztuką wampiryzmu to już tylko czas pokaże.
Wracając jednak do tego co działo się na balu, to o mały włos, a nie dołączyłby do Niny. Nowo poznana wampirzyca, z którą to miał pójść na randkę rzuciła się na niego i zaczęła wypijać z niego krew. Było by z nim krucho. Na szczęście tak się nie stało, bo nagle zjawił się przy nich nie kto inny jak sam Pierwotny Elijah, który mu pomógł, skręcając kark jego oprawczyni. Kiedy Mikaelson upewnił się iż z nim wszystko w porządku wrócił do zamieszania które się w innej części sali.
Zorientowawszy się iż jest bezpiecznie postanowił się ulotnić. Nie zrobił jednak tego sam. Zabrał ze sobą ciało wampirzycy. Mogła się wkrótce obudzić więc miał mało czasu. Na szczęście był samochodem, co ułatwiło i usprawniło mu dotarcie do mieszkania. Tam oczekiwał już tylko na jej ocknięcie się. Może i trochę ryzykował, ale w razie ponownego ataku będzie wiedział co robić.
/ zt
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pią Maj 03, 2019 9:18 pm
No tak... Zabijesz dwóch czarowników, pojawi się trzech, pieprzone wrzody! Myślą, że im wszystko wolno... NIestety unieruchomienie było zbyt skuteczne... Mimo to Klaus był w stanie w złości krzyknąć, co swoje - Spotka was koniec tak brutalny, że diabeł będzie płakać na wasz widok! - A po chwili zmyli się... Po prostu... Oczywiście unieruchomiony nadal był słyszący, więc słyszał wszystko, co się odbywało na tym, balu i całym tym bałąganie.
Pierwotny spodziewał się kłopotów, ale nie takich... Wkurwili go jeszcze bardziej, zbyt wiele zaryzykowali chcąc uwięzić nadnaturalnych w jednym mieście. Prędzej czy później zemści się to na nich.
Kiedy został uwolniony, nie gonił ich, nie było sensu... Trzeba było się pozbierać i ogarnąć, co się właściwie stało. Kto zaginął, kto zginął, a kto został zabrany...
Rozejrzał się za swoimi znajomymi twarzami, a potem postanowił z nimi zniknąć i na spokojnie przemyśleć, co zrobić. Takiej sytuacji nie można tak zostawić... Jest najsilniejszym, nie pozwoli na to, by jego krewniacy byli tak traktowani.

Z/T
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 9 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Skocz do: