The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bal charytatywny
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Kwi 07, 2019 9:32 pm
First topic message reminder :

Bal charytatywny

The Original Diaries


Bal charytatywny - Page 2 Tumblr_oi0jzjM4mW1vxl170o1_500
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Wto Kwi 09, 2019 11:19 pm
Twierdził, że Nina wyglądała pięknie i miał nadzieję, że ona także tak myślała, jednak nie był on dośc wylewnym człowiekiem. Denerwował się, co można było zobaczyć po jego minie, jednak obecność dziewczyny dawała mu chociaż małą namiastkę pewności siebie. Jego brązowe oczy na moment zatrzymały się na jej twarzy gdy posłał jej delikatny uśmiech świadczący, że jednak nie była w tym wszystkim sama. Od razu skierowali kroki na bok sali, Will nie chciał przebywać na środku, nie chciał po prostu być na widoku. Nie pamiętał przecież swojego życia, więc nic dziwnego, że nie chciał wyróżniać się z tłumu. Już miał coś zaproponować jej do picia, kiedy podszedł do nich jakiś nieznany mu facet, który klepnął go w ramię. Mimowolnie zmarszczył on brwi przenosząc powoli spojrzenie na Oswalda. Skrzywił się delikatnie na jego zachowanie. Nie znał go i na pewno, nie chciał mieć w tym momencie z nim nic wspólnego.
- A Pan to kim jest? - zapytał dośc niegrzecznym tonem, mimowolnie przybliżając się do dziewczyny stojącej obok, jakby chciał ją obronić przed tym dziwnym typem. Jego brązowe oczy przeniosły się na Ninę jakby oczekiwał jej, że mu to wszystko wytłumaczy, bo jego zachowanie dla niego było bardzo podejrzane. Jego twarz także nie była mu ani trochę znana.
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Sro Kwi 10, 2019 1:30 am
Spodziewałam się tutaj każdego, dosłownie każdego ale swojego ojca na takiej imprezie jak ta to jednak nie. On zazwyczaj gardził nimi, przebywał w osamotnieniu ignorując wszystkich wokół. A tu taka niemiła niespodzianka skierowana akurat w moją stronę. Nie mógł między czasie poszukać może jakieś innego towarzystwa, no nie wiem w jakimś własnym wieku? Zmarszczyłam czoło widzą tą jego zadowoloną minę, nie wyglądał na trzeźwego i na osobę do logicznego myślenia. Ścisnęłam jedynie trochę mocniej rękę swoje partnera, jak tylko zdradziecki ojczulek zaczął do nas się zwracać. Niech sobie nie myśli, że nadal nie pamiętam tego jego prostackiego zachowania którym mnie uraczył przy ciotce.
- Mógłbyś takich rzeczy nie robić przy ludziach? Przynosisz wstyd naszemu nazwisku, ojcze - Słowa same wyszły z moich ust. Nie będę dla niego grzeczną i milutką dziewczynką nawet tutaj przy innych. Przewróciłam jedynie oczami na jego głupie słowa, zawsze tak dziwnie gadał ale dziś już wyjątkowo przesadzał. Chociaż czasem miały to jakieś te swoje własne ostrzeżenia. Czasem prawdziwe lub po prostu dawane byle by były. - Niech patrzy, obserwuje z nas nie zrobi sorbetu - Zniesmaczona uśmiechnęłam się jedynie w jego stronę, mając wielką nadzieję, że jednak ojciec sobie od nas pójdzie.
Spojrzałam na dość bojową postawę Willa skierowaną do mojego ojca. To takie urocze, że chciał mnie przed nich uchronić. W sumie jeszcze nie widział mojego ojca, nawet przed straceniem pamięci. Więc dla niego to pierwsze spotkanie tak czy siak. A dla mojego ojca drugie, jeżeli liczyć mam kolację. Wtuliłam się w ramię chłopaka, mają nadzieję że jednak jest okey. - To mój ojciec, proszę poznaj Oswalda von Everec. Ale on zaraz sobie stąd idzie..O patrz w tamtym kącie jest Kevin z Christianem. Idź teraz jego zabawa swoją osobowością - Wydusiłam z siebie i wytłumaczyłam kim jest ten mężczyzna. Najchętniej to bym go jednak nie chciała przedstawiać. Lecz może ojciec sam zachowa się bardziej dostojniej niż ostatnio. A zauważenie swoje bliźniaka w tym momencie i zwrócenie uwagi ojca na niego to teraz chyba najlepszy pomysł na jaki mogłam wpaść. Sprawiał że jednak była szansa na pozbycie się go z naszego towarzystwa.
- Nie denerwuj się tak - Zauważyłam, że coś jest nie tak. Taki spięty się wydawał on. Pocałowałam go w policzek, mając nadzieję że to trochę poprawi mu samopoczucie. Uśmiechnęłam się jeszcze w jego stronę i zaczęłam słuchać głównego gospodarza całej tej imprezy. Zachichotałam jedynie przy ojcu i swoim chłopaku o tych randkach. Może by tak się zapisać? - Nie będziesz zły Josh, jak się zapisze? To i tak by nic nie znaczyło, wiesz o tym prawda? - Zwróciłam się do rudego chłopaka. A na jego klatce piersiowej zaczęłam zataczać małe kółeczka. Przychyliłam jedynie głowę uśmiechając się niewinnie w jego stronę całkowicie ignorując już swojego ojca.

Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Sro Kwi 10, 2019 1:30 am
Zaśmiał się słysząc jego słowa, po czym zauważył przy Nine własnego ojca, co go nieco zaniepokoiło więc westchnął tylko przyglądając im się i mruknął pod nosem do siebie. - No to zaczyna się. - Po czym spojrzał na niego i odpowiedział na jego słowa.
- Wiesz słowa bal i Christian Khan.... jakoś nie idą mi w parze. Chociaż gdybym tak zobaczył cię w tańcu. - Uśmiechnął się lekko puszczając mu oczko, co mało oczywiście znaczyć, że żartował. I faktycznie gdyby nie było tu Christian Kevin prawdopodobnie stał by i podpierał teraz ściany nudząc się strasznie, a tak to ma chociaż z kim rozmawiać. Rozglądając się przy tym czy nie ma tutaj jakichś łowców. Po czym odpowiedział mu na jego kolejne słowa dotyczące pieniędzy.
- Taak ja też zamierzam wydać pieniądze ojczulka, niech chociaż się na coś przyda... zdziwi się jak zobaczy sumę którą mu wziąłem z konta... 25 tysięcy myślę, że wystarczą. - Uśmiechnął się nieco złowieszczo, uwielbiał wnerwiać ojca, a to był właśnie na to dobry moment. Zresztą on wolał zajmować się sobą a nie swoimi dziećmi więc chociaż rekompensował to sobie jego pieniędzmi.
- Ja i prymus... No porównując mnie do Niny to pewnie tak. Chociaż nie to żebym miał jakiś wybór w tym czy będę reprezentować szkołę czy nie... Było to mi narzucone z góry. - Zaśmiał się krótko po czym podszedł do niego bliżej i uniósł lekko jedną brew w górę mówiąc.
- A uważasz, że taka buźka musi kimś manipulować... Wystarczy mój urok osobisty. - Po czym się uśmiechnął i spojrzał w stronę sceny kiedy usłyszał czyjś głos po czym dokładnie go wysłuchał i spojrzał na Christiana.
- Noo ok, a już myślałem, że będziesz mnie chciał wylosować... jako swoją randkę! - Zażartował i zaśmiał się poklepując go po ramieniu po czym ruszył na taras.
- Zapewne Nina będzie chciała iść jako licytowana... nie myśl nawet o wylosowaniu jej chłopie.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 10, 2019 9:57 am
Taaak, bal i Christian Khan, brak jakiejkolwiek korelacji między tymi słowami był kluczowy w tej sytuacji. Christian uśmiechnął się do przyjaciela z nieco ironiczną wdzięcznością, że nie musi mu tłumaczyć tak oczywistych rzeczy. Pokiwał też głową, wodząc za wcześniejszym spojrzeniem Kevina w kierunku jego ojca.
- Twój przynajmniej jest tutaj i możesz to zrobić patrząc mu w twarz - mruknął, a w jego głosie słychać było raczej zazdrość, niż gorycz. Dużo by oddał żeby móc zrobić coś, co utrudniłoby życie Jamesa Khana, lecz na odległość było to wyjątkowo trudne. Rozglądając się po gościach powoli tracił nadzieję, że wskóra tutaj cokolwiek w sprawie swojego ojca. Pocieszał się jednak tym, że miał Kevina po swojej stronie, a to rekompensowało wiele niedogodności.  
Spojrzał na przyjaciela, słuchając jak opowiada o szkole, a na jego kolejne słowa zaśmiał się lekko.
- Dobra, przekonałeś mnie, przystojniaku. Patrząc na twoją siostrę, już widzę jakie kryteria miała wasza szkoła przy wybieraniu przedstawicieli - mrugnął do niego, tylko nieco złośliwie, po czym automatycznie spojrzał znowu w stronę rodziny przyjaciela. Kiedy tamten wspomniał o licytacji, Christian tylko przez chwilę stał, trawiąc jego słowa. Po paru sekundach odwrócił się do niego, a na jego ustach widniał niebezpieczny uśmiech.
- Uwielbiam twój nieświadomy geniusz - rzucił tylko po czym niewiele myśląc podszedł do najbliższego stanowiska i bez zastanowienia wpisał siebie i Kevina do licytacji. To było przecież proste i oczywiste. Nie dość że mogli wydać więcej kasy na przelicytowanie siebie, to jeszcze mieli za to dwa wypady na piwo. Układ idealny. Odłożył długopis na bok, odwrócił się do Kevina i poklepał go po ramieniu.
- Odbiorę cię o ósmej, spalimy się, a potem pójdziemy na piwo i pizze. Czy ja właśnie wymyśliłem randkę idealną? - wyszczerzył złośliwie zęby, zaraz jednak spoważniał i zmarszczył czoło. - Chodź w końcu zapalić.
Ruszył w kierunku tarasu, ramieniem zgarniając przyjaciela nieznoszącym sprzeciwu gestem.
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Sro Kwi 10, 2019 12:03 pm
Wywróciła nieco oczyma słysząc słowa Damona. Oj ten to zawsze potrafi dopiec. Uparty i bezczelny ale co poradzić. Jakby nie patrzeć w jej serduszku coś zaczęło się ostatnio dziać nie pojmowała tego co i czemu i to ją przerażało coraz bardziej. Odganiając swoje myśli skierowała spojrzenie na Damona, gdy ten nagle złapał ją za nadgarstek zmuszając jednocześnie by na niego spojrzała. Uniosła więc wzrok na niego a słysząc polecenie uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Miała właśnie zejść po drinki gdy usłyszała przemowę. Musiała przyznać, że pomysł całkiem znośny. Więc poczłapała spokojnie w stronę baru gdzie zamówiła sobie drinka oczywiście bez alkoholu a Damonowi wzięła coś z alkoholem i po chwili wracając podeszła by również się zapisać. W końcu jak się bawić to się bawić prawda? Dostrzegając swojego partnera podała mu drinka z uśmiechem na ustach.
- Kochanie to Twój jak sobie zażyczyłeś.
Uśmiechnęła się zadziornie. Zaraz potem grzecznie czekała na zapis do licytacji.
Powrót do góry Go down
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Human
Punkty : 18
Sro Kwi 10, 2019 6:26 pm
/ Po wszystkim

Jeremy musiał przyznać że z czasem szło się przyzwyczaić do tego miejsca. Najważniejsze i chyba najtrudniejsze to zaaklimatyzować tutaj, a potem to już jakoś zleci. Co jednak nie oznacza że je polubi, bo raczej na to się nie zanosi. Ten wyjazd na pewno tego nie zmieni. Mystic Falls był jego domem i zawsze będzie. On tam się urodził i wychował. Więc co za tym idzie to także było jego rodzinne miasto. Jeremy w swoim życiu przeszedł na prawdę wiele. Bywało tak że czasem opuszczał Mystic Falls, ale potem zawsze tam wracał. Teraz było jednak inaczej, bo póki co owy powrót nie wchodzi w grę. A przynajmniej do momentu kiedy sytuacja panującą w Mystic Falls się nie uspokoi. On wciąż wierzył, że tak będzie o wszyscy będą mogli spokojnie wrócić do domu.
Ale zanim to miało nastąpić to trzeba było jakoś to przetrwać. Trzeba było żyć dalej i to właśnie miał zamiar robić. Dowiedział się, że organizowany jest bal charytatywny. Postanowił się na niego udać. Przynajmniej będzie miał trochę rozrywki. Jednocześnie postanowił zrobić dobry uczynek dla dzieciaków i zapisał się na licytację. Musiał jednak pamiętać, żeby mieć się na baczności i mieć oczy dookoła głowy. Na takowych imprezach różne rzeczy już widział. Pytanie jak będzie tym razem.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Sro Kwi 10, 2019 6:31 pm
Co ona tutaj u diabła robiła? Stała i się gapiła! Nie mając zamiaru za bardzo wchodzić w to wszystko po prostu stała i obserwowała. Jakoś nie bardzo miała chęci wchodzić ale no niestety już po chwili została brutalnie zapowiedziana a wszystkie ślepia skierowały się na nią. Fajnie nie ma co! Szlag by to trafił. No ale chwilę później już dumnie kroczyła przed siebie. Obserwując w milczeniu wszystkich zgromadzonych. Zgarnęła kieliszek po drodze i spojrzała na krzątających się ludzi. Dostrzegła w oddali Oswalda ale uznała, ze nie podejdzie do niego,niech sobie nie myśli. Podeszła pod ścianę i obserwowała w milczeniu otoczenie.
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Sro Kwi 10, 2019 9:31 pm
Tak pomimo to, że jego ojciec tutaj jest to tak na prawdę wcale go to nie cieszyło bo jedyne co to zwiastowało to tylko kłopoty dla niego, jego nazwiska jak i siostry. Tam gdzie jest ojciec tam są kłopoty, po których on zazwyczaj musi sprzątać, bo ojciec tym się nawet nie przejmuję.
- Uwierz mi wolałbym żeby go tu nie było... on jedynie przynosi same kłopoty, jak i wstyd rodzinie. Czasami wydaję mi się, że tylko ja jestem najrozsądniejszy w tej całej popapranej rodzince. - Westchnął chwilę przyglądając się mu. Kevin od razu zauważył, że ten poniekąd mu zazdrości dlatego też uśmiechnął się lekko i powiedział do niego.
- Jak widać każdy zazdrości tego czego nie ma. - Zaśmiał się po czym zmarszczył brwi zastanawiając się nad jego kolejnymi słowami nie wiedząc co o nich myśleć i powiedział.
- Co masz przez to na myśli mówiąc o mojej siostrze... Chyba ci się ona nie podoba co? - Mruknął w jego stronę, ale właściwie może to nie było odpowiednie pytanie, bo wolałby o tym nie wiedzieć. Lepiej jest czegoś nie wiedzieć aniżeli potem żałować czegoś co się usłyszało, bo później tego nie da się cofnąć.
- Nieświadomy geniusz? - Powtórzył marszcząc brwi po czym spojrzał na niego i przyjrzał się tam gdzie on idzie i już domyślił się co on chcę zrobić dlatego pośpiesznym krokiem ruszył w jego stronę.
- Christian, nawet o tym nie myśl! Nie wpisuj mnie tam! - Jednak było za późno bo ten już zdążył go tam wpisać. Więc Kevin tylko westchnął i zasłonił dłonią swoją twarz.
- Wszystko brzmi świetnie, ale nie pomyślałeś o tym, że ktoś może cię przelicytować i mogę trafić w ręce kogoś obleśnego? Np. jakiej starszej pomarszczonej babci. - Po czym został pociągnięty wprost na taras. Cóż może towarzyszyć Christianowi, chociaż sam nie pali, ale odrobina świeżego powietrza nie zaszkodzi.
- Całkiem ładna dzisiaj noc...
Powrót do góry Go down
Caleb Fire
Caleb Fire
Caleb Fire
Vampire
Punkty : 14
Sro Kwi 10, 2019 9:56 pm
/ Po wszystkim

Interesy, interesy, jeszcze raz interesy. Czy tak było i tym razem? Otóż nie. Tym razem pojawił się na balu charytatywnym tylko w jednym celu. Tym celem było bowiem wsparcie finansowe dzieciaków. Jak to się mawia dzieciaki są przyszłością tego świata, a to że cierpią to nie jest ich wina. Więc co za tym idzie pomoc im się należy, bo same sobie w życiu nie poradzą. Stąd też nie mógł przepuścić takiej okazji, więc postanowił się tu pojawić, przekazując odpowiedni datek. Owszem mógł trochę ryzykować swoją obecnością tutaj, ale już raz umknął łowcom. Zresztą z drugiej strony to nie miał nic do stracenie, bo i tak jak zginie to pewnie nikt nie będzie, bo jego ukochana nie chce go znać.
Wracając jednak do obecnej to przywdział na siebie odpowiedni na tą okazję garniak, po czym udał się na miejsce gdzie miał odbyć się wspomniany wcześniej bal. Wszedł do pomieszczenia rozglądając się uważnie, po czym przystanął gdzieś pod ścianą czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 10, 2019 10:55 pm
Christian wiedział, że jego zazdrość była nieco samolubna, jednak był wdzięczny Kevinowi, że mu tego nie wypominał na głos. Przez myśl przeszło mu jedynie, że sam z chęcią przyniósłby nieco hańby swojej nic nie znaczącej rodzinie, ale wspominając o tym po raz kolejny wykazałby się jedynie egoizmem, więc ze względu na przyjaciela tylko pokiwał głową.
Kiedy Kevin zasugerował, że jego siostra mogłaby się podobać Christianowi, Khan tylko zmarszczył czoło z rozbawieniem i spojrzał na przyjaciela.
- Poczekaj, poczekaj, czy ja wyczuwam nutę zazdrości? - spytał złośliwie, jednak ewidentnie nie czekał na odpowiedź, żeby nie wzbudzać w przyjacielu ewentualnych negatywnych emocji. - Daj spokój, czy ja wyglądam ci na kogoś kto potrzebuje sobie jeszcze bardziej komplikować życie? -uniósł brwi, jakby czekał aż Kevin sam odpowie sobie na to oczywiste pytanie. - Owszem, Nina jest ładna. Ale to moja zwykła obiektywna ocena, nic więcej.
Być może Christian żartował z większości poważnych rzeczy, najczęściej z tych, z których nie powinien, bo przecież to sprawiało zawsze najwięcej przyjemności. Ale w tej kwestii mówił całkiem poważnie. Nie znał siostry swojego przyjaciela za dobrze i na razie zapowiadało się, że tak też pozostanie.
Kiedy wpisał ich na listę i odwrócił się do przyjaciela, przewrócił jedynie oczami słysząc jego pesymistyczne podejście, chociaż zaraz przemknęło mu przez myśl, że jest w stanie wyobrazić sobie nawet gorszy scenariusz niż pomarszczona babcia, wolał jednak tego nie mówić na głos.
- Przyda ci się trochę szaleństwa w życiu - uśmiechnął się, z pewnością nie pocieszająco z tymi swoimi złośliwymi iskierkami w oczach, nie zmieniało to faktu, że miał dobre intencje. Poniekąd.
Wyszli na taras, a Christian sięgnął po papierosa. Nałóg to piękna rzecz, pozwala ci znaleźć pretekst do wyjścia na dwór niemal w każdej sytuacji. Odpalił zapalniczkę i zaciągnął się dymem, a nikotyna przyjemnie zakuła go w płucach. Ciekawe czy wilkołak może dostać raka.
Spojrzał na przyjaciela.
- Jak tam jest w tej szkole? - spytał z raczej umiarkowaną ciekawością.
Powrót do góry Go down
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Human
Punkty : 18
Sro Kwi 10, 2019 10:58 pm
Alaric był niejako częścią owej społeczności Hayden Lyke dzięki temu iż był dyrektorem tutejszej szkoły. Musiał się integrować z obecną społecznością żeby przypadkiem nie wzbudzać podejrzeń. Wiadome było iż prywatna szkoła jego imienia skrywała pewne tajemnice, które nie mogły za żadne skarby ujrzeć światła dziennego.
Rick od zawsze podziwiał Caroline. Była bardzo mądrą dziewczyną, od samego początku kiedy ją poznał. Kiedy Katherine przemieniła ją w wampira nikt nie wierzył, że jej się uda przetrwać i pokonać głód. A tym czasem dała sobie radę znakomicie i nawet poradziła sobie dużo lepiej niż nie jeden świeżak. I przetrwała aż do dzisiaj. A teraz, na tym kolokwialnie mówiąc na wygnaniu także dawała sobie radę. Miała tę swoja wymarzoną pracę. Odnalazła jego w tym miasteczku.
A wracając jeszcze do jej samej i rozmowy w jego gabinecie, to wciąż krążyły po jego głowie jej słowa o udawaniu i wkupieniu się w łaski łowców. Kto wie, czy to aby nie był dobry pomysł. Może ten bal to była akurat świetna okazja do tego. A jak to czasem się mawia, najlepiej się niszczy coś od środku. Pytanie czy tak będzie w tej chwili. Na razie jednak postanowił się nie wychylać, tylko czekał na rozwinięcie akcji. Zajął miejsce przy stoliku i skupił wzrok na scenie.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Sro Kwi 10, 2019 11:14 pm
Caroline przywitała się z bratem Klausa z delikatnym uśmiechem, do Katherine również, choć co do tej drugiej miała wątpliwości. Była jej stwórcą, ale jednocześnie przez wiele lat wrogiem. Przez długi czas się jej bała, więc nie była jej fanką. Mimo to słyszała, że się zmieniła. Nie była o tym przekonana, cały czas miała wrażenie, że to jedynie jakaś jej gra. W końcu teraz była pod opieką Pierwotnego, prawda? Jej wieczna ucieczka się skończyła. No ale nie zastanawiała się na tym specjalnie.
Gdy usłyszała o licytowaniu siebie, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko do Klausa. Przypomniały jej się czasy Mystic Falls i licealnych zabaw. Mężczyzna już mógł się domyślić, że kobieta będzie chciała wziąć w tym udział. Kto wie, może dowie się czegoś podczas spotkania? W końcu to tylko spotkanie na rzecz chorych dzieci. Poza tym z Klausem raczej nie ustalili żadnych konkretnych rzeczy odnośnie ich relacji. Przeprosiła towarzystwo na chwilę, biorąc pod uwagę, że mężczyzna rozmawiał z bratem.
Podeszła więc do stolika informacyjnego, żeby się zapisać.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Czw Kwi 11, 2019 12:08 am
Wybiła godzina 19, czyli czas, w którym bal miał się oficjalnie zacząć. Wtedy właściciel hotelu znów wszedł na scenę.
- Zapraszam wszystkich do zajęcia miejsc przy stolikach - jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił to powinien usiąść przy okrągłych stolikach przy scenie, żeby uczestniczyć w części oficjalnej. Przy stoliku mieściło się maksymalnie 6 osób.
- Czy zechcesz towarzyszyć mi do stolika? - zapytał przystojny mężczyzna @Mazikeen Mcqueen i podał jej swoje ramię. Czy skorzysta z jego propozycji i pójdzie z nim do stolika oglądać występy? Jeśli nie to oczywiście może iść w swoją stronę.
- Cześć nieznajomy. Jestem Mia - przywitała się urocza kobieta przy stoliku, przy którym właśnie usiadł @Caleb Fire. Siedziała obok niego i najwidoczniej również nie miała pary. Caleb chyba nie będzie siedział ze skwaszoną miną, a zechce zapoznać się z kimś nowym?
Kiedy większość już zajęła miejsca, całość rozpoczęła się od piosenki powitalnej połączonej z tańcem nowoczesnym. Występowała grupa dzieci z miejskiego ośrodka tanecznego, które bardzo wspierały dzieci ze szpitali i hospicjów. Często bywali wolontariuszami i tańcem cieszyli oko chorych. Młodzi z wielkimi sercami. Ich taniec był pełen radości i życia. Gdy skończyły rozległy się donośne oklaski.
- Pięknie, brawo dla naszych tancerzy! - powiedział do mikrofonu mężczyzna, który najwyraźniej prowadził tę imprezę. Na początku podziękował wszystkim za przybycie i podziękował właścicielowi hotelu za udostępnienie obiektu. Dziękował również za datki i za zgłoszenia do licytacji. A potem przedstawił plan imprezy.
- Kolejnym występującym jest Sayja Kutimo, która zaśpiewa piosenkę "Cure". Reprezentuje miejskie liceum, które aktywnie zaangażowało się w to wydarzenie - powiedział, a potem zszedł ze sceny by zrobić miejsce młodej dziewczynie. Jej śpiew był piękny i przypominał słowika. Impreza póki co szła gładko. Następnie wystąpił kwartet smyczkowy, których melodia również poruszyła wiele serc.
Po ok. 40 minutach część artystyczna dobiegła końca i prowadzący wszedł na scenę z listą osób, które zapisały się na licytację.
- Z wielką przyjemnością ogłaszam rozpoczęcie licytacji! Mam już listę osób, która się zadeklarowała, także możemy zaczynać. Podpisując formularz zobowiązaliście się spotkać z osobą, która was wylicytuje. Cena wywoławcza to 50$ na każdą osobę. Jednocześnie wychodzą dwie osoby i każdy podnosząc tabliczki musi powiedzieć imię osoby licytowanej i cenę - wytłumaczył pokrótce zasady, choć chyba każdy chociaż raz widział licytację nawet w telewizji. Jeśli coś będzie nie tak to zawsze w trakcie może ich upominać. Spojrzał na swoją listę i wyczytał dwie osoby.
- Zapraszam na scenę... @Aaronia Stone oraz @Jeremy Gilbert - powiedział głośno i wyraźnie, a gdy te osoby były już na miejscu. - Zaczynamy!

______________________________________________
Osoby do licytacji: (jeśli kogoś pominęłam to przepraszam i proszę o informację)
@Kevin von Everec
@Caroline Forbes
@Jeremy Gilbert
@Alysanne Meyer
@Christian Khan
@Nina von Everec
@Damon Salvatore
@Aaronia Stone
@Niklaus Mikaelson

JEŚLI KTOŚ SIĘ CHCE JESZCZE ZAPISAĆ TO ZAPRASZAM NA PRIV.

// następny post MG jutro wieczorem - proszę o aktywny udział!
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Czw Kwi 11, 2019 1:00 am
Pewnego dnia gdy Joanne sprawdzała swoją skrzynkę pocztową, dostrzegła w niej ładnie zdobioną kopertę. Otworzyła ją ostrożnie, a jej zawartość okazała się niemałym zaskoczeniem. Było to zaproszenie na bal charytatywne. Szczerze, zastawiało ją to, któż mógł wziąć ją pod uwagę w tym wydarzeniu. W końcu nie była ani specjalnie zamożna, ani wpływowa. Postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia, bo była to okazja by odrobinę się rozejrzeć. W głębi duszy miała nadzieję, że spotka tutaj kogoś znajomego- choć właściwie lista takich osób była bardzo uboga. Przyciągnęła ją tutaj także myśl o tym, że może znaleźć tu jakiś alkohol albo wreszcie pozna kogoś, kto pomoże jej ruszyć odrobinę naprzód i pozna w końcu sekrety, jakie skrywa owe miasto.
Postarała się o to, by wyglądać nienagannie na tym uroczystym wydarzeniu. Stanęła najpierw w progu drzwi. Zignorowała wieść o zajmowaniu miejsc, bo właściwie nawet nie wiedziała, gdzie może się przysiąść. Zamiast więc wypatrywać jakiegokolwiek stolika, rozejrzała się za jakimś stoiskiem z alkoholem. Zamiast trunków dostrzegła w oddali Christiana. Był w towarzystwie innego chłopaka, więc nie zamierzała się od razu wciskać między nich i przeszkadzać im w rozmowie. O ile znajomy ją rozpoznał z daleka, pomachałam u dłonią i posłała uśmiech. Upewniła się na moment, że nie zepsuła jej się fryzura i oparła się ramieniem o futrynę drzwi, z których obserwowała licytację. Powstrzymała się na razie od wpychania się komuś do stolika.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Czw Kwi 11, 2019 1:38 pm
Maz jak to Maz obserwowała w milczeniu każdego z osobna. Dopiero gdy jej uwagę przyciągnął mężczyzna, z pozoru mogłaby powiedzieć że znajomy ale chwila...on był znajomy! Jej furia zaczęła sięgać zenitu. Starała się jakoś ogarnąć, uspokoić w końcu tutaj było pełno Łowców, nie mogła od tak sobie pozwolić na jakieś niebezpieczne akcje. Odpłaci się mu jak tylko będzie okazja ku temu. Oj odpłaci. Uniosła dumnie głowę i spojrzała na mężczyznę, który do niej podszedł. Musiałą przyznać, że ciacho niezłe...
- Z przyjemnością.
Uśmiechnęła się delikatnie ujmując go pod ramię. Uśmiechnęła się delikatnie do niego by po chwili zerknąć ukradkiem na jego tyły. Uśmiechnęła się pod nosem i wyszczerzyła nieco zadowolona. Nie tylko z przodu był całkiem przystojny to jeszcze tyłek miał całkiem jędrny.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 2 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Skocz do: