The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bal charytatywny
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Kwi 07, 2019 9:32 pm
First topic message reminder :

Bal charytatywny

The Original Diaries


Bal charytatywny - Page 4 Tumblr_oi0jzjM4mW1vxl170o1_500
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Sob Kwi 13, 2019 8:04 pm
Głos uwiązł mu w gardle. Próbował wybełkotać przekleństwo z mizernym skutkiem. Opadł na krzesło, które za sprawą czarodziejki Keviny wysunęło się ku niemu i na które został usadzony przez podmuch mocy. Wzniósł oczy ku niebu i powstał, żeby pokazać Kevinowi gestem, że jedną nogą jest już w grobie. Odwrócił się do Niny wskazując na usta i pospieszając z zaklęciem odczarowującym urok Kevina. Wydawało mu się czy naprawdę trwało to jak mu się zdawało zbyt długo w oczekiwaniu na uwolnienie języka? Niecierpliwił się, a to oznaczało, że zaraz straci zdrowy rozsądek, którego nigdy dużo nie posiadał.
- Dziękuję kochaniutka - wyszeptał znajomy głos ojca w myślach Niny. WYbawiła go. Już nie jest niemową! Uśmiechnął się do gości przy stole. - Och, jak dobrze odzyskać głos. Dziękuję Mazikeen za zaproszenie, pozwólcie moi mili współbiesiadnicy, że zaproszę do stołu moją najdroższą córkę... NINA! Do stołu! Zapraszamy! Tutaj maleńka! - przekrzykiwał przez tłum. Wskazywał na miejsce obok siebie. - Nawet nie wiecie jak trudno wychowuje się dzieci. Te dzieci to trochę takie pełzające glizdy. Niby nieszkodliwe, takie brzydkie i obleśne, mało zdolne i pazerne. Nie zwracasz na nich uwagi, dopóki dajmy na to taki kilkunastoletni bękart nie stwierdzi, że ucieknie na zmywaka do Afryki i pogrąży siostrę w depresji z tego powodu. Taki jest właśnie Kevin, ten zimny drań, co stoi teraz na scenie i wygląda jakby był pewien tego, że spędzi miły wieczór - westchnął teatralnie z wyrzutami, jakby naprawdę go to wszystko obchodziło i był przejęty. Wbił widelec w wołowinę. - A to tak się nie skończy! Za dużo sobie pozwala, prawda Maz? - Oswalda nie obchodziło z kim siedzi przy stole i że odpowiada głupoty przy obcych. Naprawdę on się nie krępował. - Kim jest to zacne towarzystwo, siostrzyczko? Bo muszą być niezwykle pierdolnięci skoro nadal tu siedzą.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Sob Kwi 13, 2019 8:16 pm
No i stało się jakby nie patrzeć, kochaniutki braciszek dołączył z tą swoją standardową gadką, na którą Maz musiała się jakoś uzbroić. Mało tego, siedzący Caleb i laska z nim u boku doprowadzała ją do szaleństwa. Bardziej to to, że biedna musiała trzymać nerwy na wodzy w miarę możliwości. Uśmiechnęła się promiennie do brata i skinęła głową.
- Bez obaw braciszku, drogocenne kamienie się szlifuje, tak samo pisklęta można odpowiednio doszlifować. Kevinowi to się na pewno przyda.
Oczywiście miała tutaj na myśli to co podsunął jej kochany braciszek we wspomnieniach. W końcu skąd mogła wiedzieć, że Kevin nic jej nie zrobił, że to sprawka Niny? No właśnie! Podniosła się z miejsca na chwilę.
- Państwo wybaczą, przyniosę coś słodkiego. Ma ktoś może ochotę?
Zapytała i podeszła do Caleba z uśmiechem na ustach. Ułożyła dłonie na jego barkach i dosłownie wbiła paznokcie w jego barki ściskając z całej siły.
- Calebie, pomożesz mi? Wypadałoby naszych nowych znajomych czymś poczęstować prawda?
O tak, szykowała się wojna i to nie taka mała.
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Sob Kwi 13, 2019 8:21 pm
No i impreza zaczęła się pełną parą, Alysanne zniknęła zaraz po zapisach i usiadła sobie wygodnie przy jednym ze stolików. Oczywiście miejsce dla Damona trzymała, by w razie czego nie stękał jej, że nie pamiętała o swoim pięknym Królewiczu... No ale siedziała sobie popijając soczek, który przyniosła i rozglądając się dookoła zastanawiała się, co ma począć ze sobą. Ostatecznie dostrzegła Ninę i uśmiechnęła się do niej kiwając wesoło. Oczywiście skupiając jednocześnie uwagę na licytowanych. Sama była ciekawa kiedy będzie jej kolej. Może nie będzie tak strasznie.
Powrót do góry Go down
Freya Mikaelson
Freya Mikaelson
Freya Mikaelson
Original
Punkty : 41
Sob Kwi 13, 2019 10:05 pm
Bal był idealną okazją by szukać sojuszników, a także gorącym punktem dla miasta, dlatego też czułam że zagrożenie może się tam pojawić. A gdzie wróg, tam i możliwość albo złapania jeńca i wyciągnięcia z niego informacji, albo uszczuplania zasobów wroga. Rozumiałam jeszcze wieki temu moją rodzinę, pięćset, sześćset, czterysta lat temu, robili co chcieli i nie zawsze to się podobało innym, co owocowało wrogami, ale odkąd pojawiła się Hope, rodzina nie szukała wojen, chciała spokoju dla małej. Dlaczego, skoro chcemy żyć w spokoju, jak zwykle musi się ktoś pojawić do cholery? W każdym razie, nie zamierzałam mieć litości dla wrogów. Byłam najstarsza, czułam się odpowiedzialna i wiedziałam że muszę bronić swojej rodziny. Fakt, był to obowiązek każdego z nas dbać o nią. Jednak, jako ta pierworodna, czułam się najbardziej w obowiązku, odpowiedzialna i za swoje rodzeństwo, i za swoją bratanicę, którą nieustannie usiłowałam odnaleźć. Wiedziałam że mam coraz mniej czasu, to było nadal kwestią czasu aż Dahlia się wymsknie bądź najzwyczajniej wysadzi barierę w okół Hayden Lake.
W sukni podążałam między ludźmi po balu, szukając znajomych twarzy, zaczepiając czarownice, jeśli takie wyczuwałam i wyjaśniałam swoją ofertę, przekonując do zjednoczenia się przeciwko łowcom. Aż w pewnym momencie nie było więcej, więc decydując się chwilę poczekać, podeszłam do braci, gdy ich tylko odnalazłam wzrokiem.
Jest kilka chętnych do współpracy, po balu przybędą do nas, jutro. Trzeba się zorganizować, uzgodnić plan i szukać nadal. Powinny też przekonywać inne — wyjaśniłam, po czym przeniosłam wzrok na... Licytację? W normalnej sytuacji poczułabym się rozbawiona, jednak teraz nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o bezpieczeństwie rodziny, o Hope. Wszystko traciło kolory, liczył się jedynie cel i środki. Nie umiałam spocząć, cóż, taka byłam.
Powrót do góry Go down
Caleb Fire
Caleb Fire
Caleb Fire
Vampire
Punkty : 14
Sob Kwi 13, 2019 11:09 pm
Tak jak zostało wcześniej wspomniane nie miał pojęcia iż Mazikeen także się tu znalazła. Pan Fire zatem rozmawiał sobie w najlepsze z panną Mią, która zachęciła do swojego towarzystwa przy stoliku. Wtedy jeszcze stolik był pusty. Dopiero kiedy wampir w najlepsze uciął sobie pogawędkę z nową nieznajomą, tym samym wyłączył się nieco na to co się działa wokół. Tym samym kątem oka dostrzegł, iż dosiadła się do niego grupka osób, tworząc wraz z nimi kompletny stolik.
Nie skupiał się zbytnio nad tym kim były te osoby ani też nad tym o czym rozmawiali, bo od razu stwierdził, że to była jakaś grupka obca mu. Co niestety było błędem i miał się wkrótce o tym przekonać. Nim się obejrzał poczuł jakieś nagłe i niespodziewane ukłucie w okolicach barków. Miał ochotę już zjechać tą osobę, kiedy usłyszał dobrze mu znany głos. Spojrzał zatem w górę i właśnie wtedy dostrzegł ją. Co też ona tu robiła do jasnej ciasnej.
- Witaj Mazikeen. Co za miłe spotkanie. -
Wyszczerzył się zatem niewinnie do niej, po czym jego głowa wróciła do normalnej pozycji. Dopiero wtedy dostrzegł kolejnych towarzyszy siedzących przy stoliku. Kiwnął głową na przywitanie po czym wstał, odzywając się do niej ponownie.
- No tak, jasne. Z miłą chęcią pomogę. -
Wstał od stolika zgarniając swoją tabliczkę na wszelki wypadek, po czym oddalił się wraz z nią w stronę słodkiego stołu. No tak, nie ma co. Burza wisiała w powietrzu, tylko kiedy się zacznie tego nie wie nikt. Nawet on sam.
Powrót do góry Go down
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Human
Punkty : 18
Sob Kwi 13, 2019 11:10 pm
Wprawdzie Jeremy mógł wylicytować swoją towarzyszkę ze sceny, ale niestety nie było go na to stać. Nie miał aż tyle kasiorki. Gdyby miał to z pewnością dałby jakiś datek finansowy, a tak to jedynie poświęcił tylko swoją skromną osóbkę. Zapisując się miał nadzieje iż wybierze go jakaś fajna dziewczyna. A tym czasem stało się odwrotnie, bo słyszał same męskie włosy. Jego towarzyszki najwyraźniej też chyba nie było na niego stać.
Wkrótce licytacja się zakończyła i mogli już opuścić scenę. Jak się okazało oboje zostali kupieni przez tego samego faceta. Nie wiedział czego ma się spodziewać po swoim „kupcy”, ale na szczęście nie był w tym sam. Aaronie też kupił. Uśmiechnął się lekko chcąc ją wesprzeć. Kolokwialnie jechali na jednym wózku. Wolał tego nie komentować. W ciszy zatem udali się licytującego.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Nie Kwi 14, 2019 1:26 am
Kiwnęła głową do Klausa. Będzie uważać na siebie. Przecież postępowała w miarę logicznie i mądrze, więc nie przypuszczała, żeby nagle coś poszło nie tak.
Oczywiście miała świadomość, że nie jest do końca bezpieczna. Ale nikt tutaj nie był, prawda? Łowcy polowali każdego dnia, więc musiała być ostrożna.
- Zamierzam to zrobić - powiedziała jak zwykle pewna siebie. Przesadna skromność nigdy jej nie dotyczyła, bo zwyczajnie znała swoją wartość.
Gdy wywołali ją na scenę, podniosła brodę i dumnie wkroczyła na scenę razem z innym chłopakiem. Stanęła obok prowadzącego i patrzyła na zebranych ludzi. Nie wiedziała czy ktoś będzie ją licytował, choć chyba na jeden głos mogła liczyć.
I nie pomyliła się, bo zaraz z tłumu usłyszała krzyk Klausa, który chyba oszalał, bo proponował 10 tysięcy. Była zaskoczona i chyba zawstydzona, bo zaraz się zarumieniła. Wątpiła, żeby ktokolwiek jeszcze przebił taką propozycję. Choć wiedziała, że w mieście jest wiele bogaczy to jednak nie przypuszczała, żeby chcieli wydawać pieniądze na wieczór z nią.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Nie Kwi 14, 2019 2:05 am
Wytapetowana blondynka w międzyczasie zniknęła i @"Joanne Collis" mogła korzystać w pełni z towarzystwa Christiana.
Natomiast przystojniak, który rozmawiał z @Mazikeen Mcqueen brał czynny udział w licytacji i kiwnął głową na słowa Mazi, że oczywiście mogła przyprowadzić swojego brata. Czemu miałyby mieć coś przeciwko? Dziewczyna musi tylko pamiętać, że przy stoliku jest 6 krzeseł.
Ale wracając do licytacji. Nina postawiła 2 tysiące na swojego brata i widcznie nikt nie był skłonny przebić tej oferty.
- Po raz pierwszy, po raz drugi... sprzedane! - krzyknął prowadzący odnośnie Kevina, który mógł zejść ze sceny i spędzić uroczy wieczór ze swoją siostrą. W końcu za to zapłaciła.
@Caroline Forbes natomiast została zaszczycona dość dużą sumką, bo aż 10 tysięcy. Ta oferta została natomiast podbita.
- 10 500$ na Caroline - powiedział młody mężczyzna, którego wampirzyca nie mogła znać. Nigdy wcześniej go nie widziała, tak samo jak @"Klaus Mikaelson", na którego w tej chwili wpadła kelnerka, której wypadło danie z rąk i pobrudziła elegancki ubiór Pierwotnego. Odwróciło to jego uwagę na tyle, że prowadzący zakończył licytację. Caroline powinna podejść do mężczyzny, który ją wylicytował.
- Proszę o spokój - powiedział prowadzący, bo @Oswald von Everec robił niepotrzebny szum, który zagłuszał to co się działo na scenie.
- Zapraszamy na scenę @Alysanne Meyer oraz @Nina von Everec! I zaczynamy po raz kolejny! - powiedział i znów czekał na propozycje sum.
Tymczasem @Jeremy Gilbert i @Aaronia Stone podeszli do mężczyzny, który ich kupił. Ten spojrzał na nich nieco zmęczonym wzrokiem.
- Nie martwcie się, nie jestem starym zboczeńcem. Kupiłem was, bo chciałem zrobić dobry uczynek i przeznaczyć pieniądze na cele charytatywne. W ramach tej licytacji idźcie ze sobą na randkę i będziemy kwita - wyjaśnił im sytuację, po czym odprawił ruchem ręki.


// kolejny post MG jutro wieczorem. Do tej pory proszę o odpisy osób, które są licytowane!
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Nie Kwi 14, 2019 3:13 am
Jedynie westchnęłam i pokiwałam głową w stronę swojego ojca. Może i się na niego gniewam, ale nie zrobiłabym tak głupiej rzeczy jak Kevin na nim. Co w rodzinie to nie zginie motto naszego ojca, które zawsze powtarzał kiedy tylko mógł. Zmarszczyłam czoło jak tak prostacko mnie zawołał do stołu.
- Zaraz wrócę, zobaczę na co znów padł mój ojciec - Przeprosiłam rudego chłopaka i skierowałam się do miejsca, gdzie była moja nienormalna rodzina. Aż dziwne że na razie jest tutaj spokój i cisza. Cisza przed burzą idealnie te słowa teraz tutaj pasowały. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na powitanie. Pamiętaj Nina nie możesz się tutaj zasiedzieć, masz inne towarzystwo niż te tutaj. - Miło mi, ale na ten wieczór jestem zajęta...więc niestety nie mogę go na razie z wami wszystkimi spędzić. Ale było miło poznać - Rzuciłam jedynie, zabierając z stołu winogrono zjadając je po drodze. I wróciłam do swojego towarzysza całej tej imprezy, jednak co jakiś czas rzucałam wzrokiem w stronę tego rozbawionego towarzystwa. Było za spokojnie i cicho, na pewno coś zaraz się tam wydarzy. Nie potrafię uwierzyć w ten cały spokój jaki tam obecnie panuje.
Nie żeby coś, ale wykupiłam braciszka tylko po to aby wygrać. Po nic więcej, a randka z nim? Nie będę bawić się w jakieś kazirodztwo to nie w moim stylu. Zrobiłam dobry czyn, a co on zrobi nie interesuje mnie nic a nic. Najwyżej włączę mu telewizor i niech spędzi wesoły wieczór z jakiś głupim filmem. Może nawet sobie iść na klozet i siedzieć tam godzinami udając że ma grypę żołądkową, nie interesowało mnie to. - Kevin rób co chcesz. Wygrałam to bo chciałam pomóc i wygrać z innymi. A teraz leć do swoich zajęć czy co tam robisz - Machnęłam jedynie ręką w stronę brata słuchając gospodarza tego całego wydarzenia.
Zaklaskałam rękami z ekscytacji jak tylko usłyszałam że mam wejść już na scenę. Złapałam dół sukni, aby się nie wywrócić przed wszystkimi wchodząc na scenę. W drodze odwróciłam się do rodziny, znajomych oraz swojego chłopaka.
- Liczę na was - Rzuciłam jedynie w ich stronę wchodząc na scenę i opuściłam sukienkę. Poprawiłam zagięcia które powstało na mojej sukni. Pomachałam do ludzi widząc ich jak się mi przyglądali. Zaplotłam ręce za plecami stojąc tak, aż ktoś mnie wykupi na tą śmieszną randkę.
- Co za ekscytacja, nie? - Zawróciłam się szeptem do swojej koleżanki, która stała razem ze mną na scenie. Oczy na pewno mi się świeciły z ekscytacji.
Powrót do góry Go down
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Nie Kwi 14, 2019 12:51 pm
Nie zamierzał wygrać w licytacji i pójść na randkę z Kevinem. Prędzej by szczezł.
Uniósł brwi i poklepał Mazikeen po dłoni.
- Gdyby tylko byli tymi drogocennymi kamieniami, a z nich jest prędzej skała spoista. Zwykła jak reszta szarych kamieni. Ani dobra, ani zła. Ma zalety i wady, ale żaden kamień szlachetny - przyzwał kelnera do ich stołu i powziął do rąk kielich napełniony alkoholem, już miał go wypić, gdy przypomniał sobie o zasadach, które ustanowił przed balem. Zasada numer jeden głosiła, żeby nie pić i nie jeść niczego co znajdzie się tu. W końcu łowcy czychają po kątach. Jeszcze by zjadł tą pysznie pachnącą polędwiczkę wołową, a potem by srał dalej niż widział, bo przypadek chciał, że znalazł by się tam środek przeczyszczający albo arszenik! - Jeśli by byli pisklętami to bym wrzucił ich do rozdrabniarki i przerobił na mielone - uśmiechnął się rozbawiony, ale chyba tylko mu było do śmiechu. Zwłaszcza teraz, gdy przyznał się przed współbiesiadnikami, że prawdopodobnie przerobiłby własne dzieci na mięso. Bynajmniej, ale nie był to żart.
- NIE, NIE BIERZ STĄD ŻADNEGO PASKUDZTWA! MAZ! JAK ZNAM ŻYCIE TO ZNAJDUJE SIĘ W NIM ARSZENIK! - krzyczał za Mazikeen, pewnie znowu przeszkadzając prowadzącemu w tej mizernej grze o pieniądze.
- Wybaczcie moi mili, lepiej dmuchać na zimne. Za dużo już miałem zamachów na swe życie piękne i jedyne, ale wy jedzcie w najlepsze, smacznego - powiedział do kobiety i mężczyzny, którzy towarzyszyli Mazikeen i Calebowi przy stole. Jeśli byli stworzeniami magicznymi to powinien wyczuć z kim ma do czynienia. Czy z wampirem, magicznymi albo wilkami. A jeśli byli tylko zwykłymi ludźmi, wtedy będzie wobec nich podejrzliwy. I bez odpowiedzi jeśli zobaczy jakikolwiek ruch, który uzna za gwałtowny rzuci zaklęcie motus, by powalić na nich stół. - W jakim celu ropuszki przybyły na bal? - rzucił sugestywnie wpatrując się w te do pożygu twarze.
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Nie Kwi 14, 2019 4:36 pm
Alysanne popijała w milczeniu sok gdy nagle usłyszała swoje imię i nazwisko. Wyszczerzyła się od ucha do ucha i już po chwili kroczyła dumnie przed siebie w stronę sceny. Gdy na nią weszła nieco zarumieniła się i uśmiechnęła delikatnie. Stanęła obok koleżanki i już po chwili lekko wystawiła swoje kolanko. No co jej pozostało prawda?
- Wszystko dla dzieci.
Wyszeptała z uśmiechem na ustach i lekko uśmiechnęła się do Niny.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Nie Kwi 14, 2019 4:50 pm
Uśmiechnęła się tylko promiennie do chłopaka, który ją przyprowadził do stołu a gdy już Caleb łaskawie się do niej odezwał parsknęła tylko wściekła i niemal wyszarpała go za sobą. Na słowa brata tylko pokazała mu, że ma się puknąć w czoło, bo serio, przesadzał z tą "wścibską ostrożnością". No ale pokręciła głową z dezaprobatą by po chwili udać się w stronę stolika z Calebem. Oczywiście po drodze zdjęła pierścionek, który otrzymała od niego w dniu zaręczyn. Stanęli przed stolikiem i z słodkim jadowitym tonem odezwała się do niego.
- Dziękuję Ci, że powiadomiłeś mnie jak się miewasz i gdzie przebywasz. A i oczywiście za każdorazową odpowiedź nie mówiąc już o telefonach i w ogóle. Również, że pamiętałeś o mich urodzinach Calebie. Jednak hm...zapomniałeś w tym wszystkim o jednej rzeczy.
Dodała po czym wcisnęła mu w dłonie pierścionek.
- Zachowałeś się jak Tanatos. Pojawiasz się, a potem znikasz bez słowa. Brawo. Zraniłeś mnie kolejny raz. Mam dość takiego życia...dość bycia idiotką, która wiecznie czeka z nadzieją, że się odezwiesz. Popełniłam błąd ufając takiemu kogoś jak Ty. Koniec z nami. Nie wchodź mi więcej w drogę bo przysięgam osobiście wypatroszę i nawet Elijah Ci nie pomoże.
Warknęła wściekła by po chwili unieść dumnie głowę i wziąć tacę z przysmakami nie czekała nawet na jego wyjaśnienia. Nie miała zamiaru na nic czekać. Uśmiechnęła się lekko i z tacą wróciła do stolika uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przyniosłam ciasto czekoladowe. Ponoć z wiśniami namaczanymi alkoholem.
Uśmiechnęła się promiennie i usiadła spoglądając na brata z uwagą.
- Nie przesadzaj proszę braciszku następnym razem dobrze. W końcu to jedzą również dzieci. Nie zapominaj proszę.
Powrót do góry Go down
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Vampire
Punkty : 19
Nie Kwi 14, 2019 5:11 pm
Licytacja się zakończyła szybciej niż sądziłam. Fajnie było, a przez oślepiające światło i brak jakiegokolwiek przygotowania, czułam się swobodniej, bo nie widziałam tych wszystkich twarzy. Przyjemnie było mieć świadomość, ze choć moje zarobki nie są na tyle wysokie aby moc przekazać piękną sumkę, to i tak mogłam pomoc. Przytrzymalam się Jeremiego schodząc ze sceny. Nogi miałam jak z waty, ale warto było. Nikt mnie nie zna, wiec i nie mogliby na mnie zalicytowac, nie mam tu nikogo bliskiego.
- Dzięki - powiedziałam z niepewnym usmiechem do chłopaka, gdy już „stanęłam” na prostej. Oboje podeszliśmy do mężczyzny, który nas kupił.
- Oczywiście rozumiem, dlatego tez się zgłosiłam. Przyjemna zabawa, a wszystko dla wyższych celów - przyjęłam z ulgą, że nie wymaga od nas nic więcej. Ale z drugiej strony.... z chłopakiem się umówić? Nie nie nie... to raczej nie możliwe. Wyczuwałam, że to człowiek. Słyszałam jego serce jak bije. Nie, jeszcze mu zrobię krzywdę. A po za tym to młody chłopak, pewno tez młodszy ode mnie, choć zachowywał się przyzwoicie.
- No wiec... z kim przyszedłeś? - pytam nieświadoma tego jak to zabrzmiało.

Sent from Topic'it App
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Nie Kwi 14, 2019 7:17 pm
Dla niego ten cały bal był.. po prostu był żenujący, w swoim długim życiu był na wielu balach a ten nie przypominał żadnego z nich, może po prostu ludzie w tamtych czasach mieli więcej... no rozumu? Salvatore przeniósł swoje niebieskie oczy na podchodzącą w jego stronę Alys, wziął od niej trunek i skinął delikatnie głową.
- No.. grzeczna dziewczynka - wyrzekł po chwili milczenia uraczając ją delikatnym, być może zbyt groteskowym uśmiechem. Dlaczego zapisał się na licytację? Sam nie wiedział, może chciał po prostu smutki zapić w alkoholu i zarazem spędzić z ciekawą osobą wieczór? A może nawet noc? Nie wiedział. Jego spojrzenie przeniosło się na mężczyznę prowadzący tą całą imprezę, która według niego nadal była totalnym.. dnem.
Nie uszło jego uwadze, że także Alys wzięła udział w tej całej licytacji, nieznacznie przymrużył on swoje oczy patrząc w jej kierunku kiedy ta wyszła na podest będący sceną razem z jakaś czarnowłosą dziewczyną.
- 5 tysięcy za tą czarnowłosą ślicznotkę - wyrzekł po chwili milczenia starszy Salvatore, unoszą trochę głos, żeby ten jegmość nie ominął go podczas licytacji. Jego spojrzenie nawet nie zaszczyciło brunetkę stojącą obok Niny jakby ta nie miała tutaj żadnego znaczenia.
Powrót do góry Go down
Caleb Fire
Caleb Fire
Caleb Fire
Vampire
Punkty : 14
Nie Kwi 14, 2019 10:30 pm
Obecność blondynki była tu dla niego niespodzianką. Nie spodziewał się zastać jej tutaj. A tymczasem po takiej długiej przerwie takie chłodne przywitanie? Szkoda tylko, że nie wiedziała iż po raz kolejny uratował jej nie tylko tyłek ale i życie. Zresztą nie tylko jej, ale i tej całej jego hałastrze. Podczas biznesowej podróży pojawili się Ci cholerni łowcy, których miał niemalże na karku. No niestety konsekwencje były z tego takie, że musiał na pewien czas jakby zniknąć zupełnie, pozacierać ślady, urwać kontakty, w tym właśnie z jego ukochaną Mazikeen. Dlatego też przestał się odzywa do wszystkich których kiedykolwiek znał. Nie mógł za nic w świecie doprowadzić do tego by łowcy do niej dotarli. I to właśnie zamilkł na dobre. Tym samym nie miał pojęcia co też jego Mazi przechodziła przez niego oraz że wyłączyła uczucia. O całej reszcie dowiedział się niedawno o panny Pierce.
Ledwie tylko przystanęli przy stoliku ze słodkościami, a już wytknęła mu zupełnie to samo co kilka dni temu Katherine. Zatem po kolei nie powiadamiał jej jak się miewa i gdzie przebywa tylko i wyłącznie ze względu na jej bezpieczeństwo. Nie chciał jej narażać. Co do urodzin to jakby mógł o nich zapomnieć. Oczywiście że pamiętał i przywiózł jej nawet prezent, który znajdował się w domu. Jednak kiedy już się tam zjawił jej osoby w nim nie było.
I nim się obejrzał w jego dłoniach znalazł się pierścionek którym jej się kiedyś oświadczył. Po raz kolejny został porównany do Tanatosa, co było niesłuszne. On to wiedział, ale niestety Katherine i Mazikeen były innego zdania. A on przecież ją uratował, uratował jej rodzinę a także swoich znajomych. Tak bardzo nie znosił tego kolesia i nie chciał być za żadne skarby z nim porównywany. To kompletnie odmienny typ niż on. Nie ma co ich nawet porównywać. Więc nim biedny Caleb się odezwał Mazi z nim zerwała, jednocześnie zakazując chodzić jej w drogę. Uważał że było to dla niego niesprawiedliwe po tym co zrobił dla niej i dla jej rodziny. Wysłuchał w ciszy tego co miała do powiedzenia po czym odeszła od niego bez słowa, wracając do reszty rodziny zostawiając go samego i osłupiałego.
Jednakże mimo tego co przed chwilą się zadziało nie mógł zapominać powodu dla którego się tutaj znalazł czyli dzieci na które miał zamiar wyłożyć kasę. Kiedy poznał kolejną parę nazwisko jednej panny wydało mu się znajome. Wprawdzie padła już jedna cena za tą skromną osóbkę jednak był w stanie ją przelicytować. Tyle o ile nikt nie podwyższy ceny po nim. Zawołał zatem.
- 9 tysięcy za pannę Everec!
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 4 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Skocz do: