The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bal charytatywny
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Kwi 07, 2019 9:32 pm
First topic message reminder :

Bal charytatywny

The Original Diaries


Bal charytatywny - Page 3 Tumblr_oi0jzjM4mW1vxl170o1_500
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Czw Kwi 11, 2019 6:21 pm
- Nina, nie zapominaj, że ty również przynosisz wstyd naszemu nazwisku - odciął się Oswald - zachowujesz się jak szlama bez zdolności magicznych, najpierw łamiesz cioci Mazikeen kark, a potem uciekasz jak śmierdzący szczur, a teraz co? Postanawiasz komuś prawić morały? Twój pies nie potrzebuje chyba obrończyni moralności - przymknął powieki i zakręcił się dookoła własnej osi, raz jeszcze i jeszcze zamyślony bujał w obłokach. - Ależ ta dziewczyna jest taka pewna siebie, taka zadziorna... Gdyby nie te upośledzenie w dziedzinach magii pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest podobna do matki, ale nie powiem tego, nie zamierzam obrażać świętej pamięci Diany.
Spojrzał w kierunku, które wskazała mu córka. Zmarszczył czoło i nos z niechęci na wspomnienie o tym niewychowanym pierworodnym. Wyczuwał obecność Mazikeen. Ciekawe co się stanie tej nocy, w końcu pamięć z wydarzeń, które miały miejsce w parku zostały zmienione u jego chojrackiej siostry i postrzegała nie Ninę jako winowajczynię skręcenia karku, a Kevina. Należała się kara temu przemądrzałemu zdradzieckiemu paszkwilowi.
- Tak, to ja, dwudziestosiedmioletni mężczyzna, ojciec dziewiętnastoletniej Niny, do usług, panie Walker, dobrze zapamiętałem nazwisko? - a skąd znał te nazwisko? A to bardzo długa historia, jak się okazuje nie taki świat duży na jaki wygląda. Zwłaszcza świat przestępcy szmuglujący narkotykami. - Bardzo cenię pana ojca. To bardzo dobry człowiek, taki przedsiębiorczy...
Powrót do góry Go down
Universal Person
Universal Person
Universal Person
Special
Punkty : 10
Czw Kwi 11, 2019 7:06 pm
Starszy pan Bunker zazwyczaj nie przychodził na takie imprezy, po prostu uważał je za zbyt nudne i oklepane. Ale jego żona zażyczyła sobie, że w tym roku przyłożą się do tej całej imprezy. Więc jak na pantoflarza przystało chodził za nią jak piesek. Kiwał głową, ale to co sobie zażyczyła jego wybranka serca nawet jego zaszokowało. Bunker nigdy nie sądził, że będą brać udział w tej głupiej licytacji. Po co komu przecież randka ze starszymi już osobami pomyślał Filip. Lecz Elżbieta jak to Elżbieta szalone miała plany. Czasem sam ich on nie rozumiał. Pewnie zabierze tego młodzieńca na kawę i ciasteczka, może pochwali się mu wnukami? Dla niej liczyła się tylko to że pomogą dla dzieci. A dla Filipa? Wolne od swojej żoneczki.
- Dwieście dolarów dla tego młodzieńca - Krzyknął starzec unosząc odpowiednią tabliczkę z numerkiem, który dostali przychodząc na tą uroczystość.
Powrót do góry Go down
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Aaronia Stone
Vampire
Punkty : 19
Czw Kwi 11, 2019 9:49 pm
Zajęłam miejsce przy jednym ze stolików i z wielkim skupieniem oglądałam występy. Cudownie, że w dalszym ciągu prowadzą tego typu zajęcia i wzbudzają wśród młodzieży zainteresowania.
Każdy z występów był niezwykły. Miał w sobie to coś, potrafił zachęcić do wsłuchiwania się i w pewnym sensie relaksu.
Tak, byłam zrelaksowana i nawet dobrze się bawiłam. Nie rozmawiałam z nikim, nie miałam towarzystwa, ale to nie przeszkodziło w dobrej zabawie. Występy się pokończyły i zaczęła się licytacja. Trochę niechętnie wyszłam na środek, ale pocieszałam się tym, że przez bijące światło z lamp nie mogłam widzieć tych wszystkich twarzy. Przede wszystkim zabawa, robię to dla wyższych celów. Pocieszałam się tez faktem, że nie jestem sama. Był ze mną tez młody chłopak, o którego szybko zaczęły się licytacje. Usmiechnelam się do niego ciepło. W dalszym ciągu oczekiwałam na rozwój wydarzeń.

Sent from Topic'it App
Powrót do góry Go down
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Jeremy Gilbert
Human
Punkty : 18
Czw Kwi 11, 2019 9:54 pm
Kiedy nadeszła odpowiednia godzina na scenie pojawił się właściciel hotelu, w którym odbywała się cała impreza. Usiadł przy jednym ze stolików wedle zalecenia prowadzącego i czekał na dalszą część imprezy.
Pierwszą z nich były występy artystyczne dzieci, na których cel odbywała się owa impreza. One były tego warte i nie można było ich nie wspomóc. Sam Jeremy nie mógł ich wspomóc finansowo, więc zrobił to w inny sposób. Kiedy już minęła pierwsza część gdzie dzieciaki pokazywały swoje talenty. Były na prawdę zdolne. Warto było im pomóc.
Dopiero po niecałej godzinie zaczęła się licytacja. Jednakże nie spodziewał się że to właśnie on pójdzie na pierwszy ogień. Nie trzeba chyba wspominać jakie było jego zaskoczenie, kiedy usłyszał na samym początku swoje imię i nazwisko. Oczywiście zaraz po niejakiej Aaronii, którą widział chyba po raz pierwszy. Musiał jednak uważać na swoje emocje gdyż wiedział, że obecnie wzrok wszystkich z tej sali był skierowany na nich. Dlatego nie spowalniając imprezy udał się pewnym krokiem na scenę. Stąd miał dobry widok na całą salę. W pewnym momencie usłyszał kwotę, którą miał za niego dać... starszy mężczyzna? Czyżby się przesłyszał? Niestety nie. Chyba nie tego się spodziewał. Jedyne co to miał nadzieję, że to nie z nim będzie musiał spędzać czas. Musiał jednak zrobić dobrą minę do złej gry i sprawiać dobre wrażenie. Istniała jeszcze opcja, że zostanie on przelicytowany przez kogoś.
Powrót do góry Go down
Caleb Fire
Caleb Fire
Caleb Fire
Vampire
Punkty : 14
Czw Kwi 11, 2019 9:57 pm
Godzina rozpoczęcia zbliżała się wielkimi krokami. Caleb wprawdzie dał już drobny datek na początek, ale może jeszcze uda mu się dorzucić coś podczas licytacji. No oczywiście jeśli jakaś osoba przypadnie mu do gustu. Wystarczył tylko przeczekać i przyjrzeć się osobom które zostaną zaprezentowane.
Wcześniej musiał jednak zająć miejsce przy stoliku i tak właśnie zrobił. Jednakże nim dobrze zdążył zając miejsce, a już dosiadła się do niego jakaś nieznajoma kobieta. Była całkiem, całkiem, jednak musiał uważać żeby przypadkiem się nie zapomnieć. Jednocześnie nie miał pojęcia iż w promieniu kilku metrów znajdowała się Mazikeen. Nie mógł jednak zapominać o dobrych manierach, więc odezwał się do niej.
- Cześć nieznajoma, a w sumie to już znajoma bo znam imię. Cześć Mia w takim razie. Jestem Caleb. Ty też tu sama? -
Zagadnął dziewczynę. Nie zdążył więcej już bo za chwilę miała odbyć część artystyczna, co zapowiedział facet prowadzący ową imprezę. Dopiero po kilku minutach przeszedł do kolejnej części, podczas której miały zostać kolejne środki na dzieci. Skupił swój wzrok na osobach na scenie i stwierdził, że jeszcze poczeka.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Czw Kwi 11, 2019 10:42 pm
- Koło mnie jest wolne miejsce - powiedziała młoda kobieta do @Joanne Collins. Wyglądała na jakieś 25 lat, miała długie blond włosy i ładną twarz. Może nie była typową ślicznotką, ale makijaż dodawał jej uroku, a wyglądała na naprawdę sympatyczną.
Z drugiej strony trochę się tu nudziła i postanowiła znaleźć sobie towarzystwo jako że przyszła sama. A Joanne od razu wpadła jej w oko, ponieważ stała oparta o futrynę drzwi.
Tymczasem przystojniak, który zaczepił Mazi z przyjemnością poprowadził ją do stolika. Gdy usiedli, rozpoczęła się licytacja i okazało się, że @Mazikeen Mcqueen oraz @Caleb Fire siedzą przy tym samym stoliku, a dzieli ich jedynie jedna osoba.
- Jak masz na imię, Piękna? - zapytał jeszcze flirciarskim tonem. A gdy doszło do samej licytacji, mężczyzna obejrzał dziewczynę, która stanęła na scenie.
- 300$ na Aaronię - podniósł swoją tabliczkę. Potem znowu spojrzał na Mazikeen. - Nie licytujesz?
Jeśli licytacja miała pomóc to chyba wypadałoby, żeby każdy chociaż spróbował.
@Aaronia Stone i @Jeremy Gilbert również mogli siebie licytować mimo obecności na scenie. Oboje jednak wyglądali na nieco onieśmielonych.
- 350$ na Aaronię i 350$ na Jeremiego - powiedział mężczyzna, który na oko miał z 40 lat. Czy młodzi będą bali się starszego osobnika, który ich kupił? Czy był zbokiem, który chce zrobić z nimi jakiś trójkąt? Żeby się dowiedzieć, muszą chyba z nim porozmawiać.
- Po raz pierwszy, po raz drugi... sprzedane! - krzyknął prowadzący, po czym zaprosił Aaronię i Jeremiego do zejścia ze sceny. Chyba wypadałoby, żeby udali się do mężczyzny, który ich kupił.
- Czas na drugą parę: @Caroline Forbes i @Kevin von Everec! Zapraszamy na scenę!
Oczywiście, gdy tylko oboje pojawili się po obu stronach prowadzącego, mężczyzna rozpoczął licytację i patrzył po zgromadzonych, by jak najszybciej wyłapać podnoszone tabliczki.
Tymczasem Caleb wdał się w dyskusję z nowo poznaną kobietą i póki co ignorował swoją ex.
- Tak. Miałam nadzieję, że kogoś tutaj spotkam... i oto jesteś - powiedziała zalotnie z uśmiechem. - Jesteś tu dla imprezy czy masz takie dobre serduszko, że pomagasz dzieciom?


// kolejny post MG jutro/pojutrze. Do tej pory proszę o odpisy osób, które są licytowane!
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Czw Kwi 11, 2019 11:15 pm
Kevin wiedział dokładnie o tym, że on jest zazdrosny o to, że Kevin ma rodzinę. Chociaż on często czuł się jak jakaś sierota. Z drugiej strony rozumiał też go i na prawdę nie miał za złe mu tego, że czasami przemawiała przez niego zazdrość, całkiem to rozumiał.
Kiedy Khan tak na niego spojrzał rozbawiony zmarszczył tylko brwi i się uśmiechnął przyglądając się mu po czym odpowiedział na jego słowa.
- Kto powiedział, że jestem zazdrosny? No może... może trochę. - Spojrzał na niego kątem oka po czym zaśmiał się głośno nie okazując ani krzty nuty zazdrości w jego głosie, chciał żeby ten odebrał to jako żart.
- Znając ciebie to ty ciągle sobie komplikujesz życie. Więc odpowiadając na twoje pytanie... Tak wyglądasz mi na taką osobę jak najbardziej... a moja siostra to same komplikacje. - Po czym usłyszał jego odpowiedź na temat Niny i odpowiedział krótko i zdawkowo.
- A tak poza tym to ona... jest... um zajęta. - Przez chłopaka przed którym Kevin mówił że jest jego facetem, a mowa tu o rudym, ale przecież nie powie tego Christianowi. Tak kręcenie z siostrą Kevina mogło nie być za dobrym posunięciem ponieważ to mogłoby popsuć miedzy nimi ich przyjaźń. Po czym przyglądał mu się przez chwilę słuchając jego dalszych wypowiedzi.
- Jakby tego szaleństwa było u mnie za mało... bycie czarownikiem... szalona rodzina.... teraz łowcy i jeszcze to. - Uśmiechnął się z udawanym entuzjazmem na twarzy. Po czym kiedy byli na tarasie Kevin patrzył w niebo i starał się z nich wyczytać przyszłość, jednak lekcje się na coś przydają.
- W sumie to całkiem fajnie... jestem wśród swoich.... Moim zdaniem odnalazł byś się tam... - Uśmiechnął się, po czym poprawił mu marynarkę.
- Zawsze możesz się zapisać... mam u siebie jeszcze w pokoju wolne łóżko. - I właśnie usłyszał swoje nazwisko więc westchnął i wszedł na salę i poszedł prosto na scenę po czym stanął tam i uśmiechnął się lekko.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Czw Kwi 11, 2019 11:42 pm
Większość części artystycznej Christian z Kevinem spędzili na tarasie i Khan zdecydowanie nie ubolewał z tego powodu. Kiedy przyjaciel zaproponował mu miejsce u siebie w pokoju, chłopak spojrzał na niego z rozbawieniem, chociaż musiał przyznać, że gdzieś tam w głębi poczuł nutkę ekscytacji na myśl o takiej perspektywie. Szybko jednak ją w sobie zdusił, bo bez względu na to jak kusząco nie brzmiała propozycja Kevina, w sprawie szkoły dla uzdolnionych coś sobie już postanowił.
- Nie wiem czy chciałbym trafić tam, gdzie mój ojciec chce żebym trafił. Uwierz mi, nie miał bym nic przeciwko żeby wynieść się z tego wielkiego domu.. jednak coś mi mówi, że ta szkoła to nie jest najlepsze miejsce dla mnie. – Nie chciał się wdawać w szczegóły swojego toku myślenia i na szczęście, z takiej konieczności wybawiła go licytacja, która doszła do Kevina. Wszedł za nim do środka i gdzieś po drodze załatwił sobie numerek do licytacji. Przechodząc pomiędzy grupami organizujących się ludzi, w pewnym momencie Christianowi gdzieś w tłumie mignęła znajoma postać w granatowej sukni i chociaż w pierwszej chwili jego umysł potraktował to dziwnie spokojnie, gdy dotarło do niego kogo tak naprawdę zobaczył zatrzymał się raptownie i odwrócił w tamtą stronę. Joanne łapiąc jego spojrzenie pomachała do niego niewinnie, zupełnie jakby jej obecność tutaj była najnormalniejszą rzeczą na świecie. Christian skinął jej głową z lekko zaskoczonym wyrazem twarzy.
- Kurwa - mruknął pod nosem, rozglądając się naokoło. Roiło się tutaj od nadnaturalnych, niebezpiecznych stworzeń, a ona jak gdyby nigdy nic przyszła na bal, niczego nieświadoma i olśniewająco piękna. Nie, nie przesadzał. Przesunął ręką po brodzie, a w jego głowie gnało tysiąc myśli na raz. Ruszył w kierunku, w którym mignęła mu Jo, starając się przybrać swój zwyczajowo spokojny wyraz twarzy, który nijak nie współgrał z tym co działo się w jego głowie. Po krótkim przywitaniu z daleka, dziewczyna zniknęła mu z oczu, więc przez dłuższą chwilę po prostu przeszukiwał salę wzrokiem. Kiedy w końcu znalazł swoją zgubę, rozmawiała z jakąś blondynką, której Christian nie kojarzył. Podszedł do nich, a ponieważ Jo była odwrócona do niego tyłem, zanim się odezwał wyciągnął rękę i dotknął jej boku, żeby przykuć jej uwagę.
- Jo - rzucił w ramach powitania, starając się żeby jego głos brzmiał naturalnie. Skinął też głową do nieznajomej blondynki, uznając że nieelegancko byłoby ją po prostu zignorować. Kiedy spojrzał na Joanne z bliska dotarło do niego, że nigdy nie widział jej aż tak wystrojonej i chyba nie był na to przygotowany. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko, jak gdyby nigdy nic. - Wyglądasz zjawiskowo. – Powiedział to na tyle cicho, żeby tylko ona to usłyszała i omal nie zapomniałby zabrać dłoni, która wciąż była gdzieś w okolicy jej talii.
W tym samym momencie na scenę wszedł wywołany do licytacji Kevin, a Christian przez chwilę tylko pomyślał, że jego plan licytowania siebie nawzajem miał faktycznie sporo niedociągnięć technicznych. Poza tym z założenia był oczywiście idealny. Odwrócił się w stronę Jo i przez moment tylko patrzył na nią, a w jego oczach widać było ilość myśli przelewających się przez jego umysł. Jedna jego część chciała ją popchnąć w kierunku wyjścia i powiedzieć żeby uciekała stąd jak najdalej. Druga jego część zdecydowanie chciała żeby dziewczyna została. Chciałby usiąść obok niej, tyle, że jedyne wolne krzesło zajmowała tajemnicza blondynka. W końcu Christian tylko uśmiechnął się przelotnie, obiecując sobie w duchu, że będzie miał oko na Jo. Może jakimś cudem nic złego się dzisiaj nie wydarzy?
- Wybacz mi, ale muszę zlicytować swojego przyjaciela, bo inaczej mnie zabije. – Skierował się w stronę prowadzącego i uniósł tabliczkę. – Daję pięćset za tego przystojniaka.
I niech diabli wezmą ciebie i twoje pieniądze, Jamesie Khanie.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pią Kwi 12, 2019 12:25 am
Klaus... Nie był w humorze specjalnie zagadywać do gości, dlatego też unikał kontaktu z kimkolwiek za wyjątkiem osoby towarzyszącej. Może i rzeczywiście ten cały bal przypominał nieco starych czasów, ale jego głowa była zaprzątana innymi sprawami, które skutecznie nie pozwalały mu rozwinąć swoich skrzydeł w żywiole, który mimo wszystko lubił, bo kto nie lubi dreszczyku tajemniczości, llicytacji, obnażania czyjegoś umysłu... Piękno samo w sobie, heh.
Postanowił dołączyć do licytacji. Nie do końca rozumiał tego, co albo kogo będzie licytować, ale zawsze trochę to będzie zabawy, bo go na to stać, no i nie ma co się oszukiwać. Lubił wygrywać, gdzie tylko się dało... Dziwne jest trochę licytować... Tancerkę, no ale co zrobić, bale potrafią przybrać dziwaczne postacie. Jak na razie po prostu pilnował aukcji, żeby nikt go nie przelicytował, no i jak zwykle wytężał swoje zmysły szukając podejrzanych bodźców. Tak czy inaczej...
- Pamiętam, Caroline i lepiej nie daj się na tym złapać. - Mimo wszystko nie popierał tego wszystkiego, za duże ryzyko dla niej, już jedna osoba jest w niebezpieczeństwie... - Będę mieć Cię w zasięgu wzroku, pokaż wszystkim swoje wdzięki. - Uśmiechnął się do niej delikatnie, a potem porozmawiał chwilę jeszcze z bratem zanim się ulotnił w odmęty sali. - Jestem za, tylko musimy się trochę rozdzielić... Nie chcę wzbudzać niepotrzebnej uwagi. - Odparł do swojego brata i potem rozejrzał się za wywołaną. - Jeszcze jej nie ma, na pewno wie, jak tu dotrzeć. - Skwitował, bo jeszcze było za wcześnie na niepokoje, a potem postanowił zrealizować plan swój i Elijah.
Powrót do góry Go down
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Pią Kwi 12, 2019 1:07 am
Sala była wypełniona nadnaturalnymi, którzy byli równie beztroscy, co parę miesięcy przedtem. Tak tu ich dużo, ale Oswald podejrzewał, że ta liczba była dosłownie niczym w porównaniu z tą, która sprzyjała organizatorowi balu. Bo czarownik zakładał, że to na pewno łowca! Nie skomentował wydawania pieniędzy tak rozrzutnie nawet na tak szczytny cel, gdy siedziałeś w miasteczku należącym do twojego wroga, który na pewno położy na tych pieniądzach swoje brudne łapy. Oczywiście, że nie! Ale kim by był Oswald, gdyby nie ignorował zagrożenia, które otaczało go ze wszystkich stron. Był podejrzliwy względem wielu tu zgromadzonych. Szpiedzy na pewno znajdowali się pośród tłumu. Nawet ta starsza pani wspierająca się balkonikiem wyglądała tak złowieszczo, że nie zdziwiłby się gdyby okazała się jednym z nich. Bacznie ją obserwował spod przymrużonych powiek.
Dopalał haszysz dopóki nie usłyszał wywołanej osoby, która wchodziła właśnie na scenę, ta menda uśmiechała się lekko jak taka żmija jadowita, taka trochę niewinna żmija, acz nadal plugawa i odstręczająca. Na dodatek niewdzięczna i dwulicowa. Nachylił się do ucha Niny:
- Córko marnotrawna, zobacz proszę kto stoi do wylicytowania. Czy to aby nie był mój ulubiony syn, Kevin? -  zapytał konspiracyjnym szeptem. Podał Ninie ramię. Jeśli go nie chwyci, on odejdzie bez niej. Skierował się ku Christianowi Khan, który postanowił wylicytować młodszego von Evereca, jednak pech chciał, że na drodze stanął mu Oswald. - No, no, no, aż taki z niego przystojniak? - zapytał ciut złośliwie puszczając oczko do malutkiego Kevina, który właśnie wlepiał w nich swoje przerażony gałki oczne? Oswald nie był głupi na jakiego wyglądał. Czuł na sobie jego wzrok odkąd uraczył młodych swoim towarzystwem. Zresztą dziwnym by było gdyby Kevin go nie obserwował. Jego dzieci bardzo dobrze znali temperament Oswalda i wiedzieli, że jest niepoczytalny. Oswald uniósł od niechcenia swoją tabliczkę i wykrzyknął - daje 1000 za tego paszkwila!
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pią Kwi 12, 2019 12:28 pm
Po tym jak już prześledziła salę w poszukiwaniu znajomych twarzy (a nie zna tu prawie nikogo jeszcze), jej wzrok skierował się na występy. Właściwie to wpatrywała się w nie tępo, bo z tyłu głowy myślała o tym, po co tu przyszła. Dziwne było, że w ogóle otrzymała zaproszenie. A jeszcze dziwniejsze jest to, że rzeczywiście je rozpatrzyła i włożyła sukienką, na którą prawie ją nie stać i najniewygodniejsze buty jakie znalazła.
Z zamyślenia wyrwał ją melodyjny głos jakiejś nieznajomej kobiety. Automatycznie odwróciła w jej stronę swój wzrok. Szybko odnalazła ją wśród stolików i posłała jej niezobowiązujący uśmiech. Rozejrzała się jakby chciała ostatni raz sprawdzić czy nie ma tu kogoś znajomego w otoczeniu. Chwilowo Christiana straciła z zasięgu wzroku, więc udała się w stronę wolnego miejsca przy stole.
- Dziękuję.- powiedziała uprzejmie i usiadła na wolnym miejscu. Nie czuła się tutaj do końca swobodnie. Nie pasowała do takich miejsc. Może przychodząc tutaj chciała na moment oszukać samą siebie i spróbować się odnaleźć wśród takiej śmietanki. Skinęła przy okazji głową do osób siedzących przy tym samym stole w geście powitalnym.
Bursztynowe tęczówki znowu zaczęły śledzić bieżące wydarzenia. Występy się już skończyły, nadeszła pora licytacji. Szczerze powiedziawszy, Joanne nigdy nie uczestniczyła w niczym podobnym i interesowało ją jak przebiega cały ten proces. Uwagę od widowiska odciągnął ją delikatny dotyk w okolicach talii. Natychmiast obróciła się i dostrzegła po raz drugi twarzy Christiana. Trudno było jej ukrywać, że ten widok ją w pełni zadowolił. Możliwe, że to właśnie jego cały czas wyszukiwała wśród stolików przepełnionych obcymi osobami. Odruchowo wstała, bo nie chciała z nim rozmawiać z pozycji siedzącej.
- Christian.- powiedziała z wyraźnym zadowoleniem spowodowanym jego obecnością tutaj. Odruchowo jej dłonie powędrowały w stronę włosów, by upewnić się, że nie zepsuła jej się fryzura. W końcu była zwolenniczką prostej fryzury, która nie wymagała żadnego wkładu pracy w jej wygląd. Tym razem miała na głowie masę wsuwek i lakieru, który nie pozwalał żadnemu kosmykowi wymknąć się tam, gdzie nie powinien.
- Dziękuję.- odpowiedziała spokojnie. Skrycie cieszyła się, że zwrócił uwagę na jej wygląd. W końcu był dość niecodzienny i nieczęsto można ją zobaczyć w takiej odsłonie.- Ale spokojnie, nawet ja nie jestem w stanie cię dzisiaj przyćmić.- zażartowała w ten swój tradycyjny sposób. Niekiedy po prostu nie potrafiła być przy nim poważna. Wyglądał dziś bardziej dostojnie niż zazwyczaj, a do tej pory myślała, że jest to niemożliwe. W przeciwieństwie do niej, Christian wyglądał jakby był stworzony do tego, by znajdować się w takich miejscach i nosić tak wyszukane rzeczy. Na moment zupełnie zapomniała o licytacji, dopiero jego słowa mu o niej przypomniały.
- W porządku.- powiedziała bardzo skromnie jak na nią. Otworzyła szeroko oczy, kiedy tylko usłyszała kwotę jaką Christian oferował za swojego kolegę. Wiedziała, że ciemnowłosy jest dość zamożny, ale nie spodziewała się, że na tyle by dysponować takimi pieniędzmi. Nawet nie umiała ukryć swojego zaskoczenia. Natychmiast zmierzyła Christiana z góry na dół jakby chciała powiedzieć "kim ty w ogóle jesteś?".
- Chyba bardzo ci się podoba ten przystojniak.- zażartowała i zaśmiała się krótko. W końcu Christian sam nazwał tym mianem swojego kolegę. Nie ukrywała, że wprawiło ją to w lekkie rozbawienie. Straciła ochotę, by siedzieć przy tym stoliku, ale chyba nie miała wyjścia. Tylko tu zdawało się być wolne miejsce, które na nikogo nie czekało. Poza tym doskonale wiedziała, że przyjaciel Khana zaraz wróci i znowu będzie skazana na towarzystwo wytapetowanej blondynki.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Pią Kwi 12, 2019 1:46 pm
A jednak, pech chciał, że mężczyzna poprowadził ją do stolika Caleba. Cholera jasna czemu?! Czy za spokojnie było? Czy musieli ją doprowadzać do szału? Czemu?! Zaciskając pięści na widok wampira niemal warknęła przez gardło, na szczęście opanowała się w ostatniej chwili. Wzięła wdech i spojrzała na Caleba z taką wściekłością jakiej nigdy nie widział. Gnojek nawet się nie przywitał z nią. Nie było go tyle czasu. Faceci to prawdziwe szuje! Mało tego, jej furia sięgnęła zenitu w chwili gdy na scenę wparował jakby nigdy nic jej bratanek. Spojrzała na mężczyznę, który właśnie dał sporą sumkę na młodą dziewczynę. Na pytanie o imię uśmiechnęła się lekko.
- Mazikeen.
Przedstawiła się z uśmiechem na ustach. Na jego pytanie pokręciła głową przecząco w ogóle już w chwili gdy usłyszała głos swojego brata. Uśmiechnęła się lekko do nieznajomego.
- Niestety nie, obawiam się, że kwota jaka za niego padła nie jest do przebicia z mojego budżetu. Wybaczysz na moment, zaprosiłabym do nas mego brata.
Dodała z uśmiechem i spojrzała w stronę Oswalda. Czy właśnie wystawił sporą sumkę za tego zdradzieckiego gnojka? W końcu skręcił jej kark a teraz biedna Maz przekonana, że obraz podany przez jej kochanego braciszka jest faktycznie prawdziwy.
- Braciszku miejsce i dla Ciebie się znajdzie.
Odezwała się nie dając nawet dać podjąć decyzji mężczyźnie. Widząc bratanicę uśmiechnęła się promiennie na jej widok jakby nigdy nic...ba, nawet jej pomachała radośnie.
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Sob Kwi 13, 2019 12:33 pm
Związku z towarzystwem Kevin też nie narzekał, w końcu to był nikt inny jak Christian a z nim świetnie się dogadywał, więc czemu miałby mu przeszkadzać lub też nie pasować jako towarzystwo. Właściwie on jako jeden z niewielu wiedział o nim wiele rzeczy, no właśnie nie wszystko bo nie wiedział na przykład tego, że Kevin jest biseksualny, jak większość osób, a przede wszystkim nie wiedział o tym, że się w nim podkochuję. A dlatego, że nie chciał popsuć relacji jaka między nimi teraz była, czyli właśnie tej przyjaźni, a bał się tego, że może tak być kiedy ten nie będzie odwzajemniać jego uczuć. Co do szkoły Kevin na prawdę świetnie tam się czuł. Był wśród swoich bo znalazło się tam wiele czarownic, ale i nie tylko po prostu było tam wiele nadnaturalnych, przed którymi wcale nie musiał udawać, że nie jest czarnoksiężnikiem.
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Więc wiem bardzo dobrze, że nadawał byś się tam. Znalazł byś sobie wielu przyjaciół... ba nawet pewnie ja już bym ci się znudził. - Zaśmiał się po czym dodał szybko. - Poza tym chociaż raz pomyśl o sobie i o tym co ta szkoła mogłaby ci dać... a nie o ojcu, to nie on będzie żył twoim szczęściem, tylko i wyłącznie ty. - No właśnie nadszedł czas licytacji. W miedzy czasie Kevinowi mignęło to, że Kevin wodził za pewną panną okiem, aż miał błysk w oku. Nad czym nieco ubolewał, bo aż go ścisnęło w żołądku, ale zacisnął wargi stojąc tak na tej scenie i przyglądając się temu wszystkiemu niby obojętnie i nagle z letargu wybił go głos ojca, który zaczął go licytować i aż wyrwało mu się nagłos.
- Że co kurwa? - Warknął po czym pomyślał szybko i nagle spojrzał na ojca i szepnął robiąc pewien dyskretny gest po którym nikt nawet nie mógł nic spostrzec w jego stronę. - clauditis. - Co spowodowało, że zamilkł i nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa do końca licytacji, po czym wykonał jeden delikatny ruch dłonią, który spowodował, że Oswald usiadł na miejscu. A zaraz po tym Kevin spojrzał w stronę Christiana dając mu znak, że może kontynuować.
@Christian Khan
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Sob Kwi 13, 2019 6:55 pm
Niezadowolona dałam się pociągnąć ojcu do miejsca gdzie stał Christian. Przez to raptowne pociągnięcie zabrałam za sobą rudego chłopka przez co to wyglądało dość śmiesznie. Każdy ciągnął inną osobę, jak zabawa w taniec hula. Stanęłam raptownie prawie się wywracając tym stanowczym zahamowaniem. Złapałam się ramienia ojca, aby złapać równowagę. Przeniosłam wzrok na scenę, gdzie stał mój o parę minut starszy braciszek. Uśmiechnęłam się wrednie jedynie w jego stronę widzą zamieszanie jakie powstało wokół jego osoby. Takie rzeczy powinny być bardziej skierowane w moją stronę niż jego. Więc trzeba to poprawić. - Cześć Christian - Zwróciłam się jeszcze do chłopaka, nawet przyjrzałam mu się, lecz mój wzrok zaraz wrócił do ojca, który raptownie usiadł i się nie odzywał. Podniosłam brew do góry widząc takie dziecinne rozgrywki swojego braciszka. Zachichotałam jedynie na to wszystko. Rozejrzałam się jedynie czy nikt nie zwracał na mnie uwagi i wypowiedziałem te same słowa co przed chwilą Kevin.
- Clauditis - Teraz to już i Kevinek będzie siedział cicho, nie musi za dużo ruszać tym swoim pyszczkiem jak u prosiaczka. Nawet nie było potrzeby aby ponownie rzucił jakimś nie potrzebnym zaklęciem na tą całą sale. - Daję dwa tysiące za Kevina - Podniosłam tabliczkę z numerkiem jaki miałam. Spojrzałam się na osoby, które również lego licytowały. Uśmiechnęłam się niewinnie jedynie i wzruszyłam ramionami. - Retro in quas maledicta congessi - Wyszeptałam w stronę ojca, aby usunąć to co nawyprawiał braciszek. Tak nie ładnie i nie grzecznie. Sama byłam na niego zła, ale nie musiał tego robić tutaj.
- Uwielbiam rywalizację, a wy? To taka niewinna zabawa i jednocześnie tak ekscytująca - Powiedziałam to na głos zwracając się do mężczyzn którzy koło mnie stali. Czułam się jak Królewna Śnieżka dosłownie, brakował tylko więcej krasnali wokół mnie.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Sob Kwi 13, 2019 7:33 pm
- 10 tysięcy na Caroline Forbes! - Podniósł swoją tabliczkę chcąc samemu wykupić zainteresowaną... I tyle było z dyskrecji, bo Niklaus oczywiście musiał zabłysnąć. Skąd miał tyle kasy? STAĆ GO BYŁO! MA WIELKI MAJĄTEK GROMADZONY PRZEZ WIELE WIEKÓW, TAK? No, to obserwował występ dalej przypatrując się parze jednocześnie nie dopilnowując tego, by ktoś go przelicytował z przedstawicielką płci pięknej. Chwila zapomnienia o troskach jakże jest zbawienna... I ten jego uśmieszek w kąciku ust...
Oczywiście nasłuchiwał otoczenie na tyle ile był w stanie, a mógł całkiem sporo. Było co wysłuchiwać, taki bal jest niezwykle dorodnym źródłem informacji, brudów, sekretów.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 3 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Skocz do: