The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 03, 2019 3:11 pm
Dom nad jeziorem Bd4336a6b6ed69e6ddc65b7133427a19
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Pon Kwi 15, 2019 10:18 am
/mostek

Mimo tego, że tak jak Jo miała nadzieję, dom Christiana nie był wcale daleko, zanim zdążyli do niego dotrzeć deszcz rozpadał się na całego, a oni obydwoje przemokli do suchej nitki. W końcu jednak udało im się wyjść z lasu, a ich oczom ukazał się dość pokaźny budynek.
Wielu mogło by uznać, że dom nad jeziorem należący do rodziny Khanów był urządzony ze smakiem, duży, ale nie przytłaczający, luksusowy, ale raczej w klimacie, który ma sprawić, że każdy poczuje się tu komfortowo. Dominowały tu kamienie i drewno, a liczne okna sprawiały, że wnętrza domu były jasne i ciepłe dla oka. Mimo wszystko Christian wciąż nie był w stanie poczuć się tutaj jak w domu.
Końcówkę odcinka przebiegli, aż dotarli do samych drzwi, a Christian otworzył je i przepuścił Jo pierwszą do środka. Hol był podłużny i podobnie jak reszta pomieszczeń w domu umeblowany dość oszczędnie.
- Czuj się jak u siebie - rzucił do Jo z lekkim uśmiechem, zaczesując mokre włosy do tyłu. Sam poszedł do łazienki, po drodze ściągając mokrą koszulkę, którą rzucił do pralki, a z szafki obok wyjął dwa czyste białe ręczniki. Wrócił do Jo i podał jej ręcznik, zwracając mimowolnie swoją uwagę na fakt, że przyklejona do ciała mokra koszulka, którą założyła do biegania, nie zasłaniała już zbyt wiele. - Zaraz znajdę ci jakieś ubrania - obiecał, sam jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że był bez koszulki. Nie były to żadne popisy i było to widać w jego swobodnym zachowaniu. Raczej udowadniało to, że Christian odnośnie swojego ciała był również pewny siebie, ale w sposób, na który niekoniecznie zwracał szczególną uwagę. Wskazał jej wejście do salonu na lewo. Była kanapa, telewizor, sprzęt muzyczny i spory barek w rogu, zaopatrzony w duże ilości whisky, nieco rumu, jakieś wino i gin.
- Możesz w tym czasie zerknąć na co masz ochotę. Piwo mogę przynieść z garażu. Zaraz wracam. - Spojrzał na nią ostatni raz po czym rozejrzał się dookoła z lekko rozłożonymi rękoma. - Rozgość się.
Poszedł na górę.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pon Kwi 15, 2019 12:03 pm
Nim zdążyli dotrzeć do jego domu, rozpętała się ulewa. Przez myśl przeszło jej, że wcale już żaden prysznic nie jest jej potrzebny. Była totalnie przemoczona, więc całkowity pot zdążył już z niej ściec razem z kroplami deszczu. Pocieszał ją fakt, że Christian nie był w ani drobinę lepszej sytuacji. Pod koniec drogi biegli. Joanne zatrzymała się dopiero, gdy dostrzegła jego okazałą posiadłość.
- Wyobrażałam sobie raczej skromną chatkę schowaną za lasem.- skomentowała i zaśmiała się. Nim Khan zdążył otworzyć drzwi rozejrzała się dookoła z zapartym tchem. Zawszę ją kusiło by podjąć się studiów związanych z architekturą, jednak w wyniku pewnych zdarzeń nawet swojego pierwszego wybranego kierunku nie ukończyła.
Weszła posłusznie do środka. Nie wchodziła od razu za daleko, tylko patrzyła sobie pod nogi. Widziała jak powstaje pod nią kałuża wody, która ociekała z jej ciała i ubrań.
- W takim razie musisz wyposażyć mnie w mopa, bo trochę śladów zostawiłam.- odpowiedziała. Skoro miała czuć się jak u siebie to była także zobowiązana by po sobie posprzątać. Wystarczało, że chłopak zechciał ją tu ugościć, więc nie chciała, by musiał się nią nadmiernie zajmować. Była samodzielną dziewczynką i nie chciała, by ktoś inny sprzątał wokół niej.
Nie mogła się oprzeć przy nie przyjrzeć się Christianowi, gdy tylko zdjął koszulkę. Nie darowałaby sobie gdyby choć na chwilę nie zwróciła uwagi na jego sylwetkę. Nie trwało to długo i nie było widać po dziewczynie żadnego skrępowania. Wydawało jej się to bardzo naturalne zachowanie, z którego nic nie wynikało. Gdy wracał z ręcznikami patrzyła już na jego twarz, a nie wyrzeźbione ciało- w końcu nie chciała wyjść na totalnego zboka. Ponoć kobietom to nie przystoi- jakby ją to obchodziło.
- Byłabym wdzięczna.- mruknęła. Zdjęła buty i skarpetki. Obuwie zostawiła w miejscu gdzie stała, podsunęła je jedynie bliżej ściany, by nie leżały na środku holu. Skarpetki trzymała w dłoni. Poszła od razu do łazienki, której położenie odkryła, kiedy Christian poszedł do niej, by wrzucić koszulkę do pralki. Nie chciała mu zabrudzić całego domu.
- Na razie skorzystam z łazienki i poczekam aż przyniesiesz mi coś na przebranie.- zawołała z łazienki, gdy Khan szedł już w stronę schodów. Bardzo szybko poczuła swobodę. Może dlatego, że odwiedziła dopiero łazienkę i na moment zapomniała o wielkości jego posiadłości. Poza tym w jego towarzystwie czuła się jak przy kimś, kogo zna stosunkowo dłużej niż w rzeczywistości. Dlatego nie zamierzała udawać zawstydzonego gościa, który będzie się skradał i wstydził poprosić o herbatkę. Wiedziała, że Christian przepadł już gdzieś na górze i zapewne szukał dla niej jakiejś koszulki.
Stanęła przy umywalce i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zrozumiała, że bez makijażu z przemoczonymi włosami nie wyglądała zbyt zjawiskowo, ale cóż mogła poradzić. Z trudem zdjęła gumkę z mokrych włosów, która upierdliwie się od nich przyczepiła pod wpływem wilgoci. Pokręciła energicznie głową niczym przemoknięty pies. Nie lubiła gdy jej włosy były mocno ulizane. Pierwsze co, przetarła kasztanowe kudły, by mogły szybciej wyschnąć. Zdjęła z siebie bluzkę, pod którym miała jeszcze sportowy biustonosz, który niestety był niemal niezbędny kobietom o ile chciały czuć jakiś komfort podczas uprawiania sportu (z jasnych przyczyn). Bluzkę i skarpetki wycisnęła najmocniej jak umiała powiesiła na grzejniku. Zaczęła wycierać swoją skórę, którą do tej pory odsłoniła. Z resztą wolała poczekać aż otrzyma od gospodarza jakiś kawałek odzieży.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Pon Kwi 15, 2019 3:20 pm
Komentarz Jo na temat jego domu nie umknął uwadze Christiana, wolał jednak zbyć tę kwestię wzruszeniem ramion. Nie uważał żeby status majątkowy był czymś, czym warto się chwalić i nigdy tego otwarcie nie robił. Był zepsuty, ale tylko pod względem samowystarczalności, nigdy nie używał pieniędzy czy dóbr materialnych jako argumentu na cokolwiek, chyba że dotyczyło to jego samego. Dla przykładu, Christian nigdy nie uznałby, że jego pieniądze sprawiają, że warto się z nim przyjaźnić, lecz stwierdzenie "jestem bogaty więc mogę być upośledzony emocjonalnie" w jego ustach zabrzmiałoby jak naprawdę wiarygodne wytłumaczenie zjawiska psychologicznego.
Kiedy weszli do środka, a Jo uznała, że potrzebuje mopa, on tylko prychnął z rozbawieniem wchodząc dalej w butach.
- Dobra, później się tym zajmiemy - rzucił tylko przez ramię. - Póki z nas kapie i tak nie ma co tego ruszać.
Typowa męska logika - po co sprzątać, jak można nie sprzątać? Oczywiście sam dom był dość zadbany, więc nie można było go posądzić o bycie bałaganiarzem na dłuższą metę, ale kto by się przejmował plamą w przedpokoju?
Uśmiechnął się pod nosem widząc, że dziewczyna faktycznie czuje się swobodnie i w głębi duszy był jej za to bardzo wdzięczny. Zazwyczaj był dobry w roli gospodarza, wręcz wolał to aniżeli bycie czyimś gościem. Jednak w obecnej sytuacji ta lekkość w ich relacji była tak odświeżająca, że cieszył się jej każdym małym aspektem.
Wszedł na górę do swojej sypialni, otworzył szafę i rozejrzał się za czymkolwiek, co mogłoby się nadać dla Jo. Uznając, że najpierw trzeba zająć się tą łatwą kwestią szybko wybrał dla siebie suche ciemne spodnie, zrzucił w końcu buty ze stóp i przebrał skarpetki. Sięgnął po swój ręcznik i zaczął wycierać włosy, jednocześnie przeglądając koszule. Joanne ze swoimi 170cm była on niego sporo mniejsza, więc uznał, że cokolwiek nie wybierze wyjdzie na to samo. Wybrał błękitną koszulę, a przeszukując czeluści szafy znalazł też nieco powyciągany i dość długi sweter. Uznał, że po spacerze w deszczu Jo może być zmarznięta więc jego również wyciągnął. Sam założył czarny t-shirt, rzucił mokry ręcznik na łóżko, nie przejmując się nawet tym żeby zaczesać włosy do tyłu i zszedł na dół.
- Jo? - Zatrzymał się przy drzwiach od łazienki i zapukał a po chwili uchylił je i bez zaglądania do środka wsunął rękę z ubraniami. - Masz na razie to, najwyżej zaraz jeszcze sama przeszperasz moją szafę.
Zamknął drzwi dając jej tyle prywatności ile to możliwe i poszedł do salonu. Odkąd aktywował swoją klątwę jego tolerancja niskich temperatur znacznie wzrosła, jednak nie pozostawał gruboskórny i czuł, że dom mógł się nieco wychłodzić ostatnimi czasy. Ukucnął przed kominkiem, który mieścił się naprzeciwko kanapy, sięgnął po parę skrawków papieru przygotowanych obok, wrzucił je do środka, a na nich poukładał mniejsze patyki. Podpalił papier, a kiedy ogień zajął również patyki, zaczął dokładać grubsze kawałki drewna. Nie minęło parę minut, a kominek palił się na całego.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pon Kwi 15, 2019 5:02 pm
W odbiciu lustra dostrzegła wyciągniętą rękę Christiana z jakimiś rzeczami. Na wypadek jego braku pohamowań z całkowitym rozbieraniem się poczekała, jednak mile ją zaskoczył i postanowił nie wciskać jej się do łazienki. Zupełnie by ją to nie zdziwiło. Nawet nie musiałoby to być tak, że zrobiłby to specjalnie, a najzwyczajniej mógłby nie wpaść na to, że niektórzy posiadają coś w rodzaju wstydu czy komfortu osobistego. Nie zależało jej na nadmiernym ukrywaniem się, ale chciała chociaż zgrywać pozory.
- Wielkie dzięki, zaraz przyjdę.- odpowiedziała i przejęła od niego ubrania. Nawet zamknął za nią drzwi. W związku z tym bez oporów zdjęła z siebie top i legginsy. Przypomniała sobie nawet rozmowę z mostku o tym jak wyglądałaby bez nich, więc tym bardziej doceniła, że nie przybiegł tego sprawdzić. Wytarła się do końca ręcznikiem i odwiesiła go. Zdjęte obrania dołączyła do skarpetek na grzejniku. W końcu przyjrzała się rzeczom, które przyniósł jej gospodarz. Przez moment zastanawiała się czy oby na pewno potrzebuje i koszulę i sweter. Zapewne chciał dać jej wybór. Niespecjalnie ją obchodziło, co będzie teraz nosiła. Wszystko było lepsze od mokrego stroju sportowego. Zdecydowała się na sweter, bo taką ładną koszulę szkoda jej było wygnieść. Przeciągnęła go przez głowę, a następnie wsunęła ręce. Christian był od niej znacznie wyższy, więc nie dało się ukryć, że jego ubranie było na nią za dużo. Ba, sweter sięgał jej do miejsca, gdzie kończyły się pośladki- czyli idealnie. Miała o tyle szczęścia, że chociaż dolna część bielizny nie była przemoknięta.
Wzięła koszulę do ręki i wyszła z łazienki. Zwinnym krokiem przemieściła się po przedpokoju i dotarła do salony, gdzie Christian rozpalał już w kominku. Ostrożnie odłożyła koszulę na oparcie kanapy.
- Koszulę oddaję. Zostawmy ją na okazję, gdy będę robiła ci w niej jajecznicę na śniadanie.- powiedziała, nie mogąc znowu powstrzymać się od żartu. Gdy na nią patrzyła od razu przypominały jej się sceny z filmów, gdzie o poranku zgrabne kobiety robiły śniadania, w koszulach mężczyzn, u których dane im było spędzić noc. W momencie mówienia żartu nie miała na myśli żadnej sugestii. Jak zwykle dopiero po czasie zdała sobie sprawę z tego jak mogło to zabrzmieć, aż niespecjalnie się tym przejęła. Wiedziała, że w jego towarzystwie takie słowa nie oznaczają niczego złego.
Usiadła na drugim końcu kanapy, by nie przygnieść koszuli. Przyglądała się z uśmiechem na ustach jak Christian rozpalał w kominku.
- Bez tego t-shirta wyglądałeś zdecydowanie lepiej, wiesz?- zaśmiała się i pokręciła głową. Podkuliła lekko nogi wciągnęła je na kanapę, by nie dotykać stopami zimnej posadzki.- Mogę w czymś pomóc?- zapytała wreszcie. Nie chciała tak bezczynnie siedzieć, kiedy on wyraźnie był czymś zajęty.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Pon Kwi 15, 2019 6:07 pm
Być może w Christianie było jednak nieco więcej przyzwoitości niż można by się spodziewać. W końcu to, że w stosunku do siebie nie miał żadnych skrupułów, nie oznaczało że wymagał tego samego od innych. Poza tym, abstrahując od tego czy osoby naokoło niego posiadały dystans do siebie i swojego ciała, czy też nie, dawanie prywatności kobiecie, która przyszła do ciebie do domu to była kwestia szacunku. Ok, Christian nie szanował zbyt wielu rzeczy na tym świecie, nie tak naprawdę. Jednak pewne kobiety wzbudzając sympatię, wzbudzały też jego szacunek, a co za tym szło, mogły dostrzec niektóre jego lepsze cechy. Oczywiście, że dalej pozostawał złośliwy i zaczepny, ale jego egoizm chyba po prostu tracił wtedy na sile. Jak widać Joanne była jedną z takich kobiet.
Kiedy przyszła do salonu, on siedział przed kominkiem i patrzył w płomienie. Jego włosy zaczynały już schnąć, chociaż wciąż prezentowały sobą raczej niedbałą i dość chaotyczną fryzurę. Kiedy spojrzał na Jo w swoim swetrze, w jego oczach coś zabłysło.
- Dobry wybór - uznał z lekko zmarszczonym czołem, jakby zastanawiał się jak to możliwe żeby wyglądać tak dobrze w czymś tak zwyczajnym. Właściwie to nie był pewien czy chwali ją czy siebie, w końcu to on przeszukiwał swoją szafę. Z drugiej strony z takimi nogami Jo wyglądałaby dobrze nawet w worku po ziemniakach, pod warunkiem, że miałby on taką samą długość co ów sweter. - Wyglądasz w tym zdecydowanie lepiej ode mnie, a uwierz mi że przyznanie tego na głos nie przychodzi mi łatwo.
Mimo tego, że uśmiechnął się z rozbawieniem, w jego oczach wciąż było widać, że podziwia widok, który otrzymał. Na komentarz o jajecznicy uniósł lekko brwi i pokiwał głową, a kącik jego ust drgnął w cwanym wyrazie.
- Ok, tylko nie każ mi za długo na to czekać. Chyba, że faktycznie lubisz doprowadzać facetów do szaleństwa.
Nie przeszkadzało mu to, że Jo była tak bezpośrednia, a wręcz sprawiało że stawała się w jego oczach jeszcze bardziej atrakcyjna. Dzięki temu rozmowa z nią była prosta i przyjemna, a skoro ona była pewna, że Christian nie zareaguje źle na jej słowa, on nie musiał mieć podobnych obaw w stosunku do niej. Chociaż prawda była taka, że Christian ogólnie miewał raczej niewielkie obawy związane z tym co ludzie sobie o nim pomyślą. Niemniej, przy Jo czuł się jeszcze swobodniej, a to ewidentnie sprawiało, że był mniej złośliwy niż zazwyczaj, co sam odnotował z lekkim zaintrygowaniem.
Kiedy wspomniała o tym, że wyglądał lepiej bez koszulki zaśmiał się i pokręcił głową. Joanne Collins, wykończysz mnie zanim jeszcze zdążymy się upić...
- Wiem - odpowiedział spokojnym głosem po dłuższej chwili wahania, spoglądając na nią, a uśmiech na jego twarzy był drapieżny niczym u wilka spoglądającego z głodem w oczach na swoją zdobycz. Piękną zdobycz z pięknymi, długimi nogami. - Tak jak ty o niebo lepiej wyglądasz bez tych legginsów. Atrakcyjni ludzie zazwyczaj lepiej wyglądają bez ubrań na sobie.
Mrugnął do niej i wstał sprzed kominka. Spojrzał na nią, starając się skupić na tym co mówiła, a nie jak wyglądała. Jej rozpuszczone mokre włosy odgarnięte z twarzy, lekko zarumienione policzki, duże oczy, pełne usta i ogólny wygląd kobiety, która dopiero co wyszła spod prysznica i nie miała na sobie niemalże nic poza męskim swetrem... cóż, skupiał uwagę, a Christian zdawał się specjalnie nie przejmować tym, że może być to po nim widać. Nie ślinił się przecież, a jedynie ją podziwiał, a fakt że jednocześnie był w stanie z nią rozmawiać jak gdyby nigdy nic można było śmiało uznać za coś godnego podziwu.
- Owszem, możesz mi powiedzieć czego masz ochotę się napić. - Podszedł do barku, otworzył go i przeleciał wzrokiem po butelkach. - Chcesz żebym cię szybko upił i wykorzystał, czy może wolisz powoli delektować się tym wspólnym wieczorem? - spytał, zdawało by się zupełnie poważnie, jakby pytał czy woli colę czy pepsi, jeansy czy dresy, kino czy spacer. Dopiero jak spojrzał w jej kierunku, można było dostrzec, że w jego oczach czają się cwane, może nawet nieco łobuzerskie iskierki. - Możesz wybrać najpierw jedno, potem drugie - dodał jakby dla ścisłości, tym razem już mniej poważnym tonem.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pon Kwi 15, 2019 6:47 pm
Przez krótki moment Jo zastanawiała się czy podarowanie jej dwóch rodzajów odzienia było jakimś testem. Tak przynajmniej w pierwszej chwili zrozumiała jego komplement, który rzeczywiście nie wiadomo do kogo był skierowany. Szybko wyparła tą myśl i zaśmiała się w duchu z samej siebie.
- Znowu chcesz mnie zawstydzić?- zapytała podejrzliwie przymrużając lekko oczy dla lepszego efektu. W końcu już oboje byli świadomi jego wysokiej samooceny, więc takie słowa z jego ust były miodem na jej skamieniałe odrobinę serduszko. Wierzyła, że skrępowanie jej nie przyjdzie Christianowi zbyt łatwo i gdzieś z tyłu głowy miała obawę, że będzie tego w pewnym momencie próbował. Najgorsza gafa byłaby wtedy, gdy rzeczywiście by mu się to udało.
Imponujące było to, że tak wiele pamiętał z ich rozmów. Co dziwne, udowadniał w ten sposób, że rzeczywiście jej słuchał. Nie jest to częste zjawisko wśród mężczyzn. Świadczyło to o pewnego rodzaju zainteresowaniu jej osobą ze strony Khana. Nie wypuszczał jej słów drugim uchem tylko zostawiał je sobie w pamięci.
- To zależy od tego, czy na to zasłużysz.- uśmiechnęła się szeroko i uniosła jedną brew w geście jej cwaniactwa. - A z resztą...wszystko się okaże.- machnęła ręką i odwróciła na moment wzrok zgrywając pozór, że wcześniejsza propozycja nie miała większego znaczenia. Lubiła się z nim w ten sposób droczyć. Była wiecznie ciekawa jego reakcji i jednocześnie czekała aż odbije piłeczkę zaskakując ją jednocześnie czymś nowym. Podobało się jej Christiana poczucie humoru. Wydawał się taki otwarty na wiele kwestii i czyniło go to w jej oczach osobą, którą nie obchodziły cudze opinie. Ktoś komu nie zależy na czyimś zdaniu sam rzadko kogokolwiek ocenia. Odnaleźli wspólny język i wszystko szło z nurtem nadchodzących nowych tematów rozmów.
Sama się cicho zaśmiała widząc jego reakcję na słowa dotyczące jego bluzki. Ciekawiło ją bardzo czy spodziewał się takich słów z jej ust. Sama także chciała go zaskakiwać, by móc poznawać go w różnych obliczach. Z każdą kolejną chwilą była coraz bardziej ciekawa jego osoby. Chciała poznać jego najróżniejsze cechy, nawyki, a może nawet i jakieś ciekawe historyjki z życia wzięte. Nie zależało jej nawet na jakiś specjalnych zwierzeniach, bo takie rzeczy powinny przychodzić same. Jednakże z pewnością ma w rękawie jakieś powiastki z dziwnych sytuacji czy imprez, na których upił się niemal do nieprzytomności, o ile takie rzecz jasna miały swoje miejsce w jego przeszłości.
- Możliwość zobaczenia mnie bez nich szybciej niż się spodziewałam.- zaśmiała się. "Jeszcze" przyniosło tą chwilę w niezwykle zawrotnym tempie. Pogoda dopisywała całym zdarzeniom, przez co Joanne pozostała niemal bez wyjścia. W mokrych ubraniach przecież by nie siedziała. Jednak żadne z nich zdawało się nie narzekać na towarzyszące im okoliczności. Jego drapieżny wzrok wcale nie wpływał na jej poczucie komfortu. Przeciwnie- wręcz ją odrobinę przyciągał i sprawiał, że chciała go prowokować, by częściej tak na nią spoglądał. W myślach karciła się za takie głupie pomysły. No ale cóż poradzić? Kto nie lubi czuć się atrakcyjnie w oczach innej osoby? Mimo, że nie krył się z tym, że uważał ją za atrakcyjną wcale nie czuła się przez to "osaczona". Rozmawiał z nią i zachowywał się bardzo nienagannie, dzięki czemu nie wywoływał u niej żadnego dyskomfortu. Było to znacznie lepsze od obecności pijanych facetów, którzy na dyskotece próbowali ją wymacać jeszcze zanim poznali jej imię. Trudno jej było ukryć, że lubi igraszki, jednak miała jakieś swoje kryteria w doborze towarzystwa.
Podążyła za nim wzrokiem, gdy szedł w stronę barku. Obróciła się do takiej pozycji, by wygodniej jej zerkało się do zawartości szafki, kiedy zostanie ona otwarta. Dała sobie chwilę na namysł zanim zdecydowała się mu odpowiedzieć, jednakże ten moment został szybko przerwany jego kolejnym pytaniem. Spojrzała na niego spod byka z trudem powstrzymując się od śmiechu, co dało się zauważyć po jej minie. Widziała jego próby bycia poważnym w tej kwestii, jego sposób mówienia na to wskazywał, jednak ten szalenie pociągający uśmieszek odmieniał znaczenie jego słów.
- Hm... wiesz co? Może zacznijmy od delektowania się jakąś wódeczką, bo o dziwo dawno nie miałam okazji pić tak standardowego alkoholu. Poza tym wydaje mi się, że jest dość skuteczna w swym działaniu.- powiedziała zamyślonym tonem jakby na poważnie odebrała jego słowa i rzeczywiście rozważała, którą z wymienionych opcji wybrać. - A w pozostałych kwestiach pozwólmy zadecydować alkoholowi.- dodała i posłała mu uśmiech starając się, by wyglądał dość nieznacznie w porównaniu z kwestią, którą właśnie poruszali.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Wto Kwi 16, 2019 1:14 pm
Na pytanie Joanne na temat zawstydzania jej, Christian tylko uniósł szelmowsko brwi.
- Nie sądzę żeby to było aż takie łatwe - uznał tonem, jakby prawił jej właśnie jakiś komplement, co w zasadzie było po części prawdą. Oczywiście, że jej słuchał, a próby wszelkiego wytrącenia jej z równowagi sprawiały mu przyjemność. Mało kto potrafił tak zręcznie jak ona radzić sobie w rozmowie z Christianem, nie obrażając się nigdzie po drodze, ani nie wytykając mu że jest niedojrzałym, niepoprawnym, złośliwym dupkiem. Co więcej ona wręcz zachęcała go do bycia niepoprawnym, w jaki niby sposób mógł się temu oprzeć?
- Uznam to jako odpowiedź twierdzącą - odparł na jej następne słowa, a rozbawienie w jego głosie ładnie zabarwiało jego ton. - Nie wiem które z nas jest w takim razie gorsze, Ty, ponieważ stosujesz emocjonalne tortury, czy ja, ponieważ mi się to podoba.
Zabawne było to, jak bardzo nie dało się określić w którym miejscu kończą się żarty, a zaczyna ziarno prawdy. Ponadto było to całkiem intrygujące i dodawało rozmowie sporo pikanterii. Niepewność podnosiła ciśnienie i pobudzała wyobraźnie. Wystarczyło zakropić to jeszcze alkoholem, a Christian aż nie mógł doczekać się tego jak wybuchową mieszankę otrzymają.
Dał Jo czas na zastanowienie się nad wyborem alkoholu, a gdy padła jej decyzja, spojrzał na nią kątem oka. Zawiesił na niej przez chwilę oceniające spojrzenie, a na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka.
- Powinienem się tego spodziewać - uznał w końcu, jakby pouczał sam siebie za zaskoczenie. Odwrócił się do barku i wyciągnął litrową butelkę Belvedere. Była to dobra polska wódka i chociaż chciałby móc powiedzieć, że ma z nią wiele dobrych wspomnień, bardziej właściwe było stwierdzenie, że nie miał ich niemal wcale. Ten fakt przemawiał jednak jak najbardziej na jej korzyść. Wziął dwa kieliszki w tą samą rękę, a idąc do Jo po drodze zgarnął niewielki stolik. Postawił go przed sofą, a na nim butelkę i dwa kieliszki. Zaraz potem poszedł do kuchni, wyciągnął z lodówki dzbanek ze świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy, a z zamrażarki worek lodu. Lód przerzucił do specjalnego wiaderka. Wrócił z całym zestawem, wcześniej dobierając jeszcze dwie wysokie szklanki. Postawił wszystko na stoliku, a wódkę wsadził do lodu. Spojrzał na swoje dzieło z góry, marszcząc lekko czoło.
- Chyba o niczym nie zapomniałem - mruknął, po czym sięgnął po paczkę papierosów leżącą na kominku i zapalniczkę. Postawił również popielniczkę na stoliku. Spojrzał na kanapę zajmowaną przez Jo. Wsunął sobie papierosa do ust, podszedł do niej i bez słowa poniósł stopy dziewczyny do góry, siadając w miejscu gdzie miała kolana i kładąc sobie jej nogi na własnych. Zrobił to tak spokojnie i naturalnie, że nie było mowy o jakiś dwuznacznych zamiarach. Chciał żeby jej się wygodnie siedziało, a on miał łatwy dostęp do alkoholu. Zresztą, jeżeli chciała, mogła zabrać nogi z jego kolan. On z pewnością nie miałby jej tego za złe, każdy w końcu miał granice komfortu osobistego w innym miejscu. On nie miał jej wcale, ale jak już było napomknięte wcześniej - nie oczekiwał że wszyscy będą podzielać jego ułomności. Podsunął Jo paczkę papierosów.
- Masz ochotę? - Jego głos był niewinny, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego zachowanie nagina pewne powszechnie przyjęte granice. Może faktycznie nie zdawał sobie sprawy z tego, a może po prostu miał to gdzieś. W końcu ich relacja udowadniała, że obydwoje lubili stawiać własne zasady odnoszące się do tego jak można się zachowywać w danej sytuacji.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Wto Kwi 16, 2019 4:18 pm
Jej mina wyrażała coś w rodzaju triumfu, bo w końcu była dumna ze swojej dotychczasowej nieugiętości. Być może cieszyło ją to, że Christian wiele dostrzegał w jej zachowaniu i traktował jej na podstawie własnych przekonań o kobietach. Wyglądało na to, że nie miał swojego szablonu czy też wzoru typowej dziewczyny, więc traktował ją tak jak sobie na to zasłużyła.
- Wydaje mi się, że Ty, bo mi na to pozwalasz.- powiedziała i puściła mu oczko. Miała przy tym zadziorny wyraz twarzy i po raz kolejny nie kryła się z tym, że jest dumna z tego jak w tej chwili owa sytuacja wyglądała. Połechtało to odrobinę jej ego, bo sam przyznał, że jest zdolna zadecydować o rozwoju ich znajomości. Bądź co bądź ich relacja robiła bardzo szybkie postępy i trudno było stwierdzić, które z nich najprędzej pęknie i nie da się oprzeć urokowi drugiej osoby.
- To chyba dobrze, że umiem Cię zaskakiwać, prawda?- zapytała. Miało być to pytanie retoryczne, jednak oczekiwała od niego choćby minimalnej oznaki, że miała rację.
Butelkę, którą wyjął z barku widziała po raz pierwszy w życiu na oczy. Tym razem nie wiązało się to z większym zaskoczeniem. Wystarczyło jej spostrzeżenie, że Christian jest zamożną osobą, więc wiele rzeczy, które zobaczy w jego obecności mogą być dla niej nowością. Joanne dobrze pamiętała czasy liceum, kiedy kupowało się najtańsze wino w supermarkecie, bo tylko na takie było ją stań. Za studenta pozwalała sobie na niewiele lepsze rarytasy, bo jednak kwestie finansowe się niewiele wtedy zmieniły. Mimo, że nie ukończyła swojego kierunku, dopiero gdy podjęła się prawdziwej pracy, mogła sobie pozwolić na jakieś lepsze alkohole. Teraz nie wiedziała nawet czy kiedykolwiek wróci na studia, skoro teraz łatwiej jej jest się utrzymać. Żal jej jedynie było tego, że gdyby poświęciła swojej edukacji parę dodatkowych lat, mogłaby zarabiać jeszcze więcej.
- Wszystko jest.- oznajmiła i spoglądała na naczynia oraz napoje, które przyniósł Christian.- Jak już opróżnimy część butelki, będziemy mogli zrobić coś do zagryzienia.- zaproponowała. Właściwie zamierzała sama zaszczycić go jakimś uczynkiem, ale nim się zastanowiła "my" wkręciło jej się do wypowiadanych słów. Mimo wszystko chciała by towarzyszył jej, kiedy pozwoli jej już wejść do kuchni. Dobrze wiedziała, że w pewnym etapie upojenia napadnie ją chwilowy głód, a raczej silna potrzeby by jeść cokolwiek.
Nie stawiając żadnego oporu położyła swoje nogi na jego kolanach. Przez chwilę zastanawiało ją czy nie rozgościła się aż za bardzo, jednak po zachowaniu Khana wywnioskowała, że nie zachowuje się w sposób niewłaściwy w jego mniemaniu. Zwłaszcza, że sam zainicjował sposób w jaki teraz siedzieli.
- Jednego jeszcze mogę zapalić.- odpowiedziała po krótkiej chwile namysłu. Wyjęła jednego papierosa i posłała mu wdzięczny uśmiech. Byli teraz u niego, więc wszelkie zasady kultury osobistej on wyznaczał. Jej pozostało pilnowanie tylko własnych granic.
- Mieszkasz tu całkiem sam?- zapytała ciekawsko. Sama nie posiadała żadnego współlokatora w swoim małym mieszkanku, ale jednak perspektywa mieszkania samemu w takiej posiadłości wydawała jej się jeszcze bardziej dołująca. W końcu cóż samemu można robić w tak ogromnym domu? Zaczęło ją zastanawiać czy Christian nie potrzebuje bardziej cudzego towarzystwa niż w rzeczywistości to okazywał. W związku z tym ucieszyło ją, że akurat jej było dane spędzić z nim tu teraz czas.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Wto Kwi 16, 2019 9:24 pm
Nawet jeżeli Christian miałby w zwyczaju oceniać kobiety przez jakiś przyjęty sobie szablon, Jo przeczyłaby tej idei bo raczej nie dałoby się ją umieścić pod żadnym z najbardziej popularnych stereotypów. Chociażby przez wzgląd na to jak bardzo była nieprzewidywalna. Zresztą, po co marnować sobie przyjemność z poznawania płci pięknej przez zakładanie z góry jaką będzie miała osobowość dana kobieta? To nie miało sensu, było nieco obraźliwe, a co najgorsza psuło większość dobrej zabawy. Dlatego też zapewne Jo miała w zupełności rację, wytykając Christianowi, że pozwalał jej na wszelkie manipulacje. Po pierwsze chciał zobaczyć jak daleko potrafi się posunąć. Po drugie... czy naprawdę trzeba pisać, że było to przyjemnie ekscytujące? Wzbudzało emocje, a Christian był uzależniony od silnych emocji wszelkiego rodzaju. Nie było gorszej męki niż ciągła obojętność. Miła rozmowa może i była miła, ale przy tym również na dłuższą metę cholernie nudna. Dlatego też Christian wolał już kłótnie, wolał irytować sobą innych żeby wzbudzić jakiekolwiek skrajne emocje i dlatego też może usłyszał już parę razy, że ludzie albo go uwielbiają albo nienawidzą. Przebywanie z Jo z pewnością wzbudzało silne emocje, intrygowało i było tak dalekie nudy, jak to tylko możliwe.
Kiedy puściła mu to swoje urocze oczko, pokręcił głową.
- Nie jestem w stanie się przed tym powstrzymać - przyznał z drapieżnym uśmiechem. Czy sam zastanawiał się dokąd zmierzała ich relacja? Być może parę razy przemknęło mu takie pytanie przez myśl, jednak z satysfakcją uznawał, że brak konieczności odpowiadania na nie, dodawał uroku całej sytuacji.
Kiedy usiedli, a ona zaproponowała, że zrobią coś do jedzenia, Christian uśmiechnął się pod nosem, bo przemknęła mu przez myśl wcześniejsza obietnica jajecznicy. Chciał w końcu kiwnąć głową, ale nagle zmarszczył czoło.
- Nie wiem co mam w lodówce - przyznał i zaraz wzruszył ramionami. - Najwyżej coś zamówimy. O dziwo dowożą tutaj całkiem niezłą pizzę.
Wyciągnął sobie papierosa z paczki i rzucił ją na kominek trafiając idealnie na półkę. Odpalił papierosa i zaciągnął się dymem przez chwilę ciesząc się  smakiem tytoniu w ustach. Był cholernym palaczem i sprawiało mu to zdecydowanie zbyt wiele przyjemności. Dodatkowo okoliczności były sprzyjające, więc tym bardziej pozytywny nastrój udzielił mu się w pełni. Był wdzięczny za to, że miał tak dobre towarzystwo. Doceniał to, że Jo nie była płochliwa i udowadniała, że ani słowne zagrywki ani bezpośredni kontakt fizyczny nie były w stanie jej przestraszyć. Ludzie bali się dwuznacznych gestów i tego co mogło się za nimi kryć, podczas gdy ta dwójka po prostu cieszyła się swoim towarzystwem. Z jakiegoś powodu taka relacja, w której dotykanie drugiego człowieka było czymś naturalnym, a nie zabronionym, była niesamowicie odświeżająca. Zanim odpowiedział na pytanie Jo zaciągnął się jeszcze raz papierosem i sięgnął po popielniczkę.
- Sam - potwierdził odchylając głowę do tyłu i wypuszczając dym w sufit. Zaraz potem rozejrzał się dookoła, jakby na potwierdzenie swoich słów. Joanne jak zwykle w jakiś sposób sprawiła, że był bardziej skłonny do dzielenia się faktami ze swojego życia, aniżeli wymyślania czegoś na poczekaniu. - Mój ojciec chciał się mnie pozbyć więc wysłał mnie tutaj. Właściwie to jestem mu za to całkiem wdzięczny.
Nie mówił tego z żalem czy bólem w głosie. Przedstawiał suche fakty, które zdawało się nie wzbudzały w nim nawet najmniejszych emocji. O dziwo też nie czuł zahamowań żeby uchylić rąbka tajemnicy przed Jo. To były przecież pojedyncze informacje, które mógł zgrabnie wytłumaczyć jakimś prostym kłamstwem. Prawda?
Spojrzał na nią, a w jego oczach pojawił się znajomy szelmowski błysk, usta natomiast wygięły się w uśmiechu, który miał załagodzić być może nieco nieprzyjemny wydźwięk jego odpowiedzi.
- Dzięki bogu, że tu jesteś Joanne Collins, bo inaczej umarłbym z samotności. - Jej imię wypowiedział wręcz pieszczotliwie. Zaciągnął się papierosem i zmarszczył czoło. - A raczej z nudów - poprawił się po chwili namysłu po czym zgasił niedopałek i nie przeszkadzając przy tym nogom Jo w leżeniu na swoich kolanach, sięgnął po butelkę Belvedere i napełnił kieliszki. Tak samo wysokie szklanki napełnił sokiem pomarańczowym. Podał zestaw Joanne i spojrzał jej w oczy z urokliwym uśmiechem.
- Za piękne kobiety w męskich swetrach. - Uniósł kieliszek i wypił jego zawartość, pozwalając żeby wódka zapiekła go w gardło. Zadziwiająco dużo przyjemności czerpał z takich pozornie nieprzyjemnych doznań smakowych. Zupełnie jakby była w tym nutka jego masochizmu. Odstawił kieliszek i dopiero po chwili sięgnął po szklankę z sokiem.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Sro Kwi 17, 2019 10:00 am
Zapewne oboje mieli podobne odczucia przebywając w swoim towarzystwie. Jo brakowało znajomości, której ktoś potrafiłby ją równie intrygować i wzbudzać tak silne zainteresowanie. Christian na każdym kroku zaskakiwał ją słowami, których sama by za pewne nie wymyśliła, a okazywały się niezwykle trafne, a przy okazji zabawne. Potrafili wplatać żarty nawet w poważniejsze temat sprawiając, że spadał z nich ciężar i łatwiej było się z nimi oswoić.
Nie mogła się powstrzymać od spoglądania na jego ustach, gdy pojawiał się na nich ten jego typowy, drapieżny uśmieszek. Wywoływał u niej chęć, by nadal na nim niemal wymuszać taki wyraz twarzy. Dzięki niemu stawał się jeszcze bardziej atrakcyjny. W końcu nigdy chyba nie spotkała się z takim wzrokiem. Sprawiał, że czuła jakby zaraz chciał ją czymś zaskoczyć, co sprawiało, że czekała właśnie na taki moment. Nie umiała się oprzeć i nie odwzajemniać tego uśmiechu, jakby miało to zastąpić jakiekolwiek słowa.
- Więc wychodzi na to, że po prostu ci się to podoba.- skomentowała. Nie dało się ukryć, że Christian był osobą niezwykle pewną siebie. Collins wydawało się, że zazwyczaj on przejmuje dominującą rolę w wielu swoich relacjach i spotkaniach z innymi ludźmi. W jej przypadku zdawał się usilnie nie przejmować nad nią kontroli, a wręcz korzystać z tego, że tym razem ona równie dobrze potrafi go odrobinę zmanipulować. Wszystko robiła ze smakiem i nie przesadzając. Te krótkie gierki, odgrywane między nimi dodawały w ich spotkaniu więcej wrażeń i emocji.
Poczuła śmieszną ulgę, kiedy Christian zaproponował zamówienie pizzy. Sama zaproponowała rozporządzanie się w jego kuchni mimo świadomości, że nie nie jest typem dobrej gospodyni domowej. Nie miała w zwyczaju tworzyć w kuchni wytwornych dań ani piec jakiś zmyślnych ciast. Wręcz przeciwnie, była w tym beznadziejna. Chciała jedynie zapobiec nagłemu atakowi "gastrofazy" pod wpływem upojenia alkoholowego.
Chwilę później odpaliła swojego papierosa. Zaciągnęła się dymem, zatrzymała go na chwilę z płucach, a następnie powoli wypuściła go z ust. Spoglądała na unoszący się siwy obłoczek, który tym razem nie został rozproszony przez wiatr, a zamiast tego uniósł się w postaci małego kłębka nad ich głowami. W międzyczasie poprawiła swoje nogi, które odrobinę zjeżdżały z kolan Khana. W końcu ułożyła je tak, że było jej znacznie wygodniej. Taka pozycja jej zdecydowanie odpowiadała, bo prócz tego, że sprawiała jej pewien komfort, miała dobry widok na Christiana. Nie chciała przegapić żadnego z jego typowych uśmieszków i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w niesfornie ułożonych włosach wyglądał bardzo dobrze. Pokazał się jej w luźniejszej odsłonie, co jeszcze bardziej napędzało jej poczucie swobody w jego obecności.
Skinęła głową, przyjmując informację przekazaną w odpowiedzi na jej pytanie. Nie wiadomo czemu, ale miała przeczucie, że mieszkał tutaj sam i nie okazało się ono mylne. W dodatku, Christan pozwolił sobie na obdarowanie jej kolejną ciekawostką z własnego życia. Nie znała sytuacji Khana związanej z jego ojcem, jednak uznała, że nie jest to najlepszy moment na drążenie tego tematu. Na podstawie głosu ciemnowłosego można było stwierdzić, że jest zupełnie nieprzejęty tą sprawą, jednak trudno było dziewczynie w to uwierzyć. Być może chciał zgrywać osobę, której żadne zmartwienia nie dosięgają, więc chwilowo pozwalała mu utwierdzić się w fakcie, że wychodził przy tym bardzo wiarygodnie. Stłumiła w sobie zaciekawienie i pozwoliła, by temat jego ojca został rozwinięty kiedyś indziej. Być może dzisiaj albo nawet za miesiąc. Joanne była świadoma ograniczonego zaufania między nimi, bo sam fakt, że się świetnie dogadywali nie oznaczał, że są zobowiązani do skrajnych zwierzeń. Szanowała jego prywatność. Wszak odróżniała poczucie swojej przestrzeni osobistej od czyjejś prywatności. Mogli żartować, odbijać piłeczki pikantnych tekstów, jednak były sprawy, na które nie należało na szybko naciskać. W końcu póki co nie byli do niczego zobowiązani wobec siebie. Taki układ na razie jej odpowiadał, bo mogła cieszyć się towarzystwem Christiana nie przejmując się, że mógłby ją ocenić przez pryzmat jej przeżyć, jej przeszłości zamiast traktować ją na podstawie tego jak się przy nim zachowuje.
Otworzyła szerzej jak tylko usłyszała jego kolejne słowa. Nie mogła oprzeć się choćby krótkiemu zdziwieniu, bo wyglądało to jakby czytał jej w myślach. Ledwo przemknęło jej gdzieś z tyłu głowy, że mieszkanie samemu w takiej posiadłości wydaje jej się dołujące, a on od razu się do tego odniósł. Zamiast o tym fakcie wspomnieć musiała nacieszyć się tym, z jakim pięknym wydźwiękiem wypowiedział jej imię.
- Z nudów?- powtórzyła po nim i uniosła jedną brew. Spojrzała na niego spod byka i pokręciła głową.- Chcesz powiedzieć, że pełnię dzisiaj funkcję rozrywki?- zapytała retorycznie i zaśmiała się. Choć głos przez chwilę brzmiał pretensjonalnie wcale nie wyglądała na urażoną. W końcu nie przejęła się tym wrażeniem. Znowu się z nim droczyła, przedstawiając szablonowe podejście kobiet do słów, które mogły nie zabrzmieć tak dobrze jak się zdawało. Była świadoma, że mógł specjalnie ująć to w takie słowa, ponieważ nieustannie się ze sobą droczyli i próbowali sobie dokuczać dla zabawy.
W między czasie dopalała swojego papierosa do końca. Wygasiła go niewiele później niż Christian. Następnie wrzuciła peta do popielniczki. Miała już wolne obie ręce, wiec do jednej wzięła napełniony kieliszek, a do drugiej szklankę z sokiem.
- Zdrowie.- odpowiedziała, powstrzymując się od śmiechu z powodu jego toastu. Uchyliła szybko kieliszek przelewając jego zawartość do ust. Przełknęła szybko trunek i nie mogła się powstrzymać od zrobienia grymasu na twarzy. Pierwsze kolejki zawsze najtrudniej jej przełaziły przez gardło, więc natychmiast zapiła wódkę sokiem, by pozbyć się wstrętnego odoru. Odłożyła szklane naczynia na stolik.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 17, 2019 11:12 am
Faktycznie Christian był typem człowieka, który lubił mieć kontrolę. Nad wszystkim - sytuacją, rozmową, relacją z drugim człowiekiem. Również nad samym sobą, w końcu nie mógł pozwolić na to żeby ktoś zobaczył na jego twarzy emocje, których nie chciał pokazać. I był w tym cholernie dobry. Lata praktyki sprawiły, że naprawdę niewiele osób potrafiło odkryć co kryło się pod maską Christiana Khana, łącznie z nim samym. Zakrawało to już zapewne o jakieś zaburzenia psychiczne, ale on zdawał się tym nie przejmować.
Z jakiegoś powodu przy Jo, zdecydowanie więcej przyjemności sprawiało oddawanie części inicjatywy w jej dłonie. Było to coś nowego i musiał przyznać w duchu, że podoba mu się to, co w związku z tym działo się między nimi. Poza tym podziwiał jej kunszt w panowaniu nad sytuacją, doceniał spontaniczność i bezpośredniość. Oczywiście, że mu się to podobało.
- Jak diabli - mrugnął do niej, a jego intensywne spojrzenie nie traciło na mocy. Uśmiechnął się lekko, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak bardzo mia ochotę posunąć się o krok dalej. Jeżeli jeszcze nie było to oczywiste, Christian był typem podrywacza, a że nie miał zahamowań w relacjach z kobietami, przychodziło mu to zazwyczaj niepoprawnie łatwo. To późnij przenosiło się na wzrost jego pewności siebie, o ile mogła ona jeszcze bardziej wzrastać. Zazwyczaj wolał omijać etap poznawania drugiej osoby i o pożal się boże rozmowy, a przejść do rzeczy zdecydowanie bardziej przyjemnych. Co było tak wyjątkowego w Joanne Collins, że te pierwsze dwa etapy, które traktował po macoszemu, tutaj były tak celebrowane? Chciałby wiedzieć, ale cokolwiek z nim robiła, bardzo mu się to podobało.
Był jej wdzięczny za przemilczenie tematu Jamesa Khana, chociaż z zaskoczeniem odkrył, że nawet jakby zaczęła się o niego dopytywać, nie miałby jej tego wcale za złe.
Kiedy zasugerowała, że czuje się urażona tym, że uważa ją za rozrywkę, uśmiechnął się lekko, a gdyby naprawdę dobrze się przyjrzeć, może odnalazłoby się w tym uśmiechu cień skruchy. Oczywiście wiedział, że Joanne żartuje, ale mimo wszystko położył jedną dłoń na jej kostce, jakby ten drobny gest miał pomóc mu ją udobruchać. Jego kciuk zupełnie mimowolnie, jakby bez wiedzy właściciela, przesunął się po gładkiej skórze w dość pieszczotliwym geście, twarz jednak wyrażała nic innego jak cwaną niewinność. Ciężko było powiedzieć, czy to była kolejna granica, którą specjalnie naginał, czy też niewinny przypadek. W końcu czuli się w swoim towarzystwie wyjątkowo swobodnie i jego pewne zachowania związane z brakiem zahamowań zwyczajnie tę swobodę podkreślały.
- Jeżeli tak faktycznie jest, to jesteś najlepszą rozrywką jaką mogłem sobie zażyczyć - odparł, nie pozbywając się z głosu wcześniejszego pieszczotliwego tonu. Uznał, że nie ma sensu zaprzeczać słowom, które i tak zostały rzucone przez Jo w formie żartu. Mimo to pokręcił głową w następnej chwili, odnosząc się z powrotem do jej wcześniejszych słów. - W kobiecych ustach jakimś cudem wszystko potrafi zabrzmieć bardziej przedmiotowo niż w męskim umyśle.
Patrzył jak dziewczyna krzywi się pod smakiem wódki, a po jego ustach przebiegł przelotny uśmiech. Napełnił znowu kieliszki.
- A ty w jaki sposób znalazłaś się tutaj? - spytał, uznając, że pomiędzy tymi wszystkimi pytaniami, które chciał jej zadać, to było najbardziej uzasadnione w danej chwili. Chciał się czegoś o niej dowiedzieć.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Sro Kwi 17, 2019 12:03 pm
Niemal dała się zahipnotyzować jego spojrzeniu. Złapała się na tym i na moment musiała odwrócić wzrok by przypadkiem nie wypaść ze swej roli. Zdała sobie sprawę, że w ich przekomarzankach zaczyna doszukiwać się przełożenia pewnych słów na sprawy, których nikt na głos nie poruszył. Skarciła się za to w myślach i przywróciła się do porządku.
- W takim razie nie widzę nic w tym złego.- westchnęła i wzruszyła ramionami jakby zbagatelizowała właśnie jakąś sprawę. Jeżeli podobało mu się to, co się teraz miedzy nimi działo to nic nie stało na przeszkodzie, by to kontynuować. Wyraźnie było widać, że im obojgu sprawia to przyjemność i jakąś chorą satysfakcję. To brzmi prawie jak zapowiedź jakiś skłonności psychopatycznych, jednak póki co było to egzekwowane w pozytywny sposób.
W głębi duszy czekała na jakieś zaprzeczenie z jego strony na sugestię, że jest jego rozrywką. Nie usłyszała tego, jednak Christian znowu ją zaskoczył i wybrnął z tego bardzo sprytnie, nie psując żartobliwej atmosfery. Dlatego znowu porzuciła kolejną głupią myśl i dała się ponieść atmosferze, która ich otaczała. Doskonale widziała jak dystans między nimi maleje, bo wyróżniali się podobnymi cechami, które w tym momencie okazały się chyba kluczowe i dominujące. Pomijając fakt, że jedno z nich było człowiekiem, a drugie wilkołakiem byli dla siebie trochę jak dwa drapieżniki, które czają się na swoją ofiarę. Z ich duetu trudno było wyróżnić zdobycz, bo oboje się na siebie ciągle czaili. W metaforycznym znaczeniu- oczywiście.
- A wieczór jeszcze młody...- westchnęła niby niepozornie. W końcu domyślała się, że jeżeli alkohol uderzy im do głowy z pewnością ich "imprezka" nabierze tempa. Nawet jeśli miałoby to być bieganie w samym swetrze po podwórku mimo padającego deszczu.
- Być może dlatego, że boją się, że rzeczywiście zostaną tak potraktowane.- skomentowała z nutką zamyślenia w głosie. To co powiedział przez moment wydawało jej się istotą rozmów damsko męskich, gdzie cokolwiek mężczyzna by nie powiedział, kobieta i tak znajdzie coś, co według niej mogłoby ją urazić. Dobrze, że Jo nie zawracała sobie takimi sprawami głowy. Nawet jeśli coś zabrzmiało dla niej źle, wolała się zastanowić nim rzuci jakieś oskarżenia. Inna sprawa, gdy używała takich tekstów w formie żartu, jak to zrobiła chwilę temu.
Na krótki moment spojrzała na dłoń Christiana, która spoczęła na jej kostce. Zaraz po tym jej wzrok utkwił znowu na jego twarzy, a następnie posłała mu łagodny uśmiech. Gdy przejechał palcem po nagiej skórze odruchowo zatoczyła kółko stopą oswajając się z dotykiem jego dłoni. Przez moment poczuła się jakby znajdywała się w odpowiednim miejscu dla siebie. Zachowanie Khana nie wprawiało ją w krępację czy poczucie przekroczonej granicy. Przeciwnie, dawało jej to pewien spokój i pewność, że jest chciana w tym domu. Mogła teraz siedzieć tu godzinami i rozprawiać się z nim na temat wielu różnych, nawet tych najdziwniejszych tematów.
- A bo ja wiem...- odpowiedziała najpierw, a zaraz po tym zaśmiała się, świadoma tego, że chyba głupszej odpowiedzi nie mogła podać.- Chciałam wyjechać z miasta rodzinnego i odnaleźć się w jakimś innym zakątku. Rzuciłam studia i poszukałam dla siebie nowego miejsca. Nawet nie wiem na jak długo tu zostanę, pewnie do czasu aż coś nie stanie mi na przeszkodzie.- poprawiła swoją wypowiedź. Nie wiedziała jak ująć to wszystko w słowa tak, by nie mówić jednocześnie zbyt wiele. Do tej pory udawało jej się unikać osobistych pytań. Obracanie wszystkiego w żart do tej pory było bardzo sprytnym sposobem. Christian jednak chyba zdał sobie sprawę, że nie wie o niej praktycznie nic i zaciekawił się jej życiem. Starała się zabrzmieć naturalnie. W końcu sama nie wiedziała, czy to miasto było miejscem, którego szukała, więc uznała, że chyba jej się udało nie wzbudzić żadnych podejrzeń.
Sięgnęła po swój napełniony już kieliszek. Uniosła go teatralnie odrobinę do góry i zastanawiała się chwilę niż wzniosła toast.
- Za samotnie mieszkających, przystojnych drwali.- wydukała w końcu i opróżniła kieliszek z alkoholu. Tym razem mniej się wykrzywiła, ale również nie mogła się powstrzymać od popicia wódki sokiem
- W każdym razie, miasto wydaje się bardzo ciekawe, choć mam czasami wrażenie, że jest nie z mojej bajki.- zaśmiała się, wracając do wcześniejszego tematu rozmowy. W tym mieście potykała wiele bardzo zamożnych osób, które zdawały się mieć kontrolę nad tutejszą społecznością. Joanne miała wrażenie, że jest poza tym wszystkim. Choć jej na tym nie zależało, czuła, że nigdy sie nie wpasuje i w pewnym momencie ten widok może ją znudzić. W końcu nic ją tu nie trzymało.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 17, 2019 1:08 pm
Podobnie jak podobało mu się to, cokolwiek Joanne robiła z nim, tak również fakt że jego osoba nie miała na nią obojętnego wpływu był satysfakcjonujący. Odwzajemnił jej spojrzenie, a wyraz jego oczu, który zdawał się nieco prowokujący, jakimś cudem jednocześnie mówił: będę to robił, dopóki będziesz chciała żebym to robił. Był drapieżny, ale nie atakował. Zbliżał się do niej, ale jej nie osaczał, zawsze miała możliwość cofnąć się przed nim o krok. Nie zmieniało to faktu, że z czasem najwyraźniej stawał się coraz śmielszy, o ile można powiedzieć, że wcześniej brakowało mu jakiejkolwiek śmiałości. Przez myśl Christiana przemknęło, czy jego samokontrola będzie działać w ten sposób do końca tego wieczoru i mimo, że bardzo chciał móc odpowiedzieć sobie na to pytanie, patrząc w oczy Joanne nie był do końca pewien.
Patrzył kątem oka na Joanne, kiedy myślała nad odpowiedzią na jego pytanie. Christian rzadko kiedy wierzył w przypadki, szczególnie biorąc pod uwagę to, ilu czarowników było na tym świecie. Fakt, że nieświadoma niczego dziewczyna zjawia się do miasta, w którym uwięzione zostały wszystkie nadnaturalne stworzenia, które do niego weszły? To albo początek horroru, albo jakieś głębszej historii.
Mimo wszystko odpowiedź Joanne zabrzmiała niewinnie, chociaż Christian odniósł wrażenie, że rozmawiała na swój temat niemalże równie niechętnie co on na swój. A on w końcu miał coś do ukrycia. Nie chciał jednak psuć jej wieczoru swoją nadmierną dociekliwością.
- Z rodzinnego miasta czyli skąd? - dopytał jedynie, postanawiając skupić się na mało istotnym fakcie, aniżeli powodach rzucenia studiów czy podjęcia ogólnie rzecz biorąc rozległych zmian w swoim życiu. Zazwyczaj w rozmowach wolał poruszać mniej płytkie kwestie niż podstawowe informacje z życia drugiej osoby, teraz jednak musiał znaleźć sposób na to żeby z jednej strony nie wiercić Jo dziury w brzuchu, a z drugiej doprowadzić swoje zachowanie do porządku i odwrócić na chwilę uwagę swojego umysłu od tych dużych oczu i pełnych ust.
Oczywiście Jo nie miała zamiaru mu w tym pomagać, o czym świadczył jej toast i za co był jej bardzo wdzięczny. Skąd ta nagła potrzeba bycia porządnym facetem, Khan? Czyżbyś chciał pokazać się z dobrej strony?
Cóż, dobre chęci nie zmieniały lat przyzwyczajeń. Na jej toast uśmiechnął się szeroko, uwydatniając bliznę na policzku, co dość rzadko mu się zdarzało.
- Na flanelową koszulę w kratę wciąż nie masz co liczyć - ostrzegł ją z rozbawieniem. - Chyba że faktycznie jest to jakaś twoja głęboka fantazja, wtedy może i nawet bym się poświęcił - dorzucił z błyskiem w oku i wychylił swój kieliszek. To tyle z bycia przyzwoitym. Patrząc jak Jo wypija kolejną kolejką, sam omal nie zapomniał sięgnąć po szklankę z sokiem. Odstawił szkło na stolik, napełnił znowu kieliszki, na zapas, po czym wyciągnął się na fotelu. Jego jedna dłoń wciąż leżała na kostce Jo, drugą rękę wyciągnął wzdłuż oparcia kanapy i zmarszczył czoło z rozbawieniem na kolejne jej słowa.
- Znam to uczucie - przyznał, chociaż powstrzymał się przed zaznaczeniem, że ona miała zdecydowanie więcej powodów aby czuć się nieswojo w Hayden Lake. - Chociaż nie śpieszy mi się na razie z wyjeżdżaniem stąd. - Zupełnie jakbyś miał taką możliwość... - Trzeba przyznać, że Hayden Lake ma swój... urok. Poza tym zawsze chciałem się wyrwać i zasmakować trochę orzeźwiającej samotności - mruknął po czym spojrzał na Jo i przesunął powoli wzrokiem po całej jej osobie zatrzymując się na oczach. - Jakby nie patrzeć paradoksalnie dzięki temu mogę się nacieszyć doborowym towarzystwem. - Lewy kącik jego ust uniósł się lekko. Było w tym sporo prawdy, bo gdyby nie byli obydwoje samotnikami, przynajmniej w jakimś stopniu, nigdy nie wybraliby się tamtego wieczoru do baru, a dzisiaj zamiast spacerować w pojedynkę po lesie, znaleźliby z pewnością inne zajęcie. Khan mógł uznać to za znak, że cokolwiek beznadziejnego nie robił ze swoim życiem, dostawał za to niesamowitą nagrodę.
- Zdajesz sobie chociaż odrobinę sprawę z tego jak odurzające jest twoje towarzystwo?- spytał, jakby bardziej odnosił się do swoim myśli, niż do tego o czym rozmawiali wcześniej. Nie było w tym pytaniu pretensji, podtekstu czy jakiegoś drugiego dna. Pytał z ciekawością, jakby chciał się dowiedzieć czy jest tak pewna siebie na ile wygląda. Był to kolejny niewinny sposób na to, żeby pokazać jej jak duże wrażenie na nim robiła. Nie krył się z tym. Nie bał się obnażać tego, że go hipnotyzowała. Zupełnie jakby wiedział, że nawet gdy stanie przed nią nago i powie na głos wszystkie swoje myśli, nie będzie się bał reakcji, jakby nie było niczego, co mogło go upokorzyć albo pozbawić pewności siebie. Przy tym wszystkim nie pozostawiał wątpliwości, że jego słowa wyrażały to, co szczerze uważał. W końcu musiała widzieć, że nie odrywał od niej spojrzenia, a on był świadom tego że jej się to podoba. Sam ten fakt był cholernie seksowny. Mógł ją uwodzić, chociażby tylko po to żeby sprawić jej przyjemność. Bądź co bądź sam też czerpał jej przy okazji naprawdę sporo.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Sro Kwi 17, 2019 6:37 pm
Wiedziała, że Christian nie jest osobą, którą tak łatwo oszukać. W związku z tym bardzo uważała na dobór słów, kiedy opowiadała o sobie. Zdecydowanie łatwiej było jej powiedzieć prawdę, ale ograniczoną to najbardziej podstawowych faktów niż wymyślać kłamstwa. Gdyby wymyśliła jakąś bajkę mogłaby wpaść w niezłe bagno, pomylić fakty, a to nie służyłoby dobrze ich znajomości.
- Seattle. Mieszkałam w niemal samym centrum miasta, nie polecam.- zaśmiała się. Tym razem jej odpowiedź była przepełniona większą pewnością, bo w gruncie rzeczy nie musiała tym razem się nad nią specjalnie zastanawiać. Christian sprytnie dobrał pytanie, ponieważ odpowiedź na nie wymagała od niej poruszania delikatnych tematów związanych z jej przeszłością. Uśmiechnęła się czując lekką nostalgię związaną z rodzinnym miastem. Dobrze pamiętała całodobowe odgłosy silników samochodowych, klaksonów, tłumów ludzi i nie tylko. Tamto miasto tętniło życiem, co miało także swoje plusy, ale trudno było to docenić w chwilach, gdy chciało się wyciszyć i wypocząć.
- Mi odmówisz?- spytała robiąc przesadnie słodką minę. Zatrzepotała rzęsami i patrzyła mu prosto w oczy. Wyglądała jakby czekała na jakąś reakcję w związku z jej wymuszonym wyrazem twarzy. Joanne była była bardzo kreatywna, kiedy się wygłupiała. Zdarzało jej się, że dopiero po jakimś czasie zastanawiała się co właściwie chodziło jej po głowie, gdy coś głupiego wymyślała, co wiązało się z późniejszym poczuciem zażenowania. W swoim komputerze posiadała cały zbiór zdjęć i filmików, an których to wyczyniała różne cudawianki. Co lepsze na wielu z nich wcale nie była pod wpływem żadnych środków odurzających. Alkohol był jedynie wspomagaczem podczas wymyślania czegoś kreatywnego, jednak nie zawsze był konieczny.
- Podoba mi się to miasto i myślę, że jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie to może zostanę tu na dłużej.- powiedziała luźnym tonem. Było to tylko gdybanie, bo nie miała na siebie konkretnego pomysłu. Przywabił ją tu tylko jeden cel, sama nawet nie umiała go do końca zdefiniować. Szukała chyba odpowiedzi na pytania, które potwierdzą, ze wcale nie oszalała. Ostatnimi czasy niemal poddała się i chciała zrezygnować z swoich poszukiwać, ale przerażała ją myśl, że nie miałaby co ze sobą zrobić. Nie miałaby żadnej motywacji ani niczego, co nakłoniłoby ją do robienia czegokolwiek ze swoim życiem. Tak to miała chociaż jakiś bodziec, który napędzał ją w działaniu. Z drugiej strony zastanawiała się co zrobi, kiedy już uda jej się odnaleźć odpowiedzi. Jaki będzie jej kolejny cel?
- Mam taką dziwną tendencję, że zawsze zastanawiam się, co właściwie trzyma mnie w jakimś miejscu. Jeżeli nie umiem tego czegoś znaleźć, szukam sobie nowego kąta.- dodała spokojnym tonem. Było to trochę dołujące, bo choć starała się czerpać z życia na prawdę dużo. Była bardzo odważna jak na osobę nieświadomą istnienia nadprzyrodzonych istot. Towarzyszyła temu pewna śmiałość i chęć poznawania świata, więc jeśli nie widziała sensu w robieniu czegoś to po prostu tego nie robiła.
- Bądź ostrożny, bo jeszcze się uzależnisz.- zaśmiała się znowu. W jego towarzystwie niemal nieustannie to robiła. Policzki już ją bolały od nieznikającego uśmiechu. Przysunęła się odrobinę bliżej niego, bo uznała, że i tak dzielił ich zbyt duży dystans. Zrobiła to zupełnie celowo zważywszy ja jego wcześniejsze słowa. Zapewne chciała w ten sposób go odrobinę bardziej sprowokować. Z drugiej strony nie zamierzała zostawić pokonywanie barier jemu samemu. Bardzo polubiła jego dotyk, więc nie powstrzymywała się przed tym, by zmniejszyć choć odrobinę odległości między nimi. Nogi Joanne przesunęły się odrobinę dalej, na tyle, że jego uda znajdowały się pod jej zgiętymi kolanami. Dzięki temu mogła z mniejszej odległości przyglądać się jego rysom twarzy i niezwykle hipnotyzującym oczom. Uniosła po chwili dłoń i przejechała powoli palcem po jego bliźnie.
- Co ci się tu stało?- zapytała ciekawsko. Od dłuższego czasu ją to zastanawiało, ale jakoś głupio było jej o to tak po prostu spytać. Teraz postanowiła porzucić wszelkie opory i spróbować zaspokoić swoją ciekawość. Przyjmowała do świadomości opcję, że nie będzie chciał się tym podzielić. W takim wypadku zapewne poczeka, aż jej przyjaciel alkohol pomoże jej wyciągnąć coś więcej, gdy już uderzy mu do głowy - o ile ona nie odpadnie zanim nadarzy się taka okoliczność.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 6Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
Skocz do: