The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Ślub Josette Parker i Alarica Saltzmana
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Czw Paź 04, 2018 8:36 pm
First topic message reminder :

Ceremonia

Ślub Josette Parker i Alarica Saltzmana - Page 4 Cami-and-Stevis-Wedding-house-md-fans-5888440-375-329
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Witch
Punkty : 10
Sro Paź 10, 2018 9:33 pm
Chciała, żeby wszystko przebiegło po ich myśli, chciała cieszyć się tym dniem i spędzić go ze swoim już mężem. Niestety, ale radość, a zwłaszcza jej radość kiedy jest się członkiem sabatu Gemini i ma psychopatycznego brata bliźniaka, jest dość często przerywana przez właśnie takie spotkania a raczej wejścia, które zagwarantował im Kai. Jo, kiedy go ujrzała jęknęła cicho, a potem została odrzucona zaklęciem. Czuła ból w nodze i słyszała dźwięk łamanej kości. Jej dusza lekarki jęknęła tylko na to cicho, a ta złapała się za brzuch, kiedy zetknęła się z ścianą. Na moment zamroczyło ją, że przez mgłę widziała swojego brata jak i tłum panikujących ludzi, w jej oczach pojawiły się łzy. Żałowała tylko, że nie posiada żadnych mocy, że nie będzie w stanie uratować Alarica. Rick. Chciała skierować ku niemu spojrzenie, ale nagle pojawił się przy niej Damon. Przeniosła na niego swoje ciemne oczy, kręcąc delikatnie głową na boki.
- Ratujcie innych proszę, ja mam chyba złamaną nogę. Boli jak cholera - wymamrotała, zerkając na swoją nogę, która na pewno nie wyglądała jak noga zdrowego człowieka. Ten psychopata zawsze musi popsuć jakąś chwilę. Próbowała przesunąć się plecami w górę po ścianie, żeby złapać pion, ale jęknęła i wpadła prosto na Salvatore'a, który przytrzymał ją, żeby ta nie zderzył się znowu z podłogą. - Co za dupek
Powrót do góry Go down
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Werewolf
Punkty : 15
Sro Paź 10, 2018 9:40 pm
To jak mnie nazwał było bolesne. Naprawdę miał mnie za dziwkę? Nią dla niego byłam, choć byłam jedynie striptizerką? Mimo wszystko nie miałam zamiaru się mścić ani z urazy go olać. Czy był na mnie wściekły czy nie, nie chciałam by cokolwiek się mu stało. Powoli stawał się dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. I siedząc z nim za kolumną, wyglądałam, obserwując jak wygląda dalej sytuacja. Musiałam wiedzieć jak najwięcej o tym co się dzieje by wiedzieć jak działać w końcu.
A, okej — odpowiedziałam, patrząc nadal, po czym dopiero dotarły do mnie jego słowa i spojrzałam z wymalowanym na twarzy i bólem i zaskoczeniem. — Co? Skąd? Jak?... Wow. To teraz jeszcze się dowiesz że istnieją wampiry i wilkołaki. Jednego z tych drugich masz nawet przed sobą — odpowiedziałam na szybko, oddychając szybko pod wpływem stresu, andrenaliny. Żałowałam, że nie mam kontroli nad klątwą. Mogłabym znieść ten ból i się przemienić, zabić, a tak to co teraz mi pozostawało? Zacisnęłam usta w wąską linię, licząc, że ktoś szybko załatwi sprawę. Jeszcze gdybym wzięła do samochodu broń, ba, w ogóle z Nowego Orleanu bym wzięła, to mogłabym po nią polecieć. Jednak, niestety takowej nie miałam.
Powrót do góry Go down
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Human
Punkty : 18
Sro Paź 10, 2018 11:24 pm
Można powiedzieć, że wszystko szło jak po maśle. Ceremonia ślubna, taka jak każda inna. Zmierzała ona właśnie do końca. Rick wygłosił swoją piękną i wzruszającą przemowę. Przemowa Jo była równie piękna i spodobała się Rickowi. Niemalże się wzruszył. Nie mógł się doczekać końca ceremonia się zakończy i będzie miał ją tylko dla siebie. Zanim jednak miało to nastąpić czekała uch tradycyjne wymiana obrączek. Zwieńczeniem tego wszystkiego był oczywiście pocałunek na oczach wszystkich zgromadzonych gości. I tak też się stało. Oboje zwrócili się w stronę zgromadzonych osób, by cieszyć się wraz z nimi, swoim szczęściem.
Niestety nie było im to dane, bo nagle i nieoczekiwanie wśród zebranych gości pojawił się nie kto inny jak Kai i oznajmił, że chce zabić swoją siostrę. Na ich szczęście spóźnił się i nie miał już nic do gadania. Pora na sprzeciwy minęła już dawno, a oni byli już małżeństwem. Jednak wszystko dopiero było przed nimi.Trzeba było coś zrobić i go powstrzymać zanim stanie się coś złego. Nim jednak zdążył ktokolwiek ze zgromadzonych tutaj zareagować, Parker zaserwował im mocną dawkę migreny.
- Ty... -
Miał coś jeszcze dodać, kiedy został nagle sam ścięty na kolana, spowodowany bólem głowy.
- Jo! -
Krzyknął kiedy zdążył zarejestrować kątem oka, jak została potraktowana przez brata. To było nie do pomyślenia. Sam był tylko człowiekiem, więc był niejako bezbronny w stosunku do Malachaia. Na szczęście wśród gości byli też i czarownicy, którzy zamierzali go powstrzymać. Dobrym sposobem byli też odwrócenie jego uwagi. Mimo iż Damon miał wyłączone uczucia to i tak wciąż był jego kumplem i wspierał go. Dlatego też zdecydował się pomóc jego już żonie. Sam sobie poradzi, a ona była najważniejsza. Rzucił więc do niego cicho.
- Zajmij się nią, a ja sobie poradzę. -
Nie chciał by się jej coś stało. Nie mógł do tego dopuścić. Nie zasłużyła sobie na to.
- Jesteś zadowolony? Wszyscy Cię poznali, więc możesz już iść. Czas na Ciebie i nikt Cię tu nie zapraszał.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Sro Paź 10, 2018 11:53 pm
Kai był bardzo potężny w tym momencie, ale jednak większość tych, którzy postanowili zostać starali się coś zrobić, żeby im pomóc. W końcu nikt nie chciał, żeby psychopata pozabijał niewinnych ludzi, prawda? Na dodatek kobietę ciężarną - totalny zwyrol.
Pierwsz wyrwała się Caroline, której ból istotnie zakłócał działanie, zwłaszcza że nie była aż tak do niego przystosowana jako młody wampir. W tym przypadku udało jej się ułamać kawałek drewna z krzesła, natomiast ból głowy zmylił jej orientację i rzuciła zbyt lekko, by mogło choćby drasnąć Kaia. Dziewczyna natomiast poczuła jeszcze mocniejszy ból głowy, który paraliżował ruch i myślenie.
Jeżeli chodziło o Kevina to jego zaklęcie spełzło na niczym, ponieważ ból głowy nie pozwolił dostatecznie mu się skupić. Moc Niny nic tutaj nie dała, bo nie udało im się nawiązać połączenia. Może przez jakąś mentalną nieobecność Niny? Biedna spanikowana strachem i bólem nie wykonała żadnej czynności. Kevin natomiast coraz mniej wytrzymywał dawkę bólu serwowaną przez Kaia. Oby nam tu nie zemdlał!
Najlepiej chyba spisała się Bonnie, która od początku miała z Kaiem na pieńku, a który miał do niej jakąś słabość lub sentyment. Także zaklęcie Bonnie udało się i Kai poczuł ogromny ból głowy z tym małym szczegółem, że nie stracił przytomności. Ale nie był już w stanie utrzymywać zaklęcia bólu głowy na wszystkich gościach. Choć trzeba przyznać, że bardzo zabolał go ten ruch.
- Bonnie Bennett, miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Zmieniłaś rodzaj magii, ale i tak nie równasz się ze mną - zaśmiał się tylko w typowy dla siebie sposób i skupił uwagę chwilowo na Bonce. Wyciągnął rękę jakby chcąc ją złapać i za chwilę poczuła jak niewidzialna siła unosi ją w powietrzu. Jej skupienie zostało rozproszone i ból głowy Kaia minął. Uniósł ją natomiast dość wysoko, więc upadek mógłby ją nieco złamać.
Próba odwrócenia uwagi przez Stefana nie przyniosła żadnego skutku. Czarownik nawet nie raczył spojrzeć w stronę wampira. Miał teraz większe problemy, zwłaszcza że zauważył jak Damon Salvatore klęka przy Josette Parker. Jedyne co nie mogło się wydarzyć to ucieczka jego siostry. Na to pozwolić nie mógł.
Katrina i Josh chowali się po kątach, natomiast reszta próbowała jakoś działać. Słowa Alarica natomiast wzbudziły zainteresowanie Kaia.
- Nie potrzebuję zaproszenia na ślub własnej siostry głuptasie. Nie wtrącaj się, bo zamiast zostania wdowcem, odejdziesz razem z nią - powiedział do Ricka, a tymczasem usłyszał jak sabat Gemini zaczyna razem szeptać zaklęcie przeciw niemu. Co to to nie!
- Mój własny sabat przeciwko mnie! Zawiodłem się - powiedział wyraźnie niepocieszony i po tych słowach spowodował wybuch na środku przejścia między gośćmi. Tym samym część osób została wysadzona w powietrze, a część została ranna. Z Kaiem najwyraźniej nie było żartów.
W międzyczasie mężczyzna jednak zapomniał o biednej Bonnie, która zdążyła upaść na drewniane krzesła z hukiem. Sam upadek był bolesny, a biorąc pod uwagę fakt, że połamała przy tym krzesła i drewniana część wbiła jej się w bok nie był pocieszający. Do tego doszedł wybuch i teraz już wszędzie latały części krzeseł, a nawet i kończyny ludzi, którzy byli najbliżej wybuchu.
Jedynymi, do których wybuch nie doszedł byli: Damon, Elena, Josette i Alaric. Kai natomiast szybko naprawił ten błąd i odrzucił Damona w stronę tłumu. Upadek dość niefortunny, bo drewniana bela przebiła go na wylot. Uf, na szczęście nie drasnęła serca.
Katrina i William zostali odrzuceni przez wybuch. Kobieta została przygnieciona przez trupa, natomiast chłopak rozbił głowę i polała się nieprzyjemna krew. Stefan razem z Caroline byli cali w drzazgach z krzeseł - dość nieprzyjemne w odczuciu.
Rodzeństwo von Everec póki co zostało tylko ochlapane krwią, natomiast sami zdołali uchronić się przed urazami. Vicky również wybuch nie dotknął jako że stała najdalej.
Biedny Jeremy natomiast był dość blisko wybuchu i odrzuciło go na krzesła. Całe ramię go bolało aż po palce i gdy spojrzał, och nieładne poparzenie! A Lucien? Jako najstarszy tu wampir był na tyle sprytny by uniknąć urazu czy choćby draśnięcia.  

_________________________________________
Oczywiście szczegóły w mechanice. Kostki rzucały rzucone na ukrytym subforum, żeby w razie czego był dowód dla niedowiarków.
W zależności od czynności dla niektórych osób został zastosowany 1 rodzaj, a dla niektórych 2. W zależności od tego czy czynność miała więcej składników, które mogły się udać, czy na zasadzie uda się albo nie uda.
* reklamacji nie przyjmujemy - słowo MG jest ostateczne.

@Caroline Forbes 4 kostka + 1 poziom = 5 - niepowodzenie niecałkowite z rodzaju drugiego.

@Kevin von Everec 3 kostka + 2 poziom = 5 - niepowodzenie z rodzaju pierwszego.

@Bonnie Bennett 6 kostka + 3 poziom = 9 - powodzenie niecałkowite z rodzaju drugiego.

@Stefan Salvatore kostka 4 + 2 poziom = 6 - niepowodzenie z rodzaju pierwszego.

^
osoby oznaczone - post obowiązkowy.
Kolejny post MG 11.10.2018 ok. 22



******************
11.10.2018
godz. 20:16

W związku z tym, że nikt nie odpisał (a do 22 nie przewiduję wszystkich odpisów) przesuwam post MG na 12.10.2018
Powrót do góry Go down
Gość
Gość
avatar
Czw Paź 11, 2018 8:29 pm
Z Kaiem nie było żartów, ale co mogli oni zrobić?
Choć ból głowy minął to jednak małe drzazgi sprawiały spory ból. Lepsze jednak to niż migrena to takiego stopnia iz odczuwało się pulsacje w mózgu.
Stefan starał się przemóc ból, który roznosił sie po jego ciele. W końcu nie żył 10 lat jako wampir i już trochę zdążył przeżyć. Sam był Rozpruwaczem a więc ból towarzyszył mu codziennie. Jak nie opierać się przed morderstwami to walczyć z głodem. Stefan akurat przed ceremonią się posilił by mieć sporo sil (w razie jakby Damonowi odbiło).
Sprobował wstać a gdy to wyszło powolnymi krokami kierował się do Kaia. NIe było to łatwe mając małe drewniane igiełki, ale w końcu to nie kołek. Mógł nadal chodzić choć jego cały strój już nosił plamy krwi.
- Wchodzisz tu jak do siebie, wiedząc doskonale iż nie ujdzie Ci to płazem. Zapłacisz za to swoim życiem Kai. Jesteś nie tylko znany na świecie, ale i znienawidzony. Daj sobie spokój i odejdź nim jeszcze żyjesz.- Kolejna próba zwrócenia jego uwagi, ale tym razem starał się on zblizyć do Niego jak najbardziej. Albo on go zaatakuje albo ktos zrobi to za Niego. Stefan widząc sporo kawałków drewna już szykowal swój plan.
Spróbował w mgnieniu oka pochwycić jeden z kawałków krzeseł i wbić go w ciało Kaia bądź rzucić celnie.
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Pią Paź 12, 2018 12:02 am
Kevin w sumie nie wiedział co tutaj się dzieje, jedyne co wiedział to, to że wraz z Niną muszą z tego wyjść żywo. Bo gdyby jej się coś stało nie potrafiłby wybaczyć sobie do końca życia. Ból był faktycznie nie do zniesienia bo jego zaklęcie nawet ani odrobinę nie zadziałało. Spojrzał na Nine aby upewnić się, że wszystko z nią ok. Zastanawiał się co może jeszcze zrobić, chociaż nie wiedział czy da radę bo prawie już słaniał się na nogach i jeszcze trochę i pewnie zemdleje. Nagle jednak Kai utworzył wielki wybuch, Kevin jednak zdążył uchronić ich przed jakimkolwiek urazem na samo szczęście ból głowy już minął. Więc postanowił, że uciekną stąd. - Nina trzymaj mnie za rękę i powiedz razem ze mną....Invisique! - Skupił się aby spowodować to, że staną się niewidzialni. Po czym ruszył powoli w stronę wyjścia wraz z Niną. Jednak widząc zranionego Will'a podszedł w jego stronę wraz z Niną i złapał go za rękę aby on zninkał wraz z nimi po czym pomógł mu wstać i ruszył z nimi do wyjścia.
Powrót do góry Go down
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Witch
Punkty : 13
Pią Paź 12, 2018 12:17 am
Bonnie wiedziała, że i on będzie potrzebował skupienia aby utrzymać u wszystkich ból głowy. Chociaż sama nie wiedziała jak długo uda jej się utrzymać ten efekt, jednak udało jej się uzyskać coś. Bo Kai przestał zadawać chociaż części ludziom ból głowy. Kiedy do niej się odezwał zmarszczyła brwi po czym odpowiedziała mu z niechęcią.
- A ja miałam nadzieję, że tak nie będzie... jednak się myliłam... Schlebiasz sobie, bo tak na prawdę nie wiesz do czego jestem teraz zdolna... dzięki ekspresji udało mi się powalić pierwotnych. Więc czemu miałoby mi się z tobą nie udać? - Nagle poczuła jak on ją unosi w powietrzu, zszokowana spojrzała w jego stronę i powiedziała. - Kai, puść mnie! To nie jest wcale zabawne! - Bonnie widziała tylko jak on tworzy jeden wielki wybuch, nagle jednak stracił chyba skupienie na tym aby ją trzymać. Bo ona nagle spadła na dół prosto na krzesła. A kawałek drewna wbił się prosto w jej bok, jęknęła mocno z bólu po czym wyjęła to szybko i skupiła się starając sklepić z powrotem ranę i to uleczyć. Miała nadzieję, że to zadziała, tak jak to zadziałało w przypadku kiedy Elena ją zaatakowała. Spojrzała w stronę Jeremy'ego widzą u niego poparzenie starała się wstać i pójść do niego, lecz za nim to zrobiła rzuciła telekinezą kawałkiem drewna celując prosto w żebro Kai'a.
Powrót do góry Go down
Lucien Castle
Lucien Castle
Lucien Castle
Vampire
Punkty : 11
Sob Paź 13, 2018 9:59 am
Tego nie da się zanegować, iż Lucien jest kobieciarzem. Taka święta prawda! Nic nie mógł poradzić na to, iż płeć piękna to jego właściwie największa słabość... Do tej konkretnej z nich natomiast czuł mnóstwo sprzecznych emocji i sam nie wiedział, które są silniejsze. Tak, to było naprawdę niesamowicie skomplikowane. Na tyle, by nie było możliwym tego nijak ogarnąć, nawet w zalążku, a tym bardziej poskładać to w logiczną całość! Tak dawno jej nie widział... A tu nagle wypatrzył ją w tłumie, myśląc początkowo, iż ma przywidzenia. Z tego powodu aż się zatrzymał, chcąc się przekonać, czy aby na pewno jego jakże bystry wzrok go nie zmylił. Szybko się zorientował, że jak zawsze był nieomylny. To było silniejsze od niego, musiał ją sprawdzić. Inaczej byłby chory, gdyby tego nie uczynił!
- Powinnaś wiedzieć, że dla mnie to żadne wyzwanie. Masz rację. Omijam. Gdyby nie to, że cię tu zobaczyłem, nie uraczyłbym swą wspaniałą osobą tego miejsca. - stwierdził zgodnie z prawdą, wzruszając obojętnie ramionami. Oj spryciula z niej, przejrzała go na wylot! Acz nie przyzna tego na głos, niech sobie nie myśli. Owszem, kombinował jak koń pod górkę i miał pewne, niecne cele. Niemniej jednak na razie nikomu nie zamierzał ich zdradzać, ponieważ tego nie znosił, jakie by one nie były. Nie ma takiej opcji. Po co komu to wiedzieć? Dlatego nie skomentował w żaden sposób jej ostatnich słów. Jej lodowate spojrzenie również nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia - ten jego charakterystyczny, nikczemny uśmieszek wciąż nie schodził mu z twarzy. Muśnięcie jego lica przez jej delikatną i gładką skórę wywołało w nim dziwne prądy. Dokładnie te same, które zazwyczaj odczuwał podczas jej dotyku, co było dlań równie niezrozumiałe, co jego własne uczucia wobec niej, którymi ją obdarzał. Musiał grać dalej i nie pokazywać niczego po sobie. Zdawało się, że ten delikatny gest nic dla niego nie znaczył, choć było zupełnie na odwrót. Zdążył przez tyle wieków nabyć stosownego doświadczenia, w związku z czym potrafił obierać każdą maskę na facjatę. Robił to perfekcyjnie i nikt nie mógł odgadnąć, co w rzeczywistości ten wampir czuje. - A ja jestem niemal pewien, że to ty coś knujesz. - zauważył, mrużąc podejrzliwie oczy, dociekliwie się jej przyglądając, a zarazem nieznacznie wskazał na nią palcem. Co zabawne, oboje pragną praktycznie tego samego. Cóż za ironia losu, nieprawdaż? Lubił się z nią droczyć, och! Nie miał od dawna pojęcia, czym się zajmuje i gdzie przebywa, toteż o tym jej klubie nocnym także nie posiadał żadnych informacji. Może rzuciła mu się w oczy... ale nie oznacza to, że nagle wie wszystko! - Ojej, czyżby moja obecność była tak odpychająca, by się stąd zwinąć? No nie wierzę! - nie zdążył jakkolwiek zareagować, gdyż ta momentalnie znikła, nie dając mu dokończyć. Nieładnie! Rozejrzał się dookoła, usiłując ją zarejestrować ponownie, używając wampirzych zmysłów, coby ułatwić sobie owe zadanie. Eureka! Wyłapał jej głos i treść tego, co komuś przekazywała, co jednocześnie wprawiło go w istną kontemplację. Samoistnie wydała mu jak na tacy kilka aspektów i mógł sam sobie dopowiedzieć resztę. Musiała mieć gdzieś swój własny klub, na co wskazywała ta krótka wymiana zdań z tą piękną dziewczyną, z którą wcześniej przebywała. Lucien łaknął więcej i nie spocznie, póki nie dopnie swego! Ups, coś te ukrywanie jej nie wyszło... Jakoś odechciało mu się tu dłużej siedzieć. Postanowił podążyć za nią, bo jej normalnie nie odpuści! Olał totalnie ceremonię i już kierował się ku wyjściu... Wtem pojawił się znikąd jakiś typ, który najwyraźniej sądzi, iż jest jakiś niepokonany. Szykował dla wszystkich tu zgromadzonych coś piekielnie złego! Jego czyny mocniej go zniechęciły do dalszego pobytu. O nie, pomagać nikomu nie będzie, on nie z takich... - Ja stąd kurna spadam, nic tu po mnie! - mruknął pod nosem z jawnym niezadowoleniem, chcąc czym prędzej stąd spierniczyć. Nie miał ochoty wdawać się w jakieś konflikty. Nie jego sprawa. On tu był przechodniem! Na dokładkę ten cholernik wywołał potężny ból głowy! Jak on tego nienawidził... Na moment go to zatrzymało, ale gdy to uciążliwe badziewie przerwał, odzyskał swobodę ruchów. Nie interesowała go ta rozwałka, której dokonywał... Ponadto ten nieszczęsny wybuch. Skorzystał z okazji i sprawnie uniknąwszy zagrożenia, po prostu ulotnił się w wampirzym tempie z tego miejsca, biegnąc prosto w tą samą stronę, w którą powędrowała Eleanor.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Vicki Donovan
Vicki Donovan
Vicki Donovan
Vampire
Punkty : 13
Sob Paź 13, 2018 8:29 pm
Vicki zauważyła, że coś zaczęło się dziać. W sumie było fajnie oglądać jak ten cały Kai dokopuję obrońcą tej całej wybranki Alarick'a. Jednak przez przypadek nie chciała oberwać, więc zwinęła się czym prędzej z uroczystości. Miała zamiar zająć się czymś ciekawszym. Może poszuka gdzieś pracy. W sumie takie siedzenie i nic nie robienie nie pasowało jej to. Jednak jakoś nie mogła się jakoś pokazać Mattowi. Postanowiła poszukać Tylera. Miała nadzieję, że on też wrócił zza światów. Po cichu i by nikt nie zauważył Donovan opuściła ceremonie, a może raczej to co z niej zostało.

z/t
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Pon Paź 15, 2018 11:33 pm
przepraszam za późniejszy odpis - mieliście więcej czasu na posty, ale i tak nic z tego.
_____________________________

Stefan znów spróbował odwrócić uwagę Kaia i tym razem, czarownik zdecydowanie zniecierpliwiony, odwrócił się do wampira i spojrzał na niego kpiąco. Naprawdę sądził, że jego słowa cokolwiek zmienią?
- Stefan, Stefan, Stefan... myślałem, że to ja jestem męczący, ale spójrz na siebie! Właśnie mnie pobiłeś. Nim ja żyje? Spróbujcie mnie zabić, pewnie każdy z mojego sabatu ci podziękuje - zaśmiał się, bo w końcu gdy on zginie to cały jego sabat razem z nim. Śmiało mogą polować na jego życie, zwłaszcza że on był zabezpieczony na taką ewentualność. Druga czynność, a mianowicie rzucenie kawałkiem drewna w Kaia była zbyt oczywista, bo faktycznie ostry kawałek już leciał w jego stronę, ale zdołał odepchnąć niebezpieczny przedmiot zaklęciem. W ten sposób Stefan nieco się naraził, więc został przerzucony zaklęciem na drugi koniec sali, a gruby i ostro zakończony odłamek drewna przebił go na wylot, omijając serce.

Kevin próbował podejść dość sprytnie do sprawy, ale z tego wszystkiego udało mu się jedynie złapać Ninę za rękę i odnaleźć Willa, natomiast zaklęcie niewidzialności spełzło na niczym. Był zbyt osłabiony, a Nina chyba przerażona, bo nie chciała współpracować z bratem. Oboje próbowali się dostać do wyjścia, ale Kevinowi zrobiło się na tyle słabo, że upadł na kolana i nie mógł przejść ani kroku dalej.

Jeżeli chodzi o Bonnie to dziewczyna naprawdę się starała jakoś uratować sytuację, a przede wszystkim zapobiec śmierci Josette.
Uleczyła się z poprzedniej rany, natomiast nie na tyle, żeby całkiem się zasklepiła. Wciąż ciekła z niej krew i bolała, ale była zdecydowanie mniejsza.
Rzut drewnem okazał się dobrym pomysłem, bo choć nie udało jej się trafić w żebro to jednak przebiła bok Kaia i mężczyzna upadł na podłogę z jękiem.

Sytuację wykorzystał sabat Gemini, którzy wszyscy jak jeden mąż powstali i w zwariowanym tempie zaczęli wypowiadać razem zaklęcia i zamykać Kaia w kręgu, który składał się z członków sabatu.
Mężczyzna czuł niewyobrażalny ból, więc nie mógł w tej chwili nic zrobić, żeby powstrzymać to co się dzieje.
W międzyczasie wiele osób zdążyło uciekać i zapanował chaos, podczas którego wielu nie wiedziało co się dzieje.
W tym całym zamieszaniu @William Joshua Walker dostał czymś twardym w tył głowy i został sprawnie poprowadzony przez dwóch rosłych mężczyzn. W związku z tym, że wszyscy mieli obecnie swoje sprawy na głowie, nikt nie zauważył zniknięcia rudego kolegi.

- Kai, wykazałeś się cechami niegodnymi prawdziwego przywódcy. Zhańbiłeś nie tylko siebie, ale także i nas. - dwie osoby przytrzymały Kaia, kiedy jego ojciec rozciął mu rękę, a potem także swoją, a potem złączył je razem, by krew mogła się zmieszać. W tym czasie cały sabat mówił na głos skomplikowane zaklęcie. Kai krzyczał i próbował się wiercić, ale zaklęcia i siła dwóch osób nad nim przeważały.
- Odkąd złączyłeś się z Lukiem, szukaliśmy wyjścia by to odkręcić. Nie przywrócimy życia mojemu synowi, ale możemy odłączyć ciebie - powiedział z pogardą, po czym razem z pozostałymi mówił zaklęcia. Wszystko przybrało na sile i zaraz Kai darł się  wniebogłosy z bólu fizycznego i psychicznego.
- Nie zasługujesz nawet na życie - powiedział jego ojciec po skończonym rytuale, w trakcie którego Kai został pozbawiony przywództwa, a liderem znów został jego ojciec. Teraz, gdy śmierć Kaia nie wniesie nic do sabatu, mogli w końcu się go pozbyć. Niestety Kai ostatkami sił wydukał zaklęcie niewidzialności i zdołał w ostatnich chwili uciec.

Po tym wszystkim ojciec pobiegł do Josette sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, a potem jeśli nie było więcej atrakcji, wyszedł z tego wydarzenia razem z resztą członków sabatu.

_____________________________

W zależności od czynności dla niektórych osób został zastosowany 1 rodzaj, a dla niektórych 2. W zależności od tego czy czynność miała więcej składników, które mogły się udać, czy na zasadzie uda się albo nie uda.
* reklamacji nie przyjmujemy - słowo MG jest ostateczne.

@Stefan Salvatore
odwrócenie uwagi - 4 kostka + 2 poziom = 6 + 1 pkt od MG - powodzenie z 1 rodzaju.
rzut kawałkiem krzesła - 3 kostka + 2 poziom = 5 - niepowodzenie niecałkowite z 2 rodzaju

@Kevin von Everec
3 kostka + 2 poziom = 5 - niepowodzenie niecałkowite z 2 rodzaju.

@Bonnie Bennett
uleczenie - 5 kostka + 3 poziom = 8 - powodzenie niecałkowite z 2 rodzaju.
rzut drewnem - 4 kostka + 3 poziom = 7 - powodzenie niecałkowite z 2 rodzaju.


TO OSTATNI POST MG.
Powrót do góry Go down
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Werewolf
Punkty : 15
Czw Paź 18, 2018 6:42 pm
Przez upadek, trupa, poczułam się otępiona, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dostałam w głowę, jednak wiedziałam, że dojdę do siebie szybciej. Nie byłam pewna ile tak leżałam na ziemi, nieogarnięta, zanim zrzuciłam z siebie wystraszona trupa gdy tylko go zauważyłam i gwałtownie się odsunęłam od niego. Rozejrzałam się dookoła, przyjrzałam temu co najwidoczniej robił aż sabat czarowników w związku z nieproszonym gościem. Wzrokiem od razu zaczęłam szukać też uważnie Willa, ale kiedy go nie zauważyłam, pomyślałam że po prostu wykorzystał tą chwilę i uciekł. Sama bym tak zresztą zrobiła.
Podniosłam się z ziemi, otrzepałam, słysząc krzyki chłopaka. Spojrzałam znów na niego i także i ja dostrzegłam szansę. Nie chcąc już więcej ryzykować ani tu być, wątpiąc że w ogóle będzie wesele po tym zajściu, szybko opuściłam to miejsce po prostu. Domyślając się, że Will jest na mnie wściekły za moją pracę, nie próbowałam się już skontaktować z nim. Zdecydowałam się wrócić po prostu do Nowego Orleanu.
/zt
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Czw Paź 18, 2018 10:27 pm
Wszystko co się tu działo nieco przerażało Caroline. Zawsze wiedziała, że czarownicy są najpotężniejszą rasą, ale ten pokaz siły był ponad jej siły. Próbowała pomóc jak umiała, ale ostatecznie była cała w ranach od drzazg. Takie małe pyćki ciężko wyjąć, a poza tym nie chciało się goić. Bolało przy każdym ruchu, dlatego zastanawiała się co zrobić i jak pomóc. Ostatecznie Bonnie najbardziej przyczyniła się do uratowania sytuacji. Dziewczyna ucieszyła się, że Kai w końcu dostał po nosie, bo panoszył się jak paw. Co prawda zdołał uciec, więc prawdopodobnie będzie jeszcze z nim wiele zamieszania. Miała tylko nadzieję, że da spokój jej przyjaciołom, choć na to się nie zapowiadało.
- Bonnie, wszystko w porządku? - zapytała, kiedy już do niej dotarła. Chciała jej zaproponować swojej krwi, żeby ją uleczyć, ale wiedziała, że będzie chciała. Zbyt duże ryzyko, w końcu gdyby umarła stałaby się wampirem. A tego by nie chciała ponad wszystko. Upewniła się jeszcze, że wszystko w porządku z Eleną, Alarikiem i Josette. Na szczęście nikt nie doznał większych ran. Sabat Gemini uratował sytuację.
- Stefan, chodźmy - złapała młodszego brata Salvatore za rękę i mimo zamieszania opuścili razem imprezę i udali się do jego posiadłości, żeby pozbyć się tych wszystkich drzazg.

z/t x2 - dla Stefka
Powrót do góry Go down
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Nina Von Everec
Witch
Punkty : 123
Pią Paź 19, 2018 2:53 am
Cały czas byłam zamurowana i jednocześnie przestraszona tym co tutaj się wydarzyło. Nie spodziewałam się tego wszystkiego, tutaj..zwłaszcza tutaj. Nie byłam do tego przyzwyczajona, zazwyczaj omijały mnie takie wydarzenia. Jak to ojciec mówił dla własnego bezpieczeństwa. Rozejrzałam się wokół wyrwana już trochę ze swojego otępienia. Wzrokiem rozejrzałam się po tym co tutaj się wydarzyło. Okropnie to wszystko wyglądało, lecz widok Kevina jeszcze był bardziej dla mnie drastyczny. Nie miał sił, za dużo użył magi. Sama byłam w fatalnym stanie..jednak ja najmniej oberwałam to wszystko.
- Koniec z udawaniem bohatera, Kev. Wystarczająca dziś już oberwałeś - Wzięłam złapałam go pod pachy, ciągnąc go dosłownie jak worek. Kurde, ciężki był ten imbecyl. Idąc z nim tak, stanęłam zaszokowana. Przecież koło nas był Josh, gdzie on tak zniknął. Lecz zaraz wróciłam do dalszego ciągnięcia, tego barana. Pewnie rudy poszedł już do domu, w czasie jak zajęłam się Kevinem.

x2 ZT - Kevin
Powrót do góry Go down
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Witch
Punkty : 13
Wto Paź 23, 2018 11:35 pm
Bonnie przyglądała się całej sytuacji zastanawiając się co się stanie. Jedno jest pewne. Kai nie jest już ich przywódcą, to dobrze. Jednak udało mu się uciec. Bonnie spojrzała szybko na Caroline i odpowiedziała.
- Tak w porządku, postaram się to wyleczyć do końca... nie potrzebuje twojej krwi, ale mam nadzieję, że z tobą w porządku. - Kiedy Caroline wyszła ona podążyła za nim i również się stamtąd zmyła.

/zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
Skocz do: