The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Ślub Josette Parker i Alarica Saltzmana
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Czw Paź 04, 2018 8:36 pm
First topic message reminder :

Ceremonia

Ślub Josette Parker i Alarica Saltzmana - Page 3 Cami-and-Stevis-Wedding-house-md-fans-5888440-375-329
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Lucien Castle
Lucien Castle
Lucien Castle
Vampire
Punkty : 11
Pon Paź 08, 2018 7:43 pm
Nie jemu kogokolwiek tutaj oceniać, zwłaszcza że nikogo poza Eleanor nie zna, a całą resztę tak naprawdę widzi pierwszy raz na oczy. Ponadto woli kobiety, nigdy w życiu nie patrzył na mężczyzn w ten sposób, więc tego też się nie podejmie. Jak już po wyglądzie może jedynie ewentualnie coś skomentować odnośnie przedstawicielek płci pięknej, ot. Co do panny młodej, która ostatecznie się w końcu pojawiła... dało się na niej zawiesić oko, bo nie mógł zaprzeczyć - prezentowała się pięknie. Ale wyjątkowo nie zamierzał innym psuć zabawy, uznał tylko, że to dobra szansa na ewentualne odnowienie kontaktu. Czemu? Sam nie wiedział. Uznajmy to za jego widzimisię i ciekawość jak to obecnie jest z tą konkretną wampirzycą. Mimo wszystko coś tam gdzieś w głębi do niej czuje bliżej nieokreślonego, czego sam nie potrafi jednoznacznie sprecyzować. Po prostu... coś skomplikowanego! W każdym razie gdyby nie dostrzegł znajomej twarzy na tej pożal się boże ceremonii, nie uraczyłby tego miejsca spojrzeniem, albo nawet gdyby dostrzegł kątem oka, że lada moment ktoś się pobierze i tak natychmiast popędziłby dalej, gdyż śluby go również nie interesują.
- Czemu od razu zakładasz, że cię śledzę? Akurat przechodziłem obok, bo zmierzałem do Nowego Orleanu, ale zobaczyłem ciebie. - zaczął będąc z nią absolutnie szczerym, nie zmieniając wyrazu twarzy. Był mistrzem kłamstw i tego nie da się zanegować, lecz w tym przypadku nie widział powodu, aby wciskać jej jakieś kity. - Nie tym razem kochana, chyba że będę miał ku temu solidny powód. Bardziej mnie ciekawi co ty tu w ogóle robisz, co? - kontynuował po krótkiej chwili na wzięcie głębszego oddechu. Jego uwaga głównie skupiała się na niej, na nikim więcej. Wisiała mu cała reszta. Mogło to być wyraźnie po nim widoczne, czym się ani trochę nie przejmował. Tak czy siak nie chciał nic psuć. Wybada sytuację, może zostanie na trochę, a potem tak jak od początku planował, nawiedzi Mikaelsonów i tyle.
Powrót do góry Go down
Eleanor Coleridge
Eleanor Coleridge
Eleanor Coleridge
Vampire
Punkty : 8
Pon Paź 08, 2018 8:58 pm
Lucien to kobieciarz. Widać to po Nim i nie trzeba Go znać by to ujrzeć.
Eleanor jednak była ostrożna jeśli chodzi o tego wampira. Nie jedno z Nim przeszła. Wtrącić się ponownie do piekła czy jednak odejść tam gdzie spokój? Zawsze walczyła ze swymi uczuciami, którymi dażyła Luciena. Było skomplikowane na tyle iż sama nie wiedziała czy czuje do Niego odrazę, czy jednak miłość.
- Ujrzeć mnie w tłumie to nie lada wyzwanie. Lucien takie miejsca omijasz. Masz inne cele oraz plany. Nadal twierdzę iż coś kombinujesz..- Wypowiadając ostatnie zdanie spojrzała na Niego lodowatym wzrokiem.  Z chęcią rzuciłaby się na Niego z kłami.
- Widzisz mój kochany Lucienie. - Przerwała dłonia muskając jego policzek. To była tylko ulotna chwila, ale jakże zmienna w ochiębłym zachowaniu Eleanor.-Na mej drodze pojawiło się to małe miasteczko. Odwiedzam dawne swe rejony, kierując się naprzód.- Ukrywała przed Nim iż poszukuje Klausa i juz planuje się z Nim spotkać. On nie musiał wszystkiego wiedzieć. Nie musiał wiedzieć iż ma nocny klub, a może już wie? W końcu rzuca się straszliwie w oczy. - Znudziło mi się to miejsce, zbyt tłoczno tu. Nie ma czym oddychać.- Dodała i kiedy już Panna Młoda stanęła przy ołtarzu tuż obok Alarica wampirzyca postanowiła wymknąc się. jednak wcześniej nie mogła zapomnieć o Katriinie. Swojej najlepszej tacereczki. Ponownie zjawiła się obok Niej. Tym razem spojrzawszy na Jej towarzysza uśmiechnęła się słodko.- Jutro o 22 masz być w klubie. Mam specjalnych gości na Twoje spotkanie. Weź ze sobą tą czarną bieliznę w koronkę. Idealnie będzie pasować do striptizu w Twoim wykonaniu- Puściła oczko do jej towarzysza. Zapewne już powiedziała mu czym się zajmuje. Prawda? Cóż nie jej sprawa, ważne aby Katriina przyszła na jutrzejszy swój występ, który będzie kluczowy. - Katriino miło było Ciebie zobaczyć. Piękna sukienka.- Dodała na odchodne przejeżdżając po jej dekolcie dłonią.
Wolnym krokiem skierowała się do wyjścia starając się nie zwracać na siebie uwagi. W końcu nikt jej tutaj nie znał. Była jak widmo.
Ostatnie spojrzenie skierowała na Luciena. Będzie gonił króliczka? Czy zrobi to samo co ona i wyjdzie, lecz w zupełnie innym kierunku?

zt
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Pon Paź 08, 2018 9:57 pm
Kiedy Damon i Elena przeszli jako pierwsi, każdy wzrok zwrócony był w ich stronę. Jeszcze nie tak dawno byli parą, więc pójście razem do ołtarza mogłoby coś dla nich oznaczać... gdyby Damon nie wyłączył uczuć. Jeśli dłużej potrwa ten stan to być może i uczucia Eleny ulegną zmianie.
Ale ten dzieł kręcił się wokół kogoś innego. Mianowicie wokół Josette i Alarica. Państwo młodzi mimo stresu byli bardzo szczęśliwi i oczywiście zakochani.
Gdy stanęli już przed pastorem, trzymając się za rękę, gotowi złożyć śluby wierności, wszyscy zamilkli i wpatrywali się w ten piękny obrazek.
- Witam wszystkim w tym ważnym dniu! Zebraliśmy się tutaj, by połączyć tych dwoje Josette Parker i Alarica Saltzmana świętym węzłem małżeńskim - zaczął pastor słowami typowymi dla swojej funkcji. Po krótkiej przemowie i formalnościach padło oczywiście pytanie:
- Jeżeli ktoś jest przeciwny temu związkowi niech przemówi teraz albo zamilknie na wieki - spojrzał na obecnych ludzi, ale nie widział nikogo, kto wyrywałby się przed szereg, dlatego ceremonia szła dalej.
- Czas na wasze przysięgi - zgodnie z amerykańskim zwyczajem, każda strona miała szansę wypowiedzieć własne słowa przysięgi, by pokazać największą miłość i oddanie dla tej drugiej osoby. Zarówno Josette, jak i Alaric mieli taką możliwość, a kolejność nie grała tu roli. Wszyscy czekali z niecierpliwością na te wyjątkowe i niepowtarzalne słowa.

________________________________________
@Josette Parker @Alaric Saltzman - konieczność postów
Następny post MG 09.10.2018 ok. 21
Powrót do góry Go down
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Alaric Saltzman
Human
Punkty : 18
Pon Paź 08, 2018 11:08 pm
W końcu nadeszła ta chwila na którą czekali wszyscy goście zebrani tutaj przed nimi. W dalszym ciągu miał lekkiego stresa jednak starał się opanowywać emocje. Było to możliwe dzięki osobie, która przed nim stała. Działała na niego uspokajająco.
Gdy rozbrzmiał głos pastora nastała cisza, a pastor zaczął standardową przemowę. Oczywiście nie było się też bez standardowego pytania o przeciwnościach. Na szczęście nikogo takiego nie było, bo zgromadzili się tu wszyscy którzy sprzyjali temu związkowi. W przeciwnym wypadku miał Damona i nie zawachał się go użyć. Na szczęście nie musiał tego zrobić. Jedyne co było przed nim to wygloszenie przysięgi. Uśmiechnał się lekko, po czym się odezwał.
- Żadne z nas nie powinno tu teraz stać. Spędziliśmy życie, unikając przeznaczenia i walcząc z przeciwnościami losu. Ale ponieważ to robiliśmy, było mi dane cię poznać. Najpiękniejszą, najzabawniejszą i najbardziej onieśmielającą, genialną kobietę, jaką kiedykolwiek spotkałem. Inspirujesz mnie. Udowodniłaś mi, iż w moim życiu może zagościć szczęście. I dlatego właśnie przysięgam być z tobą, kochać cię i unikać przeznaczenia wraz z tobą aż do końca naszych żyć.
Powrót do góry Go down
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Werewolf
Punkty : 15
Wto Paź 09, 2018 11:03 am
Już wierzyłam że na koniec ceremonii będę miała spokój, ale tak się nie stało. Błagam, nie..., pomyślałam gdy się przy mnie znów zjawiła, słuchałam jej, wytycznych do jutrzejszego późnego wieczora. Drżałam, serce zaś zaczęło mi znów bić jak szalone.
Dobrze — odpowiedziałam tylko, cicho, ze względu na ceremonię. Zadrżałam, czując gdzie przejechała dłoń kobiety. Z cichym "dziękuję", odprowadziłam ją wzrokiem do wyjścia. Zdecydowanie teraz Will już wiedział czym się zajmuję, nie było teraz innej opcji. Zastanawiałam się nawet nad wyjściem stąd, ale widziałam że już trzy osoby wyszły. Co samo w sobie wobec pary nie takiej młodej było nie w porządku. Plus, powinnam tak zostawiać Willa, skoro miałam mu towarzyszyć?
Odpędziłam swoje myśli by skupić się na przysiędze. I ten widok, to jak mężczyzna zaczął mówić słowa przysięgi, sprawiły że nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Mimo wszystko nastrój ślubów zawsze mi się podobał, udzielał mi często i lubiłam je chociażby oglądać. Jednak niezmiennie unikałam wzrokiem Willa.
Powrót do góry Go down
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Witch
Punkty : 10
Wto Paź 09, 2018 8:41 pm
Jej spojrzenie, ani na moment nie odrywało się od twarzy przyszłego męża, na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce na jego głowa. Ścisnęła mocniej jego ręce, czekając z zapartym tchem na swoją przysięgę i mimo, że ćwiczyła ją wiele razy w pamięci to miała wrażenie, że słowa jej uciekając przed oczami. Gdyby mogła to teraz, pogładziłaby go po policzku ręką, mógł on nawet zobaczyć jak jej oczy z każdym jego słowem stają się bardziej wilgotne, a spojrzenie przepełnione jest bezwarunkową miłością. 
- Ślubuje zostać przy Tobie nawet gdy nie będę miała sił wypowiedzieć Twojego imienia, kiedy będzie zabierać Cię choroba i gdy będziesz całkiem zdrowy. Kiedy będzie potrzeba oddać swoje życie za Ciebie, odebrać każde cierpienie, wysuszyć i schować każą łzę, która nie będzie łzą szczęścia-zrobię to bez wahania. Ślubuje, że nie będę dla Ciebie tylko żoną, ale także przyjaciółką u której zawsze znajdziesz zrozumienie, która będzie patrzeć na świat z dystansem i tą która podzieli z Tobą Twoje pasje. Ofiarowuję Ci całe swoje serce i głowę pełna myśli o Tobie oraz całą siebie ze swoimi wadami i zaletami, po prostu całą swoją bezwarunkową miłość.
Posłała mu pewny uśmiech. Ten dzień nie tylko należał do niej, ale także należał do niego, byli tutaj razem patrząc na siebie z nieograniczoną miłością mając nadzieje, że lepsze jutro nastanie a ich miłość przetrwa wszystkie niedogodności losu. 
Powrót do góry Go down
Vicki Donovan
Vicki Donovan
Vicki Donovan
Vampire
Punkty : 13
Wto Paź 09, 2018 8:58 pm
W sumie Vicki patrzyła na tą całą ceremonię z pogardą. Jak dla niej nic nie było w tym cudownego czy coś. Może dlatego, że Donovana miała raczej pecha do facetów poza tym była jaka była. Chociaż miała święty spokój, bo Eleny przyjaciele jeszcze nie spostrzegli brązowowłosej. Może dlatego, że stała na samym końcu i podpierała jakiś filar czy co. Ubrana była bardziej na pogrzeb. Jak widać oprócz takich ceremonii nie było innych imprez w Mystic Falls. W sumie to było takie smutne. Co raz wywracając oczami dalej stała pod tym filarem. Miała nadzieję, że nikt ją nie zaczepi i nie będzie się pytał jej jak wróciła do żywych.
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Wto Paź 09, 2018 9:41 pm
Para młoda wypowiedziała swoje słowa przysięgi, na co część gości zareagowała łzami w oczach, inni natomiast zrobili ciche "awww". Większości spodobały się te oryginalne przysięgi, które były bardzo romantyczne. Nawet pastorowi zakręciła się drobna łezka w oku. A pomyśleć, że zdążył się już na ten widok uodpornić.
Para młoda założyła sobie wzajemnie obrączki na palce i pozostała już ostatnia formalność do dopełnienia. Pastor z decydującymi słowami.
- Wszem i wobec, ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować - uśmiechnął się do pary młodej, bo od teraz oficjalnie byli małżeństwem i wystarczyło dopełnić formalności pocałunkiem.
Po tym każdy obecny gość zaczął klaskać i wiwatować, a małżeństwa odwróciło się w stronę gości, wyraźnie szczęśliwi.
- NIE ZGADZAM SIĘ! - krzyknął ktoś, kto właśnie wszedł w całe to zamieszanie. Spojrzał po gościach i ogarnął sytuację i dopiero teraz zrozumiał co się stało.
- Spóźniłem się? Już po wszystkim? - zapytał pierwszego z brzegu gościa i gdy ten zdezorientowany kiwnął mu głową, mężczyzna wyraźnie się zasmucił.
- A miało być epickie wejście... nawet miałem później wrzucić z tego jakiegoś tweeta - westchnął, ale skoro już się spóźnił to musiał grać z kartami, które miał. Priorytetem była ciężarna Josette. Nie mogła urodzić, bo to by oznaczało pokolenie, które przejmie po nim pałeczkę. A on wcale nie zamierzał jej oddawać.
- Gdyby ktoś mnie nie znał, jestem Kai Parker. Przyszedłem zabić drogą siostrę - najwyraźniej całkiem dobrze się bawił, bo po wypowiedzeniu formułki zaklęcia odrzucił Jo do tyłu, która niefortunnie upadła i złamała nogę. Chodzenie sprawi jej teraz nie lada trudność.
Ale korzystając z okazji, że był tutaj cały jego sabat, zamierzał nieco się zabawić ich kosztem. Najwyraźniej nie bał się niczego i nikogo. Jednym ruchem ręki przyprawił wszystkich gości o ogromną migrenę, która zaburzała chodzenie i myślenie. Nie zależało mu, żeby wszystkich tu pozabijać, chciał tylko zabić siostrę i ewentualnie połowę lub cały swój sabat.
Wśród gości wybuchła panika i wielu zdążyło w biegu uciec z wydarzenia, ale ci którzy postanowili zostać mieli problem z działaniem przez natrętną jak Kai Parker migrenę.


________________________
@Josette Parker - post obowiązkowy
Kolejny post MG 10.10 ok. godziny 21

+ przypominam, że mamy system kostkowy i Waszym postaciom niekoniecznie może udać się dane działanie. Bardzo proszę nie pisać w czasie dokonanym, a bardziej o zamiarach. MG będzie rzucał kostki i to zadecyduje o sukcesie bądź porażce.

Jeśli ktoś będzie przesadzał zostanie fabularnie ukarany.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Wto Paź 09, 2018 10:41 pm
Czy w tym przeklętym (być może dosłownie) Mystic Falls żadna impreza nie mogła przebiegnąć normalnie? Spokojnie? PRZYJEMNIE, do cholery?! Caroline była naprawdę wzruszona wzniosłą chwilą, muzyką w tle i czułymi przysięgami, które wypowiedzieli państwo młodzi. I wszystko to wzięło szlag zaraz po pocałunku świeżo upieczonego małżeństwa.
Nagle ktoś wyparował, niszcząc całe wydarzenie. Caroline chciała w wampirzym tempie do niego podlecieć i urwać mu głowę, ale zanim zdążyła to zrobić całą salę opanował wielki ból głowy. Kobieta jęknęła i spojrzała na Stefana, który najwidoczniej czuł tak samo jak ona.
Zgięła się w pół, bo ból był silny i irytujący. Kiedy on stał się tak potężny? Spojrzała na Bonnie, jakby liczyła, że ta powie jej co robić. Chyba ona miała największe zatargi z Kaiem, odkąd zrobił jej krzywdę i zostawił samą w wymiarze więziennym. Nienawidziła go i słusznie. Był bezwzględny i podły, co pokazywał właśnie teraz.
- Jo! - krzyknęła, ale gdy chciała się poruszyć poczuła blokadę. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa z bólu, więc spróbowała działać rękoma. Urwała górną część krzesła, które stało przed nią i tym kawałkiem drewna, dość ostro zakończonym spróbowała rzucić w Kaia, w jakiś sposób go dekoncentrując. Wierzyła, że ta chwila wystarczy, żeby czarownice zaczęły działać. Nie rzucała tak żeby zabić tylko, żeby go zająć.
Drugą ręką mimowolnie chwyciła Stefana za rękę, jakby szukając jakiegoś rodzaju pocieszenia. Nie chciała też podawać ręki Bonnie, bo sądziła, że może jakoś zareagować, więc po co miałaby blokować jej ruchy? Kai był silny, ale czy poradzi sobie mając za przeciwników wampirów i mnóstwo czarowników?
@Stefan Salvatore
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Sro Paź 10, 2018 12:05 am
Nie chciał sprawdzić tym Ninie żadnej przykrości, po prostu udało mu się zwrócić na to uwagę. Co było też trochę dla niego dziwne. W końcu byli ze sobą razem więc czemu miałby się temu wszystkiemu dziwić? Natomiast za to jej słowa ją znacznie zrobiły, ale dzięki temu zrobiło mu się ciepło na sercu.
- Aww dzięki siostrzyczko... to było miłe, bo faktycznie nie miałbym z kim pójść. I prawda bezpieczniej będzie jeżeli będziemy razem. - Uśmiechnął się do niej również zerkając jeszcze raz w stronę chłopaka, no ale potem zaczął już bardziej zwracać uwagę na ceremonie.
- Tak dowiedziałem się tego jakiś czas. Parkerowie są naszą rodziną... Dziwie się, że nic ci ojciec nie wspominał. W końcu jesteśmy z sabatu Gemini. - Mruknął pod nosem na prawdę nie rozumiejąc dlaczego Nina o tym nic nie wiedziała. Być może ojciec jej niczego nie powiedział, ale z drugiej strony jest taka prawda, że ona może nawet nie chciała nic wiedzieć.
- Tak śliczna suknia... ciekawe za to ile kosztowała. - Mruknął pod nosem słuchając ich przysiąg. Kiedy ksiądz ogłosił ich mężem i żoną Kevin zaczął wiwatować i klaskać z uśmiechem na twarzy. Natomiast nie spodziewał się tego kto tu się zjawi. Spojrzał w stronę wejścia i mina mu zrzedła kiedy usłyszał kim jest.
- No to pięknie jeszcze naszego lidera tutaj brak. - Mruknął stając przed Niną i złapał ją za rękę - Nie waż się ruszyć. - Gdy nagle zobaczył jak on łamię Jo nogę. I nagle również poczuł ból głowy, więc klęknął na kolana łapiąc się za skroń. Jedną ręką nadal trzymając Nine. Chcąc coś zrobić zaczął myśleć nad zaklęciem.
Vires, mea carmina vires hodie nihil de effectis in momento - Trzymał nadal Nine za rękę aby wzmocnić się jej mocą. Miał nadzieję, że to zaklęcie osłabi działanie zaklęcia Kaia, poza tym chciał stworzyć barierę która będzie ich chronić przed nim, by ten nie mógł do nich podejść. - Vires, mea carmina vires hodie nihil de effectis in momento - Powtarzał tak cały czas starając się skupić i nie myśleć o bólu.
Powrót do góry Go down
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Bonnie Bennett
Witch
Punkty : 13
Sro Paź 10, 2018 1:26 am
Bonnie słysząc przysięgi Alarica oraz Jo była strasznie poruszona i w sumie popłakała się. W końcu Rick to był jej ulubiony nauczyciel. Najpierw w liceum potem na College'u. uśmiechnęła się widząc Jeremy'ego na weselu Rick'a. Nie myślała, że on tutaj się zjawi. Swoją drogą to będą musieli sobie wyjaśnić kilka spraw. Bo ich relacja zawisła w sumie na niczym, a wypadałoby to jakoś rozwiązać w końcu. Jednak potem wszystko potoczyło się tak szybko na sali więc ciężko było na stwierdzenie czegokolwiek. Faktycznie czy tutaj na prawdę w tym mieście nie mogło się chociaż raz odbyć coś normalnie? Bez zbędnych kłopotów? Po ich pocałunku nagle zrobił się wielki raban bo ktoś nagle wparował do sali. A był to Kai Parker osoba, przez którą tyle wycierpiała.
- To niemożliwe. - Zmarszczyła brwi po czym otworzyła usta z niedowierzaniem. Słuchała jego kolejnych słów wychodząc w jego stronę zanim jeszcze rzucił jakiekolwiek zaklęcie.
- Co ty tu robisz?! - Warknęła w jego stronę, gdy ten nagle złamał Josette nogę. Bonnie chciała już iść w jego stronę gdy nagle poczuła wielki ból głowy.
- Aaah! - Jęknęła z bólu po czym klęknęła na kolana. Spojrzała w jego stronę wściekła chcąc wstać na nogi i warknęła w jego stronę.
- Kai przestań! - Zaczęła myśleć nad tym co ma teraz zrobić, chociaż to wcale nie było łatwe. Całe szczęście Bonnie powróciła do używania Ekspresji co dawało jej duże pole do popisu ponieważ ta magia nie miała dużo limitów, przynajmniej nie była kontrolowana przez naturę. Widząc, że Caroline rzuciła w jego stronę nogą od krzesła, Bonnie chciała w tym czasie spowodować u niego ból głowy na tyle aby stracił przytomność.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość
avatar
Sro Paź 10, 2018 4:33 pm
Ceremonia była piękna. Nie to, żeby Stefan się tu rozryczał. Oni zasługiwali na szczęście. Wiele przeszli i obby teraz był spokój.
Po ich pocałunku zaczął klaskać, nawet zagwizdał na palcach. Wiwatował jak to zawsze robiło się na takich uroczystościach.
Wtem usłyszał sprzeciw. Głos wydawał się tak znany, ale już zapomniany.
Widząc postać Kaia uśmiech zszedł z jego twarzy.
Z potworną migreną nie dało się zaplanować działań.
Stefan chwycił się za głowę i prawie upadł na kolana. Czuł ból przechodzący po całym jego ciele. Jednak starał się jak mógł aby wytrzymać to.
Czując dłoń Caroline pochwycił ją mocno i wyszdł jakoś tuż przed nią by ją chronić.
Jednak kto ochroni Jo?
- Damon!!!- Krzyknął aby brat zaradził i pomógl. Może i miał wyłączone emocje, ale lepiej aby nie stał jak tępa dzida i zadziałał. Ma zwalczyć wroga nawet swoimi głupimi tekstami.
Z bratem zawsze dobrze współpracowali.
Stefan próbował wstać i zacząć swój plan. Damon na pewno zorientuje się iz on tylko chce zwrócić całą jego uwagę na siebie aby inni mogli działać.
- Kai nie uda Ci się. Zawsze coś stanie Ci na przeszkodzie. Jo to Twoja siostra, a ty chcesz ja zabić?- Warczał co jakiś czas bo ten ból był nie do zniesienia ale dla przyjaciół musiał się postarać.
Powrót do góry Go down
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Katriina Sovallainen
Werewolf
Punkty : 15
Sro Paź 10, 2018 4:46 pm
Nie potrafiłam się nie uśmiechać na ten widok, patrzyłam na nich jak już kończyli składać przysięgi, założyli sobie obrączki. Westchnęłam cicho, widząc jak się całują. Aż nagle usłyszałam czyjś brak zgody, jak wielu gości, odwróciłam się momentalnie, cholernie zaskoczona. Marszcząc delikatnie brwi, słuchałam jego słów, już na starcie zastanawiając się co jest z nim nie tak. Aż się przedstawił i wytrzeszczyłam oczy, słysząc co zamierza.
Krzyknęłam krótko z bólu, kiedy tylko on się pojawił. Jednak znosiłam go lepiej niż inni, zauważalnie lepiej, jak to wilkołak. Nie było dla mnie gorszego bólu niż ten przy przemianie, kości łamane jedna za drugą. Szło dzięki temu być odporniejszą na ból niż inne istoty. I wiedziałam, że będzie ostro, dlatego pociągnęłam siłą Willa, a jeśli się opierał, skorzystałam ze swojej nadprzyrodzonej siły, krzywiąc się z bólu głowy, który czas czułam.
Wyciągnęłam go z ławek i zaciągnęłam go za pierwszą lepszą kolumnę na boku, zmusiłam do tego by usiadł i siedząc, pochyliłam się nad nim.
Nie wychylaj się, nie jest bezpiecznie — powiedziałam do niego z przejęciem, ukradkiem wyglądając na wroga odpowiedzialnego za zamieszanie i starając się ignorować ból. Odporniejsza czy nie, nadal był cholernie upierdliwy. — Domyślam się że nie wiesz o co chodzi, ale to nie czas na wyjaśnienia — dodałam szybko. Najważniejsze by był bezpieczny.
Powrót do góry Go down
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Sro Paź 10, 2018 9:14 pm
Jego brew powędrowała do góry, kiedy znowu przy nim znalazła się kobieta, a jej słowa bardziej wprowadziły go w gniew niż zakłopotanie, odprowadził wampirzycę tylko spojrzeniem przenosząc je powoli na Kat? - O czym ona gada? Jesteś dziwką czy co? - zapytał prosto z mostu, gromiąc ją wręcz spojrzeniem, chciał jeszcze coś powiedzieć, ale akurat młoda para zaczęła składać przysięgi, wiec rzucił jej tylko spojrzenie mówiące, że pogadają na pewno kiedyś indziej, a swoją uwagę prawie w całości skupił na parze co jakiś czas zerkając w kierunku przyjaciółki. Zagwizdał donośnie, kiedy para się pocałowała po czym z lekkim uśmiechem, ale nadal w gromem w oczach skierował się ku przyjaciółki gdy nagle wparował ktoś, komu zdecydowanie nie podobało się to, że ślub dobiegł końca. Will chciał coś zrobić, ale poczuł tylko przenikliwy ból głowy, jęknął dość głośno zasłaniając uszy lecz to nic nie pomogło. Prawie nieprzytomnie zorientował się, że przyjaciółka ciągnie go w stronę jakieś kolumny. Oparł się o nią z wielkim bólem wywołanym na twarzy - Co to do cholery ma być? Ja pierdole, ale boli - wyrzekł, krzywiąc się cały czas. W przeciwieństwie do niej, to Walker nie był wcale uodporniony na ból chociażby dlatego, ze nie miał aktywnej klątwy.
- Wiem, że istnieją czarownicy, Kat - wydukał, przypominając sobie spotkanie z Rogerem.
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Sro Paź 10, 2018 9:22 pm
Może to się wszystkim wydawać dziwne, ale Damon był w duchu dumny ze swojego przyjaciela, wprawdzie starszy Salvatore nie miał uczuć, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby w ten dzień cieszył się tak jak reszta. Nie odrywał od nich spojrzenia, no może tylko na chwilę kiedy zerkał w stronę Eleny, próbując pochwycić jej spojrzenie. Ciekawe czy zdawała sobie sprawę z tego jaki był naprawdę Damon, miał ukryty cel w byciu tym złym o czym można sie było przekonać. Zaklaskał razem z innymi kiedy młoda para się pocałowała i już chciał poklepać przyjaciela po ramieniu, kiedy pojawił się Kai, żeby jak to on namieszać w ich jakże ułożonym życiu. Salvatore upadł na kolana z bólu, który przeszył jego czaszkę, skrzywił się zerkając w stronę Jo, która upadła parę metrów dalej pod ścianą. Sądząc po jej nodze, to było dość kiepsko. W pierwszej chwili chciał ruszyć na pomoc przyjacielowi, który także był zdezorientowany tą sytuacją, ale uświadomił sobie, że ten by go zabił gdyby coś się stało jego nowo upieczonej żonie. Ponadto usłyszał głos Stefana i nie wiedział, czy to wewnętrzna siła, czy fakt że Bonnie często używała na nim tego paskudnego zaklęcia w wampirzym tempie pokazał się koło Jo, przyklękając obok niej. - Co za pieprzony psychopata, powinienem Cię stąd zabrać - wyrzekł, wiedząc jednak, ze ta była upartą kobietą i może nie chcieć zostawić Saltzmana.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Skocz do: