The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Sob Kwi 20, 2019 5:57 pm

Obrazek
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Sob Kwi 20, 2019 7:23 pm
//trzy dni po balu

Kevin na samo szczęście po balu miał tylko otwarte złamanie kości promieniowej i kilka siniaków z czym był w szpitalu i za długo to goić się nie będzie, nie wspominając o tym, że w szkole nauczyciele zadbali o to żeby to podleczyć również magią. Więc tak źle nie było. Kevin co prawda wcale nie miał nastroju na urodziny ani żadne świętowanie, ale zanim to wszystko się stało obiecali sobie z Niną, że za nic nie opuszczą imprezy i wyprawią ją mimo wszystko. Dlatego też przygotował wszystko, chociaż było widać po nim, że wcale nie jest zadowolony. Po czym wszedł do środka o godzinie 17 aby wszystko po sprawdzać. Po czym spojrzał na zegarek i powiedział Dj'owi aby powoli zaczął po czym usiadł na jednym z miejsc przygotowanym specjalnie dla nich po czym spojrzał na miejsce obok które było niestety puste i westchnął oczekując na gości. W sumie to nie zdziwił by się gdyby wcale nikt nie przyszedł. Po ostatniej licytacji i napadzie łowców pewnie każdy będzie ukryty bał się gdziekolwiek ruszyć. W sumie to ucieszyłoby go to bo i tak nie ma z kim spędzić tych urodzin. No ale chociaż ich zdjęcia są powieszone na ścianie jaki jubilatów.
- Więc zacznijmy tę paradę kłamstwa! - Powiedział do siebie upijając już łyk wina, które sobie nalał żeby trochę upuścić sobie złości.
Powrót do góry Go down
Adriana Martinez
Adriana Martinez
Adriana Martinez
Werewolf
Punkty : 15
Sob Kwi 20, 2019 7:36 pm
Do Adriany szybko dotarły wieści o zbliżającej się imprezie. Do tej pory nie udało jej się poznać zbyt wielu uczniów, więc była to okazja by w końcu to zrobić. Małe rozeznanie z pewnością jej się przyda. W związku z tym tego typu wydarzenie było czymś, czego nie mogła sobie odpuścić. Wszak nie znała jeszcze jubilatów, jednak nie wykluczała, że zdąży im jeszcze złożyć życzenia.
Założyła obcisłe spodnie, przykrótką bluzkę z długim rękawkiem i botki na średniej wielkości słupku. Uznała, że taki komplet będzie wystarczający i jednocześnie wygodny, jak określili to w zaleceniach umieszczonych na ogłoszeniu. Była tu jeszcze obca, ale po jej pewnym kroku nie dało się tego w ogóle poznać. Weszła na teren imprezy śmiało z uniesioną głową. Dostrzegła chłopaka, który upijał już wino z kubeczka. Jako, że na razie tylko on tu był, uznała, iż musi być jednym z jubilatów.
- Kevin, zgadza się?- zapytała, gdy znalazła się dostatecznie blisko. Posłała mu niezobowiązujący uśmiech. Na podstawie ogłoszenia obstawiła, że musiał być to właśnie on.
Powrót do góry Go down
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Sob Kwi 20, 2019 7:44 pm
outfit

Był załamany, chociaż czy tak można nazwać człowieka, który stracił ukochaną osobę?  Will był jednak bardziej niż załamany bo był to dzień urodzin Niny i chciał go spędzić z brunetką. Nawet już kupił jej prezent, który miał schowany w małym pudełeczku na piersi marynarki zarzuconej na plecy. Westchnienie wyrwało się z jego ust gdy znalazł się przed wejściem do sali gdzie miała odbywać się impreza. Przez moment stał i zastanawiał się czy po prostu nie odwrócić się i odejść, ale nie chciał w takim momencie zostawiać Kevina, bo jakby nie patrząc także był ważną dla niego osobą zwłaszcza w tym momencie gdzie naprawdę to Williamowi został tylko on.
Powoli wkroczył do sali, nie interesowało go zbytnio to kto pojawił się na tych urodzinach bo w głowie i tak miał ważniejsze sprawy niż imprezowanie, przyszedł tutaj tylko i wyłącznie, żeby się napić bo tego w tym momencie potrzebował najbardziej. Wiedział, że Kevin zorganizował sporo alkoholu, przecież to była idealna okazja do tego, żeby się napić do upadłego.
Dlatego od razu swoje kroki skierował do miejsca gdzie był alkohol, posłał lekkie spojrzenie w stronę przechodzących koło niego osób po czym przechodząc obok jednego ze stolików zgarnął butelkę z trunkiem alkoholu. Piwo. Na razie musi wystarczyć, zaszył się gdzieś w kącie sali przy jednym ze stolików z westchnieniem siadając na krześle.
Powrót do góry Go down
Nicolette Eilhart
Nicolette Eilhart
Nicolette Eilhart
Witch
Punkty : 36
Sob Kwi 20, 2019 8:44 pm
Sukienka sponsorowana przez Kevina

Nie miała pieniędzy, żadnych, nic a nic, jej kieszenie świeciły pustkami. Biedna jak mysz kościelna. Nawet zapomniała jakimi nominałami tu się płaci. Na szczęście Kevin to nie jest żyd i pożyczył jej pieniądze. Postanowiła, że zainwestuje je w jakiś szczytny cel. Rozglądała się gorączkowo za łowcami.
- Oni tu są. Naprawdę tu są, Kevin - mamrotała do siebie. - Oni tu przybędą, zabiją nas, zobaczysz - a co jeśli podczas biesiadowania zaatakują ich łowcy? Nicolette podczas, gdy bliźnięta von Everec bawili się świetnie na balu charytatywnym, szesnastolatka ukrywała się w kotłowni w obawie przed najazdem wroga. Zgromadziła tam zapasy na święta. Nie mogła przecież umrzeć z głodu. Najgorsze, że Nina tak zaszalała, że Nicolette do dziś dzień nie może jej znaleźć. Ale to normalne, w takim wieku się znika i wraca, gdy kac mija. Pomachała energicznie obiema rękoma w kierunku Kevina. Podbiegła do niego i go przytuliła, mimo że ten nie wydawał się zachwycony. Czyżby i on wyczuwał zagrożenie ze strony łowców? - Wszystkiego najlepszego solenizancie nasz, sto lat! - uśmiechnęła się do niego łagodnie, klepiąc go po ramieniu, bo wydawał się taki smutny. - Chwila, moment. Dlaczego nikt nie jest przebrany? Myślałam, że to główny motyw urodzinowy, bal przebierańców. Co z nimi jest nie tak, Kevin? Nie rozumieją prostych instrukcji?
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sob Kwi 20, 2019 8:59 pm
outfit

Christian po zdarzeniach na balu charytatywnym dochodził do siebie przez następne dwa dni. Rany były na tyle poważne, że goiły się dość długo, nie wspominając o tym, że musiała mu się zregenerować odma jednego płuca, kilka krwotoków, wstrząs mózgu i parę złamań. Był szczerze zaskoczony, kiedy dowiedział się, że impreza u Kevina po tym wszystkim była wciąż aktualna i uznał, że musi się na niej pojawić chociażby po to żeby okazać przyjacielowi wsparcie i sprawdzić jak się czuł. Starał się nie rozglądać za bardzo dookoła, gdy wszedł na teren szkoły Saltzmana, żeby przypadkiem mu się tutaj za bardzo nie spodobało. Szybko dotarł do sali głównej, w której miały odbywać się urodziny. Znalazł Kevina wzrokiem i ruszył w jego kierunku. Po drodze minął znajomą z widzenia twarz Josha, którego kojarzył z balu, po którego postawie wywnioskował, że on zdecydowanie gorzej przeżył wydarzenia sprzed trzech dni.
Zauważył, że Kevin nie stoi sam, więc kiedy podszedł do przyjaciela, mimo wszystko najpierw skinął głową do damskiej części towarzystwa.
- Hej, jestem Christian - przedstawił się z nikłym uśmiechem po czym zwrócił się do przyjaciela.
- Wszystkiego najlepszego - rzucił po czym sprzedał mu krótki męski uścisk. Wyciągnął w jego stronę pudełko z płytą jego ulubionego wykonawcy i butelkę whisky. Spojrzał na niego od góry do dołu, a jego oczy miały badawczy wyraz.  - Jak się czujesz, stary?
Powrót do góry Go down
Charles Harvey
Charles Harvey
Charles Harvey
Werewolf
Punkty : 15
Sob Kwi 20, 2019 9:19 pm
Wdzianko

Charles nie zwracał uwagi na ubiór bo po co? Skoro był uważany za dziwaka oraz nerda w swojej szkole, więc tutaj przyjście w takim stroju również nie robiła na nim różnicy. Po drodze zabrał osoby, które lubiły imprezować. Żeby nie było, jeżeli ktoś usłyszy impreza + darmowe alkohol to raczej nie jest ciężko zebrać nieznaną ci ekipę na imprezę? Czarnowłosy nawet nie lubił tej nowej dziwnej szkoły, która tutaj powstała. Więc mała zamieszanie nawet by się przydało, idąc tak miał na twarzy wredny uśmieszek. Widział jak tamci idioci cieszyli się z tego wszystkiego. Toż to idealny plan na zniszczenie i po szpiegowanie, zwłaszcza że już jestem na terenie szkoły. Kopnąłem główne drzwi, tworząc przy tym charakterystyczny dźwięk. Wpatrywałem się jak wchodzą Ci niby moi znajomi, mieszając się z tym co już tutaj byli.
- Kevin o swoim kumplu to ty chyba nie mogłeś zapomnieć, sto lat staruchu - Krzyknąłem tak, aby mógł to on usłyszeć. Podszedłem do dj, który grał tutaj jakieś marne nie do ruszania się kawałki. Podałem mu parę bardziej imprezowych kawałku niż te aktualne z jego listy. Bo przecież piosenka Kaczuszki to życiowa piosenka bez niej nie ma idealnej imprezy albo krzesełka. Zabawa poprawiona alkoholem będzie jeszcze lepsza. Wredny uśmieszek nie chciał schodzić z moich ust.
- Widzę że Cosplay jest motywem przewodnim, szanuje - Rzuciłem słowami do jakieś dziewczyny ubranej w strój wróżki lub księżniczki. Nie ważne, liczył się to że nie tylko ja wyglądałem tutaj dziwacznie ale ona również. Podszedłem w stronę dwóch swoich kumpli. - Khan, a co ty tu robisz? Również przyprowadziła ciebie wieść o darmowych alkoholu? - Zwróciłem się do niego, bo tak na serio po co mógłby tutaj być? Rozejrzałem się wokół, sprawdzając czy kogoś jeszcze nie znałem. Wzrok został przy jakimś kolesiu co siedział tak w kącie i chlał. Przecież impra się jeszcze nie rozkręciła, no może trochę dzięki nowym poznanych przypadkowo po drodze. - Ten to nieźle zaczął impreze
Powrót do góry Go down
Bethany Jones
Bethany Jones
Bethany Jones
Witch
Punkty : 30
Nie Kwi 21, 2019 2:08 am
// najnowszy

Słyszała co się stało. Nie bezpośrednio od Kevina czy Willa, ale chodziło dużo plotek po szkole. Swoją wiedzę miała z różnych źródeł, więc ostatecznie doszła do najbardziej zbliżonej prawdy, do jakiej mogła.
Było jej ogromnie przykro i była zrozpaczona tym co się stało. To Nina pokazała jej ten świat nadnaturalny i choć nie do końca jeszcze potrafiła się w nim odnaleźć to starała się z całych sił nadążyć.
A teraz? Bez Niny? Było jeszcze trudniej. Nie poddawała się jednak, cały czas wierzyła, że wróci do nich. Żałowała obecnie, że była w tak amatorskim stadium swoich umiejętności i nie mogła nic zrobić, żeby pomóc.
- Kevin - powiedziała, gdy tylko znalazła się na miejscu. TO z Niną miała lepszy kontakt, ale Kevina też bardzo lubiła i miała nadzieję, że z wzajemnością. Bardzo mu współczuła. Nie wiedziała jak to jest mieć siostrę i to bliźniaczkę, więc nie mogła wyobrazić sobie jego bólu w tym momencie. I obchodzenia urodzin bez niej. Przytuliła go więc mocno i podała prezent, w którym był lepszy alkohol - przynajmniej taki, na jaki było ją stać. Nie miała głowy by myśleć o prezentach, więc to max na jaki się zdobyła.
- Wiesz, że życzę ci wszystkiego co najlepsze. A teraz dodatkowo życzę ci sprowadzenia jej z powrotem - powiedziała do niego wyraźnie przygaszona. Nie chciała mu psuć imprezy, ale nie przypuszczała, żeby nagle o niej zapomniał i bawił się beztrosko.
Potem odeszła od niego, bo wiedziała, że ma innych gości do przywitania.
- Cześć - uśmiechnęła się przyjaźnie do @"Charles Harvery". I chciała z nim zamienić parę słów, ale zobaczyła w oddali przyjaciela. Nie zastanawiając się podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Chciała, żeby wiedział, że ma w niej wsparcie. Również wzięła piwo i usiadła przy stoliku.
- Chcesz pogadać? - zapytała. Nic na siłę, ale była tu gdyby jej potrzebował.
@William Walker
Powrót do góry Go down
Game Master
Game Master
Game Master
Special
Punkty : 34
Pon Kwi 22, 2019 2:50 am
Młody łowca zazwyczaj nie przychodził na takie marne imprezy jak te tworzone przez wiedźmy. Uważał je za zbyt irytujące, przechwalające się pieniędzmi oraz są bezwartościowe dla niego. Jak tutaj się on znalazł ze swoją grupką znajomych? Proste przywlókł się jak tylko usłyszał, że jakiś ktosie udostępnił na cały internet informacje o urodzinach najmłodszego Everec. Ten to nie wiedział dosłownie kiedy ma urządzać imprezę, parę dni temu zabraliśmy ciało jego siostry, uwięziliśmy ją w wisiorku a ten robi huczną imprezę i do tego ogłasza ją wszędzie. Czyż to nie jest czysty egoizm i optymizm wysłany od Kevina do jego jak to mówi ukochanej siostrzyczki? Powinien się zamartwiać o nią, a nie tworzy urodziny gdzie jeszcze ją dodał. Tylko dziwnym trafem jakoś nie ma głównej solenizantki! Czyż to nie będzie dziwne dla gości, którzy specjalnie przyszli właśnie do niej, a nie do Eversta? W sumie łowca chętnie posłucha jakiej to wymówki on wymyśli.
Widząc jak reszta jego ekipy rozpływa się w tłumie, przyglądał się tym głupim nastolatką. Nawet nie wiedzą, że w takim miejscu są obserwowani. Nikt nigdzie nie jest bezpieczny, chyba że się z nami współpracuje...lecz durny dyrektor tej szkoły, który nawiasem mówiąc również nie wiem gdzie ma głowę pozwalając wprowadzać na ten teren zupełnie obce osoby. Każdy rozstawił się tam gdzie powinien, przy alkoholu aby dodać do tego trutkę na myszy. Tak na początek, bo przecież wiadomo ile będą tego pili. Kiwnąłem głową jak Edwardo skończył wsypywać trutkę prawie w każdy trunek widoczny na stole. Następny był Tom który zaczął udawać Dj, poprzedniego było łatwo zastąpić. Ponieważ użyliśmy chloroform, zamknęliśmy go w szafie gdzie nikt nie zagląda. Plan idealny, a te napalone i głupie nastolatki nic nawet się nie domyślą. Postanowiłem, że podejdę to tej całej wielkiej grupy zgromadzonej wokół Kevina. Kiwnąłem w stronę Edwarda, aby podszedł do blondynki oraz rudego chłopaka. Ah to ten rudzielec, co nie potrafił uratować swojej dziewczyny. Lecz przy okazji stał się wilkiem, który zaczął chlać po jej stracie. Czyż to nie powinno złamać serca romantyką? Zwłaszcza ich ostatnie pożegnanie? A ta blondi niedouczona wiedźma, która nie potrafiła nawet użyć motusa? Oh jakie słabe kąski ofiarne tutaj mamy. Ale ileż można zamieszać! - Co tak biednie pijecie te marne piwo, macie coś mocniejszego niż to co aktualnie pijecie. Daje mocniejszego kopa - Łowca podał im alkohol, który już miał w sobie trutkę. Miał szczerą nadzieję że @William Walker oraz @Bethany Jones wypiją to co on im zaserwował. Dla siebie miał oczywiście bez żadnych zabójczych dodatków w alkoholu.
Upewniając się że Edward jest już tam, zacząłem zagadywać tego marnego gospodarza roku. - Wszystkiego najlepszego Kevinie, żyj nam niechaj sto lat i jeszcze dalej - Zwrócił się do @Kevin von Everec fałszywy uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podałem mu prezent, naszyjnik który miała założona jego własna siostra na balu. Miał to być dla niego mały już znak, ale czy otworzy go teraz lub później nie robiło to żadnej różnicy. Bo jesteśmy pod zieloną kartą, jeżeli nas tknie, to będzie jeszcze gorzej dla niego samego oraz siostrzyczki którą przytrzymujemy. - Gdzie moja czarnowłosa dupeczka, podobna do ciebie ale piękniejsza? - Wypowiedział te słowa od niechcenia, ale na tyle głośno aby mógł to usłyszeć wilkołak. Na całe szczęście, że muzyka specjalnie nie była włączoną tak głośno. Zgryźliwy uśmieszek był widoczny na moich ustach. Wzrok przeniósł na Charlsa, chłopaka który tak się buntuje przed wszystkim a sam nie wie jaką decyzję ma on podjąć. Oh, gdyby wiedział co jego tatulek nawyprawiał nie przyszedł by tutaj. Bałby się, że jego najmłodszy zginie razem z innymi. Ale cóż, było trzeba uprzedzić synalka.
- Wiedziałem, że jesteś dziwny Charles, ale ten strój przebija twoje wszystkie dziwactwa które zrobiłeś w naszej szkole. Oh a może szukasz sobie towarzysza na noc lub towarzyski? - Zacząłem się droczyć z wilkołakiem @Charles Harvey. Im więcej będzie wkurzonych, napitych ludzi tym większa szansa że młody Everec nie będzie mógł nad tym zapanować. A to przekreśli wszystko o co tak walczą. Kolejną ofiarą była młoda Nicoletta, która nam uciekła. Ciekawe czy uda się jej rozpoznać moją twarz? - A więc tutaj się schowała panna księżniczka elfów? Szybko biegasz jak na taki młody wiek - Nachyliłem się do ucha młodej @Nicolette Eilhart odsunąłem się jedynie od niej zadowolony ze zwrotu akcji i osób, które mogę ujrzeć na swoje piękne oczy. Oh! Nawet @Christian Khan pojawił się tutaj. - Rana tak szybko się wygoiła? A jak z twoją partnerką, nie padała ci z wrażenia? - Rzuciłem od niechcenia do niego, chcący zobaczyć jego całkowitą reakcję na moje słowa. Byłem naprawdę ciekawy jak to się potoczy to wszystko. Na sam koniec zostawiłem sobie nową osóbkę @Adriana Martinez, która zawitała i już nie wyjdzie z naszego pięknego miasta. - A co taka młoda dziewczyna z Meksyku zawitała w nasze skromne progi? Czyżbyś miała jakieś palny związane z Hayden Lake.. - W końcu coś zaciekawiło naszego łowce! Lecz szybko te emocje opadły, bo przecież Adam już nie mógł się doczekać jak wszyscy zareagują i jak Kevin postąpi. Ten tylko się odsunął i zaczął przyglądać się gromadce nastolatków. Uwielbiał takie zagrania, to takie ekscytujące. Ciekawe czy się domyślą. Lecz Adam już nie mógł tak naprawdę doczekać się zabawy, która dopiero się rozpoczynała.
Powrót do góry Go down
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Kevin Von Everec
Witch
Punkty : 42
Wto Kwi 23, 2019 1:44 am
Kevin siedział tak gdy nagle ktoś do niego podszedł więc spojrzał w jej kierunku i przybrał na twarzy sztuczny uśmiech, po czym powiedział do Adriany.- Cześć, taak... to ja... my chyba poznaliśmy się w szkole prawda? Mruknął przyglądając się jej po czym pogładził się lekko po brodzie zastanawiając się nad tym. Po czym wstał i ucałował ją lekko w dłoń jak na dżentelmena przystało. Po prostu wydawało mu się, że na przywitanie tak trzeba więc i tak uczynił. Nagle do pomieszczenia wszedł Josh, a raczej William, więc jego spojrzenie diametralnie powędrowało w jego kierunku chociaż miał przed sobą nowego gościa, ale nie mógł się oprzeć aby nie spojrzeć chociażby na niego. Zauważył jedynie przybicie na jego twarzy z resztą sam tak się czuł więc mu się nie dziwił. Szczególnie, że uaktywnił również swoje wilkołactwo, które jak szczerze powiedziawszy miał nie uaktywniać, na złość Kevin powiedział przecież, że go przed tym uchroni i nawet zabije za niego. Swoją drogą wcale nie dziwił by się gdyby ten się na niego pogniewał i przestał do niego odzywać tylko za to, że nie spełnił danej mu obietnicy. Zobaczył tylko jak ten schował się w rogu i ruszył w stronę alkoholi. Kevin wiedział, że kiedy upora się z przywitaniem wszystkich gości i odebraniem wszystkich prezentów to pójdzie do niego, żeby z nim pogadać i dowiedzieć się co u niego, ale teraz musiał zająć się innymi. No właśnie jeżeli o innych mowa, do pomieszczenia weszła Nicolette, której zresztą jak było wyżej wspomniane pożyczył pieniądze na sukienkę, bo wiedział że straciła ostatnio ojca i nie ma na kim innym polegać. Lecz kiedy ją zobaczył pożałował, że dał jej jakiekolwie pieniądze na tą sukienkę, lepiej jakby sam jej ją kupił bo ostatnio coś złego się z nią działo.
- Dziękuję za życzenia.... Nicolette... - Przytulił ją mimo wszystko po czym odsunął ją lekko i powiedział.
- Nie Nikosia... to nie bal przebierańców, ale strój jest fajny podoba mi się. - Uśmiechnął się nie chcąc robić jej przykrości i dodał. - Idź usiądź tam. - Wskazał jej miejsce w jednym z przyciemnionych rogów. Po czym spojrzał na Adriane i dodał. - Rozgość się, ja muszę zająć się resztą gości. - Uśmiechnął się po czym podszedł do Christiana i delikatnie się uśmiechnął widząc go. Chociaż jego widok tutaj był kojący dla jego uczuć oraz tego co właśnie w środku przeżywał, bo w sumie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co on teraz przeżywa.
- Dobrze, że jesteś... Myślałem, że się nie zjawisz... - Westchnął, krótko po czym wziął od niego prezent a na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
- Ty zawsze wiesz co mi się spodoba. - Poklepał go lekko po ramieniu po czym wziął głębszy wdech słysząc jego kolejne pytanie, które swoją drogą przez te trzy dni słyszał już kilkakrotnie.
- Lepiej nie wspominać... w końcu moja siostra jest w magicznej śpiączce uwięziona w naszyjniku... ponieważ umiera. A teraz ci łowcy mają mnie w garści. - Mówiąc to miał lekko zaciśniętą pięść oraz szczękę. Nie mógł się powstrzymać od złości kiedy o tym mówił. Nagle usłyszał wielki huk, więc spojrzał w stronę drzwi a tam właśnie pojawił się w nich Charles, który przyprowadził jakichś randomowych ludzi.
- Oczywiście, że nie zapomniałem, ale możesz wchodzić z mniejszą pompą i nie rujnować drzwi, ok? Kim są ci ludzie? Nie zapraszałem ich tu. - Mruknął po czym dodał. - Tylko się zachowuj. - I ruszył w stronę nowej kolejnej osoby, która przybyła na to przyjęcie, bo strój Charles'a nawet go nie zdziwił po tym co widział u Nicolette.
- Cześć Bethany... - Widząc jej minę wiedział, że ona o całej zaszłej sytuacji wie, chociaż zastanawiał się skąd ona o tym może wiedzieć, przecież nikomu nie mówił.
- Dziękuję, za życzenia... i postaram się ją sprowadzić jak najszybciej. - Uśmiechnął się i zajął się resztą gości, po zauważył, że Beth podchodzi do rudego i zauważył to zmieszanie na jego twarzy więc podszedł do nich i powiedział.
- Josh... to jest właśnie Bethany, o której ci wspominałem w akademiku... pamiętasz? Ta ze zdjęć. - Po czym spojrzał na nią i powiedział.
- On stracił pamięć Beth... - Oczywiste było, że Kevin jako gospodarz miał oczy do okoła głowy i obserwował wszystkich. On jako organizator był najlepszy, więc przyglądał się tym nowym osobom przybyłym z Charles'em, nagle zauważył, że dj się zmienił a w dodatku jeden z tych gostków dodawał czegoś do alkoholu. Więc podszedł do stołu i powąchał trunek i już wiedział, że znajduję się tam trucizna. Kevin zmarszczył brwi i powiedział do Charles'a.
- Kim oni do cholery są?! - Warknął po czym dodał machając w stronę alkoholu do którego dodali trutki.
- Motus! - Co spowodowało, że cały ten alkohol z trutką się wylał, po czym podszedł do Rudego i Beth ponownie i powiedział do kolesia który dał im ten alkohol.
- Oni tego nie wypiją. - Machnął lekko dłonią, a kubki zostały wytrącone z ich rąk. Po czym odebrał prezent od następnego który złożył mu życzenia, po czym otworzył go od razu i wyjął z niego naszyjnik, który należał do ich matki.
- Skąd go masz? Nosiła go Nina... Kim jesteś? Kolejnym łowcą? - Mruknął po czym powstrzymał się aby nic mu czasem nie zrobić.
- Ta czarnowłosa dupeczka jak ją nazwałeś, to moja siostra... Więc nie mów tak o niej i wynoś się stąd. Zanim wezwę dyrekcje szkoły. - Po czym spojrzał na Charles'a dając mu znak aby był spokojny.
Po czym spojrzał na Josha i stanął obok niego.
- Nie daj się sprowokować... o to im tylko chodzi.
Powrót do góry Go down
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Alysanne Meyer
Human
Punkty : 44
Wto Kwi 23, 2019 8:02 am
Musiała przyznać, że nie tego się spodziewała po tym wszystkim co przeszła, woda którą jak się dowiedziała zawierała werbenę dała jej wiele do myślenia, nie przez to że coś było nie tak skąd znowu...widziała na własne oczy nie zapominając po wyjściu co miało miejsce w domu. Musiała jakoś się pozbierać, skupić na wszystkim ale nie na tym. Gdy usłyszała tylko o imprezie urodzinowej Niny i jej brata nieco ją zastanowiło czemu ta nie powiadomiła jej o tym. Mimo to postanowiła tam pójść. Gdy wróci do domu, będzie musiała pomówić o tym co się dzieje z Damonem. Albo może lepiej nie...może po prostu spakuje się i ucieknie? Tak, to było lepsze wyjście. Musiała tylko pogadać z Niną by ta jakoś ją przenocowała. Musiała przecież jej pomóc! Wzięła wdech i gdy udało się jej wymknąć pod nieobecność Damona udała się na przyjęcie. W dłoniach trzymała dwie torebeczki. W jednej był sukienka, którą kiedyś oglądały z Niną, w drugiej dobre wino i to co mężczyźni lubią najbardziej. Gdy pojawiła się na miejscu widziała na przyjęciu kilku znajomych Niny i jej. Więc po chwili skierowała się w stroną Beth i oczywiście solenizanta, bo niestety Niny nie widziała nigdzie. A niestety nie miała pojęcia co się stało.
- Witajcie. Cześć Beth...Kevin... Chciałam...wszystkiego dobrego...wybacz, nie jestem dobra w składaniu życzeń... w ogóle gdzie jest Nina?
Zaciekawiła się po chwili chcąc się z nią przywitać i uściskać.
Powrót do góry Go down
Adriana Martinez
Adriana Martinez
Adriana Martinez
Werewolf
Punkty : 15
Wto Kwi 23, 2019 9:18 am
Doceniła fatygę związaną z wymuszonym uśmiechem, w końcu tak ponoć nakazywał obyczaj. Ani trochę nie winiła go za to, bo zapewne sama zrobiłaby to samo. Była dla niego praktycznie obcą osobą, a jako gospodarz imprezy był zobowiązany to przymilania się gościom.
- Tak, zdaje się, że mieszkam w jednym pokoju z twoją siostrą.- powiedziała, nie zdając sobie kompletnie sprawy z zdarzeń, które miały miejsce na rzekomym balu. Chciała mu jedynie przybliżyć rzecz, dzięki której mógł ją kojarzyć. Skinęła lekko głową w geście uprzejmości, gdy ucałował delikatnie jej dłoń.
- W każdym razie...Wszystkiego najlepszego.- złożyła standardowe życzenia i pozwoliła chłopakowi zająć się pozostałymi gości. Posłała jedynie powitalny uśmiech dziwnie ubranej, wyraźnie młodszej dziewczyny. Zdawała się nawet nie zauważyć obecności Adriany, ewentualnie ją zignorowała, więc tym bardziej nie próbowała wdać się w żaden dialog z nią. Chwilę później zjawił się wysoki, ciemnowłosy chłopak z ciekawą blizną na policzku.
- Cześć, Adriana.- przedstawiła się grzecznie i posłała luźny uśmieszek. Nim się obejrzała przyszło tu na prawdę sporo nowych twarzy. Nie umknęło jej uwadze przybycie Charlsa, którego ledwie poznała. Nie czując na razie zbyt ogromnej potrzeby do spoufalania się z obecnymi imprezowiczami sięgnęła po kubeczek i wypełniła go piwem. Dopiero teraz zaczęła dokładnie analizować przybyłe osoby. Wśród nich dostrzegła rudą czuprynę. Nie mogła się oprzeć by wychylić się lekko i przyjrzeć się jego twarzy, która do tej pory była zasłaniana ciałem jakiejś blondynki.
- William...- mruknęła pod nosem i instynktownie zaczęła zmierzać w ich kierunku. Niespecjalnie ją obchodziło, że może przerwać im rozmowę. Zależało jej na tym, by podkreślić swoją obecność i móc z nim choć przez chwilę porozmawiać. Kevin jednak dotarł tam szybciej. Adrianie udało się od razu podsłuchać ich rozmowę. To co usłyszała wprawiło ją w osłupienie. Gwałtowanie zatrzymała się i zaczęła analizować sytuację. Poczuła jak coś w środku jej ciała zaczęło łomotać. Rozczarowanie i smutek owładnęły jej umysłem. Wpatrywała się przez moment w grupkę znajomych, analizując słowa, które podsłuchała.W końcu otrząsnęła się i podeszła odrobinę bliżej. Chwilę później otoczyli ich kolejni nieznajomi osobnicy. Ich słowa zdawały się przepełnione jadem. Byli wrogo nastawieni i wyraźnie starali się wytrącić tutejszych gości z równowagi. Nie wtrącała się, gdy nieproszeni prowokowali pozostałe osoby. Jednak jej milczenie skończyło się w tym momencie, w którym nieznajomy odezwał się także do niej. Adriana uniosła jedną brew i zlustrowała go z góry na dół. Fakt, że znał jej pochodzenie był z pewnością niepokojący, ale nie pozwoliła by wytrąciło ją to z równowagi.
- A co takiego bezczelnego kretyna to obchodzi?- odbiła piłeczkę wciskając w swoje słowa mnóstwo cynizmu i niechęci. Odłożyła kubeczek z piwem, kiedy tylko dosłyszała, że może być w nim trucizna. - Lepiej będzie jak zabierzesz kolegów i opuścicie to miejsce.- zasugerowała.
Powrót do góry Go down
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Sro Kwi 24, 2019 2:12 pm
Czy mógł czuć się gorzej niż dzisiejszego dnia? Raczej nie. Inaczej wyobrażał sobie urodziny Niny, jego dziewczyny może nawet spędziliby je tylko we dwoje, a raczej po prostu urwali się z tej imprezy po paru godzinach i spędzili razem czas? W tym momencie mógł tylko gdybać co by było gdyby brunetka była tutaj z nimi. Wszystko dookoła przypominało mu o utraconej dziewczynie, o tym że nie wie kiedy ją znowu zobaczy co tylko potęgowało w nim ten okropny gniew. Ona przecież powinna tutaj być, powinna być u jego boku zwłaszcza gdy nieubłagalnie zbliżała się pełnia podczas której miał przemienić się po raz pierwszy, wyobrażał sobie, że Nina wtedy z nim będzie, że będzie go wspierała. Chciał czuć jej obecność w tak okropnym dniu, który miał nadejść. Westchnienie opuściło jego płuca, uniósł swoją butelkę alkoholu do ust pociągając solidny łyk, kątem oka zarejestrował przybycie jakiejś blondynki. Przez moment chciał po prostu powiedzieć, żeby się od niego odpierdoliła, zwłaszcza w tym momencie no i przecież nie pamiętał swojego życia, prawda? Jednak jej twarz wydawała mu się być znajoma i już wiedział dlaczego, to była.. Bethanny? czy jak tam Kevin mówił, pamiętał że podczas jego pierwszego dnia po obudzeniu pokazywał zdjęcia z ich paczki i ona na nim była. Na jej słowa, uniósł swoje brązowe oczy na jej twarz, przez moment zacisnął usta.
- Nie, nie chcę gadać - wyrzekł w jej kierunku, niezbyt przyjemnym tonem, to źle że chciał się po prostu napić? Że chciał być sam? Jego spojrzenie powoli przeniosło się na postać Łowcy, który pojawił się znienacka, dając im jakiś alkohol, mógł jedynie rzucić w jego kierunku lekkie spierdalaj. Nie chciał nic od nich brać, zwłaszcza po tym co się stało na balu na pewno nie będzie ufał żadnym nieznajomym. Dopiero po chwili zorientował się co tak naprawdę robił tutaj ten nieznany koleś, wstał z krzesła, ale fakt że Kevin stał obok niego pozwolił mu na powstrzymanie swoich morderczych zapędów, chociaż tak naprawdę to chciał rozkwasić temu rozszczekanemu gówniarzowi twarz swoją pięścią, za te wszystkie słowa. Walker mimowolnie zacisnął ręce w pięści, nie odrywając spojrzenia od twarzy tego jakże zabawnego człowieka.
Prychnięcie wyrwało się spomiędzy zaciśniętych ust Williama, kiedy ani na moment nie odrywał spojrzenia od ich tajemniczego gościa, tak jakby samym wzrokiem chciał go zabić. W tym momencie to nawet żałował, że nie jest jakimś pieprzonym bazyliszkiem i nie ma takich mocy. Chętnie by to zrobił, zwłaszcza teraz gdy już aktywował swój wilkołaczy gniew i tak naprawdę to on powoli przejmował kontrolę nad jego rozumem, a fakt że utracił ukochaną osobę pozwalał mu na zatopienie się w tym szaleństwie.
Brązowe oczy Williama na chwilę przeniosły się na dziewczynę, która także wtrąciła się w tą całą szaloną dyskusję, nie znał jej.. a może po prostu kolejna osoba, której nie pamiętał? Lekko zmarszczył czoło, odrywając od niej swoje spojrzenie.
- Wychodzę z tej pieprzonej piaskownicy - wymruczał cichym głosem, chwytając swoją butelkę wolną od wszelkiej trucizny i wyminął Łowcę uderzając go swoim ramieniem w bark, oczywiście zadziałała tutaj jego wilcza siła, która mogłaby spowodować, że ten po prostu upadnie na posadzkę. W tym momencie tak naprawdę nic się dla niego nie liczyło, a w oczach Rudzielca było tylko pragnienie cholernej zemsty. Miał tylko nadzieję, że nikt go nie zatrzyma i w spokoju będzie mógł napić się w jakimś cichym miejscu.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Sro Kwi 24, 2019 5:25 pm
Christian skinął do Adriany, przez chwilę przyglądając się jej z zainteresowaniem. Swój wyczuwał swego, dlatego jak tylko dotarło do niego, że dziewczyna jest wilkołakiem, jego uśmiech stał się bardziej sympatyczny. Nie mógł nic poradzić na to, że czuł jakąś dziwną przynależność rasową, zupełnie jakby była ona wywoływana przez jakieś wewnętrzne, pierwotne instynkty.
Spojrzał na Kevina z lekkim uśmiechem, który sugerował, że przecież nie mógłby zostawić przyjaciela w jego urodziny. Bez względu na wszystko. W tej samej chwili obok nich pojawił się Charles, a Christian przytaknął na jego słowa.
- Dokładnie - odparł i spojrzał znacząco na Kevina. - Darmowy alkohol stary, to coś dla czego warto przyjechać taki kawał drogi.
Uśmiechnął się do niego, wiedząc, że Kevin i tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Khan był tutaj dla niego, a nie dla alkoholu. Poniekąd.
Kiedy nieznajomy mu chłopak, który pojawił się na imprezie zaczął podchodzić do ludzi z ewidentnym zamiarem podburzenia każdego z osoba, Christian śledził go wzrokiem ze zmarszczonym czołem. Na jego słowa skierowane bezpośrednio do niego uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- Żebyś ty zaraz nie padł z wrażenia. Odważni jesteście przychodząc tutaj bez obstawy czarownic - mruknął i uniósł lekko podbródek, obdarzając łowcę pogardliwym spojrzeniem. Pohamował w sobie chęć powiedzenia czegokolwiek więcej. Nie wiedział na ile zdarzenia z dzisiaj mogą mieć faktyczny wpływ na to co stanie się z duszą Niny, jednak wolał nie ryzykować.
Kiedy Kevin wylał cały alkohol z trutką, a rudy wilkołak ruszył w kierunku wyjścia, Christian pomyślał tylko o tym, że ma ochotę zrobić dokładnie to samo. Czuł, że nie ma najmniejszej ochoty po raz kolejny brać udziału w maskaradzie zafundowanej przez tych idiotów.
- Rujnujecie każdą imprezę na jakiej się pojawiacie? - rzucił do jednego z łowców z niesmakiem patrząc na rozlany alkohol. - Cholerne marnotrawstwo.
Powrót do góry Go down
Nicolette Eilhart
Nicolette Eilhart
Nicolette Eilhart
Witch
Punkty : 36
Pią Kwi 26, 2019 11:05 pm
- Nie ma za co mój prawdomówny przyjacielu - poklepała go po ramieniu i odwzajemniła tulaska przywierając do niego tak, by wyszeptane słowa trafiły wyłącznie do jego uszu - łowcy tu przybędą. Zniszczą ten bal.
Na twarzy pojawił się przyklejony uśmiech. Zmieniła temat na zupełnie inne tory, jakby zła wróżba nie miała racji bytu. Czy Kevin jej uwierzył? Było to mało prawdopodobne. W końcu nie wiedział o wizjach Nicoletty.
- Wiedziałam, że Ci się spodoba, Kevin! Czyli wpasowałam się w twój ekstrawagancki gust ma się rozumieć? Nawet nie wiesz jak bardzo się starałam przy wyborze sukienki. Spędziłam dobre trzy godziny chodząc po sklepach i zastanawiając się nad przebraniem. Strój wróżki mieni się magicznym różem, tak dobrze znanym mi z bajek. To przeciągnęło szalę zwycięstwa i ona wygrała - zmrużyła oczy i spojrzała na miejsce, które wskazał. - Ale przecież tam nikogo nie ma głuptasku, po co miałabym tam... - spojrzała na starszego przyjaciela jak na skończonego imbecyla, ale zaraz potem Kevin dostrzegł w tych jasnoniebieskich oczach błysk zrozumienia. Westchnęła ciężko. - Ja naprawdę Cię lubię Kevin, ale marny z Ciebie kłamca. Pod płaszczem pozornej akceptacji próbujesz się zachować taktownie, ale nie wychodzi ci to. Zachowujesz się niewłaściwie w dzień swoich urodzin. Jedno kłamstwo rodzi kolejne, pójdę w ten kozi róg i poczekam w samotności na naszą solenizantkę, a ty w tym czasie zjedz ciasteczko i przemyśl lepiej swoje zachowanie - przykleiła ponownie uśmiech do buźki i w podskokach uciekła w to przeklęte o głupie miejsce, od teraz będzie tu tylko siedzieć z założonymi rękami na piersi i obrażoną miną księżniczki, oczekując w trybie natychmiastowym wyrzutów sumienia Kevina i przeprosin na kolanach. W ręku trzymała truskawkowe mleko w kartoniku, siorbała z niego bez opamiętania. W torebce miała jeszcze trzy sztuki. Niech Kevin sobie myśli, co chce. Kupiła takie tanie gówno tylko dlatego, żeby wziął ją za umysłowo niepełnosprytną i nie robił kazań. A poza tym miała pieniądze. Musiała je oszczędzać, dlatego kupiła tylko taki tani napój mleczny.

Gdy usłyszała znajomy głos nie zareagowała natychmiast. Pomyślała sobie, że to jakiś uczeń, którego głos uchwyciła na korytarzu. Prawda okazała się najgorsza z możliwych. Aż z zaskoczenia wypluwała mleko, które wypływało z jej jamy ustnej fontanną. Trochę tego mleka poleciało na twarz młodego łowcy, a ona dalej wypluwała to mleko ciągiem, przyglądając się mu z strachem w oczach.
- Moje mleko... - wydukała zaskoczona, dopiero pojmując co się właśnie stało. Zmarnowała mleko. - Moje życiodajne mleko. To twoja wina - wskazała palcem na łowcę, dźgnęła go nim w podbrzusze, bo źle wycelowała paluchem. Za bardzo rozkojarzona. - Jestem czarodziejką, ty dzbanie. Wywodzę się z najpotężniejszego rodu z Domino i władam smoczym ogniem, podejdź bliżej, a sam się przekonasz - chyba sama uwierzyła w to co właśnie powiedziała, bo poczuła przypływ wiary i energii. Może ona naprawdę ma w sobie smoczy ogień jak Bloom?
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Skocz do: