The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Sty 27, 2019 3:36 pm
Sala #2

Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Sob Kwi 20, 2019 11:50 am
/po balu charytatywnym

Zaraz po tym jak dotransportowano ją do szpitala została przyjęta na chirurgię. Przeprawa przez badania i zdjęcia RTG były dla niej wręcz męką. Trudno było powiedzieć czy to wina zszarganej psychiki czy może silnego bólu prawej nogi. Założono jej gips i pozostawiono w jednej z sal. Nadal była w szoku i dziwnym otumanieniu. Gdy adrenalina z niej zeszła poczuła silne zmęczenie i nim się obejrzała zasnęła.
Obudziła się rano i natychmiast uniosła się do siadu zaciągając się gwałtownie powietrzem, jakby miało jej zaraz go zabraknąć. Miała na sobie szpitalną piżamę, bo nie miała nikogo, kto by przyniósł jej z mieszkania jakiekolwiek rzeczy. Rozejrzała się dookoła i przypomniała sobie o poskładanej nodze. Opadła luźno plecami na materac z zrezygnowaniem. Podniosła oparcie odrobinę do góry, by nie leżeć płasko. Zaczęła myśleć o zdarzeniach z minionej nocy. Czuła jak robi jej się niedobrze.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Nie Kwi 21, 2019 1:11 am
/po balu

Christian nie był w stanie spać tej nocy. Po pierwsze, całe jego ciało cierpiało katusze próbując poradzić sobie z rozległymi obrażeniami. Po drugie nie mógł przestać myśleć o Joanne. Wmawiał sobie, że lekarze z pewnością poradzą sobie z jej stanem, jednak jednocześnie bił się z myślami czy nie lepiej było znaleźć wampira, który nie dość, że uleczyłby ją w parę chwil, to jeszcze zauroczył żeby zapomniała o całym felernym wieczorze. Być może byłby to gwałt na psychice, jednak w obliczu problemów, z którymi musiał się teraz zmierzyć Christian, wydawał się być opcją godną poważnego rozważenia. Było to egoistyczne myślenie z jego strony, bo zwyczajnie przerażała go perspektywa, w której Jo dowiaduje się, że jest wilkołakiem, jednak wmawiał sobie, że chodziło o traumę jakiej chciałby jej oszczędzić, w związku z tym czego doświadczyła na balu.
Około szóstej rano zrezygnował z ostatnich prób zaznania jakiegokolwiek odpoczynku. Wsiadł na motocykl i pojechał do szpitala.
W recepcji podpytał o Joanne Collins, a miła pani wysłała go do sali nr 2. W duchu cieszył się, że nocni lekarze skończyli już dyżur, bo nikt nie posądzał go o bycie tym gościem, który zostawił tutaj ranną dziewczynę i uciekł.
Na salę można było zajrzeć z korytarza bez wchodzenia do środka. Christian stanął przed przeszkloną szybą i spojrzał na dziewczynę z gipsem na nodze leżącą na jednym z łóżek. Była blada i zagubiona, a on bił się z myślami, czy wchodzić do środka czy nie.
- Ah kurwa... - mruknął pod nosem pozbywając się wszelkich wątpliwości i pchnął delikatnie drzwi do sali. Nie wiedział jak Joanne na niego zareaguje, więc wszedł tylko na krok do środka i zamknął za sobą drzwi. Musiała być zdziwiona na jego widok, szczególnie, że na jego twarzy nie było widać żadnych śladów po wczorajszych wydarzeniach. Stał co prawda lekko zesztywniały, bo plecy wciąż mu doskwierały. Maratonu również raczej by nie przebiegł, ale poza podkrążonymi oczami, wyglądał ogólnie całkiem nieźle.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Nie Kwi 21, 2019 1:42 am
Zbierała wszystkie swoje myśli do kupy. Próbowała poukładać wszystkie zdarzenia poprzedniego wieczoru w odpowiedniej kolejności. Nie rozumiała zdarzeń, które miały miejsce w trakcie balu. Doskonale pamiętała jak dwa martwe ciała padły na podłogę. Widziała nawet dodatkowe ciało z obrażeniami szarpanymi na szyi. Potem ją zabrano i zamknięto, gdzie otarła się niemal o śmierć. Przypomniała sobie zakrwawioną i podrapaną twarz Christiana. Tak samo, jak nóż, który musiała wyjąć z jego pleców. Nie miała pojęcia jakim cudem Khan zdołał doprowadzić ją do szpitala, w czasie kiedy sam był tak poobijany i ranny, że nie powinien umieć ustać na własnych nogach.
Oparła się plecami o podniesione już oparcie, a jedną rękę położyła na swoim czole. Na jej bladej, odrobinę podrapanej twarzy widniał zobojętniały wyraz. Nie miała żadnych sił, a natłok wątpliwości i dziwnych myśli wzmagał jej zmęczenie. Docierało do niej, że rzeczywiście jest to miasto, w którym będzie mogła odnaleźć jakieś odpowiedzi. Nagle usłyszała odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. Najpierw skierowały się w tamtą stronę jedynie bursztynowe tęczówki Joanne.
- Christian...- westchnęła cicho i gwałtownie się wyprostowała, czego szybko pożałowała, bo jej ciało jeszcze nie do końca pozbierało się po upadku z okna.- Wyglądasz...Dobrze.- powiedziała z nutą zwątpienia w głosie. Zaczęła mu się badawczo przyglądać, szukając jakiś zadrapań na policzkach lub nosie, nie wspominając o tym, że jeszcze nocą miał w plecy wbity nóż.
- Zajęli się Tobą w szpitalu?- zapytała, choć właściwie powątpiewała.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Nie Kwi 21, 2019 6:07 pm
Christian stał nieco zdystansowany, zupełnie jakby obawiał się, że jego widok wywoła reakcje paniki u Joanne. Nie mógłby jej winić gdyby tak się stało, lecz na szczęście jej reakcja była zgoła inna, za co w głębi duszy był bardzo wdzięczny. Widział jak cień bólu przebiega przez jej ładną twarz i zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Jak się czujesz? - spytał cicho, jakby nie usłyszał jej własnego pytania. Sięgnął po krzesło stojące obok i usiadł na nim jakiś metr od łóżka, tyłem naprzód, opierając łokcie o oparcie na plecy. Wbił w nią uważne spojrzenie. Nie był pewien tego ile szczegółów dostrzegła podczas wczorajszych wydarzeń, ale fakt, że nie zaczęła wołać ochrony na jego widok był w gruncie rzeczy całkiem pocieszający. Nie wiedział też ile łowcy naopowiadali jej na jego temat, czy też ogólnie na temat istot uwięzionych w tym mieście, więc czuł się jakby stąpał teraz po ruchomych piaskach. Jakby grunt mógł usunąć się spod jego nóg w każdej chwili, przy każdym kroku.
Kiedy tak na nią patrzył, uznał że wciąż była śliczna, mimo bladości i licznych zadrapań.
- Nie zostałem w szpitalu - odparł znów cicho, nieco beznamiętnie, jakby dopiero po chwili uznał, że jest jej winien odpowiedź. Miał wyrzuty sumienia, bo w jego mniemaniu to on naraził ją na atak łowców. Miał też poczucie winy wobec niej, związane z tym, że o wiele lepiej orientował się w tym, co miało miejsce na balu charytatywnym, ona natomiast była niewinna i nieświadoma, a przy tym w obecnej chwili ewidentnie bardziej poszkodowana niż on.
Mógł tu nie przychodzić i nie konfrontować się z nią, jednak nie potrafił sobie odmówić tego spotkania, mimo że przeczyło ono wszelkim radom podsuwanym mu przez zdrowy rozsądek.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Nie Kwi 21, 2019 8:14 pm
Zmarszczyła lekko czoło, kiedy uniknął początkowo odpowiedzi na jej pytanie. Przez moment miała wrażenie jakby zobaczyła ducha. Z jej perspektywy wyglądał jakby wczorajszego wieczoru nic mu się nie stało. Największy ciężar po skoku z okna przyjął na siebie i skończył z wbitym nożem w plecach. Po takim czymś nie stałby tak jak teraz. W pewnym momencie jednak zrezygnowała z wytykania mu, ze pierwsza zadała pytanie. Westchnęła cicho, a jej wyraz twarzy odrobinę złagodniał.
- Tak jak wyglądam.- odpowiedziała i zaśmiała się gorzko. Miała nadzieję, że takie słowa okażą się wyczerpujące, bo wystarczyło spojrzeć na jej zagipsowaną nogę i liczne zadrapania po kontakcie z stłuczonym szkle, o siniaku na policzku nie wspominając. Nie miała jeszcze okazji spojrzeć w lustro, ale nawet ją to cieszyło. Wolała teraz na siebie nie patrzeć. Fakt, że Christian przyszedł i widział ją w takim stanie był dla niej bardziej żenujący niż zawstydzający. Cieszyła się, że przyszedł, choć wznowiło w niej niepokój związany z wydarzeniami z balu. Miała tyle pytań i nie wiedziała od czego zacząć. Powstrzymywała ją obawa, że będzie zbywać jej ciekawość i ostatecznie ją tu zostawi. W Hayden Lake była całkiem sama, ale dopiero teraz, pierwszy raz od przeprowadzki poczuła, że potrzebuje czyjejś obecności. Przez moment wyobrażała sobie obraz tego, jak wychodzi z szpitala w swojej brudnej sukni z balu.
- A co z Twoimi plecami? Potrzebujesz opieki lekarza, przegryź dumę i daj się sobą zaopiekować.- zapytała najpierw zaskoczona. Jej dalsze słowa zdawały się być bardziej surowe i stanowcze. Nie chciała go obrażać, a jedynie skłonić do tego, by ktoś go obejrzał.- Poza tym...Jak to możliwe, że tak dobrze teraz wyglądasz?- zapytała, a jej czoło znowu się zmarszczyło w wyniku niepokoju, jaki władnął jej umysł.
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Nie Kwi 21, 2019 9:34 pm
#1

Był w tym miasteczku lekarzem już od ośmiu lat, osiem lat ciężkiej pracy jako Ordynator odcisnął na nim swoje piętno, zwłaszcza gdy wracał zmęczony do swojego pustego domu, no chociaż ciężko jest to nazwać domem bo to bardziej  rezydencja, którą zajął. Oczywiście nikt nie domyślał się jaka była jego prawdziwa natura, potrafił ją bardzo dobrze ukrywać za maską miłego lekarza, którym starał się być na co dzień. Lecz jak to bywa w tym zawodzie często puszczają nerwy zwłaszcza z powodu niekompetencji pracowników, którzy chyba wzięli sobie za jakiś życiowy cel sprowadzenia go prosto do grobu poprzez zawał. Cieszył się jednak dobrym zdrowiem i był pewien, że przeżyje jeszcze wielu swoich pacjentów a zwłaszcza tych nadnaturalnych, którzy chcąc czy nie przychodzą także do jego szpitala, niektórzy są nawet tacy chamscy, że próbują kraść zapasy krwi. Oczywiście Christopher nigdy nie był naiwnym czy głupim człowiekiem i jest przyszykowany na taką ewentualność bo każdego wampira, który przekroczy próg jego szpitala czeka urocza niespodzianka, a jaka? Tego powinni się przekonać sami.
Nie wiedział który już to jego dyżur z rzędu, nawet się tym za bardzo nie przejmował. Oczywiście zmęczenie dawało się we znaki i nawet litry kawy tutaj nie pomagały, ale musiał się wziąć w garść dla swoich pacjentów zwłaszcza po tym co wydarzyło się na balu charytatywnym. Wiedział, że była to akcja przyszykowana przez Łowców ale niestety nie mógł brać w tym udziału jako Ordynator szpitala, a chętnie by wbił kołek w serce jakiegoś okropnego wampira. Pchnął drzwi do sali gdzie leżała młoda kobieta, jedna z tych poszkodowanych, które przyjechały po tym balu, niebieskie oczy doktora mimowolnie zlustrowały postać Christiana przebywającego w jej sali, powitał ich można powiedzieć ciepłym uśmiechem, który na pewno nie objął jego oczu. Te były zimne jak lód.
- Dzień dobry, panno - tutaj na moment zajrzał w jej papiery, doszukując się nazwiska - Collins, jak się pani czuje? - zapytał dość radosnym tonem głosu posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech gdy podszedł do aparatury do której była przypięta kobieta i spojrzał na ekran spisując coś z niego zgrabnym i pochyłym pismem na jej karcie. On nie musiał się przedstawiać bo plakietka przypięta do jego kitla lekarza wskazywała na jego imię i nazwisko, przeniósł badawcze spojrzenie na chłopaka siedzącego na krześle po drugiej stronie łóżka.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Nie Kwi 21, 2019 11:25 pm
Jej odpowiedź sprawiła, że kącik jego ust uniósł się lekko. Biorąc pod uwagę fakt ile Joanne przeszła w przeciągu ostatnich 24 godzin, nie można było jej winić za gorzki ton głosu, Christian jednak nie chciał jej mówić, że wciąż wyglądała dobrze. Fakt, że jej hipnotyzujące oczy nie straciły na mocy, nie miał teraz większego znaczenia, poza tym, że Khan nie wiedział czy zdoła wytrzymać to spojrzenie. Sam wcale nie widział powodu, dla którego Joanne miałaby czuć się zażenowana. To raczej on mógł czuć się zażenowany, że dopuścił do tego że znalazła się w takim stanie.
Widział w jej oczach, że przez umysł zaczęły przebiegać jej te wszystkie pytania, których Christian się obawiał. Kiedy się odezwała, spuścił wzrok ze sztucznym uśmiechem i pokręcił głową.
- Joanne.. - zaczął, ale urwał zastanawiając się w jaki sposób mógłby jej odpowiedzieć na te wszystkie wątpliwości. W końcu spojrzał jej w oczy, a coś w tym spojrzeniu próbowało ją przekonać do zaufania mu. - Nie przejmuj się mną, ja sobie poradzę.
Chciał żeby mu jakimś cudem uwierzyła. Widział cień podejrzliwości w jej oczach, za który całkowicie jej nie winił.
- Wiem, jak to wygląda. - Skrzywił się niechętnie. - Ale skup się na razie na powrocie do zdrowia, ok?
Przeklinał się w myślach za to, że nie przygotował się do tej rozmowy. Z drugiej strony jak niby miał to zrobić, skoro nie wiedział ile Joanne tak naprawdę wiedziała.
- Powiesz mi, co się wczoraj wydarzyło? - spytał po dłuższej chwili, mając na myśli jej sytuację z łowcami. Jego ton sugerował, że nie wymaga od niej odpowiedzi, a raczej zastanawia się czy będzie w ogóle chciała poruszać ten temat i rozdrapywać te wspomnienia.
Po chwili do sali wszedł wysoki lekarz, a Christian, który mimowolnie nieco się wyprostował, odwzajemnił jego przenikliwe spojrzenie i skinął głową w ramach powitania.
- Doktorze. - rzucił, ledwo siląc się na jakikolwiek ton głosu. Dostrzegł plakietkę z nazwiskiem. Christopher Malley. Patrzył na niego, gdy sprawdzał kartę Joanne, jakby oczekiwał, że dr Christopher zaraz powie cokolwiek na temat tego, czego się tam doczytał.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pon Kwi 22, 2019 12:31 pm
Nie uszło jej uwadze, że Christian był spięty i przejęty. Większość jej wspomnień związanych z ciemnowłosym wiązały się z jego nienagannym poczuciem humoru i pewnością siebie. Wiedziała także, że potrafił być niezłym aktorem, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że poniekąd udało jej się do tej pory poznać choć skrawek jego prawdziwego "JA". Stąd zauważyła, że teraz z pewnością był choć minimalnie przygnębiony. Odczuwała nawet pewną aurę obaw, bo doskonale spodziewał się pytań, które trzymała w rękawie i tylko czekała aż zacząć wykładać je na stół jedno po drugim. Wyczuła tą nutkę tajemnicy w jego zachowaniu. Gdyby rzeczywiście był tak nieświadomy tamtejszych zdarzeń co ona, zdawałby się być niemal równie zagubionym.
Wypuściła głośno powietrze po tym, jak usłyszała jego wymijające temat odpowiedzi. Odwróciła wzrok w stronę okna, gryząc się metaforycznie w język, aby nie wybuchnąć z jakąś aferą. Nie miała nawet na to siły, jednak burza myśli pchała jej do ust całą masę słów, które ledwie powstrzymywała przed wydostaniem się. Pokiwała niechętnie głową, kiedy próbował ją nakłonić to tego, aby zapomniała o jego zdrowiu. Zmierzyła go w końcu surowym spojrzeniem, a na jej twarzy widniało zdenerwowanie.
- Zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli teraz dam sobie z tym spokój to prędzej czy później i tak zacznę znów dociekać?- spytała. Postanowiła być w tej kwestii bezwzględnie szczera. Obawa, że przez to zacznie jej unikać, na moment odeszła w zapomnienie.- Mam swoje powody by nie odpuścić i dowiem się prawdy, nawet jeśli będę musiała pytać kogoś innego.- dodała. Chciała w ten sposób dać mu do zrozumienia, że widziała wystarczająco, by nie wierzyć w cudowne uzdrowienie ani w fakt, że tamte zdarzenia były wynikiem działania jakiś świrów. Od dawna wpajano jej, że to z nią jest coś nie tak i powinna udać się na leczenie. Jednak wtórne ujrzenie tak nieprawdopodobnych rzeczy wprawiło ją w przekonanie, że jest już o krok bliżej udowodnienia (choćby samej sobie), że jest zdrowa i nie potrzebuje żadnej opieki psychiatrycznej. W trakcie balu zdążyła zarejestrować parę twarzy i nic ją nie powstrzymywało, by poszukać jakiś informacji gdzieś indziej.
Na jego kolejne pytanie poczuła silny ścisk w gardle. Zaczęła nerwowo dłubać sobie w paznokciach. Jej paznokcie utkwiły w splątanych dłoniach. Zacisnęła zęby powstrzymując się od wszelkich skrajnych emocji. Wypierała z siebie myśl o tym po co ją zaciągnięto do tamtego pomieszczenia. Udawała, że tamtego momentu nie było, aż Khan postanowił zadać to pytanie. Poczuła lekkie pieczenie w oczach, które powoli zaczęły nabierać nieco szklistego połysku. Wzięła głęboki wdech, było słychać jak lekko zadrżała. Otworzyła usta by odpowiedzieć, choć nadal nie pozbierała odpowiednich słów. Nagle drzwi od sali się otworzyły, co powstrzymało ją od odpowiedzenia mu na pytanie. Do środka wszedł wysoki mężczyzna, ubiór wskazywał na to, że był lekarzem. Joanne natychmiast przetarła oczy, cudem nie wypuszczając z nich ani jednej kropli.
- Dzień dobry.- odpowiedziała, po czym odchrząknęła zdając sobie sprawę, że jej głos lekko zachrypł. Śledziła zaciekawiona ruchy ordynatora, kiedy sprawdzał jej kartę i aparaturę. Próbowała doszukać się w jego wyrazie twarzy jakiś oznak, które świadczyłyby o jej wynikach. Niczego poza niezobowiązującym uśmiechem jednak nie dostrzegła.
- Jest znośnie, na pewno lepiej niż wczoraj.- odpowiedziała i wymusiła lekki uśmiech, co w rezultacie okazało się podniesieniem jednego kącika ust. Nie mogła się oprzeć, by nie zerkać na twarzy ordynatora lub na papiery, które uzupełniał.- Kiedy będę mogła opuścić szpital?- zapytała. Nie chciała spędzać tu zbyt wiele czasu. Otoczenie ją przybijało, a widok pacjentów, zwłaszcza tych w gorszym stanie od niej wywoływało u niej pewien niesmak. Zawsze w takich chwilach wyobrażała siebie na ich miejscu, zastanawiając się jak oni się teraz czują. To była bardziej obawa, że ją też to kiedyś spotka niżeli coś na wzór empatii.
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Wto Kwi 23, 2019 12:34 am
Był Łowcą i można powiedzieć, że wyczuwał nadnaturalnych na odległość, przez całe swoje dzieciństwo ojciec uczył go jak powinien rozpoznawać wampira, co robić, żeby ta druga osoba odsłoniła przed nim swoje sekrety. Jak podkusić nadnaturalnego do karygodnych czynów, można nawet powiedzieć, że miał pewnego rodzaju radar w sobie, który odzywał się za każdym razem gdy znalazł się za blisko jakiejś nadprzyrodzonej istoty. Musiał jednak wypełniać swoją powinność, która chyba była ważniejsza od tych paskudnych potworów zalegających to miasteczko tylko dlatego, że Łowcy postanowili urządzić tutaj sobie cyrk. Ten cały bal był najgłupszą rzeczą jaką mogli wymyślić, zwłaszcza że cierpieli niewinni ludzie, a mimo swojego obrazu totalnego psychopaty nie lubił kiedy tacy ludzie jak Joanne, mogące zostać w przyszłości Łowcą się marnowali, oj nie lubił tego i to bardzo. Może to właśnie skłoniło go do tego, żeby zostać lekarzem? Jego niebieskie oczy przeniosły się z twarzy Christiana powoli na dziewczynę leżącą na łóżku, uniósł delikatnie głowę odrywając spojrzenie od jej twarzy i przeniósł powoli na podkładkę, jeszcze przez moment studiując jej wyniki.
Odłożył on podkładkę z dokumentami na stolik stojący obok jej łóżka, natomiast Christopher przysiadł na łóżku dziewczyny bokiem do siedzącego po drugiej stronie Christiana. Przyłożył rękę do jej czoła, sprawdzając czy nie ma ona gorączki, mogła poczuć przez moment jego wręcz lodowate ręce.
- Miała pani dużo szczęścia, noga wprawdzie jest złamana i będzie musiała pani nosić gips przez 2 miesiące, tego niestety nie wykluczam, ale nie ma Pani większych obrażeń oprócz paru zadrapań i siniaków - wyrzekł po chwili milczenia, odsuwając swoją rękę od czoła pacjentki.
- Na pewno musi pani tutaj zostać minimum przez pięć dni, niestety ale musimy jeszcze wykonać parę dodatkowych badań, żeby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Słyszałem o tym co się stało na balu, że też Ci psychopaci musieli się pokazać akurat teraz - dodał po chwili z lekkim westchnieniem, było przecież oczywiste, że w jakiś sposób Łowcy musieli ukryć całą tą prawdę i zwalili to na ucieczkę z zakładu psychiatrycznego mieszczącego się parę kilometrów od Hayden Lake. Bo przecież kto normalny próbowałby wbić w serce kołek z drewna czy strzelał do ludzi kulami z srebra? Malley mógł tylko wciskać takie bajeczki swoim pacjentom, żeby czuli się bezpieczniej w jego szpitalu.
Wyjął on z kieszeni swojego ubioru małą latarkę po czym nachylił się nad kobietą, żeby zaświecić jej prosto w źrenice, dopiero po tym małym kontrolnym badaniu podniósł się z jej łóżka.
- Przepiszę dodatkowe leki przeciwbólowe, lecz proszę je brać gdyby była taka potrzeba. Na początku może być ciężko się przyzwyczaić do gipsu, możemy pani zorganizować kule do poruszania się. Mieszka Pani z kimś? Nie jest dobrze przebywać samemu zwłaszcza gdy poruszanie się jest trudne - wyrzekł, posyłając jej delikatny uśmiech i badawcze spojrzenie w kierunku Christiana.
- Pan także był na balu?
Zapytał od niechcenia.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Wto Kwi 23, 2019 10:08 am
Z jednej strony był wdzięczny, że nie wybuchła z gromem oskarżeń, z drugiej strony czuł, że może jakieś skrajne emocje mogłyby wyklarować chociaż odrobinę ich sytuację. W końcu jakby nie patrzeć opierdol mu się należał i był tego świadomy, nawet jeżeli nie było tego do końca po nim widać, bo nie miał w zwyczaju stać z miną zbitego psa.
Na jej pytanie odpowiedział z lekkim uśmiechem, jakby pomimo beznadziejności sytuacji, wciąż zachowywał swoje codzienne przyzwyczajenia do bycia cwanym i pewnym siebie. Nawet w sytuacjach, w których nie miał prawa się tak czuć. Można było to uznać za reakcję obronną.
- Wiem - odparł z lekko uniesionymi brwiami. - I odpowiem ci na wszystkie twoje pytania, o ile będę w stanie. Ale nie tutaj i nie teraz. - Nie obchodziło go, że po części stawiał jej właśnie warunki, których być może nie miał prawa stawiać. Westchnął na tą myśli i spojrzał na nią intensywnie.
- Chcę żebyś najpierw nieco wydobrzała i przede wszystkim znalazła się w bezpiecznym miejscu.
Nie miał zamiaru ukrywać przed nią tego, że mimo iż bal charytatywny dobiegł końca, niebezpieczeństwo wcale nie zmalało, o ile sama nie zdawała sobie z tego sprawy.
Christian nie miał powodów do niechęci w stosunku do doktora Malleya, aż do momentu gdy przerwał mu rozmowę z Joanne swoim przyjściem. Khan być może nie miał radaru wykrywającego łowców, jednak z natury był po prostu podejrzliwą bestią. Słuchał zaleceń Christophera, mimo że wydawało się, że ledwo zwraca na niego uwagę, a jego oczy wlepione były w Joanne. Nie podobało mu się, że będzie musiała zostać jeszcze pięć dni w szpitalu, jednak ugryzł się w język, pozostając obojętnym na obecność nieznajomego. Dopiero gdy ten zwrócił się bezpośrednio do niego, Christian podniósł na niego swoje spojrzenie.
-Nie - odparł, bez zająknięcia się czy nawet zmrużenia powieki. Okłamanie go z jakiegoś powodu wydawało mu się najrozsądniejszym i do tego całkiem satysfakcjonującym rozwiązaniem. Nie widział reakcji Joanne na jego słowa, ale żeby nie dać jej czasu na popsucie jego kłamstwa zmarszczył nieznacznie czoło i dodał po chwili. - Straszna tragedia, przy tak honorowej inicjatywie.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Wto Kwi 23, 2019 2:22 pm
Być może była zbyt zmęczona, by wysilić się na jakieś skrajne emocje. Z drugiej strony miała wrażenie, że jeśli zacznie naciskać Christian najzwyczajniej wstanie i wyjdzie, co byłoby dla niej jeszcze gorsze niż chwilowe odpuszczenie sobie i czekanie na przypływ energii. Wciąż była otumaniona po lekach, które jej podali. W końcu musieli zająć się jej nogą, a ona nie mogła im w tym przeszkadzać pod wpływem bólu. Po zdarzeniach jakie miały miejsce, kości musiały być choć odrobinę przemieszczone, bo zamiast natychmiast usztywnić złamaną kończynę musiała jeszcze pokonać dobry kawałek, o skoku z okna nie wspominając. Nawet gdyby chciała teraz się pobudzić to nie mogła, bo czuła jakieś dziwne osłabienie jakby nie tylko jej ciało było zmęczone, ale także umysł.
Wyraz jej twarzy stał się jeszcze surowszy na widok jego uśmiechu. Domyślała się, że wcale go to nie bawiło, jednak nie umiała uspokoić swoich myśli ani odgonić wspomnień z minionej nocy.
- Dobrze...Tylko proszę Cię, nie kłam wtedy. Inaczej wolałabym w ogóle nie rozmawiać o tym.- odpowiedziała z powagą, jakiej chyba nigdy do tej pory nie miał okazji dostrzec. Jeżeli to, co się wydarzyło było jakąś grubszą sprawą, była w stanie zrozumieć, że takie miejsce jak szpital nie było odpowiednie do takich pogawędek. Ściany miały uszy, a otaczający ich ludzie byli obcy.
- Nie istnieje coś takiego jak bezpieczne miejsce.- prychnęła z dozą cynizmu w głosie. Jeżeli ktoś był wstanie urządzić mord w miejscu, gdzie znajdował się tłum ludzi, tak samo w jej domu w samym centrum miasta, gdzie mogło być bezpiecznie? W izolatce? Może faktycznie powinna oddać sie do specjalnego zakładu, gdzie miałaby stały nadzór, ale co to byłoby za życie? Podawaliby jej jakieś tabletki, których właściwości do końca by nie znała, a w międzyczasie robiliby jakieś pranie mózgu.
Oparła głowę o poduszkę, kiedy obecny już lekarz sprawdzał jej temperaturę. Nie do końca pamiętała co działo się z nią, kiedy znalazła się już w szpitalu. Być może szok i spadek adrenaliny obezwładniał powoli jej ciało i umysł, co spowodowało obecny mętlik w głowie.
- Chociaż tyle.- mruknęła i wymusiła na swoich ustach subtelny uśmiech w stronę ordynatora. Słuchała z uwagą jego słów, by nie pominąć żadnej przekazanej informacji. Lekarze niestety mieli to do siebie, że ich wypowiedzi kierowane do pacjentów były szybkie jak na swoją długość, przez co czasami trudno było wychwycić to, co się rzeczywiście rozumiało z ich "medycznego języka". Mimo, że tym razem słowa zdawały się bardzo jasne i zrozumiałe. Zapewne miała szczęście i trafiła na tego bardziej "ludzkiego" lekarza, świadomego niewiedzy osób, które o medycynie miały nikłe pojęcie.
- Uważa Pan, że byli to zwykli psychopaci?- prychnęła z dziwnym rozbawieniem, jakby właśnie przypomniała sobie, że jej życie to wielka kpina. Właściwie to nieustannie tak uważała, a usłyszenie kolejnego wytłumaczenia w tym stylu tylko spotęgowało jej rozgoryczenie. Nawet nie oczekiwała odpowiedzi, w duchu karciła się za to, że zwróciła uwagę w ogóle na takie słowa. Teraz pozostało jej tylko czekać, aż kolejna osoba zacznie ją przekonywać do tego, że byli to chorzy umysłowo ludzie i sama również powinna oddać się jakiejś terapii.
Zamrugała szybko jak tylko doktor Malley przestał jej świecić po oczach. Musiała z powrotem przyzwyczaić się do oświetlenia, które panowało w jej sali. Przytakiwała grzecznie, kiedy mówił o kolejnych zaleceniach.
- Nie ukrywam, że kule chętnie bym przygarnęła.- powiedziała spokojnym głosem. Już przed oczami miała obraz katorgi związanej z przedzieraniem się przez ulice przy pomocy dwóch lasek, które może by i pomagały jej się przemieszczać, ale wprawią ją dodatkowo w ból ramion i zakwasy na klatce piersiowej. Coś za coś.
- Poradzę sobie.- odpowiedziała stanowczo na pytanie o to, czy mieszka sama. Wiedziała, że nie tak powinna zabrzmieć jej odpowiedź, ale wolała nie brzmieć jak sierotka Marysia. Wystarczało jej, że tak wyglądała. Była bardzo samodzielna, dlatego nie oczekiwała od nikogo dodatkowej opieki. Chciała po prostu dobrze poskładana wyjść z tego szpitala i zająć się sobą.
Gwałtownie odwróciła głowę w stronę Christiana, gdy ten skłamał. Zmarszczyła czoło i zacisnęła zęby powstrzymując się od komentarza. Musiał mieć powód, by ominąć prawdę, ale w ramach dziękowania za ratunek w trakcie balu postanowiła nie psuć mu tego i zapytać, kiedy przyjdzie na to pora. Przez moment doszukiwała się w jego twarzy czegoś, co wytłumaczyłoby jego zachowanie. Wiedziała, że nie był on ufną osobą, jednak jej naiwna postawa człowieka podpowiadała jej, że "co jak co, ale lekarza się nie kłamie". Jaki człowiek z krwi i kości miałby nie ufać doktorom, którzy ratują ich życia? Zapewne gdyby była świadoma zagrożeń i świata, który ją otacza miałaby podobne podejście do sprawy co Khan.
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Pią Kwi 26, 2019 9:01 pm
W tym momencie najważniejsze dla niego było zdrowie panny Collins i musiał swoje wszelkie podejrzenia jak i radar Łowcy odłożyć na bok, z racji że jednak życie człowieka było dla niego najważniejsze. Był przecież lekarzem, a od nich ludzie zazwyczaj oczekiwali perfekcji i pełnego zaangażowania i ten chciał w taki sposób być odbierany przez swoich pacjentów. Te badania tak naprawdę to były rutynowe, bo w dzień gdy ta przyjechała do ich szpitala była prześwietlona i stwierdzono, że ma ona złamaną nogę. Niestety, ale gipsu nie była w stanie uniknąć i przez co najmniej dwa miesiące będzie musiała się męczyć i być czasami zależna od drugiej osoby bo ciężko będzie robić zakupy z gipsem, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jeszcze przed Joanne były dodatkowe badania, zwłaszcza gdy będzie blisko wyjścia ze szpitala, bo każdy kto zna Ordynatora to wie, że nie wypuszcza zanim nie upewni się, że osoba będzie w stanie normalnie funkcjonować czy nic nie zagraża jej życiu. Bardzo przykładał się do swojej roboty, nawet jeśli tak naprawdę to miał drugie, bardziej mroczne oblicze. Posłał delikatny uśmiech w stronę kobiety.
- Będzie Pani musiała bardzo na siebie uważać i przede wszystkim nie pakować się w kolejne kłopoty, kule powinny pomóc z poruszaniem się, jednak nie przemęczałbym nogi. Niektóre sprawy mogą być bardzo kłopotliwe jak na przykład robieniem zakupów, dlatego stąd moje pytanie czy nie mieszka Pani sama -wyrzekł po chwili milczenia, wyłączając długopis, który położył na swojej notatce do notowania wszelkich badań gdy tylko wstał z jej łóżka.
- Och.. to Pani nie wie, że z okolicznego psychiatryka była masowa ucieczka? Gadali coś o jakiś demonach, które pojawiły się w naszym mieście i że koniecznie muszą ich zabić. Niektórzy ponoć chodzili z naostrzonymi drewnianymi kołkami, może spodziewali się u nas hrabię Draculi - dodał śmiejąc się delikatnie pod nosem, na swoje słowa. Musiał przecież zachować pozory i udawać, że byli to psychopaci, którzy nie cofnęli by się przed niczym. Kiedy Christian odpowiedział na jego pytanie, ten skierował na niego swoje niebieskie spojrzenie.
- Och.. to miał Pan szczęście, że Pana tam nie było - dodał, uśmiechając się do niego delikatnie. Akurat Christopher jako jeden z Łowców doskonale wiedział kto naprawdę był na tamtym balu, znał wszystkie nazwiska.
Odsunął się parę kroków od łóżka dziewczyny, spoglądając to na Collins to na siedzącego nadal przy jej łóżka Christiana.
- Dobrze. Wyjdzie Pani ze szpitala za pięć dni, o ile wszystkie badania będą dobre. Gdyby Pani czegoś potrzebowała niech pyta o mnie pielęgniarki, żebym zajął się tym osobiście - wyrzekł po chwili milczenia, bo przecież nie powinna ujść jego uwadze plakietka na której było wypisane nie tylko jego stanowisko, ale także imię i nazwisko.
Powrót do góry Go down
Christian Khan
Christian Khan
Christian Khan
Werewolf
Punkty : 75
Pon Kwi 29, 2019 5:15 pm
Christian patrzył na Joanne, a widząc powagę w jej oczach tylko skinął głową, tym razem już bez uśmiechu. Był to z pewnością bardzo nietypowy widok, kiedy ktoś upominał Khana, a on zwyczajnie przytakiwał tej osobie bez słowa. Nie miał zamiaru się z nią spierać i chociaż nie chciał tego przyznać, był świadom, że miała prawo wiedzieć co się dzieje. Na jej następne słowa skrzywił się ledwo widocznie.
- Są mniej lub bardziej bezpieczne - poprawił się niechętnie, jakby ten szczegół nie miał dla niego teraz znaczenia. Oczywiście najchętniej zabrałby ją do siebie, podejrzewał jednak, że nie byłoby łatwo namówić na to Joanne, która zapewne wolałaby udowodnić mu, że sama jest w stanie o siebie zadbać. Jej upór i pewność siebie były po równo irracjonalne i urokliwe.
Słuchał rozmowy Christophera z Joanne zdawałoby się tylko jednym uchem.
- Nie będzie sama - odparł spokojnie, nieco burząc to obojętne wrażenie, kiedy doktor Malley napomknął, że Joanne może mieć problemy z samodzielnością. Oczywiście nie było to do końca przemyślane stwierdzenie, bo nie miał pojęcia czy Jo będzie chciała skorzystać z jego pomocy, w tej chwili jednak miało ono rozwiać wątpliwości na temat tego, czy w razie potrzeby będzie miała się do kogo o nią zwrócić. Otóż tak, panie ordynatorze, będzie miała.
W momencie, w którym rozmowa zeszła na temat rzekomej ucieczki pacjentów z psychiatryka, Christian ledwo powstrzymał w sobie chęć do skrzywienia się. Im gorsze masakry mają miejsce, tym gorsze wytłumaczenia próbują na to wymyślać. Żart z hrabią Draculą zdawał się go wcale nie poruszyć.
- Owszem- rzucił w odpowiedzi doktorowi, starając się żeby nie zabrzmiało to nieuprzejmie. Zabawne jak bardzo jego niechęć do ludzi w białych fartuchach się pogłębiła, odkąd aktywował klątwę i zyskał zdolność uleczania się samodzielnie. Nie lubił lekarzy od dziecka, dlatego sam Christopher z pewnością nie zasłużył sobie na niechęć Khana, w końcu wilkołak nie był świadom drugiego oblicza pana Malleya. Z drugiej strony czy logika nie podpowiadała, że ordynator szpitala w mieście, w którym roiło się od nadnaturalnych stworzeń po prostu nie mógł być jedynie nieświadomym, niewinnym człowiekiem? Ile razy Christopher musiał mierzyć się z efektami tak dużego nagromadzenia niebezpiecznych stworzeń? Wyglądał na inteligentnego mężczyznę, więc jak długo mógłby wierzyć w ataki zwierząt, wycieki gazu lub pacjentów uciekających z psychiatryka? Cóż, nie miało to znaczenia. Christian mógł czuć jedynie cień wątpliwości, który towarzyszył mu przy spotkaniu z każdą nową osobą w tym cholernym mieście. Nic więcej.
Powrót do góry Go down
Joanne Collins
Joanne Collins
Joanne Collins
Human
Punkty : 66
Pon Kwi 29, 2019 5:56 pm
Przewróciła oczami, gdy Christian poprawił jej stwierdzenie. Różnica zdawała się nie mieć większego znaczenia, jednak zapewne wilkołak chciał zachować choć część swojego zdania w tej sprawie. Pewne zdarzenia sprawiają, że możliwość poczucia się bezpiecznym graniczy z cudem. Zwłaszcza teraz, gdy Joanne żyje bez udziału rodziny, a raczej tego co z niej zostało, nigdzie nie poczuje się całkiem pozbawiona zagrożeń. Jedyne co jej pozostało to przyzwyczajać się do tego uczucia i oswajać się z nim, by nie pozwolić by owładnęło jej umysłem i odebrało myślenie, kiedy jest na prawdę ciężko.
Zamierzała odpowiedzieć na kolejne słowa ordynatora, jednak Khan ją uprzedził. Znowu posłała mu badawcze spojrzenie, marszcząc przy tym czoło. Nie śmiała nawet tego skomentować, bo odczuła wrażenie, że cokolwiek teraz nie powie w swojej obronie, któreś z nich odnajdzie kontrargument. Zaczęła w głowie przypominać sobie lekcje jakie wyciągnęła z rozmów podczas sesji z psychologiem, w związku z czym uznała, że pozwoli im myśleć, że mają rację i w ten sposób rzeczywiście jej pomagają. Jej poziom irytacji wzrastał z każdym głupim wytłumaczeniem związanym z zdarzeniami, których była świadkiem i z każdym kłamstwem, którego była świadoma, gdy zostało tu wypowiedziane. Oparła głowę o poduszkę i wzięła głęboki wdech, licząc w głowie do dziesięciu.
Zaśmiała się gorzko i pokręciła głową w reakcji na historię opowiedzianą przez Christophera. Jej mina ukazywała wyraźnie niedowierzanie i odrobinę zażenowania.
- Nie, nie wiem.- odpowiedziała krótko i zerknęła kątem oka na Christiana, by sprawdzić jego reakcję na tą historię. Jako zwykły człowiek nie powinna mieć podstaw by uznać tą bajkę za jakże absurdalną i bezsensowną. Jednak Joanne musiałaby być jakimś magnesem na psycholi gdyby okazało się, że znowu stała się ofiarą ataku kogoś ich pokroju. To samo wmawiali jej, gdy ktoś wymordował jej rodziców. Drugi raz była świadkiem jak polała się krew, a jej życie zawisło na włosku i ponownie usłyszała niemal identyczną historię.
- Psychopaci czy nie...niech ktoś wreszcie zrobi z tym porządek.- westchnęła od niechcenia. Nie zamierzała nawet kłócić się i sprzeczać, bo wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Ciekawiło ją jednak, czy chociaż sam Pan Malley wierzył w to, co powiedział czy może, sam właśnie to zmyślił. Joanne nie umiała wytłumaczyć tego co widziała, w pewnym momencie widziała całkiem niewiele, bo ją zabrano z sali. Jednak to czego była świadkiem wystarczało jej, by nie dać sobie kolejny raz wmawiać, że był to skutek ucieczki wariatów z jakiegoś zakładu psychiatrycznego.
- Kiedy dostanę kule? Nie chcę pięciu dni spędzić wyłącznie w tym łóżku.- zapytała już odrobinę spokojniejszym tonem. Choć jej twarz nadal wyrażała pewne niezadowolenie, próbowała jakoś uspokoić swoje myśli. Graniczyło to z cudem, ponieważ czuła się jakby w jej głowie odbywała się właśnie jakaś walka. Leki przeciwbólowe prawdopodobnie powoli opuszczały jej ciało, ponieważ zaczęła odczuwać lekkie kłucie z złamanej nogi. Mimo zmęczenia miała ogromną ochotę wynieść się z tego szpitala właśnie teraz, nawet w piżamie, w której obecnie leżała. To miejsce ją przytłaczało, a zacisze domowe pozwoliłoby jej spokojnie wszystko przetrawić.
- A i jeszcze jedno. Będę mogła spożywać alkohol po wyjściu z szpitala?- zapytała i brzmiała w tej chwili niewiarygodnie poważnie. Nie jakby miała zamiar napić się czegoś jak tylko wróci do domy, ale jakby pytała o kolejne zalecenia lekarskie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Skocz do: