|
Idź do strony : 1, 2 | | |
| The Original Diaries | Nie Lis 18, 2018 8:06 pm - fabularny czas: 3 listopad godz. ok. 17 - pogoda: 15 stopni Celsjusza - miejsce: las na obrzeżach Mystic Falls - przyjazd: autobusem szkolnym - zbiórka pod szkołą - opiekunowie: Steven Thomas - dyrektor, Alaric Saltzman - nauczyciel, Lucia Palmer - nauczycielka, Cindy Black - nauczycielka - KAŻDY ma osobny POJEDYNCZY namiot i jest ZAKAZ spania razem z innymi (namioty szkolne) - zaczynamy od rozkładania swoich namiotów | | | | |
| Kevin Von Everec | Nie Lis 18, 2018 9:24 pm //Po grze w jadalni Kevin wiedział, że czeka ich biwak więc spakował najpotrzebniejsze rzeczy po czym ruszył wprost do szkoły. Cieszyła go myśl biwaku a to dlatego, że będą mieli wolne od zajęć to raz. A dwa, że jako czarownik uwielbia spędzać czas wśród natury. Czuję duże powiązanie z nią chociaż już od dłuższego czasu nie używa magii tradycyjnej jednak nic nie zmienia faktu że zawsze lubił chodzić do lasów. Kiedy dotarli tam wreszcie szkolnym autobusem wyszedł na zewnątrz i ruszył na przód szukając jakiegoś miejsca na namiot. Jednak za nim to zrobił podszedł do jednego z nauczycieli i powiedział. - Przepraszam, ale czy nie byłoby możliwości abym miał namiot razem z siostrą? - Spytał, po czym otrząsnął się po chwili i dodał. - Ech... już nie ważne.- po czym bez uzyskania odpowiedzi zaczął szukać miejsca na rozbicie namiotu, a kiedy wreszcie udało mu się to zrobić. To zaczął rozkładać namiot, aby móc później w spokoju cieszyć się ciszą i spokojem. | | | | |
| Nina Von Everec | Pon Lis 19, 2018 1:58 am #16 //Po pogrzebie W sumie od chwili gdy ogłosili zgłoszenia na biwak, zapisania się na niego. Dzień po dniu pakowałam co może mi się przydać, może to parę dni w lesie. Ale nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć na takiej zabawie w lesie. Jeżeli Kevin by nie pojechał, to na pewno bym nie poszła. Od chwili gdy wróciłam do świata żywych, nie czułam się za bezpiecznie. Obawiałam się, że jakiś wampir znów się na mnie rzuci. Dlatego bardzo jestem zadowolona, że będzie tu Kev. Biorą ciężki dość plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami zaczęłam kierować się do szkoły, aby jak najszybciej wrzucić go do autobusu. Jak tylko dotarliśmy wzięłam głęboki oddech, świeże powietrze. Zaleta jeziora no i jeszcze widoki. Zwłaszcza w nocy, gdy bez problemu można oglądać gwiazdy. Szkoda tylko, że jest tak cholernie zimno i przez to nie da się całej nocy przesiedzieć na dworze. Westchnąwszy jednie rozejrzałam się wokół wolnych miejsc gdzie jeszcze nie były rozłożone namioty. Wybrałam miejsce koło brata, ale jednak nie za blisko. W razie czego zawsze będę mogła zajść do jego namiotu. Przecież mnie nie wygoni, a jak będą sprawdzać namioty to zawsze można zniknąć na parę minut, prawda? Ciągle skupiając się na rozkładaniu tego cholerstwa, podniosłam głowę. W sumie dobrze, że się zapytał. - Będę czuła się bardziej bezpieczniej przy swoim bracie - Zwróciłam się do opiekuna. Jak udało rozłożyć ten piekielny namiot, weszłam do środka rozkładając materac i inne bzdety które musiałam mieć na widoku, a nie schowane w swoim plecaku. Po skończeniu wychyliłam głowę uśmiechając się dumnie z tego co zrobiłam. Może nie najlepiej, ale nie jest za mnie przecież dobry obozowicz! Dobrze, że chociaż w środku miałam ciepło i przytulnie. No na tyle ile oczywiście pozwalał namiot. Oglądałam z tej pozycji, normalnie jak szpieg innych jak oni jeszcze męczyli się z rozstawieniem tego wszystkiego. | | | | |
| Phoebe Cortez | Czw Lis 22, 2018 5:12 pm Co ona u diabła tutaj robiła?! Mało jej pałętania się między debilnymi ludźmi, to jeszcze zdecydowała się na co? Na biwak? Dobre sobie. Ale nie mając wyjścia po prostu znudzona przebywaniem w towarzystwie normalnych ludzi postanowiła sobie od tak, zabiwakować. A co ją tutaj przyciągnęło? Hm..może to, że widziała całkiem przystojnych facetów. A może to, że po prostu było to jedyne miejsce gdzie mogła rozbić namiot. Tak czy siak, powinna była być w szkole dla tych wszystkich debilnych nastolatków itd. Ale skoro nikt się jeszcze o nią nie upominał co jej pozostało? Pff dobrze się bawić! W końcu od kiedy przybyła do MF jej czasy szkolne minęły. Nie miała zamiaru zagłębiać się w ludzką naukę, wolała bawić się magią, uczyć się jej za każdym możliwym sposobem. Przeciągnęła się lekko i trzymając swój namiot w dłoniach rozbiła go bez słowa w najdalszym zakątku. Tak by żadna ciekawska małpa nie zaglądała jej do namiotu, gdy będzie sobie robiła swoje małe czary mary. Gdy ostatecznie rozbiła się, usiadła w wejściu i od tak, przyglądała się w milczeniu tym żałosnym ludzikom. | | | | |
| Alysanne Meyer | Czw Lis 22, 2018 8:58 pm Żałowała, że Damon nie przyjechał z nią, ale w końcu to biwak szkolny więc co począć? Musiała obejść się bez niego. Poprawiła sobie apaszkę na szyjce, ubrała kurtkę i po chwili pojawiła się pod szkołą skąd miała autobusem dotrzeć na miejsce obozowiska. Gdy w końcu dotarli na miejsce, wysiadła jak inni tyle, że w milczeniu. W milczeniu zaczęła rozbijać swój namiot. Rozglądając się dookoła dostrzegła Ninę oraz jak dosłyszała jej brata. Ona była sama, sama jak palec. Nie posiadała nikogo bliskiego. Nadal udając, że jej babka żyje. Nie było to w porządku, ale miała inne wyjście? Usiadła w namiocie zamykając się w nim. Chciała być sama, cisza i spokój to jedyne czego teraz potrzebowała. | | | | |
| Ironhide Cowper | Czw Lis 22, 2018 10:06 pm /Po wszystkich grach A tak się ubrałem, buty zmienione ta glany i bez makijażu scenicznegoGdy Iron dowiedział się o biwaku od razu zapisał się jako jeden z opiekunów. Owszem lubił takie eskapady ale tym razem wolał też mieć dzieciaki na oku. Cóż już parę ładnych miesięcy przebywał w tym mieście i był przekonany, że i tym razem nie obędzie się bez żadnych ekscesów czy jak to mówili miejscowi zjawisk lub incydentów. W przeddzień wyjazdu poszedł do gabinetu dyrektora by pogadać z nim o wyjeździe. Praktycznie wybłagał go by mógł przyjechać na miejsce obozowiska własnym transportem autobusem z dzieciakami jakoś mu nie była w smak tym bardziej, że musiał zabrać swoje psiaki. Tokyo i Kiler nie za bardzo lubiły tłum więc po wytłumaczeniu dyrektorowi sytuacji otrzymał zgodę. Obiecał jednak, że pojawi się pod szkołą i będzie jechał za autobusem. Tego dnia również się spakował na kilka dni i wziął oczywiście jedną ze swoich gitar, by być może pograć przy jakimś ognisku choć nie był pewny czy na pewno chce by powtórzyła się sytuacja z pierwszej lekcji. Po czym poszedł wcześniej spać. W dniu wyjazdu wprowadził swoje psiaki do ich transportera, zapakował torbę, nożną pompkę i dmuchany materac do bagażnika swojego samochodu, zamknął dokładnie drzwi, załączył alarmy i wyjechał na miejsce spotkania. Gdy dojechał pod szkołę widział już czekający na wszystkich autokar. Podszedł więc do grona nauczycieli, który mieli na ten wyjazd jechać. Zameldował się dyrektorowi, że jest gotowy i otrzymawszy swój namiot również zapakował go do bagażnika. Po czym poczekał aż wszyscy wsiedli do autobusu i ruszył za nimi. W drodze oczywiście słuchał swojej ulubionej muzyki i od czasu do czasu wtórował wokaliście. Po dojechaniu na miejsce, zaparkował samochód tuż koło autobusu i poszedł obejrzeć plac biwakowy. Długo szukał dla siebie miejsca gdy wreszcie zobaczył wręcz idealną miejscówkę. Nie tylko był z niej widok na jezioro i całe obozowisko to jeszcze w niedalekiej odległości od niego była ścieżka wiodąca w las, gdzie mógł chodzić z psami na spacer. Wyjął z bagażnika torbę i sprzęt biwakowy, z tylnego siedzenia samochodu wyciągnął transporter z jego psiakami i poszedł na upatrzone miejsce by rozbić namiot. Na wielkie szczęście nie miał z tym żadnych problemów. Namiot bardzo szybko stanął na miejscu. Został nie tylko dokładnie przyszpilony do podłoża za pomocą śledzi, ale też na wszelki wypadek dokładnie okopany gdyby zdarzyła się jakaś niespodziewana ulewa. Oczywiście później po wejściu do środka wypakował swój sprzęt łowcy i ukrył go pod torbą, po czym nadmuchał materac, wyciągnął śpiwór, rozłożył legowiska dla swoich psiaków i wyszedł na zewnątrz by zobaczyć czy dzieciaki radzą sobie z rozbijaniem namiotów. Owszem nie była to może jakaś wielka filozofia jednak wiedząc jakie jest obecne młode pokolenia Iron spodziewał się problemów przy rozbijaniu obozowiska. Oczywiście pod skórzaną kurtką miał ukryty drewniany miecz, a przy lewej nogawce ukryte w kieszeni dwa srebrne sztylety. W końcu był Łowcą, a to zawsze zobowiązywało do czujności nawet jeśli będzie musiał się ujawnić przed dyrektorem i uczestnikami biwaku. | | | | |
| Veronica Mass | Pią Lis 23, 2018 2:24 am #7 Tak naprawdę nie chciałam być na tym biwaku. Ale nic się nie działo w tym MF, więc jak się zabawić? Nijak więcej się dzieje w domu dla starszych osób. Oni chociaż mają jakieś rozrywki, a my? Nic totalnie nic, pusto i szaro wszyscy jakby spali, a przecież nie jest tu żadna stypa ani nikt nie opuszcza miasta w masakrycznym ewakuacyjnym stanie, czyż nie? No chyba jednak tak wszyscy czują się jak królewny z bajek disney'a tylko tutaj nie widać happy endu. Bardziej tragiczny the end, ale co mi to oceniać jestem przecież uczennica. Uczennica która wcale nie widzi żadnych ucieczek ani kłamstw wysyłanych w każdą stronę aby mieć święty spokój od innych i gdzieś tam być kimś zupełnie innym, olewających poprzednie osoby. Ale nie każdy sobie zdaje jak takie miasto może być malutkie i plotki o kłamstwie rozniosą się jak liście. Szybciutko i wszędzie, jak cichy wiatr który wieje wszędzie i zawsze...jednak czy mi ich szkoda? Nie Ale szkoda mi sytuacji jaka stała się w mieście..staje się codzienną szarą codziennością, umierająca z dnia na dzień. Tak się zatraciłam w swoich myślach, że nie zauważyłam że jesteśmy na miejscu. Westchnęłam jedynie szukając miejsca jak najdalej od wszystkich. Nie chce mi się jeszcze bardziej słyszeć narzekań i pisków z głupoty ludzkiej. Przewracając oczami, ciągnęłam po ziemi swój plecak. Dla mnie to nie problem pobiedź i wrócić tutaj bez żadnego zauważenia zniknięcia. Omijając wszystko i wszystkich znalazłam na samym końcu regionu do rozbijania namiotów. Bez jakieś problemu udało mi się to zrobić. Popatrzyłam się na ofiary losu, które nie potrafiły tego zrobić, cieniasy. - Było trzeba kupić domek kempingowy, przecież co niektórzy będą narzekać i nie rozłożą sobie namiotu - Wskazałam rozbawiona na osoby, które nie potrafiły złożyć głupiego namiotu. To jak tego nie potrafią to co będzie z ogniem? Oby spłonęło wszystko i wszyscy tutaj zgromadzeni. Mniej głupoty ludzkiej będzie na tym świecie! | | | | |
| Game Master | Nie Lis 25, 2018 9:21 pm Autobus szkolny dojechał na miejsce, a uczestnicy mogli wreszcie wyjść i zabrać się za rozbijanie namiotów. Oczywiście, ekipa była przygotowana na ewentualność, że któryś z uczniów nie będzie umiał rozbić namiotu, więc służyli ewentualną pomocą. Choć może nie wszyscy sprawiali wrażenie skorych do pomocy, jak jeden z opiekunów, od dłuższego czasu pracujący w szkole, o którym wiele też nie było wiadomo. Pojawił się, a skąd pochodził, na to już nikt nie znał odpowiedzi. Może poza dyrektorem, w końcu rekrutacja. Z oczu nie patrzyło mu najlepiej, nie widać było u niego przyjaznego uśmiechu, ale nie było też chęci mordu. Patrzył na uczniów krążących po obozowisku, w głowie już miał wizję jak to będzie wyglądało. Niestety oznaczało to, że trochę sobie William poleży w bagażniku jego vana. On wyjątkowo, jak i dyrektor, przyjechał akurat tym środkiem transportu. A w nim czekało jeszcze dwóch jeńców, wszystko w planach na wieczór. Już miał jasno powtórzyć zasadę Kevinowi, kiedy padło pytanie, ale gdy się zreflektował, nie chciało mu się chyba już tracić tlenu. Niedługo później usłyszał słowa Niny i wywrócił oczami. — Więc rozbijcie sobie dwa namioty obok siebie. Było jasno powiedziane, że jedna osoba na namiot — odpowiedział stanowczo, ale mimo wszystko spokojnie. A potem spojrzał na rudowłosą. — Deszczu w prognozie pogody nie było — mruknął do niej. — Choć najcieplej nie będzie — wzruszył ramionami. Mimo wszystko jednak, niektórzy doświadczeni koledzy pomagali tym, niewiedzącym jak rozbić ów namiot. Nie zapowiadało się tak źle, współpraca jakaś była. A on wzrokiem szukał kolejnych celów, które zdradzili jeńcy.
// Następny post najprawdopodobniej o 20.00 29.11.2018, pewne opóźnienie, a więcej czasu dla was | | | | |
| Bethany Jones | Nie Lis 25, 2018 10:26 pm Beth była podekscytowana biwakiem. Ostatnie wydarzenia były dla niej nieco przytłaczające, więc była to dla niej swojego rodzaju odskocznia. Przyszła pod szkołę sama. Nie chciała budzić ojca, bo wrócił późno z pracy. Spakowała ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy i razem z przyjaciółmi czekała na autobus. Bardzo cieszyła się z obecności Niny. Nie do końca jeszcze rozumiała jakim cudem wróciła, ale była zwyczajnie szczęśliwa mając ją obok. Gdy przybyli na miejsce, dziewczyna poszła po swój namiot i zaczęła go rozkładać w niedalekim odstępie od namiotu Niny. Chciała mieć z nią kontakt. - Szybko sobie poradziłaś - przyznała do Niny, kiedy po rozłożeniu namiotu obserwowała resztę uczniów. Nie interesowała się ilu przyjechało nauczycieli i ilu absolwentów. - Każdy sobie poradzi, Veronica. Rozchmurz się trochę - powiedziała do rudowłosej koleżanki z uśmiechem. Veronica często była nieprzyjemna i Beth nie do końca umiała ją rozgryźć, choć w jakimś sensie jej współczuła, że tak się izolowała od ludzi. Na szczęście byli opiekunowie, którzy odpowiadali na wszystkie pytania. - Myślisz, że pozwolą nam się wykąpać w pobliskim jeziorze? Co prawda jest trochę zimno, ale.. - zapytała Niny. Dziewczyna chciała się trochę zrelaksować i nie być do końca taką grzeczną i ułożoną dziewczynką, jak zwykle. @Nina von Everec @Veronica Mass | | | | |
| Nina Von Everec | Pon Lis 26, 2018 2:04 am Zauważyłam, że moją sąsiadką jest Beth. Od razu poprawił mi się humor, brakuje tylko Nicoletty do pełni szczęścia, serio. Nawet Alysone się tutaj pojawiła. Będzie na pewno jakieś damskie spotkanie, nie odpuszczę tego. Szkoda mi tylko Kevina jak na razie w kiepskiej sytuacji, ale może ktoś jeszcze się tutaj zjawi? W końcu nie każdy chciał jechać szkolnym autobusem przecież. Pokiwałam jedynie głową na słowa dyrektora. Niech mu będzie, ale i tak będę przesiadywać więcej czasu nie w swoim namiocie więc dla mnie nadal to nie miało sensu. - Czasem z Kevinem rozstawialiśmy namiot przed domem. Ojciec nie chciał nas zabierać na takie wycieczki - Uśmiechnęłam się do swojej koleżanki. Naprawdę nie raz nie dwa próbowaliśmy go na to namówić. Zawsze mówił coś na was będzie czekać w tych lasach, ale jeszcze jesteście za młodzi na to. A teraz bez problemowo nas puścił, jestem w sumie ciekawa dlaczego. Skoro wcześniej się nie zgadzał, a teraz od tak. - Wiesz co...mam nadzieję że jednak tak. A jeżeli nie to zawsze można złamać parę zasad - Wypad nad jezior mi się podoba, zwłaszcza że jeszcze w takim gronie. Nie ważne że jest zimo. Liczy się zabawa i towarzystwo. Spojrzałam jedynie zdziwionym w sumie wzrokiem na Veronice. Nie spodziewałam się jej tutaj, zazwyczaj nie jeździła na wycieczki szkole. Zawsze trzymała się bardziej temu, żeby na nich się nie pojawiać. To jest dość mocno podejrzane naprawdę. - Betty, widziałaś może Josha? Od kiedy wróciłam nie mam z nim kontaktu - Zmarszczyłam czoło. To naprawdę dziwne, nawet byłam u tej pani co go przygarnęła na wymianę. Ale nawet ona nie wie gdzie jest Josh. Jeżeli nikt nie będzie wiedział to naprawdę będzie trzeba to gdzieś zgłosić albo wziąć wszystko na własną rękę. - Może rozpalimy ognisko i usiądziemy wszyscy przy nim, co Betty? - Zaproponowałam. Mam nadzieję że weżnie się za to jakiś chłopak. Bo mi rozpalanie ognisk niestety nie wychodzi, a magi przecież nie mogę użyć. Więc zostaje pod łaską osoby, która wie co i jak ma zrobić. Masakra - Aly chodź do nas. Nie będziesz przecież cały obóz sama siedziała. Veronica i Kev was też to tyczy może zostawimy chociaż na cztery dni to co dzieje się w szkole..Ja wystawiam białą flagę pokoju na ten czas - Wydusiłam z siebie. W końcu chce odpocząć, a nie dalej cię cackać w kłótnie. | | | | |
| Alysanne Meyer | Wto Lis 27, 2018 11:30 am Dostrzegła tego dziwnego gościa, dałaby sobie głowę uciąć...albo nie, lepiej nic bo jeszcze by straciła jakąś ważną dla niej część ciała...że ten dziwak to łowca. Nie wiedzieć czemu poczuła się dziwnie spięta. Gościu wydawał się być...obojętny, totalnie zlewał wszystko i wszystkich dookoła. Mimo to Alys jakoś nie do końca była przekonana teraz by przebywanie nieco poza znajomymi było dobrym pomysłem. Nie wycofa się też bo no hej..jak by to wyglądało gdyby nagle spakowała swoje rzeczy i stwierdziła, że wraca do domu? Ale na szczęście dziewczynę wybawiła Nina. Uśmiechnęła się nieco niepewnie i podeszła do nich zbierając swój namiot niemal w biegu. - Hej wam...dzięki Nina...ej..widzicie tego gościa? Taki...dziwny jakiś...Mruknęła pod nosem nieco niezadowolona. Poprawiła nerwowo kurtkę pod samą szyją, gdzie owinięta apaszką rana od Damona świadczyła o jego winie postępowania. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa dziewczyny. - Czasem lepiej zatopić wojenne topory i trzymać się razem. Ponoć w kupie siła...Przyznała ostatecznie wciskając poduszkę do swojego namiotu i spoglądając na nowych znajomych. | | | | |
| Vicki Donovan | Sro Lis 28, 2018 5:14 pm /Po wszystkich grach/ Jakoś ostatnio Vicki lepiej się wiodło. Nauczyła się panować nad głodem. Poza tym ze swoim źródeł dowiedziała się, że jest biwak szkolny. Oczywiście dziewczyna dawno skończyła tą budę. Wersja była taka o tym jak zniknęła była różna. Jedni mówili, że umarła, a drugi, że to było wszystko upozorowane, a ona wyjechała z Mystic Falls by mieć lepszą pracę. Oczywiście tylko Matt, Tyler, jej były chłopak oraz paczka przyjaciół jej brata, młodszego Donovana. Chłopak nie mógł jeszcze się zobaczyć z nią. Jednakże wampirzyca podejrzewała, że doszły do niego słuchy, że... "wróciła" i "żyje". Jednak cóż.. to za życie? Wszystko stracone. Ostatnio dowiedziała się, że zabili też Tylera, jej pierwszą miłość. Od Eleny dowiedziała się, że i on mógł powrócić, przez to przejście, czy jak to się nazywało. Donovan cieszyła się, że i tak mogła wrócić do Mystic Falls, że jest wampirem to już drugorzędna sprawa. Jakby nie patrzeć powróciła. Gdy będzie gotowa mogła by zobaczyć Matta i uścisnąć go. Zapewne brat brązowowłosej bardzo do przeżył. Z tego co wiedziała nie tylko ona miała całe życie pod górkę i on także. Za sprawą Eleny, Vicki spotkała się z Caroline. Oczywiście nie trafiła tej blondyny, tym bardziej jak zostawiła Matta tak samo miłej i pomocnej Eleneki. Jednakże jak mus to mus. Jeśli chcesz "żyć" to trzeba się poświęcić. Forbes pomogła Victorii by opanowała głód na tyle by mogła bez żadnego ale jechać na ten biwak. Oczywiście Vicki musiała trochę zmienić papiery, by była absolwentką, która niby niedawno skończyła szkołę. Jak się okazało tylko kto ją zna to Alarick. Jednak Donovan wiedziała, że albo Elenka, albo Caroline powiedzą im o powrocie Victorii. Jak na razie nie miała chęci zapoznać się z nikim. Tak naprawdę nie było tutaj żadnej znajomej twarzy. Wsiadła z innymi do autobusu, oczywiście z plecakiem gdzie miała potrzebne rzeczy i wraz z nimi namiot. Wampirzyca bez problemu rozłożyła go. Jakby nie patrzeć Donovan lubiła takie wyjazdy. Zaraz stanęła i uśmiechnęła do siebie podziwiając swoje dzieło. Zaraz ruszyła do osób, które były na biwaku, uczniów. - Cześć wszystkim, jestem Vicki, kiedyś chodziłam do tej szkoły, a teraz należę do absolwentów. Jak Wam się w ogóle podoba szkoła? Mam nadzieję, że fajnie spędzimy i wspólnie czas tutaj - powiedziała uśmiechając się miło. Przecież Donovan nie mogła się zachowywać jak kiedyś. Przez swoją wrednotę i szczerość nigdy nie miała przyjaciół. | | | | |
| Ironhide Cowper | Sro Lis 28, 2018 10:10 pm Iron właśnie skończył rozkładać wszystko w swoim namiocie i wyszedł na zewnątrz zostawiając lekko uchylone wejście, by jego psiaki mogły w spokoju pozwiedzać cały teren obozowiska. Owszem jednym okiem cały czas kontrolowało robią jego pupilki jednak częściej zerkał na uczniów i na to co robili i jak radzili sobie z rozstawianiem namiotów. Widać było, że niektórzy radzą sobie z tym świetnie ale do paru osób Iron musiał podejść i im pomóc. Poza tym na terenie obozowiska według niego panowała względna cisza i spokój. Przynajmniej tak było dopóki nie zobaczył jednego z opiekunów. Nie spodobał mu się, zdecydowanie. Nie wiedział co dokładnie mu się w nim nie podobało. Może ten wzrok rasowego zabójcy, może jego mina, a może sam sposób bycia. Jako, że Cowper był Łowcą wyczuwał kłopoty na kilometr i tym razem czerwona dioda w jego umyśle, o ile oczywiście miałby coś takiego w głowie, wyła i migała rozlewając swoje światło na wszystkie myśli i instynkty Irona. Na razie jednak nie podjął żadnej interwencji. Miał nadzieję, że dyrektor liceum wiedział co robi zatrudniając tego człowieka w szkole. Przechodząc koło namiotu Niny spojrzał na nią spokojnie i lekko się uśmiechnął. Kojarzył całą ich grupę z lekcji muzyki, po której przez dwa tygodnie chodził z ręką w gipsie. No ale przecież przez silne emocje mogło się wszystko wówczas wydarzyć. - Ognisko możemy rozpalić, ale najpierw potrzebujemy ochotników, którzy pójdą do lasu po chrust. Samym przygotowaniem ogniska mogę się zająć. Poza tym to dobry pomysł biorąc pod uwagę iejsce w jakim jesteśmy. – powiedział i sam oddalił się do lasu. Długo nie musiał szukać suchych gałęzi, które doskonale będą się nadawać na szkielet ogniska. Zaczął je wyciągać na ścieżkę i co jakiś czas wracał ciągnąc za sobą dość spore gałęzie, które pospadały z drzew. Cóż miał nadzieję, że ktoś mu pomoże, bo sam z tym do wieczora może i by się uporał. Poza tym ręka nie była jeszcze w pełni sprawna i co jakiś czas przy mocniejszym szarpnięciu za gałąź odczuwał ból. Co jakiś czas nucił sobie pod nosem jakieś melodie, które były mu bliskie i uspokajały dość mocno rozedrgane nerwy. Mięśnie Cowpera były napięte jak postronki, a w głowie miał cały czas obraz tego dziwnego jegomościa, który obudził w nim niepokój. Nic więc dziwnego, że brązowooki nie potrafił się go na razie pozbyć i chciał zrobić wszystko by tylko zapomnieć o niepokoju i nerwach, a wykonując nawet najprostsze i nie najciekawsze zajęcie mógł się odprężyć chociaż na razie ciężko mu to szło. | | | | |
| Bethany Jones | Pią Lis 30, 2018 11:11 pm Beth rozumiała koncepcję pojedynczych namiotów. Nastolatkowie bywali różni, gdy już poczuli wolność. Nauczyciele pewnie woleli uniknąć sytuacji, gdy jedna z dziewczyn zajdzie w ciążę podczas tego biwaku. Chociaż z drugiej strony to kompletny brak zaufania, ale czego się spodziewać po ciele pedagogicznym? - Ja też nie jeździłam nigdy - stwierdziła. W jej życiu działo się wiele rzeczy, niektóre z nich były straszne i zwyczajnie nie miała czasu na takie rozrywki. Ani przyjaciół, z którymi mogłaby spędzać czas. Była wdzięczna losowi, że w tym mieście odnalazła prawdziwe skarby. Nie czuła się samotna i zawsze mogła na nich liczyć. Dopiero tutaj odżyła. Bethany na co dzień była grzeczną i ułożoną dziewczyną. W głowie była tylko nauka i stroniła od ekscesów. Dziś natomiast miała małe wakacje i postanowiła, że nie zamknie się w swojej skorupce grzeczności. Czasem trzeba zaszaleć i wyzwolić swojego demona, prawda? Nawet jeśli jest głęboko ukryty. - Bylebyśmy tylko nie miały potem problemów - odezwała się w niej ułożona panna Jones. Ciężko pozbyć się sporej części własnego "ja" raz na kilka miesięcy czy lat. - Nie, ale też zaczynam się martwić. Pisałam do niego milion razy i nic - westchnęła, bo zniknięcie przyjaciela było podejrzane. Zaczynała się martwić, bo w tym świecie łatwo wpaść w tarapaty. - Ostatnio był widziany na ślubie profesora Saltzmana. Przeprowadziła wywiad, nie próżnowała. Natomiast samego szukania ta akcja się nie doczekała, bo nie miała zbyt wielu środków na to. - Tak, zróbmy ognisko. Możemy? - zapytała jednego z opiekunów obozu. Nie chciała podpaść. Kiwnęła głową odnośnie białej fladze i w pełni się pod tym podpisywała. Choć na co dzień nie miała z nikim zatargów i problemów, to teraz tym bardziej nie będzie dążyła do konfliktów. - Cześć Vicky - przywitała się, gdy podeszła do nich absolwentka. - Szkoła jak to szkoła, jak to się uczy to ją nawet lubi. Co teraz robisz w życiu? Spojrzała tutaj wymownie na tych, którym nie szło w nauce. Ale zaraz po tym odezwał się Iron. Sam pozwolił mówić do siebie po imieniu, więc nie miała oporów. - Myślę, że chłopcy powinni się wykazać i przynieść trochę chrustu - zachichotała jak taka nastoletnia trzpiotka. Może to i głupie, ale miło poczuć się tak beztrosko i swobodnie. | | | | |
| Game Master | Czw Gru 06, 2018 9:13 pm Było to trochę ironiczne, patrząc na to, jak dziewczęta głowiły się nad jego zniknięciem, a ten był zaledwie... Może... Trzysta metrów od nich? Unieruchomiony i skutecznie uciszony w vanie? Jednak był pewien, że chłopak zdąży jeszcze dziś dać głos, kiedy rozpoczną widowisko. Biedny William nawet nie wiedział w co się wpakował, łowcy byli bardziej skąpi w wyjaśnieniach niż Skąpiec Dickensa z pieniędzmi. Mierzył tak wzrokiem, myśląc o planie, aż zaczęło się o ognisku, a na jego twarz wpełzł niepozorny uśmiech. — Idealnie to akurat było w planach — odpowiedział, jednorazowo robiąc klaśnięcie w wyrazie zadowolenia i już miał podejść do Cowpera, ale ten się oddalił, decydując się wziąć sprawy w swoje ręce. A chciał by ktoś miał oko na tą brygadę gdy on wykona z jeden czy dwa telefony do reszty, by zorganizować to i owo. Cóż, jednak jego cel był ważniejszy mimo wszystko, dlatego postanowił ich po prostu posłać po chrust. — Więc, dla wyczucia tego ducha obozu, panowie się wybiorą po chrust — odezwał się w końcu i zaczął typować kilku chłopaków, by udali się do lasu po chrust, a jednym z nich okazał się być @Kevin Von Everec . Obserwował jak idą, po czym wyznaczył kolejno @Nina Von Everec , @Bethany Jones , @Vicki Donovan oraz @Alysanne Meyer do przygotowania zakupionej kiełbasy, a @Veronica Mass do przenoszenia. Cóż, owszem, mieli gadać i mogli przy swoich zajęciach, ale mimo wszystko celem obozu nie było to, żeby siedzieli bezczynnie, a by coś robili. Dla niego ten cel był inny, ale póki co, trzeba było zachowywać pozory. W końcu upłynęła ponad godzina, zmierzch powoli zapadał, a wszystko było przygotowane. I kiełbaski, a także i chrust był sobie w kupce w pobliżu ogniska, którego rozpaleniem zajął się jeden z nauczycieli. Na znak solidarności, że oni też działają, a uczniowie nie są tanią siłą roboczą? Ciężko określić. W każdym razie, on już tylko czekał na odpowiednią chwilę.
| | | | |
| Sponsored content | | | |
| |