|
Idź do strony : 1, 2 | | |
| The Original Diaries | Wto Sty 29, 2019 1:22 am ulica | | | | |
| Mazikeen McQueen | Czw Lut 28, 2019 8:13 pm Wieczór nadszedł prędzej niż się spodziewała. Myśleli, że powstrzymają ją? Pomylili się. Była o wiele silniejsza gdy w grę wchodziła wściekłość i chęć mordu. Udawanie grzecznej jednak się przydała. Na szczęście a przynajmniej taką miała nadzieję, chwycili jej haczyk jaki zarzuciła jak łakome rybki! A teraz, gnała przed siebie jak najdalej od tej przeklętej wrednej, szowinistycznej rodzinki. Chcieli ją uwięzić...zniewolić?! Jeszcze czego! Przeciągnęła się nieco i kroczyła zadowolona przed siebie. Jeszcze Kaśka musiała w to wszystko się wpierdolić jakby nie mogła dać jej świętego spokoju! Skoro jakieś kurwy zamknęły ją tutaj, to mogła chociaż dać jej spokój i dać się oswoić że lada chwila zmieni się w popiół. Ale nie...wielka Pani musiała dać swoje cztery litery! A Oswald...szuja wredna połamał ją tak, że biedna potrzebowała chwili by dojść do siebie i nastawić wszystkie kości. Teraz miała na to okazję. Skryła się w ślepej uliczce usiadła między kontenerami i oparła głowę o ścianę. - A mówili, posiadać rodzinę to dar...kurwa jaki?!Wycedziła wściekła przez zęby i wzięła wdech. Trzeba nastawić jeszcze raz biedną nogę...wzięła kolejny wdech i wyprostowała z całej siły swoją stopę, która nieco ucierpiała podczas ucieczki. - Oswald ty skurwielu zapłacisz za to!Krzyknęła przez zęby i wściekła próbowała złapać oddech. Ból był tak silny, że ledwo co utrzymała się w świecie teraźniejszości. Jeszcze by tego brakowało by uznali ją za jakąś bezdomną! Chociaż...gdyby tak się jakieś mięsko podwinęło. Worek z krwią mile widziany!!! | | | | |
| Elijah Mikaelson | Czw Lut 28, 2019 11:19 pm // najnowszy Wieczór w tym mieście był niebezpieczny. Wtedy aktywność większości nadnaturalnych stworzeń była większa i wtedy też łowcy wychodzili z kryjówek by zabijać aroganckie stworzenia, które były nierozważne i np. atakowały ludzi w środku miasta. Elijah odnalazł Katherine i miał przy sobie rodzeństwo. W międzyczasie kupił hotel, żeby rodzina miała źródło legalnego dochodu. Nie łudził się, że pozostanie niezauważony, ale ukrywanie się nie miało większego sensu w ich przypadku. I tak każdy łowca w mieście wiedział o ich obecności tutaj, a nawet gdzie ich znaleźć, ale co to zmieniało? Nie mieli środków, by ich zabić. Przynajmniej na razie. Ale mieli Hope, a przynajmniej Dahlia ją miała. Zmartwienie było spore i robili wszystko, żeby ją odnaleźć. Dlatego Elijah znalazł się dzisiaj wieczorem na ulicy. Niby to spacerował, ale tak naprawdę obserwował i szukał. Wysłuchiwał i wypatrywał znaków, które przybliżyłyby go do odnalezienia Dahli oraz Hope. Idąc przez ulicę, usłyszał znajomy głos. Chwilę się zastanowił, czy powinien do niej podejść, ale słyszał jej krzyki, a nie mógł pozwolić, żeby ktoś ją odnalazł. - Mazikeen - powiedział, stając przed nią. Spojrzał na jej nogę, a potem na twarz. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby widzieć wściekłość. - Co się stało? - zapytał, podchodząc bliżej. Mógł jej pomóc, pytanie tylko czy tego chciała. Nie zamierzał jej przeszkadzać, ale siedząc między śmieciami chyba nie miała wielkich wymagań? Poza tym dawno się nie widzieli, więc chwila rozmowy nikomu nie zawadzi. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Pią Mar 01, 2019 8:10 am Kiedy ostatnio się widzieli była w znacznie lepszym stanie nie tylko psychicznym ale i fizycznym. W ogóle była inna. To właśnie powinno go mocno zastanowić. Przecież niesforna kolacja rodzinna nie była aż tak wielką tragedią nie licząc ojca debila i brata kretyna niemal dorównującemu samemu ojcu. No ale daleko mu było do tego. Na obecną chwilę Maz nie była sobą, była inna. Ból jaki nosiła w sobie od pół roku, wzmagał się do teraz. Do chwili aż miała dość wszystkiego i wszystkich. Miała dość życia nieśmiertelnego chciała umrzeć a jak na złość wszystko wychodziło nie tak jak to sobie zaplanowała. Wyłączenie uczuć było ostateczną rzeczą jaką zrobiła by pozbyć się wszelkich "a co na to Kath" albo "może lepiej nie" koniec z tym, koniec z byciem spokojnym i cierpliwym. Dość z czekaniem, skoro nie potrafili przyjść po nią to ona przyjdzie do nich. Takie było w tej chwili rozumowanie wampirzycy. Mało tego, jej pierścień, który nosiła by nie spopielić się za dnia przepadł bezpowrotnie w odmętach kanalizacji jednej z uliczek. A teraz siedziała wściekła próbując się "naprawić". - Paczcie, paczcie Elijah.Uśmiechnęła się krzywo i przeniosła wzrok na swoją stopę, która nadal nie była ustawiona tak jak powinna. - Nic się nie stało...pomożesz nastawić?Spojrzała na niego wskazując na swoją nogę. | | | | |
| Elijah Mikaelson | Nie Mar 03, 2019 2:19 am Cóż, ostatnio jak się widzieli to może była w lepszym stanie. Ale nie zapominajmy, że już raz pomagał Kath ją pojmać, kiedy wyłączyła uczucia. Wtedy przesadzała ze swoim zachowaniem i była nierozważna. I udało się, bo włączyła uczucia. Elijah nie wiedział co się dzieje w jej życiu. Z Kath nie rozmawiali za bardzo na jej temat, z Calebem też nie miał ostatnio kontaktu. Spotykali się tylko przy określonych okazjach, więc tak naprawdę nie miał pojęcia o jej uczuciach ani o tym, że obecnie również miała wyłączone uczucia. - Pomogę, ale nadal oczekuję odpowiedzi. Co ci się stało? - powtórzył surowo, po czym nachylił się i nastawił jej nogę, która momentalnie zaczęła się goić. Za chwilę pewnie będzie mogła stanąć na nogi. - Potrzebujesz Katherine? - zapytał, czy zaalarmować jej siostrę o tym stanie. Oczywiście powiedział to, bo nie wiedział o wyłączonych uczuciach. Wyglądała dość żałośnie w tych kontenerach na śmieci, ze zranioną nogą. Nie był obojętny i chciał jej pomóc, ale najpierw musiała mu powiedzieć co się stało. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Nie Mar 03, 2019 6:54 pm Maz może i była zmienną jak wiatr, ale potrzebowała kogoś, kto ją w końcu zapewni w tym, że wszystko jest dobrze. Niestety tego kogoś nadal nie było. Pozostawała ze wszystkim sama jak palec, nadal nie mając siły walczyć ze wszystkim. - Rodzinne spotkanie. Nic wielkiego.Mruknęła pod nosem nie mając zamiaru się tłumaczyć. Gdy wspomniał o Kath parsknęła pod nosem. - Ona niech się trzyma z dala...nie potrzebuję jej pomocy i durnej opieki. Jestem dużą dziewczynką. Poradzę sobie byle do świtu.Parsknęła pod nosem gdy w końcu poczuła ból i jak noga się zaczęła zrastać odetchnęła z ulgą. Teraz nikt, NIKT nie będzie w stanie jej powstrzymać. - Mam dość tej durnej egzystencji. Uwięzieni jak takie psy, szczuci przeciw sobie. Dobrze, że dużo nie pozostało do świtu. Idealna pora...Uśmiechnęła się podnosząc się z miejsca.Poprawiła włosy bo jak to tak...musiała dobrze wyglądać nawet jeśli za parę godzin jej ciało miało spłonąć. - Już nie zatrzymuję...dzięki za nastawienie.Rzuciła z uśmiechem obłąkanej istotki i oblizując usta ruszyła przed siebie. Nie pytała o Caleba, nie wnikała gdzie jest. Miała dość, nie odzywał się, nie reagował nawet na jej wiadomości. Ona oddała mu całe swoje życie. Stała się jego częścią. A on...zniknął bez słowa jak Tanatos. Zniknął pozostawiając ją samą. | | | | |
| Elijah Mikaelson | Nie Mar 10, 2019 8:41 pm Elijah nie wiedział o problemach Mazikeen, więc nie mógł jej pomóc w tej kwestii wcześniej. Zresztą nawet nie wiedział, że była w mieście. - Spotkanie rodzinne? To dlaczego jesteś w takim stanie? - zapytał, nie bardzo rozumiejąc co tam się wydarzyło. Aczkolwiek doskonale pamiętał spotkanie ich rodziny, na które zaprosiła go Katherine. Cóż, żałował, że tam poszedł, bo zrobiło się dziwnie. Dlatego z drugiej strony nie powinien się aż tak dziwić, że do tego doszło. - Wyłączyłaś uczucia. Niezbyt mądrze zachowywać się w ten sposób w mieście pełnym łowców - westchnął i pokręcił głową. Już wiedział, że nie mógł jej zostawić, ale też nie mógł tak bardzo naciskać. Na pewno musiał zawiadomić Katherine, ale tak żeby Mazi się nie zorientowała. - Jeśli jesteś "dużą dziewczynką" to zachowuj się tak. Albo powiesz mi co się stało, że nie chcesz już egzystować, albo sam to z ciebie wyciągnę - ostrzegł ją. Jeśli będzie się stawiać to ją powstrzyma i chyba doskonale zdawała sobie sprawę, że z nim nie wygra. Był szybszy, silniejszy i bardziej zdecydowany. Mimo wyłączonych uczuć to musiała mieć jakąś część rozsądku, która podpowiadała jej, żeby nie podpadać Pierwotnemu. - Nigdzie sama nie pójdziesz - powiedział zniecierpliwiony, w wampirzym tempie zastępując jej drogę. Nie przejdzie ani nie ucieknie, bo Elijah wszędzie ją dogoni. - Dlaczego chcesz popełnić samobójstwo? - zapytał wprost, bo skoro tyle mówiła o świcie, a nie miała na sobie pierścienia to musiało chodzić o śmierć na słońcu. Patrzył jej w oczy wyczekująco. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Wto Mar 12, 2019 9:49 am Maz była totalnie nie tą wampirzycą, którą znała Kath. Nie była już taką odpowiedzialną, rozsądną i spokojną kobietą. Była rozwścieczona i mająca dość wszystkiego. Upartość Pierwotnego jeszcze bardziej ją dobija. Czemu tak bardzo mu zależało by się dowiedzieć? Co chciał usłyszeć? Nie miała zamiaru się mu tłumaczyć. Nikomu. - I co z tego? Łowcy mogą sobie polować droga wolna. Nic tutaj po mnie...Parsknęła pod nosem. Słysząc słowa Elijaha spojrzała na niego z powagą jaką nigdy nie spoglądała na nikogo. - Nikt nie będzie mi mówił co mam robić i gdzie chodzić. Nikt nie będzie mi rozkazywał a na pewno żadna męska szowinistyczna świnia. Wszyscy jesteście tacy sami, pewni siebie, dumni i kurewsko uparci. Sądzisz, że się Ciebie boję? Tamta Maz może i tak...ja nie. Nie jesteś takim aniołkiem jakiego chcesz pokazać. Wszyscy jesteśmy potworami, a jednego mniej to duży plus prawda?Uśmiechnęła się pod nosem z drwiną. Miała cel, jeśli tylko będzie jej to dane wykona to co chciała. - Czemu...jak sądzisz? Mam dość tego wszystkiego. Dość...dość bycia wykorzystywaną i ufną, dość porzucania i odtrącania. Teraz przynajmniej nie czuję tego pierdolonego bólu, który nie dawał mi żyć. A za kilka godzin nie będę czuła niczego.Odpowiedziała jak sobie tego zażyczył. - Teraz mnie przepuść. Chyba możesz spełnić ostatnie moje życzenie prawda? | | | | |
| Elijah Mikaelson | Czw Mar 21, 2019 12:23 am Cóż, wampiry mają to do siebie, że ich charakter pozostaje niezmienny. Bardzo ciężko im się zmienić i raczej polegają na swoich pierwotnych instynktach. Najbardziej widoczne było to na rodzeństwu Pierwotnych, ponieważ każde z nich miało ponad 1000 lat, a jednak żadne z nich jakoś diametralnie się nie zmieniło. I często popełniali te same błędy. Więc nie uwierzyłby do końca, że Maz jest zupełnie inną wampirzycą, niż tą, którą znała Kath. Jej siostra zawsze będzie ją znała, a przynajmniej tę prawdziwą wersję Maz. - Tak po prostu się poddasz? Po tylu latach życia? - zapytał, bo ciężko mu było uwierzyć, że nagle 500 letnia wampirzyca ma dość tego świata i chce zakończyć swoją egzystencję. - Nigdy nie twierdziłem, że jestem aniołem. Wręcz przeciwnie, bliżej mi do diabła, więc nie zadzieraj ze mną. Jeśli się nie boisz to jesteś zwyczajnie nierozsądna - stwierdził. Mogła drwić, ale Elijah długo jej na to nie pozwoli. A przede wszystkim, jeśli sądzi, że wyczerpie jego cierpliwość to się myli. Miał tysiąc lat i cierpliwości pod dostatkiem. - Jesteśmy potworami. Ale łowcy również z nimi są i zabijają niewinnych. Trzeba ich powstrzymać, a nie ułatwiać robotę - pokręcił głową, bo nie wierzył w to co kobieta mówiła. - Kiedyś sądziłem, że jesteś kobietą z charakterem, wręcz pazurem. Teraz pokazujesz, że nie miałem racji - odwrócił się od niej plecami i przeszedł kawałek. Naprawdę nie tolerował takiego poddawania się. Buhu, ktoś ją odtrącił i porzucił, straszne rzeczy. Nie chciałaby zacząć wymieniać się doświadczeniami z Pierwotnym. - Nie mogę, bo to nie jest twoje ostatnie życzenie. Nie pozwolę ci na to. Nie jeśli najpierw nie porozmawiasz ze swoją siostrą. Bo nawet jeśli wszyscy się porzucili i odtrącili to Katherine zawsze była przy tobie i zasługuje chociaż na rozmowę i ostatnie pożegnanie - powiedział, tym razem stając do niej twarzą w twarz i patrząc w oczy. Nie zamierzał przymuszać ją do życia, bo jeśli nie chciała już żyć to nic jej nie powstrzyma. Ale robienie tego w taki sposób jest nie w porządku dla ludzi, którym zależy. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Sro Kwi 03, 2019 4:11 pm - Sądzisz, że nie wiem kim jesteś...a nie no wybacz, nie wiedziałam bo Twój drogi Caleb...Urwała czując jak coś w niej przeszywa ją na wskroś. Jednak po chwili zacisnęła zęby z wściekłości i dalej zaczęła ciągnąć to co leżało jej na wątrobie. - Twój Caleb pozbawił mnie wspomnień, odebrał mi je lata...bezczelnie pozbawiając prawa do tego co mogłam posiadać. Prawa do posiadania rodziny. Odebrał mi wszystko a teraz pozostawił kolejny raz! Sądzisz, że Ty jesteś demonem? Diabłem? Widać naprawdę nie znasz mnie...Pochodzę z sabatu, gdzie zwyciężał silniejszy, razem z bratem mordowałam dla zabawy. Było nam dobrze! Dobrze, do czasu, aż stałam się tym kim jestem! NIKIM!Wycedziła zła, wściekła i wkurwiona. Nie miała zamiaru panować nad sobą. Czuła się o niebo lepiej teraz niż przedtem. Teraz nie bała się niczego, nic ją nie blokowało, nie interesowało. Było lepiej. - O jej czyżby Pan Pierwotny sądził, że von Everec to ciche myszki? Błąd...Teraz dopiero jestem sobą. Nie tą miękką fają, którą tak uwielbialiście. Teraz jestem sobą i taka pozostanę.Odparła kierując się w tył. Nie atakowała, nie jeszcze. Cofała się powoli, niespiesznie. Nastawiona noga nie bolała, było o niebo lepiej. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o Kath. - Nie mam siostry. Nigdy nie miałam...moja rodzina została zamordowana przez wilkołaki. Wiele wieków temu. Nie mam nikogo. Kath nigdy nie była i nie będzie moją rodziną. Ona ma Was. Po co mi jeszcze biadolenie tej lizuski? Zmieniła się po tym jak Ciebie poznała...stała się miękka, nie taką ją pamiętam...Parsknęła pod nosem zawiedziona postawą Kath. - Więc nie będzie ostatniego pożegnania, nie będzie żadnych rozmów. Nie będzie powstrzymywania.Odezwała się beznamiętnie i po chwili skierowała się znów w tył kilka kroków. Zamierzyła się odpowiednio i oceniła wysokość muru. Musiała dać nogi, nim naprawdę mężczyzna postanowi ją zatrzymać. Ruszyła biegiem po chwili w stronę Pierwotnego by w odpowiedniej odległości przed ogromnym śmietnikiem wskoczyć na wieko i po prostu ominąć go jakby nigdy nic. | | | | |
| Elijah Mikaelson | Czw Kwi 04, 2019 8:23 pm Słuchał co cisnęło jej się na usta. To że wyłączyła uczucia nie znaczyło, że wyłączyła zdrowy rozsądek. Każdy ma jakieś cechy zachowawcze i każdy ma chęć przeżycia. Wampir nie jest nigdy do końca pozbawiony uczuć, bo jednak jakimś cudem potem udaje mu się włączyć uczucia z powrotem. Była wściekła, ale Elijah nie był odpowiedzialny za jej problemy. Chyba że obwiniała go o przemianę Caleba, ale to nie był jego problem. - Nie odpowiadam za to co robi bądź nie Caleb. Jest dorosłym wampirem, który odpowiada sam za swoje czyny. Powinnaś chyba z nim sobie wyjaśnić te kwestie - powiedział, a odnośnie drugiej części jej słów po prostu się uśmiechnąć i pokręcił głową. Żyła ponad 500 lat mniej od niego i miała znacznie mniejszą liczbie ofiar na koncie i znacznie mniej błędów w życiu niż on. - Możesz się uważać za zło wcielone, ale ja znam prawdę. Nie radził jej ataku. Był szybszy, silniejszy i na pewno nie pozwoli jej zrobić z siebie kretyna. - Cóż, skoro zamierzasz popełnić samobójstwo to jesteś... jak to nazwałaś, miękką fają - wzruszył lekko ramionami. Skoro zaczęła kierować się w tył to mężczyzna zagradzał jej drogę. - Wiem, że nie jesteście naprawdę spokrewnione, ale Kath traktuje cię jak siostrę. Nie zmieniła się tylko powróciła do pierwotnego stanu, miłej i kochanej dziewczyny, którą kocham. Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale to stało się przed tym jak znów ją spotkałem - odpowiedział, choć takie dyskusje były tak naprawdę jałowe. Wiedział tylko, że nie może pozwolić jej się zabić, bo Katherine by mu tego nie wybaczyła. I potem Maz zrobiła coś głupiego. Spróbowała mu uciec. Mężczyzna wywrócił oczami, po czym bez trudu dogonił ją i pchnął na ścianę. Gdy odbiła się od niej i opadła na ziemię, nie czekał tylko podbiegł do niej i podniósł ją, przyciskając za szyję do ściany. - Nie zmuszaj mnie do tego, żebym cię zahipnotyzował - powiedział, nie zmieniając wyrazu twarzy. Nie puszczał jej póki co, żeby mu nie uciekła. Mogła się wyrywać, ale nic to nie da. Drugą ręką wyciągnął telefon i wysłał ich lokalizację Katherine, po czym napisał krótkiego smsa by przyszła. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Czw Kwi 04, 2019 8:33 pm - Porozmawiać?! Chyba sobie kpisz! Nie widziałam go do pół roku! Nie odzywa się, nie odbiera telefonu ma mnie w dupie jak każdy pierdolony facet! Po chuj się afiszować?! Po diabła rozmawiać?!Wycedziła przez zaciśnięte z wściekłości zęby. Owszem, miała gdzieś tam zamknięte w sobie uczucia rozsądek wciskała w najciemniejsze czeluście własnego ciała. Nie chciała by w ogóle ktoś ingerował w jej sprawy. Jej marne życie. - Znasz prawdę? Jaką prawdę. Nie ma żadnej prawdy. Jestem potworem i nic tego nie zmieni!Wściekła spojrzała na niego przelotnie jeszcze by po chwili po prostu skończyć rozmowę, która i tak była na pozycji przegranej miała zamiar odejść udać się jak najdalej. Już prawie byłaby mu uciekła, ale co poradzić...Pierwotne szuje są szybsze! Poczuła uderzenie a potem jak zaciska dłoń na jej karku. Szarpała się i wyrywała próbując się uwolnić. - Hipnoza...chyba sobie kpisz...zapominasz, że nie jestem głupia? Wiem co potraficie...zabezpieczyłam się przed takimi próbami.Wycedziła rozbawiona i zaczęła się po prostu śmiać. Widząc, że ten coś pisze wywróciła oczyma. Serio, potrzebował posiłki? - No i po diabła wzywasz posiłki? Nie możesz po prostu sobie darować? Udać, że nie wiem...nie spotkałeś mnie...pójdziesz w swoją drogę i po problemie nie sądzisz?Uśmiechnęła się pod nosem z zadziorną miną. | | | | |
| Katherine Pierce | Czw Kwi 04, 2019 9:23 pm Po otrzymanym sms od Elijah, Katherine nawet nie odpisywała, ale najszybciej jak mogła wyszła z domu i ruszyła prosto pod podany adres. W drodze cały czas myślała o tym, co może zastać. Bała się, że Maz zrobiła coś bardzo głupiego. Obawiała się najgorszego i dlatego chciała jak najszybciej dotrzeć na to miejsce. Różne czarne scenariusze krążyły po jej głowie, dlatego coraz bardziej się martwiła. Nie miała pojęcia co jej siostra mogła zrobić no i przede wszystkim co robił tam Elijah. Znała ją... wiedziała, że mając wyłączone uczucia mogła powiedzieć rożne rzeczy, już nie mówiąc o czynach. Kiedy przybyła na miejsce, zdążyła jeszcze usłyszeć kawałeczek z ich rozmowy. Słyszała wyraźnie podniesiony głos Mazikeen, jej słowa i wściekłość. Maz była zbulwersowana czymś i chyba chodziło o to, że Elijah próbował ją przed czymś zatrzymać. Ale przed czym? Tego niestety nie usłyszała, bo przybyła trochę za późno, a szkoda bo nie potrafiła tak wytrzymać w niepewności. - To nie posiłki, to tylko ja - puściła jej oczko kiedy stanęła naprzeciwko nim. Skinęła również w stronę Elijah z podziękowaniem, że zawiadomił ją o tym, że z Maz dzieją się złe rzeczy. - Powie mi ktoś co tutaj się dzieje? Nie ukrywam, że chciałabym usłyszeć te słowa od ciebie Maz. Powiedz mi, co się dzieje. Nie wiem jak mogę ci już pomóc. Jeśli chodzi o Caleba to mogę dać ci słowo, że jakoś to rozwiążę, ale proszę, wlącz uczucia. Wiesz, że nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, ale jeśli będę musiała to zrobić żeby cię przywrócić, to tak zrobię. - powiedziała tylko podchodząc bliżej do nich. | | | | |
| Elijah Mikaelson | Czw Kwi 04, 2019 11:27 pm Nie wiedział, że Caleb ją zostawił. Nie wiedział też dlaczego, ale ich problemy to nie jego sprawa. Miał własne kłopoty rodzinne i nie miał ochoty wchodzić w czyjeś buty. Współczuł bólu Mazikeen, ale co mógł zrobić? Nie wiedział co się z Calebem dzieje, nie miał z nim kontaktu. - Nie wiem co się z nim dzieje. Może łowcy go porwali? - zapytał. Może zamiast się nad sobą użalać to powinna się zacząć martwić? Może coś mu się stało? Był starym wampirem, ale to nie zmienia faktu, że nie może być uśmiercony. - Obecnie jesteś skrzywdzona i próbujesz sobie ulżyć brakiem emocji. Do potwora ci daleko - powiedział, choć być może bardziej ją tym rozzłości. Gdy już ją zatrzymał i miał w uścisku to zaczęła się śmiać z jego słów o hipnozie. Pokręcił głową. - Skoro tak, mogę ci skręcić kark i zamknąć na parę dni aż oczyścisz się z werbeny. Potem cię zahipnotyzuję - stwierdził, bo było to bananie proste. A jedno co miał to właśnie czas. - Twoja siostra zasługuje na to, żeby wiedzieć co się z tobą dzieje - powiedział. Pokręcił głową w ramach odpowiedzi, że nie zostawi jej w spokoju. I potem pojawiła się Katherine. Elijah dalej trzymał Mazikeen, żeby nie uciekła. Ale mówić mogła, więc nie odpowiedział za nią tylko czekał aż dziewczyny sobie porozmawiają. | | | | |
| Mazikeen McQueen | Pią Kwi 05, 2019 1:15 pm - A Ty ciągle to samo..włącz uczucia...nie jesteś sobą. Maz co Ty robisz...Zaczęła przedrzeźniać nie przejmując się tym, że Pierwotny nadal ją trzymał w bezruchu. Miała na to wylane jak na wszystko prawdę mówiąc. Uniosła wzrok na siostrę i parsknęła pod nosem. - On mnie nie interesuje. Zachował się jak Tanatos...identycznie moja cierpliwość się skończyła. Szukałam i co...nic! Nie obchodzi mnie co zrobisz zwisa mi to. Chce niech sobie się szlaja dalej droga wolna.Wycedziła przenosząc spojrzenie na Lajżę. - Nie mam zamiaru z nią rozmawiać nie mamy o czym nie sądzisz? Puść mnie i każdy rozejdzie się w swoją stronę.Rzuciła ostatecznie próbując się uwolnić. Wściekłość buzowała w niej tak, że nie wiedzieć skąd brała siły by odciągnąć dłoń wampira od swojego karku. Nie szło jej to jakoś idealnie. Ślamazarnie i z trudem, ale jednak odrobinę poczuła ulgi na karku. - Zabieraj ją stąd nie mam zamiaru świeci przed nią! Wynoście się!Wycedziła w końcu próbując się uwolnić. Czarne żyłki dookoła oczu pojawiły się tak nagle, że Kath mogła dostrzec nie tylko je w okolicach oczu ale niemal na całym ciele. | | | | |
| Sponsored content | | | |
| |