The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Valentin Boisclair
Valentin Boisclair
Valentin Boisclair
Witch
Punkty : 10
Sro Wrz 26, 2018 3:14 pm
[You must be registered and logged in to see this image.]
Valentin Boisclair
ft. harry shum jr.

Podstawowe dane
Rasa
Czarownik.
Orientacja
Biseksualny.
Wiek
30/760.
Zawód
Tworzy ziółka i prowadzi bar.
Miejsce i data urodzenia
Nowy Orlean.
Preferowana krew
-
Aktywna klątwa
-
Rodzaj magii
Ekspresja.


Biografia

Dzieciństwo

Pamiętam wszystko jak przez mgłę, to było tak dawno... ale jednak okres życia, który spędziłem w domu rodzinnym, dość mocno wbił mi się w psychikę. Moja matka z całą pewnością nie była normalną, kochającą mamą. Nie była nawet zdolna do miłości wobec mojego ojca, a co mówić wobec mnie - dzieciaka, który ku jej przerażeniu zaczął wykazywać nietypowe zdolności. Tych zdolności moja matka, Mariette, bała się jak ognia. Wspomniała kiedyś, ale nie mnie, tylko mojemu ojcu, że jej babcia była "nawiedzona" i moja matka rzekomo strasznie się jej bała. Nie wiem ile w tym prawdy i czy moja prababcia w ogóle mogła być "nawiedzona", myślę raczej, że po prostu była wiedźmą - tak jak i ja. A że dla mojej matki na pewno było to coś nieznanego, coś, czego nie umiała pojąć, to bała się tego. Bała się tak bardzo, że widząc podobne "symptomy" u mnie, postanowiła się odsunąć od własnego dziecka, dla własnego bezpieczeństwa. Gdybym powiedział, że nie mam jej tego za złe i doskonale to rozumiem... byłby w tym tylko cień prawdy.
Pamiętam noc, podczas której mama wpadła w szał. Pamiętam, jak krzyczała na mnie - miałem wtedy jakieś 6, może 7 lat. Wrzeszczała, że jestem bękartem, że nigdy nie chciała takiego dziecka, że na pewno nie jestem jej, że ktoś musiał mnie jej podrzucić... ona przecież nie urodziłaby takiego czegoś. Ojciec stał za nią, coraz bardziej wściekły... zawsze wiedziałem, że mnie kocha, nie raz i nie dwa mnie bronił przed jej napadami furii, ale wtedy... najwyraźniej nie wytrzymał. Rzucił się na matkę, krzycząc, wściekły i po prostu nie panujący nad swoimi odruchami. A ja... byłem tylko dzieckiem, nie panowałem nad swoją magią - coś wybuchło, matkę odrzuciło na ścianę... Miała skręcony kark i wciąż otwarte oczy. Nie oskarżyli mnie o nic, mój ojciec wziął całą tę historię na siebie i niedługo później został skazany na śmierć za zabójstwo swojej żony. W całej tej historii był jeden, jedyny plus - dzięki poświęceniu ojca ja byłem wolny i nigdy więcej nie musiałem oglądać swojej matki. Po tym co się stało zamieszkałem u siostry mojego ojca, ale ona była... znacznie lepszą matką niż moja prawdziwa matka. Naprawdę. Dopiero u niej zrozumiałem, że dziecko można po prostu kochać, a nie trzeba na nie wiecznie krzyczeć.

Dorosłość

U ciotki naprawdę było mi dobrze. Troszczyła się o mnie, naprawdę zachowywała się jak prawdziwa mama i dzięki niej zapominałem powoli o tym piekle, które potrafiła mi urządzić moja mamusia. Tęskniłem jedynie za ojcem, on był dla mnie naprawdę dobry i poświęcił swoje życie, żebym tylko ja był bezpieczny... To chyba największy dowód miłości, jaki mógł mi dać.
Cieszyłem się jednak jak głupi w momencie, kiedy opuszczałem dom ciotki i wyruszyłem w podróż dookoła świata - a raczej podróż w celu poznania samego siebie i swojej magii. Na swojej drodze poznałem wiele wampirów, wilkołaków, czarowników i czarownic, ale także ludzi - każda osoba, jaką kiedykolwiek spotkałem, w jakiś sposób, mniejszy lub większy, mnie ukształtowała. Miałem w życiu niejednego kochanka i jedną ukochaną... ale nigdy nie na dłużej. Zawsze te związki były bardzo krótkie, ale zwykle burzliwe i niełatwo było nam się rozstać, bo wiele nas łączyło: niekoniecznie była to miłość, ale na pewno pasja i pożądanie. Cóż, zawsze jednak prędzej czy później kończyło się poważną kłótnią i hucznym rozstaniem, ale to nie była tylko moja wina, a również partnera lub partnerki, zależy z kim aktualnie było mi dane być. Moje podróże jednak nie były związkami, praktycznie nigdy się nie kończyły - wiecznie byłem w ruchu, ciągle w nowym miejscu, wciąż poznając nowych "ludzi" i smakując nowych doświadczeń.

Nieśmiertelność

Nieśmiertelność też była jednym z tych doświadczeń - udało mi się w pewien sposób "zatrzymać czas", nie starzeję się tak jak inni, a wielu nieprzyjaciół powiedziałoby że to dlatego, że maczam palce w ekspresji, która - według wielu czarowników - gorsza jest nawet od czarnej magii. Nigdy jednak nie dam sobie wmówić, że przestałem nad sobą panować w chwili, gdy zacząłem "babrać się" w ekspresji - osobiście uważam, że to naprawdę wartościowa dziedzina magii, a że bardzo potężna i jeszcze nie do końca zbadana, to zupełnie inna sprawa.

Nowy Orlean

Wróciłem do Nowego Orleanu, osiadając nieco bardziej "na stałe" w pięknej, niezbyt wielkiej posiadłości. Kupiłem bar, który dla normalnych, nieświadomych niczego ludzi był zwykłym barem, w którym mogli się napić i odpocząć po trudach dnia codziennego, natomiast dla tych wtajemniczonych, na zapleczu, sprzedawałem na wcześniejsze zamówienie ziółka i eliksiry, których akurat potrzebowali. Zawsze miałem ciągoty do zielarstwa i wywarów, sprawiało mi niemałą frajdę przygotowywanie ich, a że nie wszyscy mają do tego talent i dzięki temu mogłem sobie jeszcze dodatkowo dorobić... to czemu nie skorzystać? Chcesz podać komuś wywar, sprawiający, że ta osoba się w tobie zakocha? A może wolałbyś otruć wredną teściową? Wszystko, czego zapragniesz, mam u siebie na zapleczu. Wystarczy, że wiesz, gdzie szukać.


Alexander

Miłość swojego życia, jak śmiało mogę go nazwać, poznałem nie tak znowu dawno temu. Była pełnia, znalazłem go rannego, we krwi, nagiego... nie zastanawiałem się długo i zabrałem go do siebie, opatrzyłem k jak tylko umiałem i... jakoś tak się stało, że coś między nami zaiskrzyło. Niedługo potem byliśmy już razem, zamieszkaliśmy ze sobą i chciałbym powiedzieć, że od tej pory wszystko jest już dobrze, że jesteśmy szczęśliwi, ale niestety. Po jednej z kłótni Alex wyjechał, nie wiem dokąd, nie wiem w jakim celu... Nie widziałem go od czterech lat. Nadal go kocham, to oczywiste, a cztery lata dla mnie - czarownika, który ma ponad 700 lat - to nic wielkiego, jednak naprawdę za nim tęsknię i chciałbym go jeszcze kiedyś zobaczyć... całego i zdrowego...

Charakter

Nie jestem aniołkiem. Nie wyciągam pomocnej dłoni do każdego, kto tylko potrzebuje pomocy. Co innego, gdy o pomoc poprosi lub... gdy zaproponuje w zamian coś, co mogłoby mi się przydać, coś, czym mógłbym być zainteresowany. Dobra, nie jest też tak, że w ogóle nie bywam bezinteresowny, bo czasami mi się zdarza. Czasami pomagam sam z siebie, nieproszony... zwłaszcza ładnym dziewczętom lub przystojnym chłopcom, którzy wpadną mi w oko. Nie jestem zbyt dobry w relacjach międzyludzkich - owszem, wiem, że przyjaciół trzeba trzymać blisko a wrogów jeszcze bliżej i zawsze przestrzegam tej zasady, więc nawet tych, których od dawna nienawidzę, staram się mieć w kręgu moich znajomych. Przez dłuższy czas nie umiałem związać się z nikim na dłużej, moja najdłuższa miłosna relacja trwała około dwóch lat, a myślę, że jak na czarownika, istotę nieśmiertelną, to bardzo krótki okres czasu. I to nie jest tak, że w ogóle nie chciałem się z nikim związać... ja po prostu nie rozumiałem związków, nie rozumiałem wartości, których trzeba jakoś przestrzegać w związku, a "miłość, wierność i uczciwość" nic mi nie mówiły. I wiem, że gdybym nie poznał Alexandra, to byłoby tak do tej pory. On mnie tego wszystkiego uczył, stopniowo, więc teraz - z pełną świadomością - mogę powiedzieć, że go kocham. Zdecydowanie lepiej mieć we mnie przyjaciela, niż wroga, zapewniam - to, że nie pokazuję po sobie, jak bardzo kogos nie znoszę, wcale nie oznacza od razu, że nie mogę być niebezpieczny.

Ciekawostki

nie mówi o swojej rodzinie, nie ma z nią związanych żadnych miłych wspomnień, więc nie uważa za słuszne poruszanie jej tematu przy... kimkolwiek. Prawdopodobnie jedyną osobą, która słyszała kiedyś cokolwiek o rodzinie Valentina jest Alex.
prowadzi od kilku lat Big Auggie's Bayou Bar, na którego zapleczu sprzedaje na zamówienie zioła i wywary, bardziej lub mniej legalne. Kupisz u niego dosłownie wszystko, na każdą okazję, co tylko sobie zamarzysz.
miał w swoim życiu wiele romansów, zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami.
nie widział swojego chłopaka od czterech lat, od czasu - wydawałoby się mało istotnej - kłótni.
magii ekspresji używa już od wielu lat i jest zdania, że to najciekawszy rodzaj magii - nie da też sobie wmówić, że przez stosowanie ekspresji jest złym człowiekiem.
lubi przyziemne rzeczy, takie jak maratony seriali, nowe filmy w kinie, spektakle teatralne czy noce muzeów. Przyjemność też sprawia mu słuchanie muzyki i taniec. Ot, małe rzeczy, a cieszą.
ma w domu dwa koty, które bardzo kocha - czarnego, z niemalże białymi oczami, o imieniu Carmen i białego, z brązowymi obwódkami dookoła oczu, Artes.
nie potrzebuje wielu godzin snu, wystarcza mu około pięciu, może siedmiu i jest szczęśliwy. Bywa też tak, że nie śpi kilka nocy z rzędu.
[You must be registered and logged in to see this image.]

Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Sro Wrz 26, 2018 3:46 pm
[You must be registered and logged in to see this image.]
Damon Salvatore akceptuje! Poziom: III
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: