Przykro było patrzeć na kłótnie sióstr. Mazikeen nie pierwszy raz odwala taki numer, a Elijah zaczął się zastanawiać, czy kobieta nie rozumie, że zachowuje się po prostu dziecinnie? Katherine nie miała lekko ze swoją rodziną, ale Elijah to rozumiał, bo sam ze swoją również wiele przeżył.
-
Powinnaś go znaleźć i z nim porozmawiać. Znam Caleba i wierzę, że miał swój powód do takiego zachowania - odezwał się jeszcze do blondynki. Nie lubił czegoś takiego - ocenianie sytuacji zanim pozna się wszystkie informacje.
- Co masz do stracenia? - zapytał, kiedy chciała się wyrwać. Zdołała nieco rozluźnić jego uścisk, ale za chwilę dodał drugą rękę i nie miała szans, żeby się uwolnić. Był starszy o ponad 500 lat, więc był dużo silniejszy. Fakt, że był Pierwotnym wampirem jeszcze bardziej dodawał mu przewagi.
- Jeśli dalej będziesz wierzgać, połamię ci nogi - ostrzegł ją i mogła zobaczyć na jego twarzy, że kończy mu się cierpliwość. Do swojego rodzeństwa miał jej bardzo dużo, ale do innych ludzi już niekoniecznie. Zwłaszcza, że miał swoje problemy do rozwiązania.
-
Pozbyła się biżuterii ochronnej przed słońcem i chciała poczekać do świtu - odpowiedział Katherine. Skoro pytała to nie zamierzał przed nią zatajać ani ją okłamywać. A tym bardziej czekać na Mazikeen. Odwrócił głowę do swojej kobiety. -
Co chcesz z nią zrobić? Możemy ją zanieść do piwnicy u nas. Chociaż nie wiem czy Klaus zechce drugi raz ci pomóc. Może Kol się podejmie.