The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : Previous  1, 2
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Pon Sty 28, 2019 1:51 am
First topic message reminder :


Obrazek
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość
Roger Severson
Roger Severson
Roger Severson
Witch
Punkty : 39
Pon Kwi 22, 2019 12:49 pm
Zaśmiał się słysząc słowa wilkołaka. Chory psychicznie? Cóż, to było całkiem możliwe biorąc pod uwagę fakt, jakie moce znajdowały się w zasięgu czarownika. Aby być takim jak on trzeba było poświęcić cząstkę swojego człowieczeństwa i zastąpić ją ciemnością, o której żaden inny człowiek, wampir, wilkołak nie słyszeli. Ta moc znajdowała się tylko w zasięgu jego nacji, jego braci i sióstr ale nawet wśród nich niewielu było na tyle odważnych aby sięgnąć ku ekspresji. Z kolei Roger nie tylko sięgnął po nią, on ją badał, starał się zrozumieć, nawet stworzył wokół niej pewnego rodzaju filozofię czcząc tą formę magii na swój dziwny, bardzo dziwny sposób. Mało było czarowników, którzy tak bardzo zagłębili się w naturę cieni ukrytą gdzieś pomiędzy światami.
- Kochanie, mój słodki wilczku, czy fetysze i upodobania świadczą o chorobie psychicznej? Doskonale wiem, że wystarczy trącić w tobie odpowiednią strunę żebyś poczuł dokładnie to samo co ja chciałbym czuć teraz z tobą. Inni mogą co najwyżej ciebie blokować, zatrzymywać twoje pewne zachowania, podczas gdy ja bardzo cenię wolność jednostki. Nie musisz się mnie więc obawiać, potraktuj mnie jako klucz do zobaczenia kim mógłbyś się stać gdybyś pozbył się ograniczeń narzuconych przez ludzką moralność czy zasady - odpowiedział mu jedynie znowu się do niego zbliżając. Doskonale wiedział jak działał na swojego ulubionego wilkołaka. Powoli roztaczał swoje macki, które wnikały zarówno w umysł, jak i serce Walkera i ciągnęły go w stronę tego wyjątkowo charyzmatycznego, jak i zdecydowanie mocno ekscentrycznego czarownika. Uśmiechnął się stając dosłownie kilka centymetrów przed nim, znowu spojrzał mu głęboko w oczy.
- Nie mieszam ci w głowie przystojniaku. Zwyczajnie... pokazuję pełnię możliwości. Poza tym wiem, że wprost uwielbiasz ten mój głos, który szepcze ci brzydkie rzeczy, gdzieś z tyłu głowy, prawda? - Zaśmiał się i powoli obszedł wilkołaka stanął za nim i nachylił się nad jego uchem. - Będziemy razem szczęśliwi mój kochany. Nikt nie zadba o ciebie tak, jak ja. Nikt nie ma takich możliwości i takiej mocy aby zapewnić ci zarówno bezpieczeństwo, jak i wolność. Pozwolę ci być naprawdę sobą - wyszeptał mu do ucha i powoli przesunął dłońmi po jego umięśnionych ramionach. Gorący oddech owiewał policzek wilkołaka. W tej chwili głosu Rogera faktycznie jakby rozbrzmiewał nie fizycznie a na poziomie mentalnym. Może faktycznie coś w tym było? Może jego magia pozwalała mu na robienie rzeczy, o których nawet czarownicy nie marzyli. Faktem było, że Roger był znany zarówno ze swojego mistrzostwa w magii ekspresji, jak i w magii umysłu, co w połączeniu dawało naprawdę wybuchowy efekt. Potrafił sobie owijać ludzi wokół palca dając im po prostu to czego chcieli. Jego piękne słówka oraz mroczny, charyzmatyczny urok tak naprawdę robiły wszystko za niego, nawet nie musiał się uciekać do magicznych mocy aby próbować manipulować innymi.
Jednak czy naprawdę chodziło mu o to aby manipulować Joshem? No cóż, może trochę, przecież posiadanie pod ręką takiego wilkołaka było zbyt kuszące aby z tego zrezygnować. Zamruczał cicho i powoli ustami dotknął jego karku obejmując go w pasie, pokazując mu, że tak naprawdę jedynie jego ramiona są w stanie dać mu to, czego tak naprawdę Josh pragnął. A może to były jednak zaklęcia? Może tak naprawdę Roger był już magią sam w sobie? Z nim nigdy nie było nic wiadomo.
- A teraz powiedz, jak bardzo mnie pragniesz...
Powrót do góry Go down
William Walker
William Walker
William Walker
Werewolf
Punkty : 71
Sro Kwi 24, 2019 2:32 pm
Za takiego go w tym momencie uważał, bo co innego miał sądzić o człowieku takim jak Roger? Zwłaszcza, że go nie pamiętał i nie wiedział, że zapałał do niego jakimkolwiek uczuciem, tak samo jak on do niego. W tym momencie był jakimś obcym facetem, który nie potrafił trzymać rąk przy sobie i próbował go skusić na apetyczne jabłko niczym Ewa Adama, szkoda tylko, ze Walker nie należał do tych łatwych mężczyzn, a może po prostu dopiero teraz to w sobie odkrył? Utrata pamięci dawała mu wiele do myślenia i nie chciał być słabym i uległym facetem, ponadto nie pozwalała mu na to jego wilcza natura, która dawała o sobie znać, wprawdzie nadal uśpiona bo jeszcze nikogo nie zabił, a ta przestroga gdzieś czaiła się w tyle jego głowy. Słowa Kevina czasami dudniły w jego umyśle niczym jakieś wojenne bębny, a ten musiał się pilnować i nie spierdolić sobie życia do końca.
- Gdybym stracił moralność, to byłbym pieprzonym potworem i bestią, nad którą nie byłbym w stanie panować, tego właśnie chcesz? Żebym stał się mordercą? Żebym krzywdził innych bo tak bardzo cenisz sobie wolność? Nie chcę taki być, nie chcę się zmieniać co pełnię w potwora, który będzie polował na swój wrogi gatunek. Nie jestem psem, którego możesz nauczyć jakichkolwiek sztuczek - wyrzekł po chwili milczenia, patrząc wyzywająco w jego oczy, powoli zaczął przyzwyczajać się do jego obecności i nawet jeśli jego ciało nie zawsze reagowało na jego słowa czy bliskość tak jak powinno, to jego siła woli była na tyle wielka, że nie pozwalała mu zrobić jakichkolwiek głupstw. Zwłaszcza rzucić się na niego z żarliwą tęsknotą, bo tego w tym momencie pragnął. Rozchylił lekko wargi głęboko wciągając zimne powietrze do płuc, utrzymywał jego spojrzenie tak jakby to dawało mu pewnego rodzaju pewność siebie i zarazem ukojenie.
- Nie, nie lubię tego pieprzonego głosu - wyrzekł po chwili milczenia, jednak jego lekko drżące ciało na pewno zdradzało, że te słowa były po prostu kłamstwem, a może powiedział je tylko dlatego, że chciał uwierzyć, że to prawda? Nie miał zamiaru się jednak złamać, nie tutaj i nie przed nim, nie był już tamtym starym i uległym Walkerem, który by poleciał na pierwszego lepszego szukając przygód. On miał Ninę i ta dziewczyna była jego siłą, dlatego nie chciał jej zranić pod żadnym pozorem. Głośne westchnienie wyrwało się z jego ust, kiedy poczuł jego ciepły oddech na swoim karku, jednak stał on uparcie patrząc w horyzont przed sobą, tak jakby to dawało mu siłę do tego, żeby się opierać.
Tylko jak długo można się opierać? Poczuł jego ręce na swoich ramionach co na pewno nie pozwalało mu skupić się na Ninie, oraz na tym że to ona w tym momencie była jego dziewczyną. Na moment ukrył oczy pod kotarą z powiek delektując się bliskością czarownika i faktem, że prawie uwierzył w jego słowa. Nie odpowiedział jednak nic, po prostu uniósł rękę do góry, żeby przykryć swoją dłonią, jego obejmującą go po czym delikatnie wyswobodził się z jego ramion i obrócił przodem w stronę Rogera, zbliżając się do niego nieznacznie. Przechylił delikatnie głowę na bok, zbliżając swoje usta do jego tak jakby chciał, żeby te się złączyły.
- Nie pragnę Cię - wyrzekł prosto w jego usta, owiewając je swoim ciepłym oddechem po czym odsunął się od niego, patrząc na czarownika ze stanowczością w brązowych oczach. Bo jeśli myślał, że od tak jest w stanie go złamać to się mylił, a William także miał prawo do małej, zabawy, prawda?
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Skocz do: