The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Sty 27, 2019 4:42 pm
Poczekalnia

Powrót do góry Go down
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Human
Punkty : 3
Pon Kwi 22, 2019 11:23 pm
#1
Ubranie: wszystko jak na zdjęciu poza tymi okularami!

Hayden Lake. Miasteczko średniej wielkości. Nie mające do zaoferowania pod względem turystyki niczego szczególnego. Poza rozległym oceanarium, które przyciągało gości z pobliskich miasteczek na wycieczki szkolne, jak i rodziny z pociechami. Chciała się tam wybrać w ten weekend o ile pośrednik nieruchomości nie oddzwoni z lepszą ofertą niż ta, którą zaproponowano im ostatnio.
Było to piątkowe popołudnie. Dochodziła godzina siedemnasta. Padał deszcz już od jakichś dobrych dwóch godzin. Zaparkowała na krawężniku samochód, by wybiec na zewnątrz i otworzyć Catherine drzwi. Wspierała ją swoim ramieniem i skierowała do szpitala. Po drodze zablokowała samochód automatycznym pilotem przypiętym do pęku kluczy. Nastolatka dostała ataku astmy, którego nie miała od dawien dawna. Uspokajała Catherine szepcząc jej, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Powrót do góry Go down
Catherine Malley
Catherine Malley
Catherine Malley
Human
Punkty : 4
Wto Kwi 23, 2019 12:15 am
Młodej dziewczynie o rudych włosach wcale nie podobał się dzisiejszy dzień w szkole. Uważała go za nużący i nic nowego nawet się dzisiaj nie nauczyła. We Francji poziom nauczania był inny, materiał który teraz aktualnie przerabiali ona już dawno miała za sobą. Przez co większość lekcji Catherine rysowała jakieś gwiazdki na marginesie. Nauczycielka widząc co ona wyczynia brała ją ciągle do tablicy, przez co nie była zbyt mocno zadowolona. Nawet jeżeli to ogarniała, nie oznaczała to że ta w pierwszy dzień ma być brana do tablicy.
Catherine naprawdę się cieszyła, że po nudnym dniu w szkole będzie mogła spędzić go z matką. Nawet jeżeli pójdą do miejscowej kafejki i zjedzą zwykłą babeczkę z czekoladą którą obie uwielbiają. Może by wzięły sok owocowy, który tak ona piła w wielkiej ilości? Ale nie było im tego zrobić, ponieważ nastolatka dostała raptownego ataku astmy. Inhalatora niestety żadna z nich nie miała, dlaczego? A toż dlatego że dawno nie miała ona ataku. Raptownie jak przyjechały tutaj to ona go dostała. Czyż to nie kolejny powód do znienawidzenia tego miasta? Pozwalając się asekurować do szpitala, chociaż jak dla niej to był mały atak. Ale inaczej to odebrała jej matka. Usiadłam na krzesełku i patrzyłam się jak ona wszystko tam załatwia. A ja nadal nie dostałam obiecanej babeczki i soku owocowego...
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Wto Kwi 23, 2019 12:51 am

    2.


Te wszystkie obchody swoich pacjentów bywa czasami nużące, kiedy tylko opuścił salę panny Collins postanowił na moment zajść do pokoju dla służby, żeby uraczyć się świeżym kubkiem czarnej kawy, ostatnio to tylko ona utrzymywała go przy życiu. Wyglądał jak cień dawnego siebie, podgrążone oczy, zapadnięte policzki i lekko nieobecne spojrzenie. Właśnie upijał łyk życiodajnego napoju, który w tym momencie przypominał bardziej ambrozję niż zwykłą kawę gdy do pokoju wpadła jedna z pielęgniarek rozwiana niczym najgorszy huragan z rozbieganym spojrzeniem. Wymamrotała tylko parę słów o dziewczynie z atakiem astmy, przez moment nawet Christopher chciał jej odmówić i zażyczyć sobie przerwę, ale na samą myśl, że ta biedna dziewczyna mogłaby się udusić spowodowała, że ten odstawił kubek z kawą i poszedł szybkim krokiem za dreptającą przed nim pielęgniarką, która w butach na wysokim obcasie kołysała się na boki niczym pingwin. Usłyszał już z daleka próby złapania powietrza przez rudowłosą siedzącą na krzesełku, więc nawet nie zwracał uwagi na ludzi dookoła, którzy mamrotali coś pod nosem. Przecisnął się między jakimiś gapiami i przyklęknął przed rudowłosą, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Hej.. już wszystko w porządku, patrz na mnie i spróbuj się uspokoić, wszystko będzie dobrze - rzekł on spokojnym głosem, łapiąc kontakt wzrokowy z młodocianą. Był Ordynatorem tego przybytku i wiedział jak powinien postępować z takimi ludźmi jak ona, przede wszystkim nie mogła wpaść w panikę, bo to było najgorsze co mogło ją w tym momencie spotkać.
- Masz przy sobie inhalator? - zapytał po chwili, a kiedy ta pokręciła przecząco głową skinął na pielęgniarkę, która pobiegła korytarzem po lekarstwo dla niej. - Zaraz będziesz mogła złapać oddech, spróbuj oddychać nosem i przede wszystkim się nie denerwuj. Pomyśl o czymś przyjemnym jak na przykład o babeczkach czekoladowych - wyrzekł, przesuwając spojrzeniem po jej twarzy z lekkim uśmiechem na ustach, bo przecież czy to dziwne, że on jakimś przypadkiem także uwielbiał babeczki czekoladowe? Być może łączyło ich więcej, ale w tej całej sytuacji nawet nie zauważył swojej siostry, a może przyzwyczaił się do tego, że dla niego stawała się czasami.. nieuchwytna i przede wszystkim niewidzialna.
Powrót do góry Go down
Catherine Malley
Catherine Malley
Catherine Malley
Human
Punkty : 4
Wto Kwi 23, 2019 1:34 am
Rodzicielka wcale się nie pojawiała, czułam się osamotniona przez to. Czemu nie mogła ona tego jakoś szybciej załatwić, tyle było tutaj ludzi. Każdy każdego przepychał, za tłocznie nawet na normalne oddychanie w moim stanie. Zacisnęłam ręce w piątki, ciągle skupiając się jednak na prawidłowym oddychaniu. Podniosłam wzrok z podłogi na mężczyznę który teraz do mnie podszedł. Przysnęłam się mocniej do krzesła, jednak został mi to po tym wydarzeniu w lesie. Jak jakiś nieznajomy do mnie od tak podchodzi. Spojrzała na niego tymi swoim brązowymi oczami i jedynie pokiwała na to wszystko głową. Wolała się jednak w takim stanie nie odzywać, chyba że naprawdę była to ważna sprawa. Pokiwałam przecząco na słowa starszego mężczyzny. Nie miałam, nie nosiłam lecz po tym wszystkim co się wydarzyło ponownie zagości on w mojej torbie. Amarah inaczej nie wypuści mnie z domu, pewnie sama będzie wrzucać mi to. Robiłam wszystko tak jak mówił, ale było coraz ciężej mi oddychać. Nawet pomyślałam o Migotce która teraz siedzi z Śnieguską i pewnie piją obie mleko lub śpią wtulone w siebie. Babeczki przez to wszystko poszły na inny tor myślenia.
Jak tylko zobaczyłam inhalator od razu wyciągnęłam rękę i wzięłam odpowiednią dawkę. Zawsze jedno wciągnięcie, mocne wciągniecie proszku odpoczynek i kolejna dawka. Jednak nadal pamiętałam jak to brać i całe szczęście z tego powodu. Mogłam już normalnie oddychać przez nos, ale nadal ściskałam inhalator w razie ponownego ataku. Czasem było tak, że po prostu to wracało nawet po dawce odpowiedniego leku. Podniosłam wzrok na łowce i uśmiechnęłam się smutno, ale wzrokiem szukałam swojej mamy.
- Dziękuję, dawno nie miałam ataku dlatego nie miałam inhalator...Dlaczego mama tak długo wypełnia te papiery - Burknęła rudowłosa jednocześnie mu dziękując za pomoc. Miała szczerą nadzieję, że on zaraz sobie pójdzie. Przyniesie receptę na lek a w tym czasie wróci jej matka i będą mogły wrócić do domu. Nie lubiła ona tutaj przybywać, zawsze źle się jej kojarzyło te miejsce. - Mleko z babeczkami to dobre połączenie, zawsze tak je jem z mama - Nie wiem dlaczego to powiedziałam w sumie, ale jednak powiedziałam. Uderzałam nerwowo palcami o nogę, naprawdę wolałabym żeby ona już wróciła.
Powrót do góry Go down
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Human
Punkty : 3
Wto Kwi 23, 2019 10:49 pm
Czekały w poczekalni, aż nadejdzie ich pora. Złośliwość tego świata chciała by była długa kolejka w poczekalni. Catherine nie potrzebowała takiej pilnej pomocy jak niektórzy, w końcu po segregacji została oznaczona kolorem żółtym, drugim w przypadku pilności przyjmowania pacjenta. Dostała także opaskę w tym kolorze. Takie dostawali między innymi ci z ostrym napadem oskrzelowym.
Odchodziła właśnie od recepcji, gdy zadzwonił telefon. Postanowiła od razu załatwić wszelkie dokumenty, których potrzebowano od nich, by później mieli święty spokój. Bez zastanowienia odrzuciła połączenie i schowała telefon do kieszeni. Odkąd przyszli do szpitala chodziła od jednego miejsca do drugiego cała podenerwowana wyszukując okazji na szybsze dostanie do lekarza. Odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy, by nie przeszkadzały. Kątem oka dostrzegła Catherine przy której stoi lekarz. Nie skupiła na nim większej uwagi, co było pierwszym najgorszym błędem dzisiejszego popołudnia. Po prostu ogarnęła ją niewysłowiona ulga, że w tym zgiełku znalazł się ktoś kto pozwolił sobie na oderwanie od swojej pracy. W końcu Catherine jest dla niej najważniejsza, a jej dobro przekłada nad innych, nawet tych najbardziej cierpiących.
Westchnęła z ulgą. Pospiesznym chodem podążyła do poczekalni. Stukot wysokich butów na obcasie odbijał się echem przez ciasny korytarz. Sytuacja przecież wymagała, aby dowiedzieć się więcej o stanie Catherine. Z początku nie zwróciła uwagi na lekarza. Przysiadła przy Cath odgarniając czule młodej włosy z czoła. Chciała ją przytulić do siebie, ale nie zrobiła tego. Darowała sobie uściski, zwlaszcza teraz, gdy powinna mieć trochę przestrzeni osobistej, by na spokojnie uzupełniać powietrze w płucach.
- Młoda, załatwiłam już formalności u recepcjonistki. Trochę lepiej?
Westchnęła przewracając oczami. Skąd brała się ta nieśmiałość? Nie miała problemów w szkole, a przynajmniej nigdy nie skarżyła się na nie. Dzieciństwo wspominała dobrze. Miała wszystko pod dostatkiem, kochających rodziców i zapewniony dobry start na przyszłość. W końcu Amaranth będzie ją wspierała w osiągnięciu wymarzonego kierunku zawodowego, który będzie chciała wykonywać. W niej zawsze znajdzie podporę, nawet jeśli zabłądzi i życie wyprowadzi ją na manowce, ona zawsze będzie stała blisko niej. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Usiadła obok Catherine. Złapała ją za ramię. Chciała ją przytulić do siebie, ale nie zrobiła tego. Darowała sobie uściski, zwlaszcza teraz, gdy powinna mieć trochę przestrzeni osobistej, by na spokojnie uzupełnić powietrze w płucach.
Właśnie chciała coś powiedzieć do lekarza, podziękowania czy cokolwiek co miało uchodzić za wdzięczność przy pomocy. Mógł zauważyć niknący uśmiech u Amaranth, gdy tylko spojrzała na twarz mężczyzny. Wszystko co ukrywała zostało obalone jak pieprzony Mur Berliński. Chciała podziękować mu, zrobić minę do złej gry jak miała to w zwyczaju w problematycznych momentach, w których trzeba było zachować twarz. Podziękować za pomoc i opuścić jak najszybciej szpital. Zacisnęła dłoń na ramieniu Catherine, tak mocno, że u tej pojawi się siniak na drugi dzień. Te nieobecne oczy Christophera, takie przemęczone i pozbawione dawnego blasku. Czyżby wygasł u niego zapał zanim zdążył wybić przynajmniej połowę wampirów i wilkołaków ilu naobiecywał ojcu? Najchętniej naplułaby mu na ten spieprzony ryj. Tak bardzo zniszczony przez doktryny łowców i ojca, który faszerował ich nienawiścią do odmieńców czy może od dziecka był wypaczony? Amaranth nigdy nie odkryła odpowiedzi na to pytanie. W zielonych oczach mógł dostrzec ogień, przepełniło ją zarówno przerażenie jak i gniew. Nie takiego obrotu wydarzeń spodziewała się dzisiejszego dnia.
- Catherine? Już lepiej? Możemy wracać do hotelu? - nie myślała logicznie, chciała stąd po prostu wyjść. Zaraz to ona dostanie napadu, ale nie astmy, a szału. Córka mogła zauważyć, że coś wyprowadziło Amaranth z równowagi, co było trudne do osiągnięcia. Nadal trzymała Catherine za ramię i nim szarpnęła, by ta wstała i się odsunęła od Christophera.
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Pią Kwi 26, 2019 9:29 pm
Przejmował się tak naprawdę to każdym pacjentem, nie ważne czy to była starsza pani, która ledwo słyszała, czy to była młoda dziewczyna, która dusiła się ze względu na astmę. Oczywiście to tych młodych ludzi było mu najbardziej szkoda, jednak jego serce było z kamienia i tak naprawdę to niczego i nikogo nie żałował, bo każdy człowiek dla niego był niczym istota nadprzyrodzona, jednak sprawiał pozory dobrego lekarza i osoby, której można ufać co przydawało się na dłuższą metę. Nie bez powodu ma on bardzo dobrą opinię wśród ludzi, głównie dlatego, że przykładał się do swojej roboty jak tylko mógł i to z czasem mu się opłacało, zwłaszcza gdy jego ptaszki uwielbiały mu szeptać potrzebne informacje do ucha. Był dość wpływowym człowiekiem w tej małej mieścinie zwanej Hayden Lake. Jego niebieskie oczy troskliwie wpatrywały się w twarz rudowłosej dziewczyny, kiedy tylko pielęgniarka tylko przyniosła mu ten pieprzony inhalator, który niosła chyba z drugiego kontynentu to podał go szybko dziewczynie, uśmiechając się delikatnie w jej kierunku.
- Mimo tego powinnaś nosić przy sobie inhalator, bo tak naprawdę nie wiadomo kiedy astma Cię zaatakuje. Po prostu go noś przy sobie, a nie będziesz musiała przychodzić do szpitala - wyrzekł spokojnym tonem głosu, prostując się lekko, teraz spojrzał na na nią z góry i otworzył lekko usta, żeby skomentować jej upodobania, bo w sumie on także nie pogardziłby takimi babeczkami gdy nagle przy jej boku pojawiła się jak mniemał jej matka. Kobieta, którą tak naprawdę znał aż za dobrze. Przez moment nawet go zamurowało, ale widocznie ta nie zwracała na niego uwagi i dopiero po chwili zorientowała się z kim tak naprawdę miał do czynienia. Robił dobrą minę do złej gry, kiwając delikatnie głową. Kiedy ta chciała po prostu opuścić szpital, uniósł on lekko rękę jakby chciał je zatrzymać wpatrując się uważnie w swoją.. siostrę.
- Amaranth.. ile to lat minęło odkąd się ostatni raz widzieliśmy? - zapytał z lekkim uśmiechem na ustach, czy to nie było w dzień jej ślubu? A raczej w jej noc poślubną tak ściśle mówiąc? Potem ona jak i jej świeżo upieczony mąż, zapewne nie zdolny po weselu do nocnych igraszek już więcej się nie pojawili w jego życiu. Do dzisiaj. Aż miał ochotę zapytać gdzie ma tą pieprzoną ofermę, którą sam dla niej  wybrał, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
- Twoja.. córka jak mniemam, musi przejść kontrolne badania, nie mam zamiaru jej wypuszczać ze szpitala, zwłaszcza gdy zachowałaś się tak nieodpowiedzialnie i nie kazałaś jej nosić ze sobą inhalatora - dodał po chwili, mierząc wzrokiem swoją siostrę jak i potem rudowłosą dziewczynę. Nawet nie spodziewał się, że kiedykolwiek je tutaj spotka w Hayden Lake.
- Teraz pielęgniarka odprowadzi młodą damę do gabinetu gdzie przeprowadzą jej kontrole badania, a my w tym momencie porozmawiamy.. może w moim gabinecie? - zapytał. Jednak jego spojrzenie mówiło, że nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów, zwłaszcza w tym momencie bo nie miał nastroju do nich, ani trochę.
Powrót do góry Go down
Catherine Malley
Catherine Malley
Catherine Malley
Human
Punkty : 4
Sob Kwi 27, 2019 12:13 am
Pokiwała głową, przecież ona wiedziała co i czym grozi. Po części mężczyzna miał racje, ale przecież nie powie tego na głos. W tedy byłaby przeciwko swojej mamusi, którą kochała i uważała za swój skarb. A tego nie chce ona zrobić, ani powiedzieć.
- Lepiej o wiele lepiej! - Radość była widoczna na jej twarzy, ale zachowanie jej własnej matki było dziwne. Zwłaszcza jak ta ją tak szarpała, jak ludzie na jakieś wielkiej wyprzedaży w sklepie nie podobało jej się to. Rzadko widziała ją po prostu w takim stanie, normalnie nic nie wyrwało jej mamy w taki stan jak ten obecny tutaj. Młoda dziewczyna wzięła jedynie głęboki oddech i wypowiedziała pierwsze słowa jakie ślina dała jej na język. - Może pójdę do automatu? Kupię nam coś do przekąszenia zanim pojedziemy? - Nie chciała przeszkadzać, ale widząc odmowę ta ponownie wtuliła się w krzesło nie wiedząc co ma zrobić z niezręczną sytuacją unoszącą się wokół nich.
Skakałam jedynie wzrokiem między nimi, było to dla niej dziwne. Nic nikt nie wspominał w domu, że jej matka ma tutaj jakiś znajomych. Nawet sam ojciec nic o tym nie mówił. Więc myślała, że nawet ona tutaj nikogo nie zna, ale prawda była inna. Czyżby jej matka ją okłamała. Niezadowolona nic jeszcze nie powiedziała, chociaż chciała. Jak wrócimy do hotelu na pewno się o to zapyta, nie przy tych wszystkich podglądaczy. Nie muszą słyszeć nic z naszego życia, chociaż mogła powiedzieć to przy niej po Francusku i tak tutaj nikt nie zna tego języka.
Gdy tylko usłyszała, że musi zostać w szpitalu dłużej niż ona sobie zakładała dobry humor prysł jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Zmarszczyła swoje jasno-ciemne brwi i zmarszczyła dodatkowo przy tym czoło.
- Nie mamy czasu, prawda Mamo? - Zaczęła na nią naciskać, wiedząc jak jej córka nie lubiła igieł i innych spraw związanych ze szpitalem. Zawsze wolała je unikać, bywała tylko kiedy była nagła potrzeba jak ta. Ale w końcu młoda dziewczyna dostała inhalator? Dostała, wzięła go jak trzeba. A na wizytę zawsze może się zapisać, w razie ataku będzie miała czym się uratować. Więc młoda Malley nie widziała w tym momencie jak największego sensu badań, badań które może zrobić później. Aktualnie dla niej liczyła się ukochana wiolonczela, lekcje które na nią czekają. Cały dzień wyczekiwała na ten moment, aż właśnie matka ją zabierze do miejsca gdzie ponownie będzie mogła grać i zapomnieć o całym świecie. Nawet takie rozkazy nie powstrzymają jej przed zajęciami.
- Nie, nigdzie nie idę. Mam ważną lekcję gry na wiolonczeli niż badania które będą trwać parę godzin. Czekałam na to cały dzień! Nie pozwolę niszczyć jedynej rzeczy, która się dla mnie liczy. Jest pan jedynie lekarze, a nie moim ojcem - Wybuchłam wstając z krzesełka, zacisnęłam ręce zdenerwowania całą tą sytuacją. Przeniosłam wzrok na swoją rodzicielkę, mają wielką nadzieję że ta poprze moje zdanie i jak najszybciej zabierze mnie tam gdzie mają odbywać się lekcje.
Powrót do góry Go down
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Amaranth Malley
Human
Punkty : 3
Sob Kwi 27, 2019 10:51 pm
- Zdecydowanie za mało czasu - prychnęła Amaranth. Przekrzywiła głowę i spojrzała w nieobecne oczy lekarza.
Jej gładka twarz wykrzywiała się, jakby zniesmaczona czymś albo kimś. Nie wypowiedziała jego imienia, które nie przeszło jej przez gardło.
Poczuła jak żołądek zaciska się w ciasny supeł. Wiedziała, że powinny stąd natychmiast odejść. Mowę jej odjęło z początku. Ten potwór śmiał zarzucać jej zaniedbywanie córki. Nie dość mu było zła, które wyrządził w przeszłości. Chciał więcej? Oczywiście nie chodzi tu o dobro Catherine. Zamierzał się wyżyć na Amaranth i pokazać to co zawsze o niej uważał, że jest nikim.
- Nie wygaduj bredni. Nie znasz Catherine i nie wiesz nic o historii jej choroby. Nawet nie przeprowadziłeś z nami wywiadu. Taki z ciebie rzetelny lekarz? Bo jeśli leczysz tak słabo jak oceniasz swoich pacjentów to Hayden Lake będzie potrzebowało znaleźć zastępcę na twoje miejsce... panie ordynatorze - przeczytała z identyfikatoru unosząc brew ku górze. Dostał to stanowisko po znajomości? Innego wyjścia nie widziała, a już na pewno nie, że dostał tą posadę za zasługi. To nie ten typ człowieka. On był typem, który uważał, że z racji urodzenia wszystko mu się należy i jest ponad prawami i zasadami obowiązującymi zwykłych ludzi. Musiał się mocno zdziwić, gdy zrozumiał, że nie ma doczynienia z tą Amaranth sprzed szesnastu lat, która wykonywała wszystkie jego polecenia i nie śmiała mu nigdy się przeciwstawić. Do teraz. - Nasz lekarz rodzinny z Paryża sprawował nad nią opiekę lekarską - zaczęła niechętnie wyjaśniać, bo nie czuła takiej potrzeby, ale musiała oczyścić się z tych absurdalnych zarzutów. Zwłaszcza, że mieli niemałą publikę. Nie mogła sobie psuć wizerunku. Była w końcu osobą publiczną. Kontynuowała - Uchodzi za jednego z najlepszych we Francji. Zajmował się nią od urodzenia. Od dawna nie miała ataku. Stwierdzono, że po latach astma się wycofała. Duszności nie nękały ją od dobrych siedmiu lat. Ja i mąż dopilnowaliśmy by zawsze nosiła inhalator przy sobie, bez obawy, panie ordynatorze - parsknęła wmawiając ten tytuł. - To zrozumiałe, że go teraz nie miała, gdy żaden lekarz, a zapewniam było ich wielu nie stwierdzili u niej więcej problemów astmatycznych. Nie było duszności to i inhalator stał się wtedy zbędny.
Podniosła głos:
- Ona migdzie nie idzie! Skorzystamy z prywatnego lekarza, ale nie z opieki ordynatora, do którego mamy znaczace wątpliwości jeśli chodzi o jego kompetencje zawodowe - również powiedziała stanowczo nie przejmując się Christopherem. Co on niby może jej zrobić w obecności tylu ludzi? W końcu to gra pod publikę. Nie wychyli się, nawet jeśli dzisiaj została urażona jego zasrana duma. - I na pewno nie będę traciła czasu na rozmowy w pańskim gabinecie - popatrzyła na niego podenerwowana z wyraźnie kpiącym uśmiechem. Adrenalina w niej buzowała. Tak naprawdę Amaranth nie było do śmiechu. Nie wiedziała co w nią wstąpiło, ale miała nadzieje, że nie widział tego uśmiechu i nie uznał to za prowokację. Aż tak głupia to ona nie była by porywać się z motyką na słońce.
- Idź do tego cholernego automatu Cath, kup coś i jedziemy do domu - powiedziała stanowczym głosem nieznoszącym sprzeciwu i pytań. Kazała jej się oddalić jak najdalej od Christophera, bo gdy tak siedziała przy nim, ta widziała u nich znikome, ale jawne podobieństwo. To bolało, zwłaszcza teraz gdy sobie to dopiero uświadomiła. Przedtem wypierała ten fakt z głowy. Może to skrajność, ale te odrosty na włosach, niby małe, ale jednocześnie widoczne dla ludzkiego oka. Chyba by ich nie zauważył? Nie odkrył prawdy? A nawet jeśli to nie może, po prostu nie mógłby się dowiedzieć. Rozgorączkowana wmawiała to sobie, dla spokoju własnego ducha.
Powrót do góry Go down
Christopher Malley
Christopher Malley
Christopher Malley
Human
Punkty : 7
Nie Maj 05, 2019 12:31 pm
W jego oczach Amara zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie, nawet jeśli lekarz mówił, że choroba ustąpiła, to nigdy nie wiadomo kiedy może znowu zaatakować, a chociażby zmiana otoczenia czy klimatu wpływa na takie rzeczy. Tamten lekarz powinien to chyba wiedzieć, ale był zapewne kompletnym idiotą i dlatego im tego nie powiedział. Przez moment Christopher zrobił jakby urażoną minę widząc reakcję swojej siostry, bo nie ukrywajmy ale trochę zabolał go fakt w jaki sposób ta go potraktuje, owszem miał swoje za uszami i wiedział o tym doskonale, zwłaszcza tą jej noc poślubną czy zabicie ukochanego czarownika. To wszystko widocznie kumulowało się w brunetce, żeby teraz wybuchnąć. Uniósł brew do góry na jej słowa, krzyżując ręce na piersi. W tym momencie mógł tylko się przysłuchiwać temu co miała mu do powiedzenia, a jego niebieskie oczy były wręcz niewzruszone na jej słowa. Tak samo jak jego postawa, która wyrażała tylko i wyłącznie pewność siebie. Bo on taki właśnie był, był pewny swojego zdania, a jego doświadczenie zarówno w byciu lekarzem jak i Łowcą dawało o sobie znaki. Przechylił delikatnie głowę na bok uraczając ją delikatnym uśmiechem.
- Dlatego chciałbym się dowiedzieć więcej o jej historii choroby, jako że aktualnie przebywa w Hayden Lake, to musi mieć nowego lekarza, musiałaś niestety trafić na mnie bo jestem jedynym z nielicznych lekarzy tutaj, którzy zajmują się takimi przypadkami. - wyrzekł, wzruszając delikatnie ramionami, nie sądził że źle się zachował, dla niego fakt że ta nie posiadała inhalatora bo jakiś lekarz jej nagadał, że jest zdrowa było totalną głupotą, tak samo fakt, że matka na to pozwoliła.
- Jeszcze dzisiaj skontaktuje się z tym zajebistym lekarzem z Paryża i poproszę o przesłanie jej historii choroby i wszystkich potrzebnych dokumentów, które będziesz musiała podpisać. Jest to jedyny szpital w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, więc jeśli podczas następnego ataku chcesz ją narazić na uduszenie to proszę bardzo. Nie wiem co nagadał Wam tamten lekarz, ale widocznie z powodu zmiany otoczenia mogą być nawroty, trzeba to zbadać czy chcesz czy nie Amaranth. No chyba, że Twoja córka ma pewnego dnia się udusić na  Twoich oczach - wyrzekł po chwili milczenia, dość ostrym wzrokiem przenosząc powoli spojrzenie na rudowłosą dziewczynę, cień uśmiechu przebiegł po jego ustach na jej słowa.
- Ach i tutaj nie ma lekarzy, którzy zajmują się przypadkami astmy u dzieci, robię to tylko ja, więc nie masz wyboru panno Malley - dodał, po chwili posyłając delikatny uśmiech w stronę swojej siostry bo nie sądził, żee ta będzie w stanie ściągnąć tutaj jakiegoś specjalistę, nie w dzisiejszych czasach bo ktoo chciałby przyjeżdżać do takiej dziury jak Hayden Lake.
- Radziłym się zastanowić czy duma jest ważniejsza od życia dziecka, jak coś to pytaj o mnie w recepcji, na pewno ktoś Ci wskaże drogę do mojego gabinetu - wyrzekł, robiąc delikatny krok w stronę kobiety, tak że mogła poczuć jego gorący oddech w okolicy swojego ucha, gdy nachylił się ku niej. W tym momencie gdy zrobił parę kroków w jej stronę upewnił się, że jej córka poszła do automatu i nie słyszy tej wymiany zdań.
- Nie uciekniesz ode mnie droga siostro, nigdy - wyrzekł ochrypłym głosem, odsuwając sie żeby przywdziać cwany uśmiech na ustach.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: