The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Mar 03, 2019 5:03 pm
Salon Transitional-living-room
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Nie Mar 03, 2019 5:39 pm
To była pierwsza wizyta Klausa w "nowym" mieszkaniu Caroline. Bardziej to wszystko odbierał, jako zło koniecznie, ale nie mógł odmówić tego, że dziewczyna próbowała się tu urządzić, uprzyjemnić sobie trudny czas... Lepiej pójść w tą stronę, niż pogrążyć się w rozpaczy i mieć chęć mordu, wiedział o tym Klaus z autopsji. Na szczęście przypadek sprawił, że oboje się odnaleźli, było im to potrzebne, dlatego Klaus od razu skorzystał z okazji i udał się do jej mieszkania. Bardzo potrzebował wspólnego czasu z wampirzycą, potrzebował ukojenia, które potrafiła nieść, potrzebował bodźców, które dostarczała... Jednymi słowy było mu równie źle bez niej, jak bez dziecka, oczywiście Caroline nie postrzegał jako córkę, ale chodziło o istotność relacji w jego oczach.
Usiadł na kanapie w salonie czekając jak wampirzyca zajmie się swoimi sprawami w mieszkaniu, może coś potrzebowała w kuchni, może chciała się przebrać, nie potrafił czasami przewidzieć jej zamiarów, niemniej rozgościł się i czekał na wampirzycę, której obłędny wygląd podkreślił w trakcie podróży. - Wnętrze... Za mało kolorowe, jak na Ciebie, Caroline. - podsumował mówiąc to spokojniejszym głosem, a nawet lekko rozbawionym. Jak on się w te kilka chwil zmienił dzięki wampirzycy, to było wręcz niebywałe... Elijah potrafił na niego wpłynąć, ale nie umywał się w tej kwestii do Care. Jak na osobę, która boryka się z wieloma i wielkimi problemami, był nad wyraz spokojny znajdując się w mieszkaniu wybranki serca. Obserwował jej ruchy w mieszkaniu wyczekując nieuniknionej rozmowy, którą przerwał na ulicy.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Nie Mar 10, 2019 9:52 pm
Cóż, nie była z tego dumna. Ale kiedy tylko odkryła, że nie ma wyjścia z tego miasta to zaczęła się dostosowywać. Jednocześnie będąc niesamowicie ostrożną, żeby nie zostać złapaną przez łowców. Ale sama nie mogła walczyć z wszystkimi przecież. Nie wiedziała, że jest tutaj ktokolwiek, dlatego ruszyła dalej. Pracowała, mieszkała i po prostu żyła.
Zresztą przypuszczała, że Klaus zniósłby lepiej tę sytuację, gdyby Hope nie została porwana. W tej sytuacji nic dziwnego, że ma chęć mordu. Gdyby miała walczyć o swoje dziecko pewnie byłaby w podobnym stanie, dlatego nie oceniała go zbyt pochopnie. Już kiedyś to zrobila i później żałowała.
Kiedy weszli do jej mieszkania, przeszli od razu do salonu. Wiedziała, że nie musi mu mówić, by czuł się jak u siebie w domu. To było raczej oczywiste, poza tym Klaus nie słynął ze wstydliwości. Mężczyzna usiadł na kanapie, a ona poszła po alkohol do kuchni i dwie szklanki. Nie przebierała się, nie widziała takiej potrzeby.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała, gdy usiadła przy nim na kanapie. Pewnie doceni jej wyznanie, wiedząc, że niełatwo jej mówić takie rzeczy. A na jego słowa o wnętrzu zaśmiała się.
- Minęło trochę czasu i zdążyłam się zmienić. Jestem teraz bardziej stonowana - jak te kolory. Mam nadzieję, że nie straciłam przez to w twoich oczach - uśmiechnęła się do niego, zerkając nieśmiało na jego twarz.
- Wracając do naszej rozmowy... chcę pomóc. Nie musisz się martwić, takie ogłoszenie nie przyciągnie do mnie wrogów - próbowała go jakoś przekonać, bo naprawdę wierzyła, że to może pomóc. A było to coś z jej dziedziny, więc dlaczego miałby nie skorzystać z jej pomocy?
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pią Mar 15, 2019 11:04 pm
Gdyby Caroline była starsza i silniejsza, to Klaus potępiłby takie podejście, ale jak by nie było, była młodziutką wampirzycą, jej wiek był niczym dla tuz pokroju Pierwotnych, którzy sami borykali się z takimi indywiduami, jak Dahlia. Skoro oni mieli problemy, to co dopiero ona... Dlatego Klaus nie skomentował w żaden sposób jej zachowawczości. To było bardzo rozsądne działanie.
Rzeczywiście, brak Hope bardzo źle wpływał na niego... Był na granicy trzeźwości umysłowej, po raz kolejny żył na krawędzi. Z jednej strony chociaż czuł, że żył, miał cel swojego istnienia, a dla nieśmiertelnych nie jest to oczywiste...
Spojrzał na wampirzycę niezwykle zaskoczony słysząc jej wyznanie, nie spodziewał się takich słów w istocie, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie, a potem słuchając jej słów pokiwał głową objął ją jedną ręką i przebierał palcami jej włosy okazując tym na swój sposób tęsknotę. - Myślę, że nadal kryjesz w sobie to światło, które mnie urzekło. Sytuacja wymaga... Innego podejścia. Na pewno nie straciłaś swoich barw. - A potem westchnął ciężko, kiedy niestety został poruszony tamten temat... - Caroline. To jest za duże ryzyko, rozumiesz? Łowcy są cwani, jak i czarownice. Od razu połączą kropki, że ktoś w prasie pisze o Hope, a potem Ciebie znajdą. Nie mogę sobie pozwolić na takie ryzyko... - Upił ze szklanki, a potem wtulił się czule do Caroline chcąc po prostu z nią pobyć, uspokoić się, poukładać swój chaos w głowie... Dlatego też próbując się ogarnąć nie tylko bawił się jej włosami, ale i jeździł dłonią po jej plecach. - Zupełnie oszaleję, jeśli jeszcze Ciebie porwą, rozumiesz mnie? - Szepnął w jej kierunku i żył chwilą. Po prostu. Nie dbał o wnętrze, atmosferę, po prostu potrzebował jej obecności i jakiejkolwiek świadomości bezpieczeństwa/prywatności choć na chwilę...
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Pon Mar 18, 2019 10:47 pm
Nie można odmówić Caroline rozwagi. Była bardzo odpowiedzialna, dlatego nawet kiedy wyłączyła uczucia to zachowywała się racjonalnie i nie zabijała kogo popadnie, bo nie chciała być przyłapana. W trudnych sytuacjach po prostu robiła co mogła, a jeśli nic nie mogła - jak obecnie - to po prostu się dostosowywała. Ale cieszyła się, że nie widziała w oczach Klausa potępienia. Chociaż chyba nigdy nie widziała. Może nie byłby do tego zdolny? Oby.
Caroline bała się, że Klaus zacznie zabijać. Nie znała dokładnie jego myślenia, ale wiedziała, że miał zabójcze zapędy i mało kto potrafił go powstrzymać. A nie potrzebowali tutaj takiego rodzaju atencji.
Nie oponowała, gdy ją objął i dotykał jej włosów. Było to przyjemne na tyle, że przymknęła na moment powieki. Na jego słowa, szczerze się uśmiechnęła.
- Mam nadzieję, że masz rację - pokiwała głową, bo ładnie to ujął. Poza tym połechtał nieco jej ego, ale potraktowała jego słowa generalnie jak komplement.
- Chcę ci pomóc, Klaus. Pozwól mi. Mogę kogoś zahipnotyzować, żeby napisał taki artykuł. Przecież nie muszę to być konkretnie ja. Będę ostrożna - powiedziała, nie dając za wygraną. Musiał dać jej sobie pomóc, Caroline nie była osobą, która szybko odpuszcza. Zwłaszcza, że wiedziała, że może mieć to znaczny wpływ na odnalezienie Hope. Gazety czyta mnóstwo osób.
- Wiem, że się martwisz, ale bezczynność prowadzi donikąd. Zresztą mogę to zrobić bez twojej zgody. Hayley na pewno będzie bardziej pozytywnie nastawiona do tego pomysłu - mruknęła jeszcze. Nie bała się go przecież, a chciała podjąć to ryzyko właśnie dla niego.
- Nikt mnie nie porwie - pokręciła głową. Uważała, że jest na tyle sprytna, że nikt jej nie porwie. Co prawda różnie może być, ale to nieważne.
Sama również wtuliła się w niego i położyła mu głowę na ramię z cichym westchnięciem.
- Mimo niesprzyjających okoliczności, cieszę się, że jesteś tu ze mną - powiedziała znowu nieco emocjonalnie. To dlatego, że sytuacja była ciężka i kobieta była wrażliwa, a jego obecność budziła wiele jej emocji.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Wto Mar 26, 2019 9:26 am
Klaus niekiedy sam siebie zaskakiwał, więc potrafi zaskoczyć samego siebie, a co dopiero osoby dookoła niego. Tak czy inaczej cieszył się z chwili, która była mu teraz dana i sam w odpowiedzi na jej słowa nie krył małego uśmieszku, który się pojawił przy kąciku ust. - Na pewno mam rację. - Odparł pewnym siebie głosem, a potem ponownie westchnął... Nienawidził trudnych tematów. - Dobra... Lepiej, żebyś to zrobiła z moją wiedzą... Ale licz się z tym, że będą Cię wtedy szukać. Nie jestem pewny czy rozgłos będzie słusznym rozwiązaniem... - Zdawał sobie sprawę z wpływu prasy, jaki potrafiła mieć, ale nie był pewien czy rozgłos będzie słuszny... O czym zresztą powiedział. Duże ryzyko było w tym wszystkim, cała ta sytuacja była chora... Odpowiedzialni muszą za to odpowiedzieć.
- Hayley gorzej to przeżywa ode mnie, Caroline... - Dodał zatroskany, kiedy została wspomniana. Jego relacja z Hayley... Była specyficzna, bardzo trudna do opisania, może i nie było między nimi wielkiej miłości, ale oboje robili, co mogli, by Hope miała dobrych rodziców, łączyli siły, by dziecko miało dobre dzieciństwo, a to jest w końcu najważniejsze, prawda? Nie ukrywał swoją drogą satysfakcji, kiedy Caroline cieszyła się z jego bliskości, on sam tego również potrzebował. Chwila, którą spędzali teraz... Pozwalała uciec od tych wszystkich problemów, pozwalała pozbierać myśli, a to było bardzo istotne przy powadze obecnej sytuacji, więc i on sam delektował się momentami, które właśnie miały miejsce i nie przestawał miziać wampirzycę. - Mogę powiedzieć jedynie to samo. - Odpowiedział szeptem celowo unikając słów o porwaniu, chciał już zamknąć ten temat. Przymknął oczy, a potem ponownie szepnął do Care. - Kiedy będzie po wszystkim, to wyjedźmy gdzieś w świat, hm? W końcu obiecałem Ci niezapomniane podróże po świecie. - Dodał i uśmiechnął się lekko pod nosem wyczekując ciekawy odpowiedzi, jaką dostanie na jego propozycję. W końcu kiedyś jej to zaproponował, kiedy była młodsza, liczył, że to nieco obudzi w niej Caroline z poprzednich lat, że to tchnie więcej... Życia. Może tak, może nie, zobaczymy.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Pią Kwi 05, 2019 12:22 am
Zastanawiała się, czemu Klaus był tak uczuciowy obecnie. Czy to ona wzbudzała w nim takie odczucia czy może porwanie Hope tak nim wstrząsnęło? Być może dwie te kwestie miały na to wpływ.
- Lubisz mieć rację, co? - zapytała z lekkim rozbawieniem. Pod tym względem byli tacy sami. Uśmiechnęła się gdy uległ jej i zgodził się, żeby to zrobiła. Kiwnęła głową.
- Zrobię to dyskretnie. Ale będę na to przygotowana - na pewno nie będzie paradować pewna siebie, bo nawet teraz nie czuła się zbyt bezpiecznie, więc po wypuszczeniu takiego ogłoszenia będzie tym bardziej ostrożna. Rozgłos według niej był dobrym pomysłem. Na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.
- Nie można jej dziwić, w końcu jest matką - westchnęła. Współczuła kobiecie tak samo jak Klausowi. Nie miała pojęcia jak to jest mieć dziecko, a co dopiero je stracić. Wiedziała za to jak kochała swoją matkę i jeśli uczucie było podobne w odwrotną stronę to trochę jednak rozumiała.
- Jest ktoś gdzieś w świecie, kogo darzysz szczególnym uczuciem? - zapytała nieco naokoło, ale wiadomo - chodziło jej o to czy ma kogoś. Nie chciała wchodzić z butami w czyjeś życie, ale obecna sytuacja była straszna, więc popychało ją to do myśli i zachowania, które w normalnych okolicznościach by nie przeszły.
Jego późniejsze słowa wskazywały jednak na to, że nie ma nikogo.
- Nie oczekuję, że dotrzymasz danego słowa. Chętnie, ale skupmy się na tym, żeby się stąd wydostać - powiedziała, bo na razie musieli ogarnąć teraźniejszość, żeby myśleć o przyszłości.
- Widziałam gdzieś ulotkę, że odbędzie się bal charytatywny. Wybierasz się? - zapytała, bo dla niej była to dobra okazja do dziennikarskiego śledztwa. Poza tym pewnie dostanie polecenie służbowe, żeby tam iść i napisać artykuł.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pią Maj 03, 2019 9:34 pm
Tak naprawdę Klaus zawsze był w sobie pełen emocji, po prostu egzystencja tak się poukładałą, że musiał to w sobie ukrywać, a może tylko tak myślał... Niemniej nie był wyprany z emocji, nie był rozpruwaczem, był kimś więcej i w właściwej sytuacji pokazywał to.
- Kto nie lubi, hm? - Mruknął w jej kierunku, a potem nadal niezadowolony z jej inicjatywy odparł, że - Nikt z nas nie jest przygotowany na ten cały bałagan tutaj. - Niestety... Klaus był chyba największą ofiarą w tym wszystkim. Jego reputacja i ego mocno ucierpiały... Za mocno, a taka sytuacja z reguły nie prowadzi do niczego dobrego dla żadnej ze stron, więc powaga sytuacji jest spora, przynajmniej w mniemaniu Pierwotnego.
- Hayley jest matką Hope... Nasza relacja jest specyficzna, ale nie nazwałbym tego związkiem, bardziej... Partnerstwem dla dobra dziecka. - Jego relacja z Hayley była na tyle skomplikowana, że nie wiedział do końca, jak ją opisać. Na pewno ją szanował, cenił, wspierał w miarę swoich możliwości, by wychować Hope, na pewno odczułby jej brak, ale nie był przekonany czy nazwałby to miłością. Domyślał się, że Caroline najpewniej właśnie o nią chodziło, więc nawet nie odpowiadał naokoło, a powiedział wprost. Swoją drogą był ciekaw jej reakcji.
- Tak, to jest najistotniejsze. Musimy wyjść z tego cali i zdrowi. - I wtedy dłonią delikatnie objął jej policzek, pogładził delikatnie i styknął się z nią czołem, przymknął oczy na chwilę i oddał jej nieco przestrzeni. - Wybieram się, bo spodziewam się kłopotów. Muszę wiedzieć, z jakimi przeciwnikami mamy do czynienia. I prędzej czy później spełnię dane słowo. Znasz mnie. - Odpowiedział z determinacją w głosie, a spojrzeniem skupił się na wampirzycy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: