The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Nie Sty 27, 2019 7:27 pm
Ulica

Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Sob Lut 23, 2019 12:41 am
// 2 tygodnie od porwania

Caroline przeżyła istne piekło. Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od nieszczęsnego ślubu Alarika i Josette. To wydarzenie było chyba zaczątkiem zbliżającej się katastrofy. Żyła sobie w Mystic Falls, planując wyjazd do większego miasta i większych perspektyw. Bała się zmian i bała się zostawić przyjaciół za sobą, ale wiedziała czego chce w życiu i szła do przodu, chcąc realizować swoje marzenia.
I kiedy już jakąś tam drogę sobie obrała to w tym wszystkim musiała postawić się przeszkoda nie do przeskoczenia. Typowo. Została złapana przez nieznanego osobnika. Ktoś osłabił ją końską dawką werbeny, a kiedy nadal po niej nie zasnęła to zwyczajnie skręcili jej kark. Potem nie pamięta długo nic, aż wreszcie obudziła się w mieście, którego nie znała. Nie wiedziała co się dzieje i priorytetem dla niej było dowiedzieć się co się stało.
Nie było to jednak takie proste. Co zdążyła zauważyć podczas tego krótkiego pobytu to to, że jest tu bardzo dużo nadnaturalnych, ale też łowców. Różnili się od siebie diametralnie i już parę razy musiała uciekać albo pomagać komuś walczącemu o życie. Domyślała się, że łowcy ściągnęli ich w jedno miejsce, żeby mieć łatwiejsze zadanie. Próbowała uciec z tego miasta, ale bezskutecznie.
Co w takiej sytuacji robi Miss Mystic Falls i Królowa balu? Oczywiście dostosowuje się do sytuacji. Nie ma innego wyjścia, prawda? W dzień może załatwiać swoje sprawy, a wieczorami szukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Wobec tego znalazła redakcję i zatrudniła się tam, by mieć za co żyć. Nie chciała kraść ani pomagać sobie hipnozą, choć w początkowym etapie zwyczajnie musiała. Dlatego teraz mieszkała w dwupokojowym apartamencie bogaczy, którzy opuścili miasto z jej rozkazu (hipnozy). Zdążyła zauważyć, że tylko nadnaturalni nie mogą opuścić granic miasta, dlatego co lepszych ludzi ewakuowała, żeby nie stała im się krzywda w takim zgromadzeniu.
A obecnie, ubrana elegancko, wieczornymi godzinami wracała z pracy do mieszkania.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Nie Lut 24, 2019 8:05 pm
Klaus był wściekły. Wściekły, to mało powiedziane, dodatkowo poczuł się upokorzony, a nienawidził tego uczucia. Mało tego, że porwano mu Hope, to jeszcze nie był w stanie pokonać adwersarzy, którzy przyczynili się do zaistniałem sytuacji. Klaus był strzępkiem nerwów i gdyby nie Elijah, już dawno wybiłby sporą część miasta z samego poczucia gniewu i bezsilności. Typowy Klaus, nieprawdaż?
Szedł ulicą nieustannie zastanawiając się nad tym, co on ma począć. Nienawidził bezradności, braku działania w sytuacjach takich, jak właśnie obecna. Zauważenie Caroline na ulicy również było dla niego wstrząsem. Nawet ona się nie uchroniła... Miał ją chronić, a jednak nie uchronił. Hope, rodzina, ona, wszyscy są uwięzieni przez niego, a przynajmniej zrzucał na siebie częściowo poczucie winy, paskudne uczucie...
Użył swojego przyspieszonego poruszania się, zgarnął niezapowiedzianie wampirzycę, zatkał jej usta, żeby nie wydała żadnego dźwięku i potem je puścił, kiedy już wampirzyca wiedziała, z kim ma do czynienia. Nie zdążył nic powiedzieć, widać było u niego zagubiony wyraz twarzy, a potem desperacko przytulił się do niej. Prawdopodobnie Caroline nie musi od niego nic usłyszeć, żeby się dowiedzieć, jakie emocje nim właśnie targają, ledwo trzyma się kupy i choć jej obecność sprawia, że jest mu źle z tym, gdzie ona jest, to jednak również ta sama obecność łagodzi jego wewnętrzną bestię, która w większości przeważa w tak trudnych czasach... - Caroline... Nie wiedziałem, że też się tu znalazłaś... Jest mi strasznie przykro... Robię co mogę, żeby nas uwolnić... - Ani cześć, ani co słychać, od razu przeszedł do konkretów. Był zdruzgotany, to nie był ten sam Klaus, który potrafił mówić wierszem, owijać czarująco w bawełnę, był zrozpaczonym ojcem, potrzebującym mężczyzną... Tylko przed Caroline Klaus się tak otwierał i przed Elijah, przed nikim innym...
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Nie Lut 24, 2019 11:11 pm
Uczucia Klausa były w pełni zrozumiałe. Jedna z potężniejszych istot na świecie była obecnie bezsilna. Dla niego to raczej nowe i znienawidzone uczucie. Caroline co prawda nie wiedziała wcześniej, że Pierwotni są w mieście, bo jeszcze ich nie spotkała, ale pamiętała, kiedy parę lat temu to oni byli największym zagrożeniem. Te zdarzenia były teraz jedynie wspomnieniem, a ich ówczesne problemy wydawały się wręcz śmieszne, biorąc pod uwagę to co przeżywali do teraz.
Miała nadzieję, że nie będzie tak już zawsze - że los będzie podstawiał coraz większe problemy, bo co jeśli w pewnym momencie im nie podołają? Ale nie chciała o tym myśleć, obecnie w jakimś stopniu dostosowała się do otoczenia. Uważała, nie wychylała się i po prostu... żyła. Może dlatego, że nie spotkała jeszcze nikogo znajomego i po prostu nie miała nic lepszego do roboty, a szkoda jej było czasu na pozostanie w bezruchu.
Nie wiedziała za bardzo co się dzieje, gdy ktoś dosłownie porwał ją z ulicy w przyśpieszonym tempie. Czyżby jakiś łowca w końcu ją zdemaskował i dorwał? Dopiero kiedy poczuła znajomy zapach, a potem spojrzała mu w oczy... po pierwsze odetchnęła z ulgą, a po drugie szczerze ucieszyła się na jego widok. Od ostatniego spotkania w Nowym Orleanie trochę minęło, a ona zdążyła powiedzieć jedynie Bonnie o swoich planach. A teraz wszystkie jej plany wzięły w łeb, także po co się przejmować.
I gdy ją przytulił, ona po prostu wiedziała co z nim jest. Znała go już trochę i wiedziała, że szaleje, choć jeszcze nie wiedziała, że porwano mu dziecko. Jego emocje były wyczuwalne, więc po prostu wsunęła dłonie pod jego kurtkę i odwzajemniła przytulenie z równym entuzjazmem.
- Klaus - powiedziała cicho, kładąc mu dłoń na policzku. Stęskniła się za nim, a przecież w tej tragicznej sytuacji to ostatnie o czym powinna myśleć. - To nie twoja wina. Prawda?
Ostatecznie nie wiedziała, czy miał w tym jakiś udział? Chyba za chwilę się dowie.
- Nie wiem jak się tu znalazłam. Ktoś osłabił mnie werbeną, a potem skręcił kark. A Ty? Twoje rodzeństwo? - przemawiała przez nią typowa reporterka, która zbierała fakty. Poczuła jakąś ulgę, że on też tu jest. Mimo że nie życzyła mu źle, to jednak fakt, że miałaby być tu osamotniona nieco ją przerażała, dlatego pogrążyła się w pracy.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pon Lut 25, 2019 10:52 pm
Plany wielu osób poszły w łeb, oby jednak nie trwało to za długo... Jak dobrze, że zrządzeniem losu Klaus odnalazł wampirzycę. Jak nigdy wcześniej potrzebował jej bliskości, światła, jej wpływu... Czując jej dłoń na policzku, uspokoił się, ustabilizował, spojrzał jej w oczy i widać było, jak bardzo za nią tęsknił, jak bardzo jej potrzebował... Przytrzymał jej dłoń na policzku, żeby tylko nie puściła, został blisko, by czuć jej rękę pod kurtką, potrzebował tego... Spoglądając na wampirzycę w taki sposób pozbierał się nieco do kupy, kiedy do niego dotarło, że nie jest złudzeniem i po krótce powiedział, co czuł. - Prawdopodobnie łowcy i część czarownic się zorganizowali. Porwano Hope i próbuję ją odnaleźć w tym bałaganie. Nie wiem tylko, co mam robić... Jesteś bezpieczna? Trzymasz się? Możesz się u mnie zatrzymać w razie czego, Elijah organizuje bezpiecznie miejsce, żeby na nas nie rzuciło się całe miasto. Szczerze mówiąc nie wiem, co mam zrobić... Szukam mojej córki, ale jestem zrozpaczony... - Odparł spokojnym tonem rozkoszując się jej dotykiem, który jakże koił jego nerwy, wręcz niewiarygodnie, ale właśnie tak realny wpływ miała na niego wampirzyca. Co ciekawe, zawsze zwracał uwagę na jej wygląd, ubiór, a teraz bardziej przejmował się jej bezpieczeństwem, no ale to miłe, czyż nie? Oczywiście zwrócił uwagę na to, że wyglądała obłędnie, ale sytuacja... Utrudniała bycie amantem.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Czw Lut 28, 2019 10:25 pm
Nie wiedziała, że jest z nim tak źle. Mało tego, nie wiedziała, że miała taki wpływ na Klausa. Kiedyś może tak, wielokrotnie przekonywała go do zmiany zdania, ale po kilkuletniej przerwie była przekonana, że ruszył dalej i być może znalazł kogoś dla siebie? Kiedy się spotkali w Nowym Orleanie wiedziała, że nie zapomniał o niej. I choć było to bardzo skomplikowane to jakaś część uczuć zaczęła do niej wracać.
Nie przerywała dotyku, bo czuła, że nadal tego potrzebuje. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale po prostu wiedziała co robić.
Słuchała jego słów w skupieniu, ale jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. I zaczęła się o niego szczerze martwić.
- Od kiedy tu jestem, widziałam mnóstwo łowców - potwierdziła niechętnie. Natomiast na wieść o porwaniu Hope była bardzo zaskoczona. Kto był na tyle szalony, by porywać dziecko pierwotnej hybrydzie? Nie chciała wiedzieć co zrobi tej osobie w zemście. - Tak mi przykro, Klaus. Zrobię co mogę, żeby ci pomóc odnaleźć Hope. Wiadomo kto ją porwał?
Nie wiedziała o problemie pierwotnych z ciotką, która zażyczyła sobie pierworodne dziecko wszystkich pokoleń po Esther. Caroline nie widziała na oczy tak potężnej czarownicy jak Dahlia, ale chyba nawet nie chciała jej spotkać. Chociaż naprawdę chciała pomóc Klausowi i jeśli jej pozwoli to będzie szukała Hope razem z nim.
- Jestem ostrożna. Wynajęłam mieszkanie, pracuję w redakcji... próbuję się dostosować - stwierdziła, nieco zawstydzona. Bała się, że zobaczy na twarzy Klausa zawód, że nie walczy z tym, co zgotowali im wrogowie tylko przystosowuje się. Ale póki nie miała nikogo znajomego, nie miała jak walczyć... prawda?
- Dziękuję, ale nie chcę wam przeszkadzać. Macie teraz sporo na głowie. Ale musisz dać mi adres, żebym mogła cię odwiedzić - skoro już byli tu razem to miała nadzieję, że nie zostawi jej samej sobie.
- Klaus... mam pomysł. Pracuję teraz w redakcji, więc mogę napisać ogłoszenie. O zaginięciu dziewczynki. Może ktoś ją rozpozna i da znać? - zapytała co o tym sądzi, bo ostatecznie nie będzie robić czegoś wbrew niemu.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Czw Lut 28, 2019 10:59 pm
Prawdziwie zrozpaczony ojciec nie jest widokiem często spotykanym, w szczególności w przypadku Klausa. Caroline lata temu zdążyła poznać, że Klaus jest bardzo honorową osobą pomimo swojej brutalności. Kiedy coś deklarował, bardzo rzadko wycofywał się z danego słowa, a przecież lata temu powiedział Caroline wprost, jak jest w kwestii jego uczuć do niej plus gesty na przestrzeni wielu lat swoje mówiły. Obrazy, otwieranie się przed nią, bycie coraz bardziej podatnym na jej wpływ, pomaganie w jej planach... Dużo by tu opowiadać...
I właśnie teraz Klaus najmocniej potrzebował wampirzycy, doceniał bardzo jej bliskość, której nie przerywała, on sam czując nieustannie dotyk na policzku i pod odzieżą, schylił się w jej kierunku, czołem lekko dotknął jej własnego, wsłuchał się we wszystko, co mówiła i tylko delikatnie pokiwał przecząco głową, odpowiadał szeptem. - Nie wychylaj się, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby i Tobie stała się krzywda, Caroline. Unikaj konfliktów, unikaj innych wampirów. Łowców. Czarownic. Wilkołaków. - Oj było słychać, jak o nią się martwił... Bał się, że również i ją straci... - Musisz przetrwać ten bałagan, pracujemy nad tym z rodzeństwem. Hope porwała ją prawdopodobnie potężna czarownica. Ja nie dałem jej rady, Ty tymbardziej jej nie dasz, dlatego błagam Cię, Caroline... - A wtedy on sam swoimi dłońmi delikatnie objął jej delikatną twarz jeżdżąc bardzo powoli, okrężnie kciukami jeżdżąc po jej policzkach. - Nie wychylaj się, nie wystawiaj żadnego ogłoszenia. Nie możesz wzbudzić żadnych podejrzeń. Muszę mieć pewność, że nic Ci nie grozi. Dam Ci nasz bieżący adres. Przyjdziesz do mnie? Rodzeństwo robi, co może, żebym nie zwariował... Wiesz, jak możesz mi pomóc? Odwiedzaj mnie, spotykajmy się. Przy Tobie... - Potem była chwila zastanowienia, jak by sam był zdziwiony, że to mówi. - Przy Tobie jestem spokojniejszy, mam jaśniejszy umysł. Potrzebuję Cię... - Kiedy wypowiadał swoje słowa, jego usta były bardzo blisko warg wampirzycy, być może nawet niekiedy trącone były o siebie, ale jeśli nie czuł sposobności, nie pocałował wampirzycy. Przede wszystkim potrzebował jej obecności, pocałunki i większa bliskość... To była... Mniej priorytetowa perspektywa. Każdy potrzebował się odstresować, a Klaus był zbyt romantyczny, zbyt szanował i cenił sobie Caroline, żeby ją tak traktować. Poza tym... Pocałunek prawdziwej ukochanej jego serca potrafił z lekkością odjąć wiele bólu z jego zatroskanego serca.
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Pią Mar 01, 2019 12:02 am
Caroline długo nie mogła uwierzyć, że Klaus będzie miał dziecko. A kiedy w końcu przywykła do tej myśli, okazało się, że została porwana, a on szalał. Nie znała dokładnych jego przygód w Nowym Orleanie, choć nie wątpiła, że mierzył się z prawdziwymi demonami.
Wtedy nie uwierzyła mu w jego deklarację. Wątpiła, żeby dotrzymał słowa, bo i wtedy tego nie chciała. Teraz sytuacja nieco się zmieniała, ale znowu okoliczności były niesprzyjające. Zawsze coś.
Nie wiedziała, czy powinna mu pozwalać na taką całkowitą bliskość. Gdy oparł głowę o jej czoło, przymknęła mimowolnie powieki. Nie mogła go odtrącić, zwłaszcza przez to co teraz przeżywał. A poza tym nie chciała.
- Nie mogę unikać każdego. Uważam na siebie, więc nie waż się o mnie martwić, gdy masz na głowie takie problemy - szepnęła. Z boku musieli wyglądać dość dziwnie. Co najmniej jak para. No ale to nie było teraz istotne, zwłaszcza że byli schowani na boku ulicy. Słyszała, że się martwił, ale nie mogła mu na to pozwolić.
- Spokojnie, nie zamierzam stawiać się przeciw potężnej czarownicy. Ale nie powstrzyma mnie przed pomocą tobie - powiedziała. Była uparta, więc wiedział, że jej nie przekona, by całkiem się wycofała. - Ogłoszenie nie będzie przeze mnie podpisane, więc nic mi się nie stanie. A tobie może pomóc. Spróbujmy...
Chciała pomóc, a nie wiedziała jak. Jej praca mogła im ułatwić sprawę, więc może warto dać temu szansę?
Kiedy powiedział, że jej potrzebuje coś w niej pękło. Nigdy nie przypuszczała, że coś takiego od niego usłyszy. Dlatego, gdy to powiedział, a chwilę później jego usta musnęły delikatnie jej, wysunęła szczękę do przodu tym samym wychylając usta do przodu, czyli do niego. To był krótki pocałunek, ale oddawał wszystkie uczucia jakie nimi targały. Spojrzała mu w oczy i kiwnęła głową.
- Będę cię odwiedzać, a ty możesz odwiedzać mnie. I... musisz mi obiecać, że nie odetniesz mnie. Chcę pomóc, nawet jeśli to niebezpieczne - ryzyko nie było jej obce. W Mystic Falls na różne rzeczy już na trafiali. Da sobie radę, jeśli pozwoli jej na pomoc.
- Klaus... co jeśli nigdy się stąd nie wydostaniemy? - zapytała z wyraźną obawą. Choć miasto było ładne to codzienne polowania łowców nie były zbyt zachęcające.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Pią Mar 01, 2019 7:41 pm
- Nie wybaczę sobie jeśli stanie Ci się krzywda, Caroline... - Odparł na jej słowa również szeptem chcąc utrzymywać jakże potrzebną i kojącą bliskość. - Caroline... Nie wiemy czy porywacze nie mają wglądu w Twoją prasę, takie ogłoszenie będzie za bardzo kojarzyć się z Hope, to niebezpieczne... Pomóż mi swoją obecnością, to wystarczy... Gdyby nie rodzeństwo i Ty, wybiłbym całe miasto albo zginął próbując to zrobić... - Westchnął ciężko. Wiedział, że jej nie przekona do wycofania się, ale nie mógł sobie pozwolić na jej narażenie. Caroline była dla niego zbyt ważna...
Kiedy poczuł delikatny pocałunek, poczuł się lepiej, jak by wiele zmartwień przez tą ulotną chwilę zniknęło z jego ramion. Dostrzegł, jak bardzo ten pocałunek choć krótki, był pełen emocji, dlatego też z własnej inicjatywy delikatnie to powtórzył ukazując swoją niepewność i desperację. Właśnie takie krótkie, acz intensywne momenty ukazują wagę relacji, jej intensywność, prawdziwość. Złapał po chwili głęboki oddech, kiedy się jeszcze bardziej uspokoił. Był w jej rękach tak spokojny, jak gdyby znów byli w Nowym Orleanie. Wampirzyca czyniła magię, a nie była czarownicą... - Wyjdziemy stąd, dopilnuję tego, będę Cię odwiedzać, jeśli nie będziesz w stanie przychodzić do mnie. Obiecuję, że Cię nie odetnę, każdego dnia chcę Cię widzieć skoro wiem, że tu jesteś. - Nie potrafił jej odmówić... Przystał na jej prośbę, przystał, a potem uciszył się i delektował się nie tylko dotykiem wampirzycy, ale i jej zapachem, co mogła zauważyć czując jego nos przy swojej szyi
Powrót do góry Go down
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Caroline Forbes
Vampire
Punkty : 41
Nie Mar 03, 2019 1:56 am
- Nie stanie. Nie martw się o mnie - powiedziała łagodnym tonem. Widziała jego zmartwienie, ale wiedziała, że ma dużo na głowie i ostatnie o czym powinien się martwić to jej bezpieczeństwo.
- Ale to ogłoszenie może dużo dać. Naprawdę chcesz zmarnować taką okazję? Będę ostrożna, obiecuję - powiedziała, chcąc go przekonać, by pozwolił jej działać. Przynajmniej w ten sposób mogła. - Zawsze mogę powiedzieć, że to anonimowa prośba, a ja tylko napisałam ogłoszenie. Jestem wampirem do cholery, poradzę sobie.
Nie mógł traktować jej jak dziecka albo jak jajko, które zbije się przy pierwszym kontakcie z ziemią. Była potężna i dawała radę z zagrożeniami.
- Chcę pomóc aktywnie, nie tylko obecnością - westchnęła. Nie chciała, żeby traktował ją w ten sposób. Obecność to za mało, musiała mieć w tym jakiś udział. Nie byłaby sobą, gdyby nie przejęła inicjatywy i nie pomagała w potrzebie.
Po drugim pocałunku zainicjowanym przez niego, uśmiechnęła się mimowolnie. Mimo dramatycznej sytuacji nie mogła się oszukiwać, że to nie było przyjemne.
- Dobrze - przystanęła na jego propozycje i też się uciszyła, przez dłuższą chwilę ciesząc się chwilą względnego spokoju i błogości, jaka ją przy nim ogarnęła.
- Może pójdziemy... na drinka? Albo mogę pokazać ci gdzie mieszkam i tam się czegoś napijemy? - zapytała dając mu do wyboru dwie opcje, chociaż miał także trzecią opcję - mógł się nie zgodzić i wracać do siebie. Nie dziwiłaby się i nie obraziła, bo rozumiała powagę sytuacji. Ale jeśli miał czas to chciałaby spędzić z nim jeszcze trochę czasu.
Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Nie Mar 03, 2019 5:30 pm
Na prośbę o martwieniu się nic nie powiedział. I tak będzie to robić, bo wiedział, z czym ma się do czynienia, skoro nawet on musiał się liczyć z adwersarzem, to co dopiero Caroline...
Westchnął cicho, kiedy jednak odczuwał presję z ogłoszeniem, nie widział dobrze tego pomysłu, ale temat nie mógł być przemilczany, wampirzyca by mu tego nie odpuściła... - Omówmy to gdzie indziej, nie tutaj. Nie wiemy czy nikt nas nie usłyszy. Chodźmy do Ciebie. - Odparł cichym głosem. Ta chwila błogości była bardzo potrzebna... Była bardzo pomocna zdaje się nie tylko dla Klausa, ale i dla Caroline. To dobrze. Jeszcze chwilą zatonął w zmysłach, złapał głęboki oddech i uznał, że... - Trzeba stąd zniknąć. - Odparł z lekką obawą i potem oboje zniknęli udając się do mieszkania wampirzycy.

z/t x2 -> https://the-original-diaries.forumpolish.com/f38-mieszkanie-c-forbes
Powrót do góry Go down
Stefan Salvatore
Stefan Salvatore
Stefan Salvatore
Vampire
Punkty : 11
Sob Kwi 20, 2019 7:42 pm
/Po spotkaniu z Caroline

Stefan wolno przejeżdżał przez dzielnice i liczył na to, że uda mu się wypatrzyć jakiś wolny dom, który mógłby kupić, a który jednocześnie nie byłby starą klitką, ani ,,nawiedzonym" domem. Poszukiwania Damona szły raczej w niezbyt dobrym kierunku, co oznaczało, że zostanie tutaj na dłużej. Na jego nieszczęście, prawdopodobieństwo, że podda się przedwcześnie było znikome, a szanse mogłyby wzrosnąć dopiero za jakieś 100 lat, a nawet wtedy to by nie było takie pewne. Sam Stefan nie był pewien co się stanie wówczas, gdy spotka się w końcu z Damonem. Pomijając początek, w którym prawdopodobnie się pokłócą albo upiją albo oba naraz, ale co później? Będzie musiał znaleźć nowy cel. Stefan zauważył jakie to żałosne, że całe życie jego głównym celem, który utrzymuje go przy życiu są właśnie poszukiwania Damona. Podążanie za nim. Myśli w głowie Stefana zaczęły się kotłować i nakładać na siebie. Postanowił zatrzymać się na uboczu i zaczerpnąć świeżego powietrza. Chociaż co do tego ,,świeżego" nie był taki pewien. Wysiadł z auta i oparł się o nie. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
Powrót do góry Go down
Rebekah Mikaelson
Rebekah Mikaelson
Rebekah Mikaelson
Original
Punkty : 9
Sob Kwi 20, 2019 8:59 pm
/ #1
Zatrzymała kradzione, czarne Camaro na poboczu, po czym uderzyła brzegiem dłoni o kierownicę. Gdyby tylko wiedziała, jak wydostać się z tego przeklętego miasta. Wszystkie drogi prowadziły tutaj, nie do Rzymu, a donikąd. Bluzgnęła siarczyście pod nosem, a następnie wysiadła z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Była totalnie poirytowana całą sytuacją, a jeszcze bardziej dobijał ją fakt, że została całkiem sama. Dosłownie. Gdzie do diabła podziała się jej rodzina? Wyjęła telefon z wnętrza kieszeni kurtki. Może teraz zdoła skontaktować się z kimś znajomym. Brak zasięgu.
- Cholera ... - rzuciła zupełnie w powietrze, rozładowując napięcie związane z bezradnością. Nienawidziła tego uczucia, które kojarzyło jej się ze słabością. A taka teraz była. Słaba i osamotniona w jakiejś przeklętej dziurze. Westchnęła, wywracając teatralnie oczami. W głowie miała tysiące innych miejsc, w których mogłaby się znajdować. A zamiast tego, co? W tej samej chwili komórka wykonała dwie wibracje i wydała z siebie niepokojący dźwięk. Bateria padła. Rebekah zatrzymała się na chodniku, aby rozejrzeć się po okolicznych budynkach. Być może, w którymś z nich będzie mogła naładować tego trupa. Biuro nieruchomości, jakaś kamienica, apteka. I ... jest! Kawiarenka! Optymistycznie ruszyła w kierunku szyldu z filiżanką kawy i jakimś obiecującym tekstem, który miał widocznie zachęcać klientów, aby przyszli uraczyć się czarnuszką. W pewnym momencie w oko wpadł jej młody mężczyzna. Dobrze zbudowany, dosyć przystojny i przede wszystkim znajomy.
- Proszę, proszę ... Stefan Salvatore na wakacjach! - zażartowała z nutką kąśliwości w głosie.
Powrót do góry Go down
Stefan Salvatore
Stefan Salvatore
Stefan Salvatore
Vampire
Punkty : 11
Sob Kwi 20, 2019 9:59 pm
Myśli Stefana natarczywie krążyły wokół Damona. Reszta świata na moment jakby przestała istnieć. Z zamyślenia wyrwał go dopiero znajomy głos. Od razu poznał jakże dobrze mu znany dźwięk. Rebekah. Stefan natychmiastowo wrócił do rzeczywistości. W zasadzie to ucieszył się na widok blondynki, chociażby z tego względu, że nieświadomie uratowała go od uciążliwych myśli. Uśmiechnął się szczerze i delikatnie schylił głowę jak to miał w zwyczaju podczas tej czynności.
- Wakacje... chciałbym.
Stefan poczuł przez moment zawahanie i zadał sobie pytanie: Czy to możliwe, ze wybrałem szukanie Damona zamiast wakacji? Uznał, że naprawdę musi być z nim źle. Z drugiej jednak strony starał się usprawiedliwić, że przecież nie miał towarzysza, a samemu to jednak nie to samo. Ale nim za bardzo wciągnął się w te rozważania wrócił myślami do blondynki. Widok znajomej twarzy sprawiał, że Stefan odżył. Tak dawno nie widział nikogo znajomego, że po przyjeździe do tego miasta widok bliskich mu ludzi wywoływał w nim radość. A Rebekah do tego nie była tylko starą znajomą. Mieli ze sobą dużo wspomnień, także tych erotycznych. Zdarzało im się być kochankami, średnio raz na sto lat.
-To gdzie jedziemy?
Zażartował sobie i przy tym uśmiechnął się zalotnie. Wiadome było, że priorytetem Stefana jest znalezienie Damona, a wyjazd z miasta nie byłby mu na rękę. Dlatego też zaskoczeniem dla niego było uczucie, które mu towarzyszyło. Uczucie, że gdyby Rebekah podała dowolne miasto to by się zgodził.
Powrót do góry Go down
Rebekah Mikaelson
Rebekah Mikaelson
Rebekah Mikaelson
Original
Punkty : 9
Nie Kwi 21, 2019 5:41 pm
Zatrzymała się na wprost swego rozmówcy, krzyżując jednocześnie ręce na piersi. W takiej oto pozie, bacznie lustrowała postać wampira, któremu wyraźnie coś zaprzątało myśli. Ba, była skłonna nawet stwierdzić, że coś go niepokoiło. Zresztą, taki właśnie był Stefan. Ten lepszy brat, który dba o wszystko i wszystkich dookoła, poświęcając przy tym samego siebie. Rozumiała go doskonale, ponieważ niejednokrotnie musiała zrezygnować ze swojego własnego szczęścia na rzecz rodziny i wymyślonego lata temu przyrzeczenia. Choć z drugiej strony, jakby się temu bliżej przyjrzeć, to wcale nie było ono takie głupie. Przypominało im o wartości, jakiej jest rodzina i wzajemna lojalność. W młodszym Salvatore dostrzegała siebie. Może dlatego miała taką cholerną słabość do niego. Spojrzała pruderyjnie na wampira.
- Proponujesz wspólny wyjazd? Stefanie, co sobie ludzie o nas pomyślą? - odparła z udawanym oburzeniem, szturchając go jednocześnie w ramię. Następnie na twarzy blondynki pojawił się uroczy, niemal anielski uśmiech. Była zupełnie swobodna w jego towarzystwie, tak jakby nigdy nic złego nie wydarzyło się pomiędzy tą dwójką. To właśnie było najlepsze. Ich relacja była naprawdę zaskakująca i zmieniała się w zawrotnym tempie. Z najgorszych wrogów, zmieniali się w parę kochanków. Zarumieniła się nieznacznie na samą myśl o ich ostatnim romansie.
- Najpierw jednak muszę podładować to ustrojstwo. - pomachała telefonem, widocznie zawiedziona. W tym momencie stawiała bliskich na pierwszym miejscu, aczkolwiek wizja wspólnego wypadu ze Stefanem wydawała się być bardzo, a to bardzo kusząca. Choć zapewne totalnie nierealna. Nawet nie chciała myśleć o tym, jak zareagowałby Klaus, gdyby dowiedział się o nich razem. Wykonała nieznaczny krok w tył.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Skocz do: