The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Sro Kwi 10, 2019 1:44 am

Obrazek
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Nie Kwi 21, 2019 10:34 pm
Był zdenerwowany.. chociaż nie, to w jakim aktualnie był stanie na pewno nie można nazwać zdenerwowaniem więc jeszcze raz. Był wkurwiony faktem, że ktoś ośmielił się ukraść jego rodowy pierścień, który tak naprawdę to chronił go przed słońcem. Nie mógł poruszać się za dnia i postanowił zaszyć się w jednym z opuszczonych domów, drzwi były otwarte a fakt, że mógł przestąpić jego próg utwierdził go w fakcie, że jego właściciel już nie żył. Logiczne, prawda? Odkąd stał się wampirem to posiadał swój pierścień bo został zrobiony przez jedną z czarownic Bennett, jeszcze za czasów gdy kochał się w Katherine Pierce, suce bez serca, która teraz obracała się w towarzystwie Pierwotnego. Na samą myśl robiło mu się nie dobrze i miał ochotę zwrócić zawartość swojego żołądka.
Był głodny, a nie od dzisiaj wiadomo, że bar jest jednym z miejsc szczególnie lubianym przez wampiry, nikt tam nie zadaje zbytnio pytań; ludzie są zbyt pijani, żeby zauważyć, że ktoś nagle zniknął, a pijane kobiety stają się łatwym celem w zaciągnięciu do okolicznych toalet. Bo przecież żadna z nich nie przypuszcza, że oprócz szybkiego numerku może zaliczyć także ugryzienie w szyję, na ich szczęście Salvatore mimo wyłączonych uczuć miał trochę rozumu i kiedy zaspokoił swój głód, wymazywał pamięć i kazał im odejść. Nie był takim Rozpruwaczem jak jego brat Stefan.. no właśnie, był ciekawy czy jego ukochany braciszek pojawił się w tym okropnym mieście z którego nadnaturalni nie mają szans wyjść. Musiał się dzisiaj napić, to chyba było ważniejsze niż spędzenie dnia na polowaniu, a alkohol pomagał uśmierzyć głód w pewnym stopniu. Kiedy tylko się ściemniło postanowił udać się do okolicznego baru, zajął pierwsze wolne miejsce przy barze i skinął palcem na uroczą barmankę, której puścił lekko oczko gdy zamawiał swój ulubiony trunek a mianowicie bourbon. Podziękował jej z uroczym uśmiechem, zapamiętując sobie, żeby to właśnie ją wyrwać na małe co nie co w czasie jej przerwy po czym pociągnął łyk trunku, rozglądając się lekkim spojrzeniem po dość zatłoczonym barze.
Powrót do góry Go down
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Witch
Punkty : 10
Pon Kwi 22, 2019 12:01 am
Po spotkaniu z dziewczyną, odłożeniu wszelkich dokumentów na swoje miejsce i generalnie sprawieniem wrażenia jakby naprawdę jej tu nigdy nie było. Było już raczej późno, dlatego postanowiła sobie pozwolić na odrobinę wolnego, zostawiła w sypialni jej i Ricka małą karteczkę, że jakby w końcu się odnalazł, wiedziałby gdzie ją znaleźć. Zabrała jeszcze sweterek i wyszła ze szkoły lądując w barze znajdującym się w centrum miasta.
Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się, i o dziwo zauważyła przy barze siedzącą postać i uwaga w tym charakterystycznym ubraniu, i ze znaną czupryną. Co jej szkodziło? Nic. Postanowiła dosiąść się do owego wampira. Przeszła przez salę i usiadła na wolnym stoliku obok niego.
-Damon Salvatore, sam w barze, chyba nie przeszkodziłam ci w poderwaniu jakiejś niewinnej barmanki, co?- uśmiechnęła się zadziornie a kiedy tylko barmanka zjawiła się przy niej, poprosiła o zwykle piwo smakowe. Jak się bawić to się bawić. Miała nadzieję, że ten czas kiedy Rick znikał, to było po pomoc dzieciom, a nie gdzieś indziej gdzie nie powinien być. Kochała go, był miłością jej życia ale w tych czasach, chyba każdy był czasami zazdrosny, prawda? Nie powinna.
Wzięła piwo przyniesione przez barmankę i upiła z niego spory łyk, odstawiła butelkę na blat i ponownie spojrzała na owego chłopaka, wampir był starszy od niej a wyglądał na jeszcze młodszego niż widziała go ostatnim razem. "To nie sprawiedliwe" pomyślała i przewróciła oczami, ta barmanka definitywnie na niego leciała.
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Pon Kwi 22, 2019 1:57 pm
Jego życie od praktycznie zawsze było sielankowe, a teraz kiedy miał wyłączone uczucia mógł w pełni delektować się wampirzym życiem tak jak zawsze tego pragnął. Trzymał jednak swoje popędy na wodzy, bo znajdował się w mieście pełnym Łowców, a chciał jeszcze pożyć. Może właśnie ta chęć przetrwania w pewien sposób powodowała, że nie tracił głowy dla pierwszej lepszej barmanki za ladą? Owszem, chciał nawet w tym momencie zatopić kły w jej rozkosznej szyi i delektować się krwią wypływającą z rany, lecz nie mógł tego zrobić. Tajemnicze zniknięcia na pewno powodują, że Łowcy staja się bardziej uczuleni, a tego by w tym momencie starszy Salvatore nie chciał. Uniósł szklankę ze swoim trunkiem do góry, ani na moment nie spuszczając ze wzroku uroczą blondynkę, gdy jego fantazję na temat spędzenia z nią sam na sam w celu pożywienia się spełzły na niczym gdy pojawiła się obok niego brunetka i to do tego Josette we własnej osobie. Odstawił z powrotem szklankę na bar, nie spiesząc się za bardzo z odpowiedzią, mimowolnie skierował swoje ciało w kierunku być może jego towarzyszki dzisiejszego wieczoru, obracając się delikatnie na stołku. Jego spojrzenie uderzyło w jej twarz, a kącik ust drgnął lekko. Owszem, Alaric był jego przyjacielem, a z Jo nie łączyły go jakieś cudowne stosunki dlatego był trochę zdziwiony faktem, że ta od tak do niego podeszła.
- Pani Saltzman.. Rick wypuścił Cię ze swojej jaskini? - wyrzekł, uśmiechając się trochę kpiąco w jej kierunku, bo nie byłby sobą gdyby nie pokusił się o jakiś żart w tym stylu, zresztą znała go nawet dobrze i wiedziała jaki tak naprawdę był. A bez uczuć, mógł mówić co chciał bo nie przejmował się tym, że ktoś może poczuć się urażony, w sumie to nawet byłby szczęśliwy gdyby tak się stało bo cierpienie innych powodowała, że czuł.. radość.
Przechylił delikatnie głowę na bok, biorąc ponownie swoją szklankę w dłoń, żeby upić z niej solidny łyk, rzucił krótkie spojrzenie w stronę barmanki, która widocznie miała ochotę z nim trochę poflirtować, ale przybycie Jo skutecznie schłodziło jej zapały.
- Co taka kobieta jak Ty, robi w takim barze?
Zapytał jakby od niechcenia, stukając opuszkami palców w blat.
Powrót do góry Go down
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Witch
Punkty : 10
Pon Kwi 22, 2019 9:57 pm
Może nie było to coś bardzo dużego, wyjście z domu jakim była szkoła dla nadprzyrodzonych było czymś naprawdę niezwykłym, zwłaszcza jak się miało dwójkę dzieci w wieku trzech i pół lat. Nie żałowała jednak, że to zrobiła, wręcz przeciwnie, cieszyła się chwilą nie przejmowania się tym wszystkim czym musiała się przejmować. Finansami, zajęciami, nauczycielami, uczniami w różnych przedziałach wiekowych, to było czasami męczące, naprawdę.
Spojrzała na Demona i na kobietę która ewidentnie na niego leciała, uśmiechała się zalotnie, puszczała oczko i nie wiadomo co jeszcze, jednak to, że Josette usiadła i odezwała się do wampira, szybko ostudziło zapędy dziewczyny zza baru. Damon również wydawał się w pewien sposób zauroczony tym? Nie, Damon nie był zauroczony pierwszą lepszą kobietą, na pewno nie.
-Stefan wypuścił Cię z piwnicy?- spytała podobnym tonem do jego, no cóż, nie była kobietą która kuli się czy też nie reaguje na coś takiego, była twardą babką z pyskatym językiem. Musiała sama o siebie zadbać i tak to się kończyło, tuż po tragedii.. nawet nie chciała myśleć czy Kai jeszcze gdzieś tam jest, jeszcze gdzieś czai się na nią mając w głowie kolejny jakiś chory plan na jej uśmiercenie.
-Może coś takiego co Ty? Odpoczywam, korzystam z chwili spokoju, a Ty? Nie uwierzę, że tylko polujesz na niewinne kobietki.- to drugie zdanie było wypowiedziane bardziej żartobliwym tonem. Jej czerwona pomadka zostawiła ślad na butelce, jednak nie przejmowała się tym, zostawi ich jeszcze trochę, dopóki albo nie zmyje się pomadka, albo nie skończy piwa, chociaż naprawdę stawiała na to drugie, w końcu wszystko mogło się stać, prawda? Równie dobrze mogła się zrelaksować z Damonem.. jakkolwiek by to dziwnie w jej głowie nie zabrzmiało, miała ochotę napić się w dobrym towarzystwie, nawet jeśli to towarzystwo było ironiczne i denerwujące, lubiła je.
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Wto Kwi 23, 2019 1:03 am
Jak dobrze, że on nie musiał zmagać się z takim problemem jak wychowywanie dzieci, bo zdecydowanie nie był dobrym materiałem na ojca, owszem czasami czuł się przy tych wszystkich swoich znajomych tak jakby robił im za ojczulka, zwłaszcza gdy Ci zachowywali się jak małe rozkapryszone bachory i ten musiał po nich sprzątać. takim przykładem była akurat Elena, która wyłączyła swoje emocje i postanowiła zabawić się pewnego wieczoru i zabić zupełnie niewinną osobę, Damon w sumie lubił ją taką, ale nie mógł się do tego przyznać głośno, zwłaszcza gdy miał wyłączone emocje, bo to równa się z tym, że był dupkiem. Był nim nawet z emocjami, teraz był po prostu bardziej irytującym dupkiem niż zawsze. Uniósł szklankę ze swoim trunkiem z delikatnym uśmiechem na ustach, upił łyk i nadal trzymając szkło w dłoni wyciągnął jeden z palców w jej kierunku przekrzywiając lekko głowę na bok.
- brat mnie unika.. a może po prostu poluje na wiewiórki, albo w tym momencie zabija Bambiego - wyrzekł po chwili milczenia, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Od czasu balu miał spore problemy z nadrabianiem zaległości, zwłaszcza, że paskudni Łowcy zabrali jego pierścień, który pozwalał mu wyjść na słońce. Dla tak wiekowego wampira jak on było to dość.. problematyczne, zwłaszcza, że całe jego życie kręciło się wokół faktu, że mógł popierdalać w promieniach słonecznych niczym Edward ze zmierzchu, na szczęście nie świecił się jak on. Czytanie tych okropnych książek było najgorszą rzeczą jaką zrobił w swoim długim życiu. Nie patrzył teraz na barmankę, zresztą wcale się nią nie interesował, bo jego uwaga była skupiona na Jo. Na jej słowa wzruszył delikatnie ramionami.
- Musiałem wyjść ze swojej pieprzonej kryjówki, bo podczas ostatniego balu jakiś Łowca ukradł mi pierścień, cały dzień siedziałem w piwnicy opuszczonego domu, bo nie mogłem wyjść na zewnątrz. Jestem zły i okrutnie głodny, więc tak Saltzman, poluję na naiwną barmankę - wyrzekł, trochę zdenerwowanym głosem, jednak w kącikach jego ust czaił się zdradziecki uśmiech. Ponownie chwycił szklankę i dopił zawartość do końca bo nie od dzisiaj wiadomo, że alkohol potrafi chociaż trochę zniwelować uczucie głodu u wampira. Otworzył butelkę, którą barmanka postawiła obok jego szklanki, żeby nalać sobie znowu tego życiodajnego napoju.
- za tę pieprzoną sukę zwaną życiem - wyrzekł, unosząc swoją szklankę do góry jakby chciał wznieść toast i upił kolejny łyk nie krzywiąc się ani trochę.
Powrót do góry Go down
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Josette Saltzman
Witch
Punkty : 10
Wto Kwi 23, 2019 11:08 pm
Oczywiście kochała swoje dzieci ale jak każdy rodzic, czasami chciała po prostu odpocząć, wejść do gorącej wanny z rozstawionymi świeczkami, kieliszkiem albo butelką wina w dłońmi i po prostu cieszyć się chwilą w spokoju. Jednak przy dwójce małych dzieci nie było to możliwe i na całe szczęście, że pewna niania postanowiła się zgodzić na zostanie z nimi dzisiejszego wieczora. W jej głowie pojawiło się pytanie, co robił tutaj Damon? Zapewne miał dużo miejsc w których mógłby się obecnie zjawić a wybrał nieciekawy bar który śmierdział alkoholem na kilometr. Może Josette nie znała się na facetach, ale zdecydowanie znała się na mężczyznach albo inaczej, znała się na ludziach. Więc jeśli Damon był tutaj to na pewno nie dlatego, że mu się nudziło, mogło go coś gryźć i może właśnie dlatego, los pchnął ją do tego samego baru co wampira.
-Zapewne urocze zadanie, nie planujesz dołączyć? Samemu pewnie ciężko złapać wiewiórkę.- zaśmiała się cicho i delikatnie zakręciła butelką, wprawiając przy tym piwo w delikatny kołowrotek, ale tylko na chwilę, bo nie minęło parę sekund takiego kręcenia a ona podniosła piwo do swoich ust upijając z butelki całkiem spory łyk alkoholu, który przyjemną goryczą rozlał się po jej ustach i gardle.
-Czemu nie poprosisz jakiejś czarownicy o nowy? Przecież możesz.- powiedziała jakby to naprawdę była oczywista oczywistość. Pomimo tego rozbrajającego uśmiechu na ustach, widziała a w zasadzie czuła po tonie jego głosu, że był faktycznie wściekły i rozgoryczony.
-Może więc opowiesz mi o tym co Cię gryzie, potem mnie grzecznie upijesz abym nie pamiętała co takiego mi powiesz i grzecznie odprowadzisz mnie do szkoły. Powiem ci parę rad, ty się do nich nie zastosujesz ale przynajmniej będziesz miał wieczór z głowy, co Ty na to?- spytała spoglądając prosto w jego lekko podpite oczy, więc pięknie, Damon pił, Damon był zły a to tylko oznaczało, że będzie chciał mordować. Może więc da się namówić na drobne rozmowy a to sprawi, że chociaż na chwilę odwiedzie go od mordowania. Josette chciała pobawić się w bohatera dzisiejszego dnia, albo po prostu jej się nudziło.
Powrót do góry Go down
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Damon Salvatore
Vampire
Punkty : 31
Nie Maj 05, 2019 1:20 pm
Na jego szczęście nie posiadał on bandy małych gówniarzy, bo zapewne udusiłby ich własnymi rękoma. Nie przepadał za dziećmi co raczej nie było żadną niespodzianką, był Salvatorem, wampirem, który żyje dostatecznie długo, żeby przekonać się jakie jest prawdziwe życie, życie którego powoli miał dość. Wyłączył swoje emocje żeby odciąć się od wszystkiego co było związane z uczuciami, martwieniem się o drugą osobę. W tym momencie to on był najważniejszy, stał się pieprzonym egoistą, który lubił spędzać czas w dobrym towarzystwie, a to czy panią Saltzman do tego towarzystwa można zaliczyć to jeszcze zobaczymy. Cień uśmiechu pojawił się na jego ustach, na jej słowa uniósł on kieliszek z trunkiem, żeby upić kolejny łyk i dopiero wtedy przeniósł swoje niebieskie oczy ponownie na twarz Josette.
- Nie gustuje w zabijaniu Bambiego, Stefan zawsze był w tym lepszy - wyrzekł po chwili wzruszając ramionami i posyłając w jej kierunku cierpki uśmiech. No nie ukrywajmy, ale Damon był wampirem z krwi i kości więc nie zniżałby się do takiego poziomu jak polowanie na zwierzęta. On uwielbiał krew prosto z żyły, ciche westchnienie ofiary gdy pozbywał się jej krwi w sporych ilościach, czasami to było nawet lepsze od seksu. Na jej kolejne tylko wzruszył delikatnie ramionami.
- Tamten pierścień był rodzinną pamiątką, ciężko mi się z nim rozstać. Ponadto ja zawsze odzyskuję co moje, a czarownice niezbyt mnie lubią.. ze wzajemnością oczywiście - wyrzekł, posyłając jej zawadiacki uśmieszek. Nawet w takiej sytuacji potrafił on zachować dobry humor i pewność siebie, mimo że stracił on możliwość wychodzenia w słońcu. No cóż, taki już był Damon, zbyt pewny siebie i zbyt arogancki a zwłaszcza teraz gdy nie miał włączonych emocji to był bardziej.. sobą?
- Zaczynasz mi się coraz bardziej podobać pani Saltzman, nadal nie wiem co takiego widzisz w Ricku - wyrzekł po chwili, wywracając teatralnie oczami na samo wspomnienie o swoim przyjacielu, owszem w pewien sposób Salvatore kochał Ricka tylko dlatego, że łączyło ich bardzo wiele i nawet mu do głowy nie przyszło, żeby wyrywać jego żonę, ale  czasami serio nie widział co ona takiego w nim widziała. Westchnienie wyrwało się z jego ust. - Nie wiesz w co się pakujesz Josette, jestem wampirem i wypiję więcej od Ciebie.. ale umowa stoi - dodał, zwracając uwagę barmanki na siebie, żeby poprosić o kolejną butelkę trunku zarówno dla siebie jak i piwo dla towarzyszki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: