@Game MasterTo miejsce mu się nie podobało. Albo miał omamy, albo z tego miejsca emanowała magia. Był więc pewien, że Esme już go oczekuje. Westchnął ciężko zirytowany, że marnuje swój czas z powodu jednej małej głupiej obietnicy. Postanowił dotrzymać słowa, bo i pewnie nie miał innego wyboru w momencie, gdy przysiągł spełnić wszystko, co zażąda od niego starsza wiedźma.
-
O, święta Esme, hetero nad heterami. Wspomóż mnie w męczącej walce, niech małżeństwo z tobą nie będzie mi pisane, bo w przeciwnym razie będę zmuszony się zabić niż żyć u boku takiej złośliwej jędzy - mówił donośnym głosem, który rozniósł się echem po malutkiej kapliczce. Zrobił chwilę przerwy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ta mała świątynia była po prostu brzydka. Wszędzie ta biel i jaskrawy róż, czy ta wiedźma postradała zmysły? Chce go oślepić? Wolał przepych. Wiedział, że nie ma znaczenia, co on woli. Zwłaszcza nie teraz, gdy za wiele do gadania to on nie miał. Przyszedł najwyraźniej przed czasem, bo nigdzie nie dostrzegł Esme. Przysiadł na ławce i oparł się plecami o oparcie. Jednak zaraz potem się położył na ławce i podłożył ramiona, by na nich oprzeć głowę. Gwizdał melodię z filmu Gwiezdne Wojny. -
Oj, Esme, Esme, ma piękna, gdzieś się zgubiła? - nucił sobie pod nosem powtarzając ten tekst bez opamiętania.