The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
NOWY ORELAN - OPUSZCZONY DOM
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Wto Wrz 18, 2018 11:00 pm
Kaysa napisał:
Dostała wiadomość od nieznanego numeru, który okazał się numerem Mikaelsona. Oczywiście, sporo się wahała przed tym by przyjść, ale ostatecznie, postanowiła się zjawić. Kluczyła zanim dotarła w podaną przez niego lokalizację. Nabawiła się paranoi nie tylko przez dragi, które w niej krążyły, ale też przez ciągle polujących na nią łowców.
Cicho zjawiła się w miejscu i oczywiście, co u niej było normalne miała naciągnięty na głowę kaptur szarej bluzy, a w ustach trzymała pogryziony nadgarstek drugiej ręki. Pomagało jej się to skupić. Kaysa rozejrzała się po ruderze dosyć spięta. Widać było, że młoda ma problemy, bo jednak nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, że Pierwotny już na nią czekał ukryty w mroku.
Wampirzyca miała przy sobie broń, w końcu nie chciała znowu spotykać na swojej drodze Klausa bez uzbrojenia, chociaż... wiedziała już, że nie powinna go atakować, tak czy inaczej powinna była przy nim dużo bardziej uważać.
Klaus napisał:
W istocie powinna na niego uważać, jeśli ma w sobie choć trochę instynktownych zachowań, ale używki te zachowania niszczyły, co nie podobało się Klausowi, rozczarował go fakt, że ktoś z łowczą przeszłością nie sprawdził miejsca, gdzie znajdował się Klaus. Wielkiem zaskoczeniem musiał byc dla wampirzycy fakt, kiedy nagle poczuła wokół swojej szyi silny ścisk dłoni, która okazała się dłonią Pierwotnego, mało tego, została przybita przez niego do ściany rudery będąc nieco nad podłogą, jak za pierwszym razem na cmentarzu niemalże...
Żółte oczy otoczone czarnymi żyłami spoglądały na wątłe ciało wampirzycy, a potem na jej twarz, która mimo widocznych emocji ukazywała również słabość, a to nie podobało się Pierwotnemu. - Pragniesz potęgi, lecz o ciało nie dbasz. Instynkty już dawno Cię zawiodły i prowadzi Cię jedynie paranoja, co udowadnia fakt, że nie potrafiłaś przeanalizować otoczenia szukając na ślepo jakichkolwiek śladów któregoś z Twoich poszukiwaczy. Powiedz mi, jak chcesz być kimś więcej, kiedy nie potrafisz zadbać o formę i czystość umysłu, hm? Nawet teraz mimo posiadanej broni nie masz ani planu ani możliwości, żeby mnie zdjąć. - Potem na moment przerwał swoje "powitanie", by zbliżyć się do niej bardziej oczywiście nieustannie będąc przygotowanym na wszelkie próby riposty. - Spodziewałem się po Tobie czegoś więcej, a widzę jedynie marnujący się potencjał, jesteś żałosna, Kayso. - I po tych wyszeptanych słowach Klaus uwolnił Kaysę, przez co mogła finalnie złapać swobodniejszy oddech, a on sam czekał na jej "usprawiedliwienie" i "próbę" udowodnienia swoich racji z jej strony.

Kaysa napisał:
Kaysa brała przede wszystkim dlatego, żeby zablokować wspomnienia tamtej drugiej. Wyprowadzało ją to z równowagi, ciągły ból głowy i obrazy, które do niej nie należały. Wolała brać i dzięki temu mogła też zredukować chociaż trochę napięcie w swoim organizmie. Istotnie... nie spodziewała się takiego nagłego ataku z jego strony. W sumie to z żadnej strony! Wciągnęła gwałtownie powietrze by mieć minimalny zapas na czas duszenia przez niego.
Gdy zobaczyła go przed sobą instynktownie to ona na niego warknęła i się szarpnęła, ale zaraz po tym uświadomiła sobie, że nie powinna, poza tym zaczął już do niej mówić.
- Taki pewny jesteś? Syknęła gdy tylko skończył pierwszą wypowiedź. Oczywiście, że miała plan i mało tego mogła go zranić! A skoro sam się o to prosił nie będzie się powstrzymywała! Nim zdążyła go zaatakować ten znowu przemówił i... w jej oczach mógł zobaczyć jak płonie znowu prawdziwa furia. Oj... nie powinien jej tak nazywać. Nikt. Nawet sam Niklaus Mikaelson.
Gdy wylądowała na ziemi, bardzo szybko się z niej poderwała. Jej atak był szybki i brutalny. Jeśli wszystko poszło zgodnie z jej planem to gdy jeszcze kucała na ziemi rzuciła w jego stronę ostrze, które miała ukryte w lewym rękawie. Zgodnie z jej założeniami, pierwotny powinien zostać draśnięty w policzek, mógł również odbić ostrze albo je złapać, ale chodziło tu o coś innego. To było tylko odwrócenie uwagi. Gdy posłała sztylet w jego stronę sama wprawiła ciało w ruch i finalnie sama złapała go mocno za gardło i przygwoździła do ściany. W prawej ręce trzymała drugie ostrze, które czubkiem wbijało się w jego klatkę piersiową. Tak przynajmniej to wyglądało gdyby poszło to zgodnie z planem, na co Klaus mógł pozwolić oczywiście.
- Nie jestem żałosna! Mogłam cię ściągnąć jak mnie trzymałeś, b jesteś na tyle pewny siebie, że nawet nie blokowałeś mi rąk. - warknęła na niego. Kaysa od zawsze miała w sobie taki pstryczek... jak ją wyprowadzić z równowagi, albo wyzwać, zaczyna działać jak bezwzględny logik. Szkoda tylko, że się znowu porwała z motyką na słońce.
Klaus napisał:
Powód brania nie interesował Klausa. Nik nie był święty, ale wiedział z doświadczenia, że narkotyki nie prowadzą do upragnionego spokoju i opanowania w walce. tak czy inaczej jego słowa musiały mocno wejść w głowę Kaysy, bo jej brawura prawdopodobnie przebijała głupotę. W końcu kto normalny ze słabym ciałem chce zaatakować Pierwotnego? Do tego hybrydę?
Klaus oczywiście miał tak dobre zmysły i refleks, że bez problemu złapał rzucone ostrze. Pozwolił się złapać Kaysie, bo wiedział, że kieruje nią ślepa agresja. Nic nie mówił na jej pyskówki, poczekał z odpowiedzią do samego końca, kiedy wbił jej bez wahania i głęboko ostrze między żebra przebijając jej prawe płuco i częściowo serce, kiedy ta próbowała zabić Klausa.
- Kiedy teraz spróbujesz wyjąć z siebie to ostrze, coś Ci powiem. Jestem Pierwotną Hybrydą, Twoje duszenie, pogróżki i próby ataku kierowane ślepą agresją nie robią na mnie wrażenia. Nie da się mnie zabić, jestem na szczycie łańcucha pokarmowego. Możesz próbować mnie zabić raz za razem i za każdym kolejnym kara za to będzie boleśniejsza. - Powiedział z uśmieszkiem na twarzy obserwując niezdarne poczynania "podopiecznej". Obserwacje jednak nie trwały krótko, kiedy Kaysa wyjmowała z siebie ostrze, Klaus zaszarżował możliwie jak najszybciej i swoim uderzeniem ręki uderzył ją w przeponę chcąc zakłócić jej oddychanie i posyłając ją na drugi koniec rudery. - To jest przedsmak tego, co Cię może spotkać, jeśli dalej będziesz ze mną zadzierać. Większość osób w tym etapie traci głowę albo serce. Twierdziłaś, że chcesz pożyć, więc jeśli chcesz pożyć, będziesz się mnie słuchać. - A wtedy sam do niej ponownie przybył z przyspieszeniem powalając ją na ziemię i przyduszając na podłodze trzymając tak mocno za szyję, że niemal niszczył jej krtań. - Zrozumiałaś? - I wyczekiwał odpowiedzi spoglądając na cierpiącą wampirzycę... Albo jej wrak.

Kaysa napisał:
Wampirzyca miała słabsze i zmysły i refleks niż pierwotny, dlatego gdy Klaus wystartował ze sztyletem, o którym Kaysa autentycznie zapomniała dziewczyna warknęła z bólu czując jak ostrze znika w jej ciele, dogłębnie ją raniąc. Od razu poczuła problem z oddychaniem. Dała się zrobić jak żółtodziób i to ją znowu wewnętrznie rozwścieczyło. Złapała za rękojeść ostrza chcąc je wyjąć i słuchała tego co mówił do niej Klaus.
- Więc przestań mnie ciągle prowokować. - syknęła w jego stronę. Kaysa doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wampir miał cholerną rację.
Poczuła jak jej bluzka przylepia się nieprzyjemnie do jej ciała od gęstej i lepiej krwi. Gdy prawie udało jej się wyszarpnąć ostrze, poczuła kolejne uderzenie, które posłało ją na drugi koniec budynku. Jako człowiek nie przeżyłaby tego i zostałaby z niej mokra plama. Chciała mu coś odpyskować, naprawdę chciała, tym bardziej że doszła do konstruktywnego wniosku, że gdyby odciąć mu ręce, to ani by nie mógł atakować, ani się bronić! Trzeba będzie to kiedyś wypróbować. Wijąc się na ziemi i usiłując złapać oddech znowu go poczuła przy sobie. Jego uścisk był niesamowicie mocny i łzy stanęły jej w oczy, ale możliwie starała się nie okazywać bólu, no nie da mu tej satysfakcji!
- R...ro...rozumiem... pu...puszczaj mnie... - wycharczała tylko i tym razem... zaatakowała go instynktownie, ale wbrew pozorom bardzo przemyślanie. W końcu dalej trzymała ostrze, które dopiero co wyjęła ze swojego boku i korzystając z tego, że pierwotny tak zredukował dystans między nimi, wykonała dosłowną kopię jego ataku sprzed chwili. Posłała ostrze w jego prawą stronę, by przebić płuco i serce.
Klaus napisał:
No widok wampirzycy dzielnie znoszącej uderzenia Klausa może i nawet w jakimś tam stopniu robił na nim wrażenie, lecz nie mógł tego samego powiedzieć w styaucji, kiedy poczuł w sobie ostrze wbite podobnie, jak on to uczynił jeszcze przed chwilą. On jednak był lepiej przystosowany do takich sytuacji i poza syknięciem, a potem niepokojącym warknięciem od razu wyjął wbite ostrze, by odwzajemnić przysługę przebijając jej lewą tętnicę udową. Celowo ją wykrwawiał, by wyłączyć używki z jej krwioobiegu. Po tej ripoście wyjął ostrze, chciał jedynie doprowadzić do krwawienia, po czym ostrze schował w swoje ubranie po uprzednim oczyszczeniu z krwi. Oczywiście drugą ręką nadal ją podduszał, ale słabiej.
- Ewidentnie nie zrozumiałaś. Zaraz Ci się odechce dalszej agresji. - A wtedy Kaysa mogła poczuć, jak jej szyja została przekłuta szybko po uwolnieniu ręki, poczuła w sobie wilkołaczy jad, który w niedługim czasie wywoła halucynacje nieporównywalne do tego, co miała wcześniej na haju. Nareszcie zwiększył dystans, obserwował reakcje wampirzycy jednocześnie z ciekawoście sprawdzając ostrze i robiąc oględziny plam krwi na swojej ciemnej odzieży. - Masz szczęście i pecha będąc wampirzycą. Jestem ciekaw, kiedy zrozumiesz swoje miejsce, a potem dowiemy się, jak długo potrwa, zanim zaczniesz mnie błagać o odtrutkę. - Uśmiechnął się do niej bardzo podstępnie, a potem oparł się o ścianę zadowolony z siebie, lecz gotowy na wszelkie próby ataku, które raczej jednak jad udaremnił.

Kaysa napisał:
Pamiętajmy, że mimo wszystko Kaysa nie była jakimś pierwszym lepszym wampirem, w sensie była, ale miała za sobą kilkanaście lat bolesnych i ciężkich szkoleń, które przygotowały ją na walkę z wampirami. Potrafiła nawet jak była człowiekiem wiele znieść, a teraz w nowej odsłonie mogła przyjmować na siebie więcej. To było okrutne, ale gdy całe życie czujesz ból, to się do niego przyzwyczajasz. Gdy poczuła ostrze w nodze wydała z siebie cichy krzyk, to zabolało. Automatycznie sama przyłożyła rękę do rany by zatamować krwawienie. Gdyby więcej piła krwi i to nie swojej, to może jej regeneracja by działała lepiej.
- Przestań... - zdążyła warknąć na niego wściekle.
Gdy poczuła ugryzienie szarpnęła się pod nim gwałtownie i go chciała po prostu odepchnąć. Kaysa doskonale wiedziała jak jad wilka działa na wampira, w końcu nie raz i nie dwa sama truła porwane przez łowców wampiry i patrzyła jak te zdychają w agonii. W błyskawicznym tempie doszło do niej co się właśnie stało.
- Ty... coś ty zrobił... - syknęła i się poderwała, ale zaraz po tym znowu wylądowała na ziemi. Oddychała gwałtownie bo nie dość, że traciła krew to jeszcze czuła jak jad rozlewa się po całym ciele.
- Nie będę się przed tobą płaszczyć... - mruknęła. Kaysa miała niesamowitego ducha walki i naprawdę... musiała pojąć i zaakceptować dominację kogoś potężniejszego. Nie trzeba było długo czekać, na to by jad zaczął robić swoje. Kaysa była słaba, do tego była bardzo poraniona i miała mało krwi. Wampirzyca usiadła pod przeciwną ścianą co Klaus żeby go obserwować i po prostu wgryzła się w swój nadgarstek.
Klaus napisał:
Spoglądanie na upartego wampira ulegającego wilczemu jadowi za każdym razem było równie satysfakcjonujące. Oczywiście w sytuacji, kiedy ofiara sama się o to prosiła, jak teraz Kaysa tego dokonała raz za razem pyskując Klausowi i atakując go. Teraz halucynacje i cierpienie, które ją czeka są karą za jej ślepą agresję i niefrasobliwość.
- Kayso. Będziesz, kiedy zrozumiesz swoje miejsce? Daję Ci szansę, a Ty nie chcesz z niej skorzystać. Głupotą jest się mnie nie słuchać. - Pokręcił głową widząc jak wampirzyca gryzie się w rękę. - Kolejnym znakiem na to, jak jesteś żałosna jest fakt, że liczysz na to, że Twój nadgarstek wyzwoli Cię ze wszelkich problemów. - Wtedy widząc, że jej butność nieco ustąpiła, podszedł do niej, kiedy siedziała zakrwawiona, ujął ją za podbródek i zdjął nadgarstek z jej ust zmuszając ją do patrzenia w jego oczy. - Powinnaś się cieszyć, że chcę z Ciebie zrobić wampirzycę o niemałych umiejętnościach. Zamiast tego zaatakowałaś i widzisz teraz, do czego to prowadzi. Gryzienie siebie w nadgarstek nie pomoże Ci. Twoja krew Cię nie odżywi, nie zniweluje jadu. Od razu było widać, że Twoje ciało jest opanowane ludzkimi używkami. Mówisz, że chcesz żyć, a życie, które prowadzisz nic Ci nie daje. Może jednak było lepiej Cię zabić wcześniej. Liczyłem na to, że mówiłaś prawdę błagając o życie. Jednak się myliłem, ale popatrzę, jak umierasz powolną śmiercią. - I wtedy odrzucił jej głowę na bok nieco z pogardą, oddalił się nieco i patrzył, jak cierpiała dopóki nie zrozumiała przekazu Klausa kryjącego się za jego czynami i słowami.

Kaysa napisał:
Obłęd powoli zaczynał ogarniać jej ciało, chociaż naprawdę dzielnie starała się z tym walczyć. Mało tego słowa hybrydy ni jak jej nie pomagały w jakimkolwiek zapanowaniu nad tą całą sytuacją. Nim jeszcze się do niej zbliżył poczuła dreszcze na całym ciele.
- Nie chce zabijać ludzi... to pomaga mi się skupić... chociaż trochę panować nad tym ciałem... - wydusiła z siebie, gdy ten już był blisko i zabrał jej rękę od jej ust. Kaysa nie miała siły nawet na niego warknąć, chociaż przez sekundę jej oczy zaiskrzyły, to zaraz ten płomień zgasł. Chyba Klaus znalazł sposób na utemperowanie wampirzycy. Patrzyła mu w oczy.
- Bo tak działa łowca. Kiedy ktoś mnie atakuje, mam się bronić za wszelką cenę zabić przeciwnika, nie ważne kim on jest... mam odpłacić pięknym za nadobne.... tylko dlatego cie zraniłam... ja nie umiem być wampirem, ja umiem być łowcą... nie panuję nad ciałem, a narkotyki mi to odrobinę ułatwiają... pozwalają uciekać... - wytłumaczyła mu chyba pierwszy raz na "spokojnie" swoją mechanikę działania. Gdy obwieścił jaki koniec ją czeka i odrzucił jej głowę nic już nie powiedziała. Objęła się tylko mocno by opanować dreszcze. Jej ubranie przemogło od zimnego potu, który zaczął ją oblewać.
Kaysa była twarda i wytrzymała, ale z jadem nie mogła wygrać. Po kilku minutach zaczęła się rozglądać jakby coś słyszała.
- Nie... nie nie... ja nie chciałam... - zaczęła mówić pod nosem i nagle się poderwała jakby chciała od czegoś uciec, ale wyszło na to, że się potknęła i wylądowała po prostu kawałek dalej. - To nie moja wina! Nie mogłam tego powstrzymać... nie umiałam... przepraszam! - zawołała w przestrzeń, patrząc na kogoś dla niej tylko widzianego. Halucynacje były silne. Znowu się poderwała chcąc uciec, ale zatrzymała się przy nogach Klausa. - Nie chciałam go zabić! Tato proszę, cię... ja nie chciałam! - zapiszczała widząc jak jej wyimaginowany ojciec się zbliża powolnym krokiem.
Klaus napisał:
Nareszcie dziewczyna się uspokoiła. Szkoda tylko, że trzeba było to zrobić w tak nieprzyjemny sposób, ale przynajmniej teraz szczerze śpiewa wszystko Klausowi. I bardzo dobrze, teraz wie, z czym ma do czynienia i od razu skonfrontował jej argumenty ze swoimi. - Są inne metody skupienia się, a do tego nie trzeba zabijać ludzi. Są worki z krwią. Wielu wampirów z tego korzysta. - Odpowiedział, a potem nie zareagował na jej próbę buntu. Wiedział, że jad robi swoje. - Nie umiesz być ani jednym ani drugim, a narkotyki nie są jedyną metodą na opanowanie ciała. Bez opanowania tego, co masz nie będzie ani dobrą wampirzycą ani dobrą łowczynią. Jeśli Ci życie miłe, zerwiesz z używkami. - Odpowiedział szeptem, ale był przy tym stanowczy, kiedy ta się spowiadała.
Wyczekiwał halucynacji, ponieważ wtedy mogły one uzewnętrznić wewnętrzne bóle i tak się też stało, widział, jak się czołgała, tłumaczyła i postanowił wykorzystać fakt, że w trakcie halucynacji będzie postrzegany jako jej ojciec, autorytet, poprzez halucynację postanowił ją przekonać do pewnych rzeczy, co właśnie teraz czyni. Ukląkł przy niej i ją przytulił, po czym szeptał jej do ucha możliwie jak najdelikatniejszym głosem głaszcząc ją po głowie. - Z Pierwotnymi ciężko wygrać... Są Twoimi najsilniejszymi przeciwnikami. Lepiej się do nich nie zbliżać albo być po ich stronie. Nie przepraszaj już, córciu... Masz szansę na nowe życie, wykrozystaj ją, nie walcz z nim... Przekonaj go do siebie. - I potem po prostu ją trzymał przytuloną i wyczekiwał do ostatniego momentu, kiedy wampirzyca była bliska śmierci, by wtedy podać jej swoją krew, co wykleczy jej rany i zatrucie. Liczył, że rozmowa z jej świadomością w trakcie halucynacji zmotywuje ją do innego podejścia do Pierwotnego będącego przy niej.

Kaysa napisał:
- Ja wiem... ale to mi nie wystarcza... nawet jak wypije taką z woreczka to i tak zaraz się na kogoś rzucam... dlatego ja nie pije często... - powiedziała jeszcze gdy logika jej na to pozwalała. Młoda wampirzyca naprawdę była dzielna, ale wiadomo do pewnego momentu. Wpatrywała się w niego z bólem na twarzy i usiłowała to przetrawić i zrozumieć co ten do niej powiedział. - Dobrze... -wydusiła w końcu. Postara się odstawić dragi, chociaż nie wiedziała, czy dla niej będzie to łatwe czy trudne. Bądź co bądź faszerowała się takimi dawkami, że jeśli było możliwe by wampir się od czegoś uzależnił, tak ona była uzależniona od heroiny.
W początkowych halucynacjach Klaus nie był jej ojcem, po prostu przestał się liczyć, a ona przekierowała cała swoja uwagę na wyimaginowaną postać na środku sali, dopiero potem jej umysł oszukał ją, że to Pierwotny jest jej ojcem, a raczej w halucynacji przybrał jego postać. Gdy poczuła jak ten ją przytula, cała zaczęła drżeć w jego ramionach. - Ale ty sam mi kazałeś... całe życie mi kazałeś ich ścigać... dałeś mi bron bym ich zabiła, a ja nie dałam rady... nie każ mnie tato... -zaczęła słabym głosem, ale to co mówił do niej pierwotny dochodziło do niej. Minęła znowu chwila, podczas której Kaysa wyraźnie osłabła. Przestała tak drżeć i bardziej wisiała w ramionach Klausa wtulona w niego. - Przekonam go... może on mi pomoże... ale nie wiem gdzie go... teraz znaleźć... - powiedziała cicho mając problem z utrzymaniem otwartych oczu. Głowa jej opadła.
Klaus napisał:
- Będziesz musiała nad tym popracować. - Usłyszała stanowczy, acz motywujący głos, kiedy były wypowiedziane te słowa. Odstawienie dragów jest bardzo istotne w uzyskaniu większej świadomości ciała, co przełoży się na większą "wydajność" w ogólnym tego słowa znaczeniu. Ale to raczej już było mówione wcześniej niejednokrotnie.
Ból nie robił na Klausie wrażenia. Widział to wiele razy w czasie swojego ponad tysiącletniego życia, można to określić jako kwestię przyzwyczajenia, niemniej przyjmując rolę autorytatywnego ojca jego zachowanie zdawało się być bardzo autentyczne. W końcu Klaus wiedział, jak manipulować, inaczej już dawno ktoś pomyślnie by go zabił na dobre, czyż nie? Halucynacje były bardzo dobrą metodą manipulacji. - Kazałem i popełniłem błąd. Dlatego teraz płacę za to najwyższą cenę. Nie powtarzaj moich błędów. Dogadaj się z Pierwotnymi, przekonaj chociaż jednego z nich do siebie, proszę Cię, córciu... I staraj się zapomnieć o tym, co było, wykorzystaj wampiryzm, żyj najlepiej, jak tylko potrafisz. Mój czas mija, muszę Cię opuścić. Kocham Cię, Kayso... - A po tych słowach dziewczyna mogła poczuć jakąś krew w ustach, mogło to tak wyglądać dla wampirzycy, że w momencie, gdy odszedł jej ojciec, pojawił się Pierwotny, który ratował jej życie. Pytanie jednak, co się stanie po tym, kiedy dziewczyna się ocknie i odzyska świadomość. Ciekawi Klausa fakt czy manipulacja świadomością w halucynacji da pożądane efekty. Jeśli nie, zawsze pozostaje argument czystej siły i dominacji.

Kaysa napisał:
Wampirzyca już nie odpowiedziała mu na te słowa, tylko słuchała tego co mówił Gdyby nie te halucynacje w życiu by nie uwierzyła, że jej ojciec mówi do niej że ją kocha, albo córciu?! Nie to nie było możliwe, ale może on się zmienił... nie miała siły by się nad tym zastanawiać, zaakceptowała to co mówił i przyswoiła. Potem gdy poczuła znowu smak znajomej krewi lekko się szarpnęła, ale napiła się kilka łyków.
Potem na chwilę odpłynęła, bądź co bądź... była poraniona, zmęczona i wykrwawiona. Dajmy panience Krigerson kilka minut na zregenerowanie, co wbrew pozorom nie trwało długo. Wampirzyca po jakimś czasie poderwała się łapczywie oddychając i rozglądając się dookoła dość chaotycznie. W końcu zauważyła pierwotnego.
- Ty... - zaczęła i tak musiała skojarzyć fakty, co takiego się stało. Kaysa podniosła się z ziemi i spojrzała znowu na Klausa zdziwiona jego obecnością, aż w końcu kabelki jej się postykały. - Ty mnie uratowałeś... - powiedziała cicho i tak zastanowiła się nad tym co mówił jej ojciec aka Klaus podczas halucynacji. Wampirzyca podeszła do niego spokojnie i stanęła na przeciwko niego i po prostu wyciągnęła w jego stronę rękę.
- Dziękuję. - powiedziała.... wo wo wo! Kaysa dziękowała Niklausowi! Nagrajcie to dla potomnych! Wampirzyca była stosunkowo rozluźniona i spokojna, bynajmniej nie chciała go atakować. Gdy stała tak przed nim, nagle wiatr się zmienił i zawiał od jego strony prosto na nią, a ona wtedy poczuła wyraźnie jego zapach. Jeśli wampir może się zarumienić, to Kaysa to z miejsca zrobiła i lekko zagryzła wargę. Poczuła pożądanie i to bardzo silne aż ją osłupiło. - Ale masz zapach.... - wyszeptała.
Klaus napisał:
No przy takich ranach było do przewidzenia, że jednak trochę czasu minie zanim wampirzyca będzie na tyle sprawna i "żywa", żeby móc się normalnie poruszać i mieć świadomość otoczenia. Kiedy został "wyznaczony" Klaus przez Kaysę, uniósł lekko brwi i obserwował ruchy jej ciała będąc ciekawym, co właściwie zamierza zrobić. Nie ukrył pozytywnego zaskoczenia, kiedy zobaczył wyciągniętą dłoń. Z początku miał nie odwzajemniać, ale żeby tradycji stało się zadość, podał jednak swoją rękę i uścisnął w ramach odwzajemnienia gestu. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął się kącikiem ust, a nawet nonszalansko i szarmancko pocałował dłoń, jak miewał to robić w zwyczaju na bankietach lata temu.
Zdumienie pojawiło się zaś w myślach Pierwotnego, kiedy usłyszał uwagę wampirzycy, której ton wyraźnie sugerował jej wyraz twarzy. Nie mógł zaprzeczyć, że Kaysa była no, kusząca. Całe to zajście jednak budziło pewien wewnętrzny konflikt w Klausie, choć z drugiej strony przypomniał sobie sytuację z Hayley, a w zasadzie Andreą. - Tak? Jaki to zapach? Kryje się za tym może jakaś aura? - Odpowiedział z nutą ciekawości w głosie uśmiechając się w swój specyficzny osób z zainteresowaniem obserwując i interpretując mowę ciała wampirzycy, która chyba miała chrapkę na Pierwotnego. Interesujący obrót spraw bez wątpienia.

Kaysa napisał:
Jeśli on był jakkolwiek zdumiony to ładnie i zgranie to ukrył, u niej to wyszło nieco gorzej, bo uniosła nieco brew do góry gdy ten ucałował jej dłoń. Tego bynajmniej się nie spodziewała. Gdzieś w jej wnętrzu poczuła ukłucie strachu, ale to nie był jej strach, tylko strach tej drugiej. Zignorowała reinkarnacje w sobie i skupiła się na Pierwotnym, który chyba nie był taki zły jak sądziła wcześniej. Uśmiechnęła się lekko i zabrała swoją rękę, ale dalej obserwowała go bacznym i czujnym spojrzeniem.
Kaysa poruszyła dłonią, która przez chwilę była wystawiona na bliski kontakt z Klausem. Odetchnęła głośniej. Zganiła się również w myślach by natychmiast przestać pozwalać swojemu ciału na rozkręcanie się. Objęła się ramionami, co miało jej pomóc uspokojeniu.
- Cierpki i mocny... kuszący, ale niebezpieczny... - dodała i normalnie tak bardziej wysunęła twarz w jego stronę wdychając jego zapach. - Aura... jest... jakaś na pewno... - powiedziała i znowu przygryzła wargę. Potarła ramiona swoimi dłońmi i się odwróciła odchodząc kilka kroków, jak zwierzak w klatce.
- Nie no... dzięki za ratunek, naprawdę... ja powinnam się już zbierać. - dodała mając nadzieję, że jak się chociaż trochę oddali to jego zapach przestanie ją tak prowokować. Kaysa podciągnęła rękaw bluzy, gotowa znowu dziabnąć się w rękę, by się skupić na czymś inny. Nie miała żadnej chrapki na niego!
Klaus napisał:
Reakcje, które widział cieszyły go i nieco to uzewnętrzniał swoim zadowolonym wyrazem twarzy. Cieszył go również wewnętrzny konflikt wampirzycy, bo był on widoczny chociażby po tym, jak obchodziła się z dłonią niedawno ucałowaną. To dawało Pierwotnemu wiele do myślenia i być może nawet przypomina to nieco towarzyskiego i nonszalanckiego Klausa ze starych lat, za którym prawdopodobnie Kaysa tęskniła w jakimś stopniu.
Jej komentarze i spostrzeżenie sugerowały jasny sygnał. Kaysa miała po prostu chcicę i walczyła sama ze sobą. Widać to było jak na tacy, ale skoro już byli sami, a Klaus... Nie był obserwowany, to jego stare nawyki wzięły górę. Zatrzymał wampirzycę, kiedy ta chciała się ugryźć. Przytrzymał jej rękę, a ona sama teraz miała Klausa bardzo blisko, aż chyba za blisko, żeby mogła się opanować. Kto wie, kto wie. - Niebezpieczny, ale kuszący, hm? Oj stanę się niebezpieczny, jeśli nie przestaniesz się gryźć. - Zignorował jej ostatnie słowa jednocześnie obserwując dalsze reakcje i poczynania.

Kaysa napisał:
To było niesprawiedliwe! Miał jej dać odejść! Ona by się ugryzła i poszła i może by się wszystko uspokoiło! Zamiast tego poczuła jego obecność bardzo blisko siebie, zdecydowanie za blisko siebie. Co do Kaysy sprzed lat... w głowie łowczynie mignęło wspomnienie tej dawnej dziewczyny, która pewnego razu była blisko Klausa i dla zabawy łapała go za dłoń i zaczepiała. Krigerson pokręciła lekko głową na boki, chcąc by wspomnienie przestało jej zawracać głowę.
Skupiła się na teraźniejszości, jego uśmiech i to co robił, no psia mać! Kaysa z minuty na minuty czuła jak coraz bardziej i bardziej jej ciało zaczyna brać górę nad logiką.
- Uwierz mi... tak będzie lepiej... - powiedziała cicho odnośnie gryzienia, ale po ostatnich wydarzeniach wiedziała już, że jak Klaus mówi, że coś trzeba przestać robić, to trzeba to przestać robić. Kaysa spojrzała na niego uważnie i się przysunęła przejeżdżając nagle nosem po jego gardle. - O jezu... - aż zamruczała i stanowczo zabrała swoją rękę od niego i odskoczyła w bok. Oddychała głęboko i zgarnęła sobie włosy do tyłu, nieco je ciągnąc, jak osoba zbierająca myśli.
- To ja może na coś zapoluje o... - powiedziała jakby to był najlepszy pomysł świata. Walczyła z sobą, nie rzuci się na niego. Nie zrobi tego!
Klaus napisał:
No z Klausem tak to jest, że bywa życie bardzo niesprawiedliwe, co zrobić... On przeczuwał, że dziewczyna ma wewnętrzne rozterki i miał satysfakcję z tego, kiedy tak podsycał wewnętrzny w niej konflikt o opanowanie. Za każdym razem równie piękny widok.
- Trudno uwierzyć w to, żeby samodestrukcja wpływała na kogoś pozytywnie nie sądzisz? - Potem zlustrował na szybkości jej sylwetkę i formę w odniesieniu do słów, które niedawno usłyszał. - Co niby zamierzałabyś upolować? Powiedz mi. - I obserwował, nawet puścił ją, ale obserwował. Czuł po jej gestach, że miała problem. Zresztą sam fakt, jak bardzo była zaabsorbowana jego szyją zrobił na nim wrażenie, można wręcz rzec, dlatego grał jak najdłużej na czas, by zobaczyć czy zostało coś ze starej Kaysy sprzed tysiąca lat pomimo wcześniejszych "zabiegów". Niemal, jak syndrom sztokholmski...

Kaysa napisał:
- Ale przynajmniej działa jak łącznik. Ugryzienie, ból, skupienie na tym co boli, nie zrobienie niczego głupiego. -Przestawiła mu swój tok rozumowania od a do z. Chociaż może nie zawsze, bo teraz nie chciała się gryźć, bała się że zapach krwi, nawet jej własny sprowokuje ją do czynów, których nie chciała, a zarazem cholernie pożądała.
Po drugich słowach pierwotnego, coś w niej przeskoczyło. Była na tyle rozemocjonowana i poruszona, że nie zarejestrowała nawet momentu, w którym pojawiło się jej wspomnienie, a raczej też po przedniej jej. Te słowa już kiedyś padły, o czym Klaus od przeszło tysiąca lat nie musiał pamiętać.
- Królika... albo jakąś sarnę... -Powiedziała takim samym pożądającym tonem i spojrzała ponownie na pierwotnego. Jej spojrzenie zdradzało już, że przeskoczyła znowu jaźń. - Pomożesz mi Niko... -powiedziała to jak i poprzednią swoją kwestię, znowu w języku, którym posługiwali się w wiosce.
- Albo nie... lepiej nie podchodź... - dodała. Mało tego, dziewczyna wykonała też inny gest. Zasłoniła sobie usta i nos, a nawet lekko oczy i się odwróciła tyłem od wampira. Przynajmniej się na niego nie patrzyła jak Reksio na szynkę, którą by wyszarpała... tak jak Reksio szynkę.
Klaus napisał:
- Zmienisz to prędzej czy później. Nie odpuszczę. - Powiedział stanowczo za nic mając jej tłumaczenia. Gryzienie się było be i należy to zniwelować za wszelką cenę. Jak Klaus się na coś uprze, to nie ma przebacz, niestety...
I prawdą jest to, że żyjąc tyle lat niektóre momenty mogą umknąć, nawet tak pamiętliwemu Klausowi. Nie miał w tej chwili problemu z tym, by mówić starym językiem, niemniej było to dość dziwne, ale brał pod poprawkę podwójną jaźń. Swoją drogą pierwszy raz tak dogłębnie zajmował się kobietą z taką przypadłością. Z całą pewnością było to coś nowego.
- Są lepsze zwierzyny do upolowania, niemniej... - I wtedy przerwał swoją myśl obserwując poczynania wampirzycy. Oj ta rozterka była urocza, dlatego i nie próżnował i prowokował dalej ciekaw, co się wydarzy. Stanął przy drzwiach wyjściowych blisko, oparł się o ścianę i z uśmieszkiem na twarzy odpowiedział wyczekując odpowiedzi. - Nie muszę Ci pomóc z tym, sama do mnie podejdziesz prędzej czy później. -

Kaysa napisał:
Tego już można powiedzieć, że się nauczyła. Jak Klaus coś chciał, to to: robił, brał, dawał, zabierał, mordował itp itp itp. Więc nie powinno ją dziwić jeśli za jakiś czas faktycznie wampir się zaweźmie na punkcie oduczenia jej gryzienia.
Tak, tutaj trzeba było się zgodzić. Kaysa była niesamowita, pod tym względem. Opcje były w sumie trzy na potoczenie się jej losów. Wygra Kaysa łowczyni, wygra Kaysa reinkarnacja, wygrają obie, dochodząc do scalenia i połączenia jaźni, ale nigdy nie wiadomo jak ten los wszystko poukłada.
Dziewczyna dalej stała słuchając go i przeklinając w duchu. Psia mać głos też miał seksowny... Kiedy usłyszała, że jego głos zmienił położenie, spojrzała w jego stronę i od razu znowu jaźnie się przełączyły. Kaysa od raz opuściła ręce, krzyżując je na piersi i wbijając palce w przedramiona, co było charakterystyczne do łowczyni.
- Nie podejdę do ciebie... - powiedziała już normalnie, z cichym jękiem i jak na łowcę przystało, rozejrzała się za innym wyjście, ale.. nic z tego, żeby opuścić pomieszczenie musiała przejść koło niego. Obserwowała go uważnie i niepewnie się do niego zbliżyła. Miała już go minąć gdy znowu wiatr się zmienił i poczuła wyraźnie jego zapach. Znalazła się przed nim i znowu przejechała nosem po jego szyi. - Cholera... nie możesz stąd iść... -warknęła i się o niego otarła.
Klaus napisał:
W sumie ta sytuacja z jaźniami jest na rękę Klausowi, o czym była mowa wcześniej. Ciężko jest u niego doznać czegoś nowego w życiu mając ponad tysiąc lat na karku, a Kaysa zdaje się być swoją osobą bardzo ciekawym przypadkiem, który Klaus chętnie pozna lepiej.
Potrafił z całą pewnością mieć urzekający głos, który zresztą nieustannie emanował pewnością siebie, męskością, dominacją, a najwyraźniej te cechy bardzo wręcz jarały wampirzycę. Klaus nie planował takiego toru wydarzeń, kiedy ustalał miejsce spotkania, ale jeśli ma się coś zadziać... Chyba nie odmówi...
- Podejdziesz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. - Odpowiedział puszczając jej oczko. Nie minęło kilka chwil, a on mógł ponownie poczuć na sobie jej nos na szyi wraz z ocierającym się ciałem. Póki co jednak chciał delektować się jej chcicą, pożądaniem, dlatego też sam z siebie nie reagował jeszcze jakoś konkretnie, ale i zachęcał ją do dalszego przymilania się ciekaw, jak daleko kobiet zajdzie, by spełnić swoje pragnienia. Pierwotny mimo wszystko na tą chwilę będzie kusić, ale i grać nieco niedostępnego licząc, że to podbije chcicę do maksymalnie możliwego poziomu. - Czyli nie chcesz, żebym poszedł, hm? - Szepnął niczym demon do jej duszy z wielkim zainteresowaniem odczuwając poczynania Kaysy. Prowokacyjne pytanie, którego uzyskanie odpowiedzi z pewnością doda klimatu. Swoją drogą Krigerson pachniała nienajgorzej...

Kaysa napisał:
To pogrywanie z Kaysą było nie do zniesienia... naprawdę wampirzyca, tak bardzo się starała utrzymać i nie dać mu się zwieść, ale prawda była taka, że z każdą kolejną chwilą, pragnęła go coraz bardziej. Właśnie to czym emanował, było dla młodej wampirzycy jak ambrozja i narkotyk, chciała jeszcze bardziej go poczuć, a jeszcze... przecież znała smak jego krwi i jej również pragnęła.
Właśnie to, że nie okazywał jakiegoś konkretnego zainteresowania, tylko tak podbijał atmosferę i ją mocniej nakręcał, to wszystko tylko mocniej przyciągało ją do siebie.
- Ty to robisz specjalnie... -powiedział z wyrzutem i lekko złapała go za kurtkę. Jej ciało dotykało jego ciała, a ona znowu wprawiła swoje ciało w lekkie falowanie. Jego głos dźwięczał w jej głowie i obijał się echem o całe jej ciało. W końcu nie wytrzymała i znowu go liznęła po szyi.
- Nie idź... jeszcze chwilę... - westchnęła w końcu poddając się Kaysa nie będąc w stanie już nad sobą zapanować stanęła na palcach i wbiła się w jego usta, całując go namiętnie i zachłannie. Jeśli to miała być rzecz jaką Krigerson zrobi przed śmiercią, to... ona była jak najbardziej za. Po chwili wampirzyca odzyskując cień rozsądku odsunęła się od niego. - Wychodzę... - oznajmiła podniecona, chcąc go minąć całkowicie.
Klaus napisał:
Czasami jest tak, że robi się coś głupiego w imię chwili. W imię własnej niby satysfakcji, a efekt tego potem wychodzi różny. Albo na tym zyskujesz krocie albo na tym krocie tracisz. Nie inaczej było w tej chwili. Klaus nieco odruchowo ze względu na swoje nawyki bawił się pragnieniami Kaysy, co było raczej do przewidzenia, stąd też prawdopodobnie efektem był ten zachłanny pocałunek w jej wykonaniu. Nie odpowiadał wcześniej na jej słowa i gesty. Po prostu podziwiał i przyznać musiał, że dziewczyna ewidentnie była zabiedbana. Może czas nieco to zmienić... W końcu i tak nikogo tu nie więcej, prawda?
Odwzajemnił nieco jej gorący pocałunek w momencie, gdy doznał przyjemnych ciarek czując jej język na swojej szyi, która potem była traktowana lekkim chłodem z jej oddechu. Nim jednak KRigerson zdążyła wyjść, w tym samym momencie co się wycofywała, Klaus poszedłem naprzód, aż w końcu przybił ją do sciany, ale tym razem bardzo lekko, spojrzał w jej oczy i zaczął w międzyczasie gładzić dłońmi jej biodra niebezpiecznie krążąc blisko jej pośladków. Uznał, że nie może non stop grać nan jej pragnieniach, dlatego odda za nadobne jej taniec, ocieranie i całowanie. Poczuje, jak Klaus potrafi być delikatny, a podniecone ciało z pewnością odczuje pieszczoty na biodrach i tyłeczku.
- Jak widać nigdzie nie poszedłem. Zastanawia mnie nawet, dlaczego chcesz wychodzić, hm? - Zapytał cichym głosem, acz nie był on gniewny i nie hipnotyzował Pierwotny swoimi oczami. Drobniutka Kaysa miałą swój urok. Nawet ta wspinaczka na paluszkach po tamten pocałunek, gdzie nawet języki tańczyły. Każda osoba musi to przeżyć, tego opisać się nie da. Tak czy inaczej Kaysa otrzymała pytanie, a Klaus podtrzymywał jej podniecenie. Ciekaw był, jak bardzo wampirzyca posunie się naprzód w celu zaspokojenia swoich potrzeb. By wzmożyć te pragnienia, szyja Kaysy otrzymała kilka delikatnych pocałunków, a Hybryda czekała, niemalże czychała na swą zdobyć przygotowując ją do swoistej uczty.

Kaysa napisał:
Zacznijmy od tego, że Kaysa, pomimo wszystko, nie spodziewała się ni jak takiego zachowania ze strony Klausa. Naprawdę podejrzewała, że albo ją odepchnie, albo zaatakuje, ale na pewno nie spodziewała się tego, że ten zacznie jakkolwiek odpowiadać na jej ruchy i jeszcze będzie w tym wszystkim taki... spokojny i wyważony. To zaskoczyło młoda wampirzycę chyba najbardziej.
Przez to, jak była przez całe życie szkolona, teraz... miała naprawdę problem z utrzymaniem podniecenia i pragnienia na wodzy, znacznie lepiej jej to szło w momencie gdy była jeszcze człowiekiem, ale teraz... naprawdę miała przed sobą spore wyzwanie. Gdy poczuła na sobie dłonie Hybrydy delikatnie się spięła, a zaraz po tym rozluźniła pozwalając się oprzeć ciału o ścianę. Kaysa cicho westchnęła, czując jego dłonie, które zaczęły przyjemnie błądzić po jej biodrach.
- Chce... wyjść żeby... to kim byłam... w sensie... łowca nie może... -zaczęła starając się pozbierać myśli i zmobilizować się do tego, by powiedzieć w końcu to co miała w głowie, ale wtedy usta Kalusa na jej szyi, automatycznie odchyliła głowę w bok i wydała z siebie zadowolone westchnienie. Kaysa ze wszystkich sił starała się trzymać tego, że nie wolno jej było doprowadzać do tak bliskich kontaktów. - Nie... ja nigdzie nie wychodzę... - szepnęła w końcu poddając się jego woli.
Blondyneczka gdy poczuła jak jego dłonie zjechały na chwilę trochę niżej i w tył, na jej pośladki lekko podskoczyła i dalej opierając się plecami o ścianę znalazła się na jego biodrach, rękami obejmując jego ramiona. Nie mogła sobie odmówić i ponownie pocałowała go namiętnie i gwałtownie. Przegrała, niestety jej pożądanie było znacznie silniejsze niż jej zdrowy rozsądek.

Powrót do góry Go down
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Niklaus Mikaelson
Original
Punkty : 36
Nie Wrz 23, 2018 3:52 pm
Klaus najwyraźniej potrafił zaskoczyć, ale i nie tylko zaskakiwał, bezprecedensowo wykorzystywał słabości swoich... Adwersarzy. Kaysa miała słabość do samego Klausa i nie zamierzał tego ignorować. Choć Kaysa była niezwykle kusząca, Pierwotny wyszedł z założenia, że zaspokajanie jej pragnień będzie trzeba dozować, dlatego choć miał nieco chęci na wampirzycę, musiał niestety to w jakimś stopniu ukrócić, ale póki co pozwolił jej się przyklejać do niego i obściskiwać bez opamiętania, a on sam nie przestawał pieścić jej czułych okolic chcąc wzbudzać w niej przyjemne dreszcze. - Chcesz wyjść? Tak szybko? - Odpowiedział szeptem na jej urwane myśli związane z konfrontacją tożsamości. Jej nieporadność była taka urocza... - Bardzo mnie to cieszy. Rozluźnij się. Pokażę Ci, co możesz ode mnie otrzymać, kiedy będziesz po mojej stronie. - Szepnął ponownie, by nieprzerwanie obcałowywać głodną pocałunków szyję do momentu, kiedy Kaysa nie zechciała więcej. I zechciała, pozwolił jej objąć go, ucałować, ale potem w odpowiednim momencie ukrócił namiętny pocałunek, obcałował delikatnie szyję ze wszystkich stron jednocześnie szepcząc jej, że na więcej będzie musiała sobie zapracować, jeśli faktycznie tak pożąda Pierwotnego. Niestety, Klaus nie był zbyt łatwy pomimo tego, że lubił bliskość, no ale kiedy dasz wszystko od razu, to zwycięstwo nie smakuje tak słodko, prawda?
Powrót do góry Go down
Kaysa Krigerson
Kaysa Krigerson
Kaysa Krigerson
Inactive
Punkty : 8
Pon Wrz 24, 2018 8:29 pm
Młoda wampirzyca w sumie nie miała pojęcia o tym, że miała aż tak wielką słabość do Klausa i jeśli za jakiś czas to do niej dotrze, to na pewno dojdzie do pewnych konstruktywnych wniosków. Na razie powoli zaczęła tracić nad sobą kontrolę jeśli jakąkolwiek miała i rozkoszowała się tą bliskością jaką miała okazaną przez Pierwotnego. Na jedno obie jaźnie czuły się bosko, na drugie... no nie powinno do tego w ogóle dojść! Docierało do niej to co mówił Klaus, ale chwilowo miała lepsze zajęcie na głowie, niż odpowiadanie mu. Jednak... czułości zostały nagle przerwane.
Kaysa mruknęła niezadowolona i na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Więcej to ja ci się nie dam tak podejść Klausie... -powiedziała, jakby go przestrzegała. No normalnie... jak on tak mógł! Wampirzyca cmoknęła go przelotnie w usta i korzystając z tego, że jest w miarę świadoma swoich czynów i nie daje sobą targać poprzez pożądanie, które dalej oczekiwało bliskiego kontaktu z Klausem postanowiła to na razie sama też ukrócić.
- Chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko być po twojej stronie. -powiedziała już bardziej poważnie i spojrzała na niego z łyskiem w oku, a potem przeniosła spojrzenie za niego. Powoli świtało. - Muszę uciekać, nie mam błyskotki na światło... masz mój numer, wiesz jak mnie ściągnąć. -powiedziała odsuwając się od pierwszych promieni słońca, które zaczęły się przedzierać ze wschodu. - Żegnaj Klaus. -dodała puszczając mu oczko i zniknęła.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: