The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Apartament Anastasii Alucard & Vincenta Cartera
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Wto Wrz 18, 2018 10:43 pm
Anastasia napisał:
- No chyba teraz mi nie powiesz, że jeszcze będę z pieczątką latać! - zawołała w windzie, a jeszcze zanim w ogóle znaleźli się w budynku, zjebała od góry do dołu wampirzą ochronę. Oczywiście zaznaczyła, że jak tylko wróci do siebie to zrobi im z dupy jesień średniowiecza i oni ją jeszcze popamiętają.
Tak czy inaczej gdy Vincent zdał sobie sprawę z tego, że ona to ona, Ana wyraźnie odetchnęła i udała się z nim do ich mieszkania. Nim w ogóle przeszła do rozmowy z nim, to chciała w wampirzym tempie udać się do sypialni i się przebrać w swoje ciuchy, ale wyglądało to tak, że po prostu rozbiegła się szybko kawałek i zatrzymała.
- Oszaleje zaraz! - warknęła wściekła i poszła do sypialni trzaskając za sobą drzwiami, nawet nie wpuszczając Vincenta. Dopiero wyszła po chwili marudząc, że to nowe ciało ma większe cycki od jej ciała i jeszcze jej się koszulka tak wyraźnie opinała. Od razu potem udała się do barku i napiła się spory łyk alkoholu krzywiąc się i kaszląc. -Nawet pić nie mogę. - zapłakała i usiadła ciężko na kanapie.
- Vincent zrób coś z tym. Nie mam pojęcia co się stało, słuchaj obudziłam się w szpitalu i nie jestem wampirem, gorzej nie mam swojego ciała, ktokolwiek to zrobił ja go zabije... - zaczęła dość chaotycznie. Kobieta była naprawdę wyprowadzona z równowagi, ale przynajmniej... nie była żadnym zagrożeniem.

Vincent napisał:
Gdy pojawili się w mieszkaniu, Vincent nawet nie zdążył się odezwać, bo Anastasia zaczęła biec. W sumie nigdy nie widział jej tak normalnie biegającej, zazwyczaj używała swojej super szybkości, lecz teraz nie mogła. Była człowiekiem. Z naukowego i magicznego punktu widzenia było to... ciekawe. Oczywiście, jej o tym nie powie, bo pewnie by go uderzyła. Przenoszenie duszy, to nie jest taka łatwa sprawa, wręcz można powiedzieć, że było to coś poważnego. Ten kto to zrobił, musi być potężny, ale... w jakim celu? Nie rozumiał tego.
Jak Ana zniknęła w sypialni on sam podszedł do barku i nalał sobie whisky. Takiego kryzysu to się nie spodziewał. Musieli to jak najszybciej odkręcić, bo nie może tak być. Ana będąca człowiekiem? Przecież to nie ona. Gdy już wyszła, podał jej szklankę z alkoholem. Odczuwała mocniej napoje, ale pewnie nie czuje już pragnienia krwi. Nigdy nie wiedział jak to jest odczuwać pragnienie czyjejś krwi, a teraz ona była od tego wolna.
- Spokojnie, naprawimy to. Opowiedz co pamiętasz jako ostatnie, gdzie byłaś, co robiłaś, może coś się uda ustalić. Przygotuje rzeczy, żeby namierzyć twoje prawdziwe ciało, to akurat nie będzie trudne. - powiedział po czym podszedł do szafy. Z niej wyciągnął torbę, a z niej świece, miskę, mapę. Przygotowywał się, żeby rzucić zaklęcie namierzające. Oboje są bardzo mocno związani z tym ciałem, więc to będzie łatwe.

Anastasia napisał:
Anastasia była bardzo rozstrojona. Chyba najbardziej jej w tym wszystkim przeszkadzało to, że nie mogła słuchać dźwięków otoczenia, w sensie nie tak wyraźnie jak przez ostatnie 500 lat z hakiem. Kobieta odetchnęła kilka razy głęboko. Musiała się wziąć w garść, bo inaczej to nie ruszą z miejsca. Przyglądała się Vincentowi i wyraźnie posmutniało. Nawet jego zapachu już nie czuła i... jednak był plus. Przynajmniej nie odczuwała przemożnej chęci wgryzienia mu się w tętnice.
- Jechałam do klubu, wjeżdżałam już do miasta... minęłam ten znak drogowy i... chyba się z czymś zderzyłam... - zaczęła starając się znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie tego co się w istocie wydarzyło. - Potem obudziłam się w szpitalu i uciekłam. - oznajmiła, co nie było wcale takie dziwne. Kobieta znowu wychyliła kilka łyków ze szklanki i się skrzywiła.
- Mocne... - powiedziała niezadowolona i odstawiła szklankę na stolik i przysunęła się do Vincenta gdy ten już wszystko przygotował. - Vincent... wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze... nie mam mojego płaszczą! - wybuchnęła z rozpaczą i oparła głowę w dłoniach, a łokcie o kolana. Westchnęła ciężko i klasnęła w dłonie.
- Dobra rób czary mary, muszę odzyskać swoje ciało. - oznajmiła, chociaż była bliska płaczu. To było... dziwne bo jako człowiek, teraz... odczuwała mocniej emocje? Jako wampir umiała je dobrze maskować i kontrolować, a teraz... czuła skrajności.

Vincent napisał:
Zauważył trochę, że Anastasia zaczynała... trochę wariować. To było zrozumiałe. Nagle straciła coś, do czego była przyzwyczajona całe życie i nie radzi sobie w nowym ciele, dlatego też Vincent musiał zachować zimną krew. Musieli przygotować listę priorytetów. Po pierwsze, trzeba zdobyć jej nieśmiertelne ciało. To nie będzie trudne, ale nie wiadomo co zastają na miejscu. Na szczęście mieli ochronę, która w razie problemów będzie robiła jako ekipa szturmowa, albo wabiki, bo Vincent miał zamiar ich wspomóc z daleka. To nie będzie problemem, jeżeli będzie miał blisko kogoś, kto go ochroni przed atakami z zaskoczenia.
- Ten alkohol zawsze był taki mocy, na razie go odstawmy, bo możesz się szybko upić, a teraz tego nie możemy zrobić. - powiedział spokojnie i odpalił świece, machając na nie tylko ręką. Po co komu zapalniczka jak miał magie. - Odnajdziemy twoje ciało i twój płaszcz, spokojnie. - dodał poważnym tonem, po czym wyciągnął sztylet. Zacisnął na ostrzu swoją dłoń, a następnie pociągnął w dół rozcinając wewnętrzną część. Wycisnął trochę krwi do naczynia, powrzucał kilka ziół, a potem zaczął wypowiadać zaklęcie po łacinie. Podniósł naczynie i nakierował na mapę, żeby spuścić kroplę. Kropla zaczęła się przesuwać na mapie i zatrzymała się w opuszczonym domu, w dzielnicy Ninth Ward. To już wiedzieli gdzie znajdowało się jej ciało.
- Już wiemy gdzie jest. Znajduje się w Ninth Ward. Trzeba po nie pojechać, choć to dziwne. Jeżeli rozbiłaś samochód wjeżdżając do miasta, powinno znajdować się zupełnie gdzie indziej. Możliwe, że ktoś je tam przeniósł. - dodał spoglądając na swoją ukochaną, która posiadała twarz kogoś zupełnie innego.

Anastasia napisał:
Ale kto miał chronić Vincentami przed atakami z zaskoczenia, jeśli Anastasia była w tym momencie praktycznie całkowicie wyłączona z walki... znając życie Vincent to jej nawet nie pozwoli być w pobliżu pola walki, jakby co do czego przyszło. Dziewczynie było ciężko, bo... no odebrano jej rzeczy, które definiowały jej życie i istnienie.
- Nie przesadzaj, nie upiję się jeśli nie będę tego chciała.. - stwierdziła z takim pff... była ona niezaprzeczalnie Draculą, pomimo tego, że wyglądała zupełnie inaczej i miała nawet inny głos. Przytaknęła mu tylko jak powiedział, że znajdzie i jedno i drugie. Byłaby naprawdę wdzięczna za to, gdyby odzyskali te dwie rzeczy, bo... ciężko jej było wyobrazić sobie jakby miała zostać człowiekiem. No to nawet nie wchodziło w grę!
Ana przyglądała się temu jak czarownik rozcina swoją dłoń i automatycznie rozchyliła usta, tak robiła zawsze widząc czy czując jego krew, bo kły jej się wysuwały, a teraz... nic się nie stało! Językiem zaczęła dotykać swoich kłów, ale były normalne, ludzkie. Westchnęła ciężko i nie przeszkadzała Vincentowi. Kiedy kropla krwi znalazła dane miejsce odetchnęła i to z ulgą.
- Tak było... pamiętam że auto nagle w coś uderzyło... i to było na pewno na drodze do miasta. - powiedziała z przekonaniem i patrzyła sama na Vincena. Po chwili wróciła wzorkiem do mapy widząc ruch. Kropla jego krwi zmieniła położenie, znajdowała się teraz w zupełnie innym mieście. Ana patrzyła zdziwiona. Minęło półtorej minuty i kropla znowu się przesunęła.
- Proszę... nie mów tylko... że jest jakieś zaklęcie... które ciągle zmienia lokalizacje jakiegoś obiektu, przenosząc go... - powiedziała normalnie ze śmiercią w oczach. Ana podciągnęła nogi na kanapę i je objęła, dalej obserwując kroplę jego krwi. Z tego wszystkiego, Alucard automatycznie złapała rękę Vincenta i polizała jego ranę i... to był zły pomysł. - O jezu... bleh... - mruknęła. Jako wampir kochała jego krew!

Vincent napisał:
Ta sytuacja była straszna. Anastasia będąca człowiekiem. On nie znał jej z tej strony, bo odkąd pamięta była wampirem. Vincent cały czas się zastanawiał, po co ktoś to zrobił, bo na pewno nie dla zabawy. Musi być w tym jakiś większy cel i sens.
- Upijesz... masz o dużo wolniejszy metabolizm i po kilku głębszych już się upijesz. - powiedział zdecydowanie. On dobrze wiedział co mówił, bo w końcu był alkoholikiem. Jego wątroba już dawno powinna nie działać, ale na szczęście był magikiem, mógł się regenerować magią.
Spoglądał na kroplę krwi, która zaczęła się poruszać. Czyli ktoś nie chce, żeby odnaleźli jej ciało, po prostu pięknie...
- Zaklęcie zakłócające. Ktoś się stara, żebyśmy nie odnaleźli twojego ciała. Nie da się teleportować obiektów, po prostu myli moje zaklęcie zakłócając porządek. Będę potrzebował więcej czasu, żeby je namierzyć. - powiedział i poczuł jak Ana zaczęła lizać jego ranę. - Tak, krew jest ohydna. Teraz jako człowiek będziesz musiała normalnie jeść. - dodał, po czym wziął kawałek szmaty i zawiązał sobie go na ręce. Musiał wymyślić sposób jak namierzyć jej ciało.

Anastasia napisał:
Ona sama nie pamiętała jak to było być człowiekiem, a przecież miała z nimi do czynienia na co dzień. Kobieta westchnęła ciężko i postarała się pozbierać myśli. Musiała opracować jakikolwiek logistyczny plan, na wszelki wypadek, bo inaczej oszaleje.
- Wiesz co teraz to najmniejszy problem. - powiedziała z wyraźnym mruknięciem, a propo tego że mogłaby się upić. No tego jeszcze brakowało, żeby ją Vincent pouczał, o metabolizmie i o tym ile mogła a ile nie mogła wypić. Przecież to było śmieszne! Anastasia cały czas obserwowała mapę i po chwili wstała podeszła do marynarki Vincenta, która wisiała na krześle i wzięła od niego papierosa, którego zapaliła i po jednym zaciągnięciu zaczęła kaszleć.
- No pewnie... ciało które nie paliło... bomba... - mruknęła niezadowolona i wróciła na kanapę.
- Ale dasz radę to przebić prawda? Jesteś najsilniejszy... - dodała z wyraźnym przejęciem. Ona wiedziała, do czego jej czarownik był zdolny, ale... nie miała pojęcia, że pojawił się ktoś kto wiedział o nim dużo... i był... naprawdę sprytny. Odesłał najlepszą tarczę i broń, która blokowała praktycznie wszystko co mogło zaszkodzić Vincentowi, czyli wysłał Ane na ławkę rezerwowych i teraz czarownik był praktycznie całkowicie odsłonięty. Kiedy Alucard doszła do tego wniosku aż zbladła, co tak śmiesznie było teraz u niej widać, w końcu... była żywa.
- Nie wyjdziesz z domu. - oznajmiła z ogromnym przekonaniem, już darując sobie komentarz odnośnie krwi i jej smaku.

Vincent napisał:
Mógł ją teraz pouczać, bo w byciu człowiekiem, posiadał o dużo większe doświadczenie. Ana nie wiedziała, jak to jest być tak słabym jak człowiek. Nie mogła już kozaczyć, bo wszystko jest w stanie ją zabić. Człowiek to bardzo krucha istota.
- Dam radę, ale nie wiem kiedy. To nie jest takie łatwe i wymaga czasu, także trochę szczęścia. Muszę przetestować całą masę zaklęć lokalizujących, a także przestudiować zaklęcia zakłócające. Wiedza o zaklęciach będzie tutaj kluczowa, ponieważ każde zaklęcie posiada jakąś słabość. - powiedział spoglądając cały czas na mapę. Próbował przeanalizować ruchy jego kropli krwi, lecz nie miały sensu. Były w stu procentach losowe. Więc Vincent ma spore zadanie domowe. Będzie musiał przejrzeć swoje Grimuary, w celu odnalezienia odpowiednich zaklęć.
Podszedł do jednej z ścian, po czym machnął ręką. Z ściany wysunął się metaliczny sześcian. Przesuwał ręką w lewo i prawo, po czym sześcian z jednej strony się otworzył i przypominał sejf. Tak... to był magiczny sejf, w którym Vincent trzymał ważne rzeczy. Do sejfu nikt nie mógł się dostać oprócz niego. Nikt nawet by nie pomyślał, że sześcian, który idealnie wtapia się w ścianę byłby sejfem.
- O nie kochana... to ty nie wychodzisz z domu. - Jeżeli myślała, że będzie mu rozkazywać, to grubo się myliła. Teraz to ona jest bezbronna i grzeje sofę przed telewizorem. Vincent musiał to naprawić.

Anastasia napisał:
Właśnie chyba to ją najbardziej w tej chwili irytowało, że to Vincent stał się w bardzo prosty sposób silniejszy i bardziej groźny od niej. Nie jej wina, że przez całe życie to ona robiła za jego ochronę a teraz był praktycznie bezwartościowa i nie przydatna. Przez sekundę w jej głowie pojawił się nawet pomysł, żeby poprosić Klausa o przemianę, ale zanim by opanowała wampiryzm to by znowu trochę minęło. Właśnie Klaus...
- Ojciec mnie zabije... - powiedziała Ana z pełnym załamaniem, aż chowając twarz w dłoniach, nie ona na trzeźwo tego nie przetrawi. Wypiła wszystko co miała w szklance i się skrzywiła, chociaż alkohol już tak bardzo nie palił jak kilka minut temu.
- No dobrze... - dodała po chwili łagodniej. Musiała przyznać, że alkohol pozwolił jej się troszkę wyciszyć. Vincent znał sie na tym całym czary mary więc, wiedziała, że jej sprawa jest w bardzo dobrych rękach. Obserwowała z zaciekawieniem ten sześcian. No proszę, o tym to on jej nie powiedział. No i wtedy... Vincent postanowił udać tego silnego.
- Chyba sobie żartujesz. To ty nie wychodzisz z domu. Guzik mnie to obchodzi, skoro ja ci nie robię ochrony to nikt ci nie robi ochrony, więc zostajesz. - oznajmiła z największym przekonaniem i postanowiła dolać sobie alkoholu, który dobrze jej wszedł.

Vincent napisał:
No cóż... teraz role się odwrócił, bo to on będzie ją chronił. Ana mogła sobie krzyczeć, walczyć ze wszechświatem, ale nie zmieni tej prawdy i tak. On jakoś nigdy nie przywiązywał do tego wagi, że była od niego silniejsza. Jeżeli znalazłaby się w jakimś magicznym kryzysie bez Cartera, to by sobie po prostu nie poradziła. Ona była mistrzem w klepaniu po mordzie, on był mistrzem w magii. Nigdy nie chciał być silny w walce, bo po co mu to? Jak zechce to wysadzi głowę oponenta, albo wyrwie mu serce za pomocą telekinezy.
- Nic ci nie zrobi. - powiedział spokojnie, wyciągając z sejfu Grimuary, które były dość obszerne, a wręcz ogromne. Wyciągnął pięć, z czego każdy z nich posiadał z tysiąc stron. Były to jego księgi z zaklęciami, do których rzadko kiedy będzie wracał. Miał wiele, różnych podobnych, a były pochowane w wielu miejscach. Położył księgi na stole i wziął jedną. Otworzył, a także zaczął przeglądać. Musiał zacząć porządnie myśleć, żeby wpaść na odpowiednie rozwiązanie z tego impasu.
- Patrzcie ludzie, jest od pięciu minut człowiekiem i myśli, że zjadła wszystkie rozumie. Dziecko... całe życie byłem słabym człowieczkiem i jakoś sobie radzę. W tym mieście nikt mi nic nie zrobi. - nawet nie miał zamiaru traktować jej poważnie. Jeżeli będzie chciał wyjść to wyjdzie, choć wychodził tylko zazwyczaj jak miał dobry powód, bo po co miał się ruszać z klubu? Wszystko co chciał to tutaj miał.

Anastasia napisał:
Była człowiekiem od niecałej doby z kawałkiem, to dla niej było dalej nie do pomyślenia, że nie czuła zapachów jak wampir, nie słyszała i nie widziała jak wampir, nie łaknęła krwi jak wampir... mało tego, nie mogła biegać i nie była silna jak wampir. Naprawdę czuła się jak wyrwana ze snu w totalny koszmar. Oczywiście za kilka dni, Ana pewnie też dojdzie do takich wniosków jak on, co nie zmieniało faktu, że ... to ona zawsze była tą pierwszą linią oporu, ona grała pierwsze skrzypce, a teraz może tylko patrzeć.
- No nie byłabym taka pewna... wyrwie mi serce. - powiedziała z wyraźnym przejęciem. Znowu zawaliła, a Klaus był na tyle zagadkową osobą, że nie mogła mieć pewności, że ten nie zareaguje agresją. - Obiecaj, że nie dasz mu wyrwać mi serca... - dodała do Vincenta. Oho... Anastasia była delikatnie wstawiona już. No i w tym momencie Vincent się doprosił o kłopoty. Anastasia podeszła do niego i złapała go przygważdżając do ściany.
- Nie zagalopowałeś się? - warknęła na niego i dalej mocno go trzymała. - Przeżyłeś tyle tylko dlatego, że cie przez większą część czasu ratowałam! I nie mów do mnie dziecko! - mówiła podniesionym głosem. Nie przejmowała się, że ten przeglądał te swoje książki. Boże... to z innej perspektywy musiało wyglądać uroczo, zawsze jak Ana go tak łapała, to jako wampir była silniejsza itp i to działało, w sensie Vincent wiedział, żeby jej nie drażnić, a teraz.. on w sumie nawet bez magii, był od niej silniejszy jako facet! - Nie traktuj mnie jak człowieka! Nie jestem nim! - dodała zła.

Vincent napisał:
Tak naprawdę czas na narzekanie i użalanie się nad sobą minął. Nie było już sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się tak i już... koniec tematu. Teraz musieli coś zrobić, żeby przywrócić jej ciało i przenieść duszę. Jeszcze wszystko da się odkręcić, tylko trzeba czasu, spokoju i opanowania. Jak na razie nic z tego nie mają, bo Ana cały czas wariuje.
- Nie dam Ci wyrwać serca. - powiedział, choć i tak wiedział, że Klaus nic jej nie zrobi. Przecież to nie jej wina, zwłaszcza że da się to naprawić! Vincent tylko musiał trochę popracować i znajdą rozwiązanie.
Gdy Ana przygwoździła go do ściany, Vincent nic sobie z tego nie zrobił, a nawet nie stawiał oporu. Nie się wyżyje. Nie miałby najmniejszych problemów żeby się uwolnić z jej uścisku.
- Będę Cię traktować jak człowieka bo teraz jesteś człowiekiem czy Ci się to podoba czy nie! Nie zaprzeczaj rzeczywistości bo bardzo tego nie lubię. Pogódź się z tym, że przez jakiś czas będziesz chodziła w tym ciele i już nie marudź. Staram się pomóc, a ty z łapami na mnie. - odpowiedział jej, omijając ją łukiem. Usiadł na kanapie i pochylił się nad stołem, żeby zacząć analizować Grimuary, który wyciągnął z sejfu. Naprawdę... miał wrażenie, że Ana umie tylko wrzeszczeć i zaprzecza faktom, które jej się nie podobają. Jest człowiekiem, koniec tematu.

Anastasia napisał:
No i wybuchła.
- Jak ty straciłeś ciało to była wielka tragedia! A mi zmieniono ciało! Ja przez 500 lat szukałam IDEALNEGO ciała dla ciebie, a ja nawet nie wiem gdzie moje jest! - zakrzyczała na niego zła po czym wyszła z totalną irytacją i trzasnęła drzwiami. Anastasia po prostu potrzebowała trochę czasu dla siebie. Wampirzyca, nie.. nie wampirzyca. Kobieta rozebrała się w sypialni i wzięła sobie kąpiel, biorąc ze sobą butelkę wina, w końcu alkohol w tym domu był wszędzie. Ana już w łazience doszła do wniosku, ze wizualnie to ciało nie jest wcale takie złe i obiektywnie stwierdziła, że ma całkiem ładny uśmiech, chociaż te brązowe włosy jej... jakoś tak nie pasowały, brakowało jej blondu. Alucard odetchneła głęboko i wbiła się w koszulkę i spodenki, ale... jak się okazało te były bardziej opięte niż powinny. Normalnie Ana w kompleksy wpadnie! Kombinując założyła na siebie koszulkę Vincenta i ją sobie zapięła na kilka guzików i założyła sobie krótkie spodenki, po czym wróciła po cichu do salonu. Podeszła do siedzącego czarownika na kanapie i przez oparcie lekko go przytuliła.
- Przepraszam, nie powinnam tak krzyczeć... po prostu... to ja się zawsze tobą zajmuje... i pilnuje wiesz... - powiedziała łagodnie i smutno po czym cmoknęła go w policzek i dalej tak przytulała wisząc sobie troszkę nad nim.

Vincent napisał:
On naprawdę nie chciał się teraz kłócić. Rozumiał to. Ona straciła ciało, ale była w innym i cały czas żyła, on przez 500 lat był w jej umyśle, patrzył jej oczami. Uspokajał ją gdy szalała i stał się jej kolejnym zmysłem jeżeli chodzi o walkę, ale nic nie mógł zrobić samodzielnie. Nawet jak się z kimś kochała to musiał być przy tym. Oczywiście, starał się wtedy wyłączyć, ale nie było to łatwe. Odczuwał wszystko to co ona, ale nigdy się nie skarżył, choć czuł się niczym gej.
Pozwolił jej wyjść i nie poszedł za nią. Niech ochłonie. On zajmie się tym co umie najlepiej czyli czarami. Trzeba było rozwiązać problem zakłócenia. Siedział na sofie i przeglądał księgi, wziął także jakiś zeszyt i długopis. Zaczął zapisywać najważniejsze strony i tytuły zaklęć, które będzie mógł wypróbować. Było to bardzo dużo. Magia jest nieprzewidywalna i trudna jeżeli chodzi o teorię. Bycie mistrzem w jakiejś dziedzinie to całe miesiące spędzone w książkach.
Nie zauważył nawet kiedy Ana wróciła do pokoju, poczuł ją dopiero gdy przytuliła się od tyłu. Uśmiechnął się nawet delikatnie, łapiąc jedną ręką za jej.
- Wiem. Nie martw się, wszystko wróci na właściwe tory, ale na jakiś czas musisz się przyzwyczaić do tego ciała. - przez chwile chciał ją pocałować w rękę, ale nie wiedział czy powinien. W końcu to nie było oryginalnie "jej" ciało. Nie wiedział co ona poczuje. Czy to by było jakby całował kogoś innego?

Anastasia napisał:
Oczywiście Vincent miał rację i w normalnej sytuacji Ana by mu ją nawet przyznała, ale tutaj w dużej mierze chodziło o emocje i to jak bardzo się zdenerwowała i była zaskoczona tą sytuacją. W końcu ani ona ani Carter czegoś takiego bynajmniej nie przewidzieli. Poza tym przez te 500 lat Anastasia naprawdę w wielu sprawach się hamowała, bo wiedziała, a raczej mogła się domyślać tego co on czuje i tak dalej... jednak teraz to była po prostu inna sytuacja.
Alucard odetchnęła cicho widząc, że ten dalej studiuje książki, dobrze że chciał jej pomóc, innej opcji nawet nie przewidywała, ale... było późno i chciała trochę uwagi no i jeszcze wiedziała o tym, że wyprowadziła go wcześniej z równowagi. Zamruczała cicho czując jego dłoń na swojej.
- No wiem... szkoda, że mnie nie wsadzili do innej blondynki... - powiedziała cicho ale już nie chciała zarzekać. Głaskała jego policzek i nieco bardziej się przechyliła przez tą kanapę tak, że ich noski się zerknęły.
- Wiesz... skoro to teraz ja... ty też musisz się przyzwyczaić... - dodała nieco bardziej mruczącym tonem i sama musiała przyznać, że głos tego nowego ciała, brzmi całkiem przyjemnie. Ana doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Vincent może i był kobieciarzem i flirtował niemal z każdą pracownicą, bo to był on... ale nie zdradzał jej, dlatego to ona zetknęła ich usta ze swoimi i zaczęła go spokojnie, ale namiętnie całować. Po chwili przeszła przez oparcie kanapy i odstawiła jego księgi na bok, po czym usiadła sobie na jego kolanach.

Vincent napisał:
Vincent dobrze wiedział że ma racje, ale w ich kłótni nie chodził o to kto ma racje. Nie potrzebował przyznania racji, a raczej zaakceptowania tej nagłej sytuacji, dla obopólnej korzyści. Trzeba było rozwiązać tą sytuacje, a wkurwianie się na siebie w tym nie pomoże, a wręcz pogorszy sprawę.
Jeżeli chodzi o magię, dla Vincenta nie istnieje "późna pora". Przy Grimuarach mógł siedzieć 24 godziny i najwyżej padnie z wymęczenia, ale pewnie wstanie po 4 godzinach, bo przyśni mu się jedno z potencjalnych rozwiązań. Co zrobić? Był magicznym maniakiem. Magia to większość jego życia i jak pojawiał się taki duży problem nie mógł sobie odpuścić zaangażowania w sprawę.
- Chyba nie będę miał z tym problemu. - powiedział z lekkim uśmiechem. Przymrużył delikatnie oczy po tym jak go pocałowała i pozwolił jej usiąść na jego kolanach. Ręce położył na jej udach, które naprawdę były inne. Potrafił to wyczuć. Vincent nigdy jej nie zdradzał. To prawda, był kobieciarzem, ale jak postanowił się ustatkować, to tak też zrobił. Ana mu wystarczała pod każdym względem.
- Pasuje Ci moja koszula. - dodał z uśmiechem i tym razem on ją pocałował. Rękoma wodził po jej nogach, co jakiś czas zahaczając o pośladki. Musiał przyznać, że ten kto wybrał to ciało, naprawdę się postarał. To też go zastanawiało, dlaczego akurat to ciało? Było pewnie wiele innych. No nie! Jego narzeczona siedzi mu na kolanach, a on powrócił myślami do pracy.

Anastasia napisał:
No tak, Vincent siedział 24 przy książkach, a ona mogła 24 na dobę trenować i posługiwać się bronią. W końcu każde z nich jakby nie patrzeć przez całe życie szkoliło się i szlifowało swoje najlepsze umiejętności i to takie, które sprawiały im radość. On się uczył, ona walczyła.
- Oh doprawdy? Bo rozważę szlaban na bliskości... - zamruczała, starając się zabrzmieć przekonująco, ale jednak się uśmiechnęła będąc już tak blisko niego. Musiała przyznać, że sama nieco inaczej odczuwała wszystko co było związane z nim i tą sytuacją. Odetchnęła z zadowoleniem rozluźniając się pod jego dotykiem.
- Bo to ciało ma... nieco większe niektóre elementy niż moje.. - powiedziała z takim... nie że niezadowoleniem, bo nawet jej to pasowało, ale jednak no to nie były jej cycki! Kobieta się rozluźniła pod jego dotykiem i wygodniej się usadziła, po czym zaczęła wodzić dłońmi po jego torsie rozpinając mu kilka guzików. Pogłębiła ich pocałunek.
- Dziwnie tak... nie chcieć ci się rzucić do szyi... - stwierdziła cicho z rozbawieniem i lekko zakołysała na nim biodrami. W sumie faktycznie, to było podejrzane, że Ana znalazła się w takim atrakcyjnym ciele... Ciekawe kto i dlaczego postanowił im uprzykrzyć tak życie, albo je urozmaicić! - I chyba miałeś rację... szybciej mi teraz alkohol wchodzi... - dodała z pomrukiem.

Vincent napisał:
bydwoje byli mistrzami w jakiejś dziedzinie. On w dziedzinie magii, ona w walce. Bardzo dobrze się uzupełniali. Niestety, teraz jako człowiek była słabsza, ale doświadczenie z walki pozostało, tego nikt jej nie zabierze.
- Ty dasz mi szlaban? Wątpię... wiem, że nie możesz mi się oprzeć. - którzy by się spodziewał, że zaczną się zabawiać w takiej sytuacji. Obydwoje wypili, przeżyli dzisiaj ogromny stres i chyba potrzebowali rozluźnienia, a seks na to jest najlepszy.
- Nie liczy się ciało, a dusza w środku. Mówi co to koleś, który przez 500 lat był duchem. Wiem co mówię. - dodał z uśmiechem i pocałował ją namiętnie. Wodził ją cały czas po nogach, a gdy zaczęła kołysać się biodrami, postanowił dać jej klapsa w tyłek. Wiedział, że to lubi. Była dzisiaj niegrzeczna i zasłużyła na karę.
- Za to ja mam. - po tych słowach zrobił szybki obrót i to ona teraz siedziała na kanapie, a on był nad nią. Całował ją po szyi, zostawiając małe czerwone ślady. Zaczął rozpinać jej koszulę. Musiał przyznać, ze naprawdę miała większe cycki, choć jakoś mu to nie przeszkadzało. Zaczął całować ją po dekolcie, nie pozbywając się jeszcze stanika, na to było za wcześnie. Chciał się trochę zabawić i potrzymać ją w niepewności.

Anastasia napisał:
- Ja tobie? No ależ skąd, ja po prostu pozwalam ci tak myśleć, żeby ci smutno nie było i żebyś w jakiś marazm nie popadł. - zaśmiała się zadowolona z obrotu sytuacji. Musiała przyznać, że chwilowo nawet zapomniała o problemie z tym, że jej ciało nie było jej ciałem, co jeszcze kilka minut temu doprowadzało ją do prawdziwej furii i frustracji. Jednak fakt faktem, seks był naprawdę najlepszy na takie sytuacje.
- Oj ale to też nie fer jest... bo ty byłeś facetem w ciele kobiety, mogłeś sobie dotykać cycki chociaż kiedy chciałeś, a ja... dalej jestem w ciele i to obcej kobiety. - dodała jakże konstruktywnie i spostrzegawczo. A ją wzięło na przemyślenia no na prawdę... ale na szczęście Vincent skutecznie odwrócił ej uwagę. Zadowolona była bliska tego, by po raz kolejny go pocałować, a potem ten klaps... od razu wciągnęła powietrze głośniej i cała się zaczerwieniła wzdychając. Oj... to ciało też ciekawie zadziałało. Oczywiście, że Ane to kręciło.
- No wiesz... a to za co... - aż zamruczała i znowu się zakołysała, ale! Nim się zorientowała znalazła się pod nim. - Vincnet.. - zapiszczała cicho nie spodziewając się tego i odchyliła głowę zadowolona pozwalając się całować. Rozluźniła się pod nim i gdy zaczął schodzić ustami coraz niżej i niżej do jej piersi... zamruczała, a po chwili sama go ponownie złapała i podciągnęła do góry obejmując nogami i ponownie pogłębiając pocałunek.







KOLEJ ANASTASII
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: