The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
MYSTIC GRILL - STOLIKI NA ZEWNĄTRZ
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Wto Wrz 18, 2018 9:25 pm
Oswald napisał:
Nastolatek na oko osiemnastoletni zmierzał w kierunku lokalnego pubu. Zatrzymał się przy najdalej stojącym stoliku. Przysiadł tam i zamówił B-52. Trójwarstwowy shotcik szybko został mu podany. Musiał zaczarować kelnerkę, żeby niewypytywała go o wiek. Nie pierdolił się w tańcu i zamówił kolejne dwa shooty, bo wiedział, że ten jeden mu nie wystarczy. Pomarańczowy likier wspaniałe komponował się z pozostałymi warstwami alkoholu.
Stwierdził, że poszuka dziś szczęścia i pojawi w ulubionym miejscu siostry, gdzie jest stałą bywalczynią. Nie pytajcie skąd to wiedział, po prostu najdroższa rodzina pozostawała w kręgu jego zainteresowań, które są priorytetami. Obserwował również z precyzją wybitnego stalkera Ninę, mógł być blisko niej, dzięki ciału Dylana, które sobie przywłaszczył. Myk polegał na tym, że z momentem rozpoczęcia roku szkolnego będzie ją miał pod szczególną obserwacją.
Siedział elegancko wyprostowany. W porównaniu do właściciela ciała Oswald miał klasę. Nie garbił się. Nie był nigdy miernotą, która pozwalała się nad sobą dawać znęcać. Nie płakał w toalecie szkolnej przez bezsilność. Miał własne zdanie. Nigdy nie trzymał języka za zębami. Nie był chujowym wymoczkiem o imieniu Dylan Hartley. Opętany chłopak w przyszłości jeszcze mu za to podziękuje. W końcu zmieni jego życie, odwróci je do góry nogami. Dylan, którego wszyscy znali i poniewierali stanie się nowym sobą, stanie się Oswaldem.
Ujrzał w końcu Mazikeen. Ładna dupa z niej. Mimo tych wszystkich lat nadal wyglądała jak sprzed dnia ataku na kryjówkę. Zupełnie tak jakby było to wczoraj. Zacisnął pod stołem ręce w pięści. Wpatrywał się intensywnie w shota. Drink nagle pękł obryzgując ubrania jego i Mazikeen.
- Niech paniusia Mazikeen wybaczy - powiedział do wampirzycy biorąc ze stolika chusteczki i wycierając mokrą plamę na ubraniu siostry.

Mazikeen napisał:
#3 -> kilka dni po przybyciu Niny


Odnalezienie Oswalda było dość...trudne, w końcu nie był idiotą, który paraduje jak ta lala po mieście wiedząc, że jest ścigany. Właśnie usiadła sobie bliziutko stolika jakiegoś smarkacza, który wpatrywał się w drinka jakby chciał od tak upewnić się, że nie jest zatruty. Nawet przez moment przyszło jej do głowy to, że może to jej brat. Ale zaraz odgoniła myśli przekonana, że przecież nie wziąłby jakiegoś smarka. Ale ostatecznie miała przekonać się, że jednak to on. Nie bawiło to długo bowiem już po chwili dostrzegła jak drink robi seppuku i ląduje na jej cyckach, tak jak i część zawartości na chłopaku. W chwili gdy powiedział jej imię zmroziła go. Jednak gdy zaczął trzeć plamę na jej cyckach momentalnie złapała go za nadgarstki.
- Ty idioto, lepszego ciała nie było? Serio?
Fuknęła i wskazała by usiadł.
- Siadaj i zrób kurwa bańkę co nikt nas nie usłyszy.
Fuknęła bo miała mu wiele do powiedzenia oj wiele.

Oswald napisał:
Uśmiechnął się pod nosem. To było takie słodkie! Mogła go zwyzwać od idiotów i nawet nazwać największym chujem, co w sumie w przypadku tego ostatniego jest nawet swego rodzaju komplementem, prostackim, ale jednak! On się nie obrazi. Nie teraz, kiedy spotkali się po setkach lat rozłąki. Nawet takie prostackie zachowanie, jakie wyraża Mazikeen uważał w tej chwili za zabawne i urocze, pobłażając jej chamskości.
- Zrobić to Ci mogę, co najwyżej bańkę na piersiach, bo nadal coś wzrost mają nijaki, jakbyś była nietkniętą czternastoletnią dziewicą - westchnął, zacmokał z dezaprobatą kręcąc głową. Zrobił jednak, co mu przykazała i zaczął chwilę potem wypowiadać inkantacje zaklęcia. - Noctis silentio abscondere lenia verb, nemo erit ius audi nos - szeptał pod nosem, recytując słowa po łacinie. Teraz już nikt nie mógł ich podsłuchać.
Oboje zasiedli do najbardziej odległego stolika. Oswald nie mógł usiedzieć na dupie, więc się nachylił w stronę siostry, żeby przyjrzeć się jej z bliska. Nie żeby miał jakąś wadę wzroku, po prostu chciał znaleźć się bliżej Mazikeen. To niesamowite, że ta wredna morda zachowała ten sam wygląd, co sprzed czterystu lat. Niby norma, bo w końcu została wampirzycą, ale nie o to się tutaj rozchodzi! Mazikeen to jego rodzona siostra, której od wieków nie widział. Nie powinna pozostać w ciele nastolatki do usranej śmierci. Z tym niezmienionym przez czas wyglądem wydawało mu się, że nie było żadnej rozłąki, wszystko sobie zmyślił. Cały ten atak Irvinga i porwanie Mazikken przez nieznanego porywacza, który potem zmienił ją w potwora. Lata poszukiwań, żmudnych i bezskutecznych. Tylko wydawało.
- No dobra, bańka zrobiona, wzruszająca pogadanka o niedorozwiniętych piersiach naszej wiecznej nastolatki również - z tymi piersiami to tylko dogryzał, w końcu miłość Oswalda i Mazikeen to taka kocia, czasami może i brutalna, ale szczera. - ALE nie zdążyliśmy się przywitać, bo jakiś matoł zapomniał o manierach, a nie wypada zaczynać spotkania po czterystu latach rozłąki od takich uprzejmości. Także siostrzyczko... Miło mi Ciebie widzieć. Tak, wszystko u mnie w porządku. Dziękuję, że pytasz, jesteś naprawdę troskliwa. Moja mała krwiopijna bestyjko. A ten chłopak - wskazał na Dylana, w którego ciele właśnie pasożytował - ma na imię Dylan, siostrzyczko. I nie obrażaj chłopaka, to naprawdę wspaniały dzieciak i na pewno jest mu teraz przykro, że jesteś taka niemiła - powiedział z ironią w głosie. Nie obchodził go stan psychiczny bachora, nawet jeśli był przyjacielem Niny. Najważniejsze, że jest wystarczająco zdrowy i można bez przeszkód nim manipulować.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Sro Wrz 26, 2018 4:09 pm
- Oswaldzie Von Everec, do jasnego diabła co Ty odpierdalasz?! Kurwa mać, Twoja córka spanikowała bo nie dajesz znaku życia. Co w ogóle robisz w ciele tego smarka?
Wybuchnęła w pierwszej kolejności. Totalnie zlewając słowa o swoich piersiach i bańkach na nich, jakie miał zamiar postawić Osi. Czarownik powinien dostać wpierdol i to ostro. Jak mógł tak bez słowa zniknąć. Kuźwa nie miał roczku a setki lat na karku. No ludu...spojrzała na brata oskarżycielsko.
- Pamiętaj, jeśli dostanę zarzuty napastowania nieletnich to w pierwszej kolejności Ty oberwiesz jasne?
Przymknęła na chwilę powieki i spojrzała zaraz potem na Oswalda z powagą i zaciętą wściekłością na twarzy.
- Co Ty w ogóle tutaj robisz? Wiesz, że to jest kurewsko niebezpieczne. Nadal jesteśmy ścigani przez Sabat. Myślałam...nie, nie myślałam, byłam pewna, że jakieś skurwiele w końcu CIebie dopadły. Ale nie...na szczęście, widać nadal się dobrze trzymasz...powiedzmy.
Dodała taksując ciało dzieciaka.
- To coś w ogóle zapamięta naszą rozmowę? Mam nadzieję, że nie. Mam dość problemów na głowie, nie potrzeba mi wścibskiego smarka.
Dodała z powagą na twarzy a jej oczy nieco pociemniały. Krew, wyczuła ją już z daleka. Parsknęła pod nosem i skupiła myśli na ściskanej szklance w dłoni. upiła solidny łyk i spojrzała na chłopaka.
- Dobra, skończ pierdolić przejdź do rzeczy.
Powrót do góry Go down
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Oswald von Everec
Witch
Punkty : 35
Nie Paź 07, 2018 7:57 pm
- Wszystko jest pod kontrolą kochana. Nie daje znaku życia, bo mam swoje powody, nawet nie takie błahe. Jak właśnie widzisz, opętałem Dylana, bo to biedny i zagubiony chłopiec. Próbował popełnić samobójstwo, a ja zaproponowałem mu pewien układ. Użyczy mi swojego ciała, a ja rozwiążę jego problemy jak za sprawą machniŕcia czarodziejskiej różdżki... Puf! I jego życie zmieni się od razu na lepsze - uśmiechnął się ironicznie. Mazikeen powinna dobrze znać tą bajkę, jeszcze za małego szczyla obiecywał zdesperowanym i głupim góry złote i tytuły kwieciste, żeby mu zaufali i uważali za bóstwo, które dzięki dzięczynnym modłom wysłucha i spełni ich najskrytsze marzenia. A potem sprowadzał takich idiotów na manowce i doprowadzał do obłędu lub zwyczajnie zabijał jeśli był w dobrym nastroju.
Uniósł brwi i zerknął na nią spod przymrużonych oczu. No bez jaj! Ona zmieniła się na tyle, że przejmuje takimi błahostkami?
- Oh, dajże spokój. Na pewno o nas zapomnieli! - uniósł głos i wzruszył tylko ramionami. Będzie się przejmował jakimś sabatem gemini. Pewnie przez stulecia zapomnieli o nich i ich zbrodniach. Nie powiedział jeszcze siostrze, że go złapali i osadzili w wymiarze, gdzie czas nie miał znaczenia i każdy dzień był tym samym dniem. Nie chciał zaczynać od tego tematu, ale już skoro weszli na temat tego gówna trzeba jej oznajmić, że jest w błędzie. - ...Bo dopadli - rzucił przez zaciśnięte zęby, zaciskając ręce na oparciu siedzenia. - Zamknęli na jakieś pierdolone dwieście lat w stworzonym specjalnie dla mnie wymiarze. Czas nie miał tam znaczenia. Każdy dzień był taki sam. Byłem samotny, żadnego pierdolonego człowieka... Żadnej żywej duszy, sam ze sobą na dwieście lat... Gorzej być nie mogło - rzucił z sarkazmem. - To coś? Nie nazywaj go tak! Ma jebaniutkie imię. To Dylan! - Nie spodobało mu się podejście siostry do jego chłopca. Mogło ją zaskoczyć to zachowanie, bo nigdy nie przywiązywał się do swoich naczyń, których ciała sobie przywłaszczał. - Nie, nie zapamięta tej rozmowy. Oddziele wspomnienie tej rozmowy i zapieczetuje ją, żeby nie miał do niej dostępu, a kiedy opuszczę to ciało, wspomnienia te zabiorę ze sobą.
Powrót do góry Go down
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Mazikeen McQueen
Vampire
Punkty : 76
Pią Paź 12, 2018 7:34 am
- Jak zawsze idioci się nabierają na Twoje słodkie słówka. Tęskniłam idioto za Tobą. W ogóle uważaj sobie bo wpierdol to za mało. Gemini to nie idioci, nie zapominają od tak. Dobrze o tym wiesz. Zresztą...nie chcę do tego wracać nie pamiętam tamtych czasów tak dobrze...jeszcze.
Dodała z durnym wyrazem twarzy próbując sobie przypomnieć chociaż twarz gościa, który przyprawiał ją o ciarki na ciele ale który zawsze o nią dbał. Kim był? Nie mogła sobie przypomnieć. Odgoniła myśli i spojrzała na brata gdy ten zaczął mówić dalej. Kurwa, że co takiego?! Dopadli go?! A ona nie miała o tym bladego pojęcia tylko przez to, że była tym kim była! Zacisnęła palce na stole czując jak skrawek ławy pod naciskiem ustępuje. Słychać było tylko trzask a potem wściekłe warknięcie Maz.
- Skurwysyny...a ja myślałam, że Twoje zniknięcie wiązało się z Twoją samolubnością...
Mruknęła nieco się uśmiechając bo co jak co, ale on by jej nigdy nie zostawił. Zawsze był nieopodal.
- Widać nie tylko Tobie się popierdoliło życie. Jak widzisz...mnie spotkał gorszy los. Gdyby nie Caleb obecnie nie rozmawiałbyś ze mną. Zdołał mnie przemienić w ostatniej chwili.
Wzruszyła ramionami i przymknęła powieki. Musiała się posilić bo zaczynała świrować i to ostro.
- Oswald, nie Dylan. Nie obchodzi mnie jak ten śmieć ma na imię. I weź kuźwa wróć do swojego ciała. Ten szczeniak jest paskudny.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: