The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Pon Sty 28, 2019 2:25 am
Jezioro

Powrót do góry Go down
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Original
Punkty : 50
Pią Lut 22, 2019 10:55 pm
// jakieś 2 tygodnie po porwaniu

Elijah był potężnym wampirem. Był silny, sprytny, szybki i zabójczy. Ale te wszystkie cechy były niczym w obecnej sytuacji. Jego rodzina została wzięta podstępem i użyta w rytuale, który uwięził wszystkie istoty nadnaturalne w jednym mieście - Hyden Lake. Co prawda miasto było ogromne, zdecydowanie większe niż Mystic Falls a nawet Nowy Orlean. Ale to nie zmieniało faktu, że ograniczały ich granice i zostali zmuszeni do konkretnego życia, które nie należało do tych sielankowych. W mieście roiło się od nadnaturalnych ludzi, a najwięcej było chyba łowców. Niektórzy współpracowali z czarownicami.
Niemniej pierwsze co zrobił po przebudzniu to zorientował się w sytuacji. Co się stało, jak do tego doszło i generalne najważniejsze fakty. Nie miał jeszcze wszystkich danych, ale wiedział najważniejsze. Stała za tym Dahlia, a przynajmniej ona ich wytropiła i użyła. Obecnie nie było po niej sladu, ale nie to bylo najgorsze. Zabrała ze sobą Hope - siostrzenicę Elijah, a córkę Klausa. A bez niej był całkowicie rozchwiany i nieprzewidywalny.
Także wampir zaczął od poszukiwania swoich najbliższych. Znalazł swoje rodzeństwo dość szybko i w głębi ducha cieszył się, że byli na miejscu i miał ich przy sobie. Szybko zaopatrzyli się w Rezydencję, a Freya rzuciła najpotrzebniejsze zaklęcia ochronne, które zapewniały im bezpieczeństwo przed łowcami.
W tyle głowy jednak miał kogoś jeszcze i nieustępliwie jej szukał. Katerina Petrova, miłość jego życia. Tak naprawdę nawet nie wiedział czy tu jest. Z jednej strony byłoby to dla niego jakieś pocieszenie, ale z drugiej strony wolałby, żeby była bezpieczna w innym miejscu.
Obecnie przeczesywał obrzeżą miasta. Miał nadzieję, że będzie skuteczny i albo ją znajdzie albo chociaż wykluczy jej obecność tutaj. Chociaż zauważył, że codziennie przybywa coraz więcej nadnaturalnych.
Powrót do góry Go down
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Vampire
Punkty : 70
Nie Lut 24, 2019 9:15 pm
Sama nie wie co ostatnio się wydarzyło. Ten czas tak szybko leciał już nie mówiąc o wydarzeniach w ich życiu. Najpierw sprawa z Magnusem, teraz to... Kiedy Katherine myślała, że już wszystko zaczyna się układać i ostatnia sytuacja pójdzie w niepamięć, tak teraz musiała szukać ukochanego który zniknął. Mazikeen jakoś sobie radziła. Była silną dziewczynką, którą Kath jednak raz po raz doglądała sprawdzając, czy aby na pewno wszystko jest w porządku i czy ta nie robi żadnych głupot.
Teraz jednak sprawa była poważniejsza. Katherine od dłuższego czasu nie miała kontaktu z Elijah i usilnie próbowała go znaleźć. Bała się, że coś mogło mu się stać albo że Klaus znowu coś wywinął i teraz jej ukochany musi ponosić konsekwencje. Wzięła się więc też do roboty i poruszała niebo i ziemię by go odnaleźć. Próbowała na różne sposoby szukać Pierwotnego. Najpierw na własną rękę, a później z pomocą wiedźm, które niestety nic nie były w stanie wskórać. Nie miała zamiaru się poddawać i postanowiła przeszukać każde miasteczko, każde państwo wzdłuż i wszerz aż dotarła do Hayden Lake... Kiedy już myślała, że nigdy nie odnajdzie Elijah, los chyba się nad nią zlitował i postanowił spotkać ponownie tych dwoje.
Postanowiła zrobić sobie trochę przerwy w poszukiwaniach dlatego też udała się nad jezioro. To było jedyne miejsce jakie przyszło jej do głowy by chociaż trochę odetchnąć. Siedziała rozżalona i wpatrzona w jakiś punkt aż w końcu zauważyła sylwetkę. Nie mogła uwierzyć własnym oczom! Elijah! Natychmiast pojawiła się przed nim i spojrzała na niego nie robiąc nawet kroku. Przecież nie miała pojęcia co się stało i że został porwany. Nie wiedziała też czy jej szukał i czy w ogóle to robił. Stała przed nim szczęśliwa w środku, ale zła na zewnątrz. Zacisnęła usta w cienką linię bo jej serce było tak bardzo rozdarte. Z jednej strony miała ochotę rzucić sie na niego za to, że ją zostawił bez słowa (przypominam,że nie wiedziała że został porwany), a z drugiej brakowało jej jego silnych ramion i tego uspokajającego dotyku.
- Elijah-szepnęła tylko.
Powrót do góry Go down
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Original
Punkty : 50
Pon Lut 25, 2019 9:25 pm
Kiedy Katherine pojawiła się nagle przed nim, jego twarz wyrażała zdziwienie i mieszankę radości ze smutkiem. Bardzo się cieszył, że ją widzi, ale to znaczyło, że również była tutaj uwięziona. Nie wiedział co się z nią działo, a jako że nie był na nią w żaden sposób zły to jego pierwszym odruchem było przygarnięcie jej do siebie. Przytulił ją i pogłaskał po głowie, mówiąc wprost do jej ucha.
- Najdroższa moja - szepnął, po czym odsunął się nieco i złożył na jej ustach pocałunek, który wyrażał jego tęsknotę.
- Jak się tu znalazłaś? - chciał wiedzieć od razu. W końcu nie miał pojęcia co Katherine wie. Czy była całkowicie nieświadoma zagrożenia czy jednak już się zdążyła zorientować? Czy ktoś ją porwał? Nie przypuszczał, że dobrowolnie udałaby się do tego miasta, chociaż tak naprawdę nie mógł mieć o tym pojęcia, bo od dłuższego czasu nie miał z nikim kontaktu.
Niestety, ale sytuacja w której się znaleźli całkowicie pochłaniała jego uwagę. A mimo to nigdy nie przestał myśleć o swojej ukochanej. Miał nadzieję, że jest bezpieczna, ale też nie chciał zwabiać jej w to miejsce.
No i była jeszcze kwestia rosnącej ilości łowców. Poza tym najbardziej zajmującą go sprawą było zniknięcie Hope. Jego brat szalał z nerwów i choć wcale mu się nie dziwił to nie mógł pozwolić, żeby zaczął wybijać ludzi w tym mieście. Musieli działać mądrze, a Klaus w nerwach robił rzeczy, których potem żałował.
Cały czas trzymał ją w ramionach, nieświadomy jej złości na niego.
- Bardzo mi ciebie brakowało... ale nie powinnaś tu być - westchnął. Chciał przede wszystkim jej bezpieczeństwa, a tutaj nie była bezpieczna. Wiedział, że potrafiła o siebie zadbać, ale chciał ją chronić mimo wszystko.
Powrót do góry Go down
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Vampire
Punkty : 70
Pon Lut 25, 2019 9:42 pm
Kiedy Elijah ją przytulił, Katherine mimo wszystko poddała się mu i odwzajemniła uścisk za którym tak bardzo tęskniła. Minęło kilka tygodni a ona czuła się jakby były to całe wieki bez niego. Czuła się z jednej strony rozgoryczona i zirytowana tym, że jak gdyby nigdy nic ją przytulił. Bez żadnych wyjaśnień, bez żadnego słowa. Już chciała mu wygarnąć wszystko co leżało jej na sercu, ale jego pocałunek był niezwykle kojącym gestem przy którym przymykając oczy odpływała na jakiś czas, a jej złość zmalała na ułamki sekund. Niestety kiedy zadał to jedno pytanie, na twarzy Katherine pojawił się smutek pomieszany ze złością i rozżaleniem.
- Myślałam, że to ty mi powiesz co tutaj robisz - zaczęła po chwili niezręcznej ciszy spoglądając na niego z wyraźnym smutkiem w oczach. Długo go szukała i kiedy wreszcie znalazła, on wydawał się być taki spokojny, a wampirzyca odchodziła przecież od zmysłów przez ten czas.
- Szukałam cię. Najpierw prosiłam o pomoc czarownic, później zaczęłam poszukiwania na własną rękę. Zniknąłeś tak nagle, z dnia na dzień - dodała łamiącym się głosem patrząc na niego z powagą. Choć jej serce radowało się na jego widok i pragnęła ponownie wtulić się w jego silne ramiona, to teraz była jednak zbyt rozemocjonowana by to zrobić. Najpierw musiała się dowiedzieć dlaczego, według niej, ją zostawił.
- Bałam się, że coś ci sie stało. Na początku myślałam, że masz po prostu dużo pracy i dlatego się nie odzywasz. Pojechałam do twojej rezydencji ale tam również cię nie zastałam. Robiłam tak przez kilka dobrych tygodni.. Dzień w dzień przeszukiwałam kolejne miasteczka w poszukiwaniu ciebie, ale na nic - jej głos drżał gdy to mówiła, ale oczy spoglądały cały czas w jego chcąc dojrzeć w nich odpowiedź na jej wątpliwości. Bała się przez ten czas, że mogła go stracić a ta myśl była nie do zniesienia. Za bardzo go kochała by mogla pozwolić na to, by odszedł.
- Aż w końcu dotarłam tutaj. Może intuicja mnie tutaj sprowadziła, ale jak widać wyszło to na dobre - dokończyła swoją opowieść o jej przybyciu by zacisnąć przez chwilkę dłonie i wziąć oddech na pytania, które były dla niej kluczowe.
- Dlaczego Elijah.. Dlaczego mnie zostawiłeś? Jaki miałeś powód by nie odzywać się od kilku długich tygodni? Nie masz pojęcia co czułam. Myślałam, że coś ci się stało. Nigdy byś nie zniknął bez słowa. Bałam się, że cię straciłam. A ty... ty jesteś tutaj, witasz mnie z uśmiechem jak gdyby nic się nie stało. Po prostu chciałam chociaż wiedzieć dlaczego to zrobiłeś.. Czułam się jakbym straciła ponownie osobę, którą kocham. Za dużo straciłam w życiu by pozwolić ci odejść, przynajmniej nie bez słowa wytłumaczenia. Chyba... chyba należy mi się ono, prawda? - wyrzuciła z siebie wszystko co męczyło ją od czasu w którym zniknął. Ze szklanymi oczami przypatrywala mu się nie wiedząc co tak naprawdę się wydarzyło. Po prostu z jej perspektywy wyglądało to tak, jakby zostawił ją z dnia na dzień bez słowa, a przecież taki nie był. Byl słownym, opiekuńczym i kochającym mężczyzną, ale dlaczego ją zostawił...
Powrót do góry Go down
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Original
Punkty : 50
Czw Lut 28, 2019 11:02 pm
To było niesamowite, czuć ją z powrotem w ramionach. Była taka jak ją zapamiętał, piękna i przebojowa. Nie wiedział, że jest na niego zła. Nie miał pojęcia co się z nią działo, ale pierwsze co chciał zrobić to poczuć jej bliskość i pokazać jej jak za nią tęsknił.
Dopiero gdy zobaczył jej smutek i żal w oczach, nieco się odsunął i spojrzał na nią wyczekująco, aż powie co ma na myśli. Mogła mu wygarnąć od początku, bo naprawdę nie był świadomy co się wydarzyło. A obecnie miał tyle na głowie, że po prostu nie myślał o wszystkich możliwościach. Musiała mu to wybaczyć.
Wysłuchał co miała do powiedzenia, marszcząc brwi. Szukała go. To znaczy, że przyjechała tutaj przez niego i teraz przez niego była uwięziona. Westchnął ciężko i odwrócił się do niej plecami, po czym zrobił kilka kroków, żeby zebrać myśli i w miarę składnie odpowiedzieć. Od czasu przyjazdu cały czas coś robił i mało odpoczywał. Był wymęczony, a odpowiedzi jak nie było tak nie było.
- Katerina. Wybacz mi. Jednak wcale nie zniknąłem z Mystic Falls dobrowolnie, zostałem porwany. Zupełnie jak reszta mojego rodzeństwa. Nasza ciotka, Dahlia wróciła do żywych i zaplanowała to wszystko z innymi czarownicami i łowcami - westchnął jeszcze raz, po czym odwrócił się do Katherine. Tłumaczył jej wszystko po kolei mimo jej wyraźnych pretensji do niego. Miał nadzieję, że zrozumie jego zachowanie i całą sytuację, a ostatecznie mu wybaczy.
- Użyli nas do potężnego zaklęcia, które zamknęło to miasto. W takim sensie, że nadnaturalni mogą przekroczyć jego granicę, ale już go nie opuszczą. Miałem nadzieję, że tutaj nie trafisz i będziesz bezpieczna w Mystic Falls. A przeze mnie również tutaj jesteś - powiedział, spuszczając wzrok. Było mu tak głupio, tak wstyd. Miał ją chronić, a naraził ją tylko na niebezpieczeństwo.
- W mieście roi się od łowców. Co chwila przywożą tu nadnaturalnych i zabijają ich w różnych okolicznościach. Nasz dom jest zabezpieczony zaklęciami Frei, więc będziesz tam z nami mieszkać. Wiem, że cię zawiodłem, przepraszam cię. Obiecuję, że nic ci się nie stanie, będę cię chronić.
Obiecał jej, biorąc jej dłonie w swoje. Widać było po nim jak bardzo żałuje, że kobieta znalazła się przez niego w niebezpieczeństwie.
- Kontakt ze światem zewnętrznym jest tutaj nieco ograniczony - powiedział jeszcze, patrząc jej w oczy. Było mu tak przykro, że nawet jego oczy się zaszkliły.
Powrót do góry Go down
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Vampire
Punkty : 70
Pon Mar 04, 2019 3:59 pm
Te kilka tygodni było dla niej całą wiecznością. Strach, że ponownie mogła zostać sama i że straciła osobę którą kochała, paraliżował ją. Dlatego tym razem nie mogła pozwolić sobie na siedzenie w domu i nie szukanie go wszędzie, gdzie tylko się dało. Za bardzo go kochała, by pozwolić mu odejść tak bez słowa. Nie znając jeszcze przyczyny jego "ucieczki" zastanawiała się dniami i nocami co takiego mogło się, że zniknął. Czy może popełniła jakiś błąd? Przez myśl jej również przemknęło, że mógł zdać sobie sprawę z tego, że jego uczucie nie jest wystarczająco mocne. Na szczęście szybko wyrzuciła tę najgorszą opcję, by na nowo zająć się poszukiwaniami.
Będąc ponownie w jego ramionach poczuła, jak cały strach opuszcza jej ciało, a spięcie i niepewność jakie towarzyszyły jej przez ten cały czas zostały trwale zapomniane. Tęskniła za jego dotykiem, o którym śniła przez cały całą jego nieobecność. Czasami jej się wydawało, że to tylko zły sen i kiedy się obudzi, to ten będzie obok niej leżał. Niestety za każdym razem czuła się rozczarowana i przygnębiona patrząc na pustą część łóżka.
Marszczyła coraz bardziej czoło słysząc to, co się stało. Musiała przyznać, że nie była przygotowana na takie coś. Nie sądziła również, że to miasteczko zostało przejęte przez łowców, a wszystkie istoty nadnaturalne były mordowane.
- Nie miałam pojęcia... Chcesz powiedzieć, że większość istot nadnaturalnych też tutaj przebywa? Czyli jesteśmy na dzień dzisiejszy niewolnikami tego miejsca - zapytała kompletnie zbita z tropu z lekko rozchylonymi ze zdziwienia ustami. Jeśli będzie po myśli łowców, to wszyscy zginą, bez wyjątków. Musieli znaleźć szybko jakieś rozwiązanie z tego wyjścia.
Chwila... A Mazikeen? W tym momencie Katherine miała ogromną nadzieję, że ta nie pojawiła się tutaj tylko została bezpieczna w Mystic Falls. Musiała to jak najszybciej sprawdzić, tylko jak? Ona nie odbiera od niej telefonów a Kath sama nie może pojechać przecież pojechać już do Mystic Falls.
- Nie Elijah, poradzę sobie, naprawdę. Znajdę jakąś tymczasową kryjówkę i po prostu będę ją zmieniała co jakiś czas. Nie martw się tym - posłała mu pierwszy raz lekki uśmiech. Miał teraz na głowie zbyt wiele spraw, dlatego nie zamierzała dodawać mu kolejnych i sama mogła o siebie zadbać. Poza tym... tak jak polubiła Freyie, tak wiedziała, że reszta jego rodziny nie za bardzo ją toleruje... Nie chciała mu więc wchodzić na głowę.
- To nie twoja wina Elijah. Pomogę ci jak tylko będę mogła, wiesz o tym. Nie martw sie o mnie, poradze sobie, z resztą jak zawsze - ścisnęła delikatnie jego dłonie patrząc mu w oczy, a następnie pocałowała go czule w usta gładząc jego policzek. Tak bardzo jej brakowało jego ust, dotyku, spojrzenia. Poczuła na nowo nadzieję. Choć sytuacja była tragiczna, to Elijah był dla niej niezwykłym pocieszeniem i z nim mogła naprawdę wszystko. Nawet zginąć.
Powrót do góry Go down
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Original
Punkty : 50
Nie Mar 10, 2019 9:15 pm
Gdyby poznał myśli Katherine z pewnością byłoby mu przykro, że tak pomyślała. Czy jego czyny i słowa nie zapewniły ją wystarczająco, że kocha ją całym sercem i zrobiłby dla niej wszystko? Nie zostawiłby jej samej, a gdyby musiał to wyjaśniłby jej to i na pewno zrobiłby to wyłącznie dla jej dobra. Ale tak nie było - chciał z nią być, ale ktoś im to uniemożliwił. Przynajmniej do tego momentu, ale nadal Elijah miał mieszane uczucia.
I to nie tak, że on o niej zapomniał. Tęsknił za nią w każdej chwili. Serce mu pękało bez niej, nie wiedząc co się z nią dzieje. Miał tylko nadzieję, że jest cała i bezpieczna. A teraz przez niego nie była bezpieczna. Czuł się niesamowicie winny. Patrząc na nią czuł ulgę, ale jednocześnie strach. Jeśli coś jej się stanie to będzie tylko i wyłącznie jego wina.
- Codziennie przywożą nowych nadnaturalnych. Nie wiem dokładnie po co, ale jesteśmy więźniami tego miejsca - potwierdził kobiecie. Wiedział, że ciężko to przetrawić na początku, dlatego dał jej czas i nie mówił nic więcej. Plan łowców nie był im znany, ale nie wróżył nic dobrego. Jeszcze nigdy nie osiągnęli czegoś tak spektakularnego. I z jednej strony mogą się stać przez to niechlujni, ale z drugiej wręcz przeciwnie - mogą nabrać wiatru w skrzydła.
- Nie ma mowy. Chcę cię mieć blisko, wtedy będę miał pewność, że jesteś bezpieczna i będę mógł się skupić na prawdziwym problemie - stwierdził. Nie interesowała go reakcja rodziny. Mieli teraz ważniejsze rzeczy na głowach, więc przypuszczał, że obędzie się bez zbędnych walk między nimi. Katherine musi z nim zamieszkać, inaczej mężczyzna zwariuje tutaj. - To nie wszystko. Hope została porwana. Klaus i Hayley szaleją z niepokoju, a staram się pomóc im odzyskać córkę i moją siostrzenicę.
Spojrzał w podłogę, wyraźnie zmartwiony i nieco zmęczony ciągłymi problemami. Miał nadzieję, że Katherine przystanie na jego propozycję i zamieszka z nimi.
- Nie mogę ryzykować, że coś ci się stanie. Proszę - powiedział jeszcze, a potem go pocałowała. Odwzajemnił pocałunek, bo był niesamowicie pocieszający w tym wszystkim.
Powrót do góry Go down
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Vampire
Punkty : 70
Pon Mar 11, 2019 8:12 pm
Domyślam się, że Elijah na pewno byłoby przykro z tego powodu, jednakże Katherine została nagle same, bez żadnego słowa i nie wiedziała w tamtym momencie co się dzieje. Wina nie leżała po stronie mężczyzny, bo jak mógł ją poinformować skoro sam został porwany. W jej głowie jednak pojawiały się różne myśli. Zniknął tak nagle nie zostawiając wiadomości i co biedna mogła pomyśleć? Może gdyby to było kilka dni, ale czas się przedłużał a jego nadal nie było. Bała się, że coś mu się stało albo że nigdy go już nie zobaczy, a tego już by chyba nie wytrzymała. Kogo miała na tym świecie? Mazikeen - swoją siostrzyczkę oraz jego. To były dwie najważniejsze osoby w jej życiu, których nie mogła stracić, bo chyba serce by jej pękło na milion kawałeczków.
- To straszne i dziwne jednocześnie. Łowcy musieli to planować od dłuższego już czasu. Ich plan jak widać dobrze działa, a nadnaturalni są w potrzasku. Trzeba coś wymyślić- ostatnie słowa powiedziała jakby do siebie sama zastanawiając się nad drogą ucieczki. Musiała poznać dobrze to miasteczko, przekonać się o możliwych wyjściach no i oczywiście poszukać sprzymierzeńców. Chciała mu pomóc jak tylko mogła dlatego chciała pracować też na własną rękę.
- Jesteś tego pewny? Nie chce żebyś miał przeze mnie problemy z rodziną. Jeszcze tylko tego brakuje żebym stanęła pośrodku was. Masz wystarczająco dużo problemów. - powiedziała lekko ściszonym głosem, bo dobrze wiedziała z czym to się wiąże. Z drugiej strony również chciała mieć go blisko siebie i myśl, że będzie mogła zasypiać obok niego i budzić się była niezwykle przyjemna.
- Czyli posunęli się nawet do tego żeby zabrać bezbronne dziecko? Zależy im wyłącznie na jej mocy. Jeśli odpowiednio ją wykorzystają to świat stanie do góry nogami. Mam nadzieje że szybko uda wam się ją odzyskać - ścisnęła jego dłoń pocieszająco gładząc jego policzek.
- Dobrze, zgadzam się. Tak bardzo mi ciebie brakuje, że zrobię wszystko żebyśmy byli blisko siebie - wyszeptała w trakcie pocałunku kładąc dłonie na jego szyi i gładząc ją delikatnie.
Powrót do góry Go down
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Elijah Mikaelson
Original
Punkty : 50
Czw Kwi 04, 2019 10:50 pm
Elijah również był smutny i tęsknił za nią każdego dnia. Nie mógł z tym nic zrobić i nie chciał jej wkopać w to miasto. Bał się o nią. Rozumiał dokładnie jej uczucia i serce go bolało, choć teraz, tutaj, przy niej było wyjątkowo ukojone. Ona była dla niego najważniejsza razem z jego rodzeństwem i siostrzenicą.
- Staramy się znaleźć rozwiązanie, ale nie jest to łatwe. Wiele łowców i czarownic maczało w tym palce - wiele osób myślało nad tym projektem, więc niełatwo było rozszyfrować to wszystko. Pracowali nad tym, ale było jeszcze za wcześnie na rezultaty.
- Wierz mi, mają teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż twoja obecność w domu. Obecnie najbliżej nam do zjednoczenia, bo pracujemy razem - jego plan w jakimś stopniu się spełniał, choć nieco po czasie. Zawsze chciał zjednoczyć rodzinę, a teraz wspólna tragedia zmusiła ich do współpracy i wzajemnej tolerancji.
- Postanowione. W końcu zamieszkamy razem - przygarnął ją do siebie i pocałował. Tak bardzo jej mu brakowało. Była miłością jego życia i chciał, żeby była bezpieczna. A przy nim na pewno będzie najbardziej bezpieczna - jak to możliwe. Sam już nie był tego taki pewny, skoro nawet jego zdołali porwać.
- Porwała ją nasza ciotka - Dahlia. To skomplikowane, ale moja matka zawarła pakt ze swoją siostrą. Dzięki płodności, każde pierworodne dziecko z linii będzie należało do niej. Miała Freyę, ale na szczęście jest już z nami. A teraz zabrała Hope. Już raz ją pokonaliśmy, ale wróciła - powiedział pokrótce jak to było, bo Katherine pewnie nie znała szczegółów. Jego życie było dość skomplikowane.
Gdy ostatecznie się zgodziła z nim zamieszkać, uśmiechnął się między pocałunkami i kontynuował. Miła odmiana od tego ciągłego zamartwiania się.
Powrót do góry Go down
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Katherine Pierce
Vampire
Punkty : 70
Pią Kwi 05, 2019 3:41 pm
Teraz mniej więcej rozumiała już jak wyglądała cała sprawa. To normalne, że było jej przykro, bo jeszcze przed kilkoma minutami kompletnie nie wiedziała o tym co się stało. Teraz jednak spojrzała na to z zupełnie innej strony i bardzo chciała pomóc ukochanemu, który i tak miał już wystarczająco problemów na głowie i bez tej całej sytuacji. Niestety nie było to wszystko takie łatwe, bo nie dość, że łowcy naciskali na nadnaturalnych z każdej strony, tak Dahlia nie zamierzała na pewno odpuszczać. Pewnie jest zadowolona, że udało jej się osiągnąć cel a już za niedługo wykorzystać Hope, jeśli nikt jej nie powstrzyma. Miejmy jednak nadzieję, że znajdzie się i na nią sposób.
- Domyślam się. W końcu to prawie nieosiągalne żeby porwać dziecko twojego brata. Nie zdziwiłabym się jakby połowa tego miasteczka była uwikłana w tę sprawę. Nikomu już nie można ufać. Nigdy nie wiadomo kto i kiedy okaże się naszym wrogiem - stwierdziła ze smutkiem. Niestety w obecnym czasie każdy nieznajomy mógł okazać się potencjalnym sprawcą tej masakry. Nie wspominając już o łowcach, którzy nie wiadomo co planowali przeciwko całej rasie.
- Chciałabym żebyś miał mniej tych problemów na głowie. Jeśli tylko będę mogła ci pomóc, to powiedz w czym. Nie chcę żebyś był z tym sam - westchnęła cicho gładząc go z czułością po policzku i spoglądając z troską. Uśmiechnęła się jednak zaraz kiedy ją pocałował, gdy ta się zgodziła z nim zamieszkać.
- Hmm.. czyli wychodzi na to, że nie odda jej tak łatwo. Na szczęście jesteście wszyscy razem i na pewno uda się ją odzyskać - dodała z całą pewnością, opierając głowę na jego ramieniu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: