The Original Diaries

Hayden Lake wita..
 

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
The Original Diaries
The Original Diaries
The Original Diaries
Special
Punkty : 1154
Pon Sty 28, 2019 2:23 am
Kładka

Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Sob Lut 23, 2019 6:54 pm
#1 - Po przeprowadzce

Davina sama nie wiedziała czy dobrze robi opuszczajac Nowy Orlean, przecież w końcu nadal jest regentem. Co prawda do tej pory czarownice kontaktują się z nią jeżeli to jest coś pilnego. I nadal wie, że ma obowiązki wobec nich. Jednak potrzebowała trochę odpoczynku od tego miejsca. Dlatego też przeniosła się tutaj. Nie wiedząc co za bardzo ze sobą zrobić wyszła z domu ruszając przed siebie. Nie wiedziała w sumie gdzie ją nogi zabiorą, aż trafiła tutaj. Więc siadła na kładce blisko wody zastanawiając się czym by się tutaj w mieście zająć. W sumie to trochę dziwne miejsce na przemyślenia zważywszy na to, że jest teraz późno oraz są to jeszcze bardzo chłodne dni. Więc otuliła się swetrem i przymknęła oczy zastanawiając się nad tym co ma dalej zrobić z życiem.
Powrót do góry Go down
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Original
Punkty : 21
Nie Mar 03, 2019 6:10 pm
#2

Znalazłoby się prawdopodobnie wiele znacznie ciekawszych rozrywek niż smętne snucie planów wraz z rodzeństwem. Albo chociaż zbyt długie przebywanie wraz z nimi w rezydencji. Można było zamiast tego zająć się działaniem na własną rękę, zbieraniem informacji i składaniem wszystkich elementów w całość w taki sposób, by stworzyć z tego coś logicznego. Można było też zająć się czymś znacznie mniej wymagającym, jak na przykład mordowaniem przypadkowo spotkanych łowców, którzy byli wystarczająco głupi, żeby bez odpowiedniego przygotowania usiłować konfrontować się z pierwotnym. Ta druga opcja mogłaby jednak uchodzić za swego rodzaju odskocznię, niezły sposób rozładowania frustracji i po prostu zajęcie się czymś, co - nie oszukujmy się - nie było szczególnie wymagające. Niestety, na dłuższą metę nie było też zbyt ciekawe. Ponieważ jednak niespecjalnie Kol miał ochotę spędzać w towarzystwie swojego rodzeństwa więcej czasu niż to było absolutnie konieczne, postanowił wybrać się na spacer po mieście. Chociaż trudno już było mu się oprzeć wrażeniu, że w ciągu zaledwie kilku dni zdążył poznać je lepiej niż kiedykolwiek mógłby mieć na to ochotę. Mimo wielkości Hayden Lake, wcale nietrudno było zapoznać się z jego zakątkami, gdy tylko miało się na to wystarczająco wiele czasu. Na nieszczęście dla siebie - Kol rzeczywiście miał wystarczająco wiele czasu. Miał go też dość, żeby w jakimś stopniu upewnić się, że rzeczywiście nie było z miasta żadnego wyjścia. Przynajmniej nie, jeśli nie było się człowiekiem.
Nie, żeby spodziewał się czegoś innego.
Bez większego zastanowienia nad tym, dokąd właściwie zamierzał się udać, skierował się nad jezioro. Nie zamierzał jednak spędzać tu zbyt wiele czasu, chcąc potraktować to miejsce po prostu jako kolejne, które minie bez zwracania na nie większej uwagi. Możliwe zresztą, że rzeczywiście by mu się to udało, gdyby jego spojrzenie nie padło na znajomo wyglądającą sylwetkę. Zdecydowanie zbyt znajomo.
I chociaż w każdej innej sytuacji mógłby się naprawdę szczerze ucieszyć na widok Daviny, tak jednak jej widok w miejscu, które stanowiło pułapkę na każdą nadnaturalną istotę, zdecydowanie nie był czymś, co mogłoby go ucieszyć.
- Zwariowałaś? Co ty tu robisz? - nie zamierzał bawić się w zbędne powitania, po prostu bez uprzedzenia pojawiwszy się tuż przed nią i mierząc ją uważnym spojrzeniem. Nie wyglądała, jakby coś jej się stało. Jednak samo znalezienie się w tym przeklętym mieście można było uznać za wystarczające coś, żeby czuć zaniepokojenie i irytację na widok czarownicy w tym właśnie miejscu.
Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Sob Mar 09, 2019 4:25 pm
Tak prawda, jego rodzinka powinna dać się we znaki, szczególnie jeżeli chodzi o kłopoty związane z nią. Cóż jedno narobi kłopoty a po kilku stuleciach potrafi się to odezwać na całej reszcie. Zresztą w Nowym Orleanie potrafili już wyrobić sobie pewną renomę. Bo gdyby nie to, że Marcel miał z nimi zatargi to Davina nawet by sobie nimi nie zaprzątnęła głowy. No może to nie do końca była prawda, bo na przykład taki Klaus bardzo szybko potrafił sobie przysporzyć wrogów w społeczności czarownic, co jest bardzo dziwne, bo przecież sam w połowie nią był. Więc nie rozumiała czasami tego dlaczego on nie mógł się z nimi dogadać, przecież chcąc nie chcąc to jest jego społeczność w jakiś sposób. Taki Kol na przykład, u niego było widać, że tęskni za magią i za tym co mu odebrano. Zresztą potrafił oddać szacunek należący się czarownicom, o czym wampiry często zapominają. A to przecież one tak na prawdę je stworzyły. Zresztą Kol potrafił się z większą częścią czarownic dogadać, być może dlatego że miał na tyle wystarczająco wiedzy by te nie odczuły że rozmawiają z bezmyślnym wampirem. Davina siedziała tak w ciszy zastanawiając się kto namieszał zaklęciem aby tak wszystkich zamknąć w tym mieście i przede wszystkim co to miało na celu. Znaczy można było się spodziewać, że ktoś chcę wybić wszystkie istoty nadnaturalne, ale było mało prawdopodobne aby im się to udało. W końcu takie istoty mają przewagę nad ludźmi w formie zdolności. Gdy nagle usłyszała nad sobą czyjś głos więc automatycznie poderwała się na nogi i spojrzała w jego stronę.
- Nie zwariowałam.... i nie znalazłabym się tu gdyby nie to, że zniknąłeś tak bez słowa. Więc użyłam zaklęcia lokalizującego. A jak się tu zjawiłam... to dopiero wtedy dowiedziałam sie, że nie ma stąd wyjścia. - Mruknęła lekko podirytowana jego zachowaniem, bo przecież poniekąd to była jego wina przez to, że o niczym jej nie powiedział.
- Lepiej będzie jak powiesz mi... dlaczego ty tu jesteś?
Powrót do góry Go down
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Original
Punkty : 21
Sob Mar 09, 2019 6:57 pm
Jak przypuszczał, miał pełne prawo zdenerwować się na widok Daviny tutaj. W miejscu, z którego nie mogła wydostać się żadna istota nadnaturalna i w którym najwyraźniej ktoś planował dla nich coś większego. Póki był przekonany, że Davina była bezpieczna w Nowym Orleanie, problem był wprawdzie spory, ale nie aż tak naglący, by zaprzątać sobie głowę tylko i wyłącznie nim. Jak do tej pory mógł martwić się co najwyżej o siebie i własne rodzeństwo - a w tej kwestii nie miał raczej większych wątpliwości co do tego, że każde z nich świetnie poradzi sobie w tej sytuacji. Nawet, gdyby rozwiązanie problemu uwięzienia ich w mieście miało zająć nieco czasu. W momencie, kiedy okazywało się, że również Davina znalazła się w tym miejscu, sytuacja diametralnie się zmieniała. Nie dlatego, że miałby wątpić w jej umiejętności. Chociaż... to chyba też można byłoby wziąć pod uwagę. Do tej pory jej magia opierała się przecież przede wszystkim na mocy przodków nowoorleańskich czarownic. Niekoniecznie więc musiała być równie silna i skuteczna z dala od ich wpływów.
I chyba niekoniecznie przemawiało do niej jej wyjaśnienie. Na pewno w najmniejszym nawet stopniu nie uspokajało i nie sprawiało, że miałby przejmować się jej obecnością choćby trochę mniej. Nadal przyglądał się jej z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy, nie czując wcale, żeby jego irytacja zmalała chociaż odrobinę.
- Zaklęcie lokalizujące. Świetny pomysł - sarknął, wywracając przy tym oczami. - A nie pomyślałaś na przykład o tym, żeby na początek powiedzmy zadzwonić?
Oczywistym powinno być przecież to, że nie zniknąłby nagle, gdyby nie wydarzyło się nic, co miałoby go do tego skutecznie skłonić. Równie oczywistym powinno być więc wysnucie wniosku, że natychmiastowe pojawianie się w miejscu, do którego się przeniósł, nie było najlepszym pomysłem. I tak, oczywiście, prawdopodobnie sam mógłby pomyśleć o tym, żeby w porę jakoś skontaktować się z Daviną. Mógłby ją zawczasu uprzedzić, co właściwie się stało i że absolutnie nie powinna nawet próbować zbliżać się do Hayden Lake, póki nie wymyślą sposobu na to, jak pozbyć się zaklęcia uniemożliwiającego nadnaturalnym wydostanie się z miasta. Nie zrobił tego zresztą nie dlatego, że miałoby to jakkolwiek wylecieć z głowy, czy coś podobnego. Swoimi ewentualnymi wyjaśnieniami nie chciał jej raczej podsuwać pomysłu, by jednak mimo wszystko przyjechać tutaj i próbować cokolwiek zdziałać na miejscu.
Najwyraźniej nie wziął pod uwagę tego, że mogła na to wpaść sama z siebie.
- Dahlia - rzucił zdawkowo w odpowiedzi na jej pytanie. - Musiała najwyraźniej uznać, że świetnym pomysłem będzie ściągnięcie tu nas wszystkich i wykorzystanie okazji, żeby zabrać ze sobą Hope.
Nie wyglądało wprawdzie na to, by właśnie Dahlia miała być w całości odpowiedzialna za rzucone na miasto zaklęcie, jednak bez wątpienia była ona głównym powodem, dla którego w Hayden Lake znaleźli się wszyscy pierwotni.
Raz jeszcze zlustrował czarownicę uważnym spojrzeniem, doszedłszy do dość oczywistego wniosku. Z którym, niestety, niewiele dało się zrobić w praktyce.
- Nie możesz tu być. A przynajmniej nie możesz tu być sama, skoro wygląda na to, że czarownice też nie mogą się stąd wydostać i nie powinny się czuć bezpiecznie - fakt, niewiele mógł zrobić w kwestii wydostania Daviny z miasta. Na pewno jednak nie zamierzał zostawiać jej samej sobie i niespecjalnie przejmując się ewentualną opinią rodzeństwa, zdążył już najwyraźniej zdecydować, że ich nowa rezydencja będzie musiała zyskać nowego lokatora. To zresztą wydawało się być dość logiczne, skoro dzięki zaklęciom jego siostry to właśnie miejsce zdawało się być aktualnie jednym z bezpieczniejszych w całym mieście. Przynajmniej jeśli chodziło o jakichś nieproszonych gości.
Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Pon Mar 11, 2019 3:42 am
Pewnie, że miał prawo zdenerwować się na nią. W końcu pewnie sama by zdenerwowała się na niego gdyby się dowiedziała, że on pojawił się w tym mieście tylko z jej powodu. Zresztą nadal była wściekła, bo nawet jej nie poinformował o tym, że się tutaj pojawi, tak jakby w ogóle to miało jakiekolwiek znaczenie. A co do jej zdolności to raczej nie należy się martwić. Bo jako Regent Nowego Orleanu ma możliwość używania mocy przodków poza granicami NO. Taki mały przywilej dzięki funkcji którą dzierży. Chociaż obawia się tego, że jeżeli nie będzie jej za długo ktoś będzie chciał podkraść jej to miejsce. Davina wiedziała również, że ta rozmowa nie będzie łatwa odkąd dowiedziała się, że utknęła w tym mieście, a łowcy polują na każdego nadnaturalnego. Więc widząc jego minę westchnęła tylko.
- Tak to był fantastyczny pomysł, bo gdybyś... - I tu niestety przerwał jej w połowie zdania, więc przewróciła oczami i dała mu dokończyć po czym powiedziała.
- Dzwoniłam do ciebie i to nie jeden raz... sprawdź swój telefon... - Warknęła nieco wściekła, na prawdę uważał ją za tak głupią i tak zaborczą, że nie dzwoniła by najpierw tylko stalkowała by go? Nie jest na tyle zdesperowana by mu nie ufać. Chociaż wiedziała, że coś w Nowym Orleanie próbował przed nią ukryć, ale nie chciał powiedzieć co więc jak na razie nie naciskała, ale potem jednak nagle zniknął. I oczywiste było to, że gdyby dowiedziała się o tym, że jest tutaj uwięziony to zjawiłaby się tu od razu. Kto wie ile on mógłby tutaj spędzić, może znalazłby sobie jakąś nową dziewczynę i z nią spędziłby resztę życia. A Davina? Davina zapewne by czekała na niego wierząc, że niedługo się zjawi, ale to zapewne by nie nastąpiło.
- Więc kiedy nie odbierałeś pomyślałam, że coś ci się stało... Czy to coś złego że się o ciebie martwię? - Powiedziała już spokojnym tonem po czym pocałowała go delikatnie w usta, bo przecież nawet ze sobą się nie przywitali, bo on z automatu na nią naskoczył.
- Czekaj, że co?! Dahlia, myślałam, że mamy ją z głowy. - Spojrzała na niego marszcząc brwi po czym wzięła głębszy wdech wtulając się w niego.
- Skąd ta pewność, że to ona? Może to całkowicie ktoś inny? W końcu nie zależy jej na innych... Ona chcę tylko was i Hope... Więc po co zawracała by sobie wami głowę... Nie wspominając o tym, że takie zaklęcie potrzebuję ogromnej masy mocy. - Coś jej tutaj nie pasowało, co prawda Dahlia była potężna, ale zablokowanie wszystkich istot nadnaturalnych w jednym miejscu magicznym zaklęcie, to wymagało co najmniej na kilka osób. Chyba, że Dahlia zyskała całkowicie nowych sojuszników, więc wtedy mogłaby w to uwierzyć.
- Przecież nie jestem sama... Mam ciebie i to mi wystarczy.... Zresztą co możemy z tym zrobić? Nie mam zamiaru się znowu ukrywać jak wtedy kiedy miałam 16 lat na strychu kościoła... Nie jestem już dzieckiem Kol. - Tak gdyby Davina dowiedziała się o tym, że ten będzie chciał aby ona wprowadziła się do ich rezydencji na pewno by się na to zgodziła, na pewno nie będzie mieszkać pod jednym dachem z Klausem. Kol wie, że ich stosunki wcale nie są na ciekawej ścieżce. Najchętniej to pozabijali by się gdyby mogli. No cóż Klaus z racji tego, że ona jest śmiertelna wcale nie musiałby się aż tak starać. Jednak jak widać coś lub raczej ktoś go od tego powstrzymuję.
Powrót do góry Go down
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Original
Punkty : 21
Pon Mar 11, 2019 8:19 pm
To mógłby być kolejny powód, dla którego Davina zdecydowanie nie powinna przyjeżdżać do Hayden Lake - nie wiadomo było, ile czasu mogło potrwać wydostanie się z tego miejsca. W Nowym Orleanie z kolei na pewno nie brakowało czarownic, którym niekoniecznie podobał się fakt, że regentem była właśnie Davina i prawdopodobnie wcale nie trzeba było wiele, by ktoś z nowoorleańskiego sabatu zechciał wykorzystać jej przedłużającą się nieobecność. Skoro zaś tylko dzięki pozycji regenta zawdzięczała możliwość korzystania ze swoich magicznych mocy, utrata tego statusu mogłaby okazać się w tych okolicznościach fatalna w skutkach. A ponieważ najwyraźniej minusy jej przyjazdu zdecydowanie przeważały nad plusami, Kol musiał uznać, że nawet jej wzmianka o tym, że rzeczywiście próbowała się z nim skontaktować telefonicznie, mogła zostać w tym momencie zignorowana.
- Nie byłoby w tym nic złego, jakbyś przy okazji całego tego martwienia się zadbała też o siebie - stwierdził, z pewną dozą zniecierpliwienia odwzajemniając jej pocałunek. Chociaż to przecież nie było tak, że kompletnie nie cieszyła go jej obecność. To znaczy... cieszyła było tutaj zdecydowanie niezbyt odpowiednim stwierdzeniem, ale jednak nie dałoby się zaprzeczyć temu, że brakowało mu jej bliskości. Nawet, jeśli wcale nie minęło aż tak wiele czasu od ich ostatniego spotkania.
Westchnął przeciągle, chcąc się w ten sposób nieco uspokoić i przytulił Davinę do siebie. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego zdawkowe wyjaśnienia dotyczące Dahlii i jej uczestnictwa w zniknięciu pierwotnych z Nowego Orleanu tak naprawdę nie były do końca kompletne i wypowiedź czarownicy jedynie ten fakt uwidaczniała.
- Nie wydaje mi się, żeby to zaklęcie miało być jej pomysłem i żeby uczestniczyła w tym sama. Raczej po prostu wykorzystała okazję - uściślił więc, też nie mając raczej większych wątpliwości co do tego, że jego ciotka nie byłaby w stanie zrealizować tek sporego przedsięwzięcia samodzielnie. Podobnie jak nie sądził, by to właśnie jej miało jakkolwiek zależeć na pozbyciu się jak największej liczby nadnaturalnych stworzeń. Nie ulegało jednak wątpliwości, że to dzięki niej pierwotni zostali w to wmieszani i że było to dla niej świetną okazją na to, by dotrzeć na Hope, na której jej zależało. Póki co Dahlia była jednak jedyną osobą, co do uczestnictwa której mogli mieć niemal całkowitą pewność.
Odsunął się za to na odległość ramion od Daviny, słysząc jej kolejną wypowiedź. Spojrzenie utkwił w jej oczach i już z samego tego spojrzenia chyba dość jasno można byłoby wywnioskować, że nie miał najmniejszego zamiaru dyskutować z nią w tej kwestii. Albo raczej - nie miał zamiaru brać pod uwagę jakichkolwiek jej protestów, jeśli chodziło o chęć zapewnienia jej bezpieczeństwa poprzez umieszczenie jej w rezydencji.
- Zależałoby mi raczej na tym, żebyś była bezpieczna cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy będę w pobliżu - oznajmił. - Nie ma na razie możliwości, żebyś po prostu wyjechała z miasta, więc chcę, żebyś przynajmniej znajdowała się w miejscu, w którym faktycznie nic ci nie grozi.
Owszem, wiedział, że relacje czarownicy z jego bratem nie prezentowały się najlepiej. Mimo wszystko jednak był w stanie dość łatwo ocenić, że Nikt stanowił dla niej znacznie mniejsze zagrożenie - albo wręcz żadne - niż łowcy czyhający na nadnaturalnych, których chcieli się pozbyć.
- Freya zabezpieczyła naszą rezydencję zaklęciami, które powinny wystarczyć. I możesz zdecydować się na zamieszkanie tam dobrowolnie albo mogę namówić ją, żeby zamknęła cię po prostu w jednym pokoju - dodał, nawet uśmiechnąwszy się wprawdzie przy tym, ale pewnie można byłoby podejrzewać, że niewiele było w jego wypowiedzi z żartu. Faktycznie byłby skłonny nakłonić siostrę, żeby uniemożliwiła Davinie ruszenie się gdziekolwiek poza bezpieczny obszar, jeżeli dzięki temu nie musiałby się przynajmniej o nią martwić.
Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Pon Kwi 08, 2019 8:52 pm
Tak może to było delikatnie lekkomyślne, ale jak Kol sobie to wyobrażał, przecież to mogłoby trwać latami. A przecież ona z każdym dniem się starzeje. A Davina wyprzedziła odpowiednie kroki aby zapewnić sobie bezpieczeństwo w Nowym Orleanie i to aby nie doszło do odpowiedniego buntu, w końcu został tam Vincent i to on pilnuje tam teraz czarownic oraz to aby nikt nie chciał podkraść jej stołka. A kontaktować się z przodkami może nawet i stąd. Zresztą Davina wiele decyzji podejmowała pochopnie i jakoś źle na tym nie wyszła.
- Kol... nie jestem dzieckiem... zresztą ja nigdy nie dbałam o siebie... teraz obchodzisz mnie tylko ty i twoje bezpieczeństwo. Uważasz, że jesteś bezpieczny, skoro to mogła być sprawka Dahlii? - Tak między nimi nie było dnia gdzie nie będą sobie niczym ani nikim zawracać głowy. Zawsze musieli się martwić kimś innym, a gdzie czas dla nich, dla ich związku? Przecież to że żyją w świecie nadnaturalnym nie oznacza, że nie powinni żyć jak inne pary.
- I tu się z tobą zgadzam... twoja rodzina w jakiś dziwny sposób znajduję się we właściwym miejscu o właściwym czasie... - Czarownice nawet tak potężne jak Dahlia potrzebują wzmocnienia zaklęcia bo inaczej potrafiłyby zgubić się we własnym umyśle. Więc to nie wątpliwe, że nie wykonała tego sama. Mogła nawet się po prostu dowiedzieć o tym, że ktoś planuję to zrobić i faktycznie wykorzystała szansę aby ich tam sprowadzić. Widząc jego minę kiedy powiedziała mu o swoim bezpieczeństwie wiedziała już co ta jego mina znaczy i nie była wcale z tego zadowolona.
- Kol przecież potrafię o siebie zadbać... chyba, że uważasz iż jestem tylko zwykłą słabą dziewczynką, którą trzeba chronić. - Uśmiechnęła się lekko i dodała.
- O jakim miejscu myślisz? - Zmarszczyła brwi oczekując jego dalszych wyjaśnień i szybko się tego doczekała, bo usłyszała jego plany dotyczące Frei i rezydencji.
- Chyba oszalałeś Kol! Nie będę mieszkać z twoim rodzeństwem... z Klausem... zwariowałeś... nawet o tym nie myśl... nie zmusisz mnie do tego! - Warknęła przyglądając się mu po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić nie wierząc nawet w to o czym on mówi.
Powrót do góry Go down
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Original
Punkty : 21
Sro Kwi 24, 2019 4:21 pm
#3 - nowy autor (ciężko mi będzie to kontynuować, ale zobaczymy czy coś z tego wyjdzie)

- Nie powinnaś tak na to patrzeć Mała Czarownico. – Powiedział pieszczotliwie i założył jej kosmyk włosów za ucho. – Mnie, nie jest tak łatwo zabić jak Ciebie. W tym momencie Ty się bardziej narażasz, a tego bym nie chciał. – Spojrzał na nią i usiadł sobie wygodnie patrząc w Prost na wodę. Była wyjątkowo spokojna. Jakby cisza przed burzą czy coś. To, że trafił na nią, akurat w momencie, gdy wybierał się do swojego rodzeństwa do posiadłości coś musiało oznaczać.
- Dlaczego nie? Nic Ci nie grozi ze strony Klausa. Pomogłabyś również Freji zlokalizować Dalię albo Hope. – Spojrzał się w jej stronę. – I więcej czasu spędzalibyśmy ze sobą. Chyba, że masz jakiś inny pomysł. – Szepnął jej na ucho i musnął nosem wcześniej oczywiście podchodząc.
(przepraszam, ale nie potrafię kontynuować po kimś)
Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Pią Kwi 26, 2019 8:19 pm
- A jak? Przecież potrafię się bronić... nie zapomnij że miałam na głowie wcześniej twoją rodzinkę, która na mnie polowała więc. - Westchnęła krótko, przyglądając się mu.
- Taaak? Nie jest cię tak łatwo zabić? Z tego co wiem to zabito cię już... 3 razy? Ostatnim razem w ciele czarownika
a i tak ryzykowałęś włąsne życie. Więc byliśmy w tej samej sytuacji.
- Stwierdziła siadając obok niego po czym również spojrzała się na wodę. W sumie mało ludzi wiedziało ale wiele czarownic potrafiło przewidzieć pewne wydarzenia dzięki wodzie. Jej fale odbiła się o siebie a te częstotliwości czarownicom pokazywały pewne rzeczy, ale o tym wiedzieli nieliczni, oraz nieliczne wiedźmy to potrafiły.
- Dlaczego nie? Ostatnim razem twój brat chciał mnie zabić... Jak myślisz co będzie chciał zrobić teraz ze mną? Nie wspominając o tym, że w ogóle ze sobą się nie dogadujemy... A co do Freyi no to ona i tak uważa się za lepszą wiedźmę... zresztą ma na to tysiące lat... więc po co jej ja? - Słysząc jego kolejne słowa lekko się uśmiechnęła.
- Tutaj akurat zgodzę się, że możesz mieć rację... i w tym jest plus. - Uśmiechnęła się lekko po czym pocałowała go delikatnie i czule.
Powrót do góry Go down
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Kol Mikaelson
Original
Punkty : 21
Sob Kwi 27, 2019 2:02 pm
- No właśnie… w ciele czarownika… - westchnął i rzucił kamieniem, który gdzieś tam obok leżał w wodę. Tęsknił za tamtym ciałem, które dawało tyle możliwości. Tamto ciało miało bardzo dużo plusów, nie tak jak to. Chodząc tyle stuleci po świecie czasem się nudzi. Traci się sens życia i człowieczeństwo oddala się coraz bardziej. Nie chciał nigdy zostać wampirem, w dodatku bardzo mało rzeczy sprawiało, że można było się zabić. A ta cała przysięga: Always and Forever…, kto to kurwa wymyślił? Bez sensu. Od lat już nie miała racji bytu. Nie pytom jak Klaus prawie całe rodzeństwo zasztyletował i włożył do trumien. Chodź nie mógł teraz na niego narzekać. Hope go zmieniła.
- Ostatnim razem wiele się działo. Teraz przecież nie tylko my chcemy się wydostać z tego więzienia i znaleźć Dalię i Hope. Oni też. Freya już opada z sił w ogóle nie odpoczywa. Nie chcę by cokolwiek jej się stało. Ale wiesz, jaka ona jest. Za wszelką cenę chce coś zrobić i nie patrzy na to, co może jej się stać. My, jako pierwotni jej już nie wystarczymy. Westchnął i cisnął drugim kamieniem w wodę patrząc jak przy kontakcie z wodą tworzą się takie mini fale. Gdy jej ustna zetknęły się z jego odwzajemnił pocałunek. Na początku całował delikatnie, czule tak jak Davina narzuciła, ale po chwili przejął kontrolę i wplótł w jej włosy swoją dłoń stając, że pocałunek stał się pełniejszy. Pełen pasji. Delikatnie zmienił jej pozycję i lekko naparł na nią swoim ciałem, a gdy ta się poddała położył ją ostrożnie na pomoście.
Powrót do góry Go down
Davina Claire
Davina Claire
Davina Claire
Witch
Punkty : 22
Sro Maj 01, 2019 2:13 am
- Tak i jakoś wtedy nie uważałeś na to, że umrzesz... Więc skąd nagle takie nastawienie wobec mnie? - Powiedziała, chociaż wiedziała, że właśnie to, że wtedy umarł mogło spowodować teraz taką reakcję. W końcu był czarownikiem, o którym zawsze marzył być ponownie odkąd matka go zmieniła. A przez to, że chciał jej pomóc zginął. Czego oczywiście nie planowała. Wiedziała, że magia i człowieczeństwo tak na prawdę wiele dla niego znaczyły. W końcu nie miał wtedy tego dziwnego pragnienia krwi o którym tak jej wcześniej opowiadał.
- Rozumiem, że Hope jest dla was ważna... w końcu jest tylko dzieckiem i nie prosiła się o to by przyjść na świat z takim bagażem kłopotów z jakimi ją zostawiacie w tym momencie... A co do tego, że ona nie odpoczywa... wiesz doskonale o tym, że jeżeli nie będzie dbać o siebie psychicznie i fizycznie to... jej magia będzie obracać się przeciwko niej. - Westchnęła przyglądając się mu. Kiedy tak się całowali jego pocałunki stały się faktycznie bardziej mocniejsze i wcale nie mówiła, że jej się to nie podoba. Bo wcale tak nie było wręcz przeciwnie. Kiedy położył ją na pomoście ona lekko się uśmiechnęła i powiedziała.
- Chyba nie powinniśmy tego tu robić. - Zaśmiała się głaszcząc go delikatnie po policzku po czym wywróciła i z niechęcią w głosie stwierdziła.
- Ok... Zgadzam się.... Przeniosę się do waszej posiadłości.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: